Impresje – ludzie (2)
Podtytuł: Elegia o chłopcu warszawskim
Kobieta studiująca poza swoim miejscem stałego zamieszkania (a więc powinnam raczej powiedzieć: zameldowania), z dużym prawdopodobieństwem poczuje się po pewnym czasie bardzo samotna. Zwłaszcza, jeśli „emigruje” w celach naukowych do dużego miasta, gdzie nie studiuje praktycznie nikt z jej bliższych znajomych. I może się wtedy bardzo łatwo stać ofiarą. Ofiarą mężczyzny, którego dla potrzeb tej dyzertacji pozwolę sobie nazwać „chłopcem warszawskim”.
Ma wieczną depresję, którą pokonuje na rozlicznych imprezach okolicznościowych organizowanych przez jego znajomych z liceum, którymi oficjalnie pogardza (bo nie wyznają żadnych imponderabiliów), ale wśród których doskonale się czuje, przedkładając ich towarzystwo nad wsparcie własnej partnerki. Która potem jest winna jego „kacowi-killerowi”, bo nie piła na równi z nim i on, biedny człowiek pełny poświęceń, musiał wypić całe wino, które ze sobą przynieśli, a po czerwonym włoskim (potworny sikacz, słowo daję) człowiek po prostu umiera. Po prostu umiera. A umierając, wyżywa się na swojej partnerce, wpędzając ją w straszne poczucie winy. „Jeśli nie pójdziesz ze mną na następną bibę, to nic się nie stanie. I tak będę się świetnie bawił”. Cóż ona mogła więcej powiedzieć? Ich związek się rozpadł, a właściwie to ona go zakończyła. Wredna. Jak mogła? Jak mogła wpędzić swojego ukochanego w jeszcze większą depresję i zmusić do wyżywania się na drzwiach szafy?
Kochała go, ale chciała przestać. Przestać kochać? Śmiechu warte.
Namawia ją do powrotu. Do spróbowania jeszcze raz. Do naprawy dawnych błędów. Jej błędów. I nie jest ważne to, że zbliżył się po ich rozstaniu do swojej byłej. Przecież to nie jego wina. Wszyscy tak robią.
Jacy wszyscy…?
komentarze
Hi hi
szczególnie kiedy w pierwszym akcie
w tej scenie z długowłosym chłopcem
i młodym w kasku robotnikiem
jakbyśmy byli w Europie
Cierniu
W życiu never!
merlot -- 09.02.2010 - 22:11Następny, proszę. Powoli, bez pośpiechu. Znajdzie się.
Pani Cierniu!
Jeśli jest to autobiograficzne, to może trzeba zwrócić się do pani G…? Nie zazdroszczę bohaterce.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 09.02.2010 - 23:10Never!
I ja się generalnie zgadzam. Ale łatwo nie jest. Autobiografia boli. I przepraszam za wywnętrznianie się, normalnie tego nie robię, ale teraz nawet mój cierniowy cynizm śpi.
“Nie dawaj kobiecie żadnej rady, bo ona ze złem sama sobie poradzi”, Menander
cierńcyprysu -- 10.02.2010 - 00:21Uodpornij się,
zamień ból na cynizm i zostań kobietą fatalną.
Poważnie mówię.
civil disobedience
Pino -- 10.02.2010 - 00:38re: Impresje (2)
Dlaczego ja tu wcześniej nie poczytywałam…...???????
Jak się przestaje kochać, to znaczy, że nigdy tego kochania nie było. Nawet się nie zaczęło.
dorcia blee -- 10.02.2010 - 07:53Kochanie
Problem, kiedy kocha się nadal.
Pino, taka właśnie się staję – zimna i cyniczna. Ale wiesz…to pomaga na krótką metę. Pustka zostaje.
“Nie dawaj kobiecie żadnej rady, bo ona ze złem sama sobie poradzi”, Menander
cierńcyprysu -- 10.02.2010 - 23:16Dorcia, trza nadrabiać i Ciernia czytać:)
acz w tym odcinku ze swojego stylu górnolotnego na przyziemne sprawy zeszła:)
Pozdrawiam.
grześ -- 11.02.2010 - 12:56Dorciu noch einmal
“Jak się przestaje kochać, to znaczy, że nigdy tego kochania nie było. Nawet się nie zaczęło.”
Eeeeee tam….
grześ -- 11.02.2010 - 12:57Niekoniecznie znaczy się.
Zostaje
Dostrajając się do intelektualistycznej atmosfery, zacytuję Cycerona: “praca uodparnia na ból”.
A poza tym, trza się zdać na czas i na los.
No ewentualnie można jeszcze pić alkohol, ale nie polecam…
:)
civil disobedience
Pino -- 11.02.2010 - 13:49Grześ
A ja swoje:
Miłość jedyna jest miłość nie zna końca…
dorcia blee -- 11.02.2010 - 20:26Droga dorciu,
muszę Cię zmartwić, ale naukowo udowodniono, że miłość wygasa, nie trwając wiecznie.
“Nie dawaj kobiecie żadnej rady, bo ona ze złem sama sobie poradzi”, Menander
cierńcyprysu -- 12.02.2010 - 20:54Cierniu
Wiesz, gdzie mam tych naukowców?
:)
I nie zmartwiłam się wcale :)
dorcia blee -- 12.02.2010 - 21:46Ja wierzę :)
Różne są miłości
i różny czas ich trwania jest.
grześ -- 13.02.2010 - 16:19A może Dorcia ma rację?
Myślę, że jak miłość była prawdziwa, to gdzieś tam zawsze będzie tłuc się po człowieku.
Może, oczywiście, zmienić z biegiem formę.
W przyjaźń, łagodny sentyment, nienawiść... hehe. Ale gdzieś będzie zawsze.
Żesz, fajlozofowania mi się zachciało, a tu trza się ogarnąć kosmetycznie.
civil disobedience
Pino -- 13.02.2010 - 16:34Pino, pino, pino i wino
Może to i racja, ale faktem jest, co napisałam powyżej, czyli we wcześniejszym poście. Czasem człowiek człowiekowi tak działa na nerwy, że tego i największa miłość nie zdzierży.
“Nie dawaj kobiecie żadnej rady, bo ona ze złem sama sobie poradzi”, Menander
cierńcyprysu -- 16.02.2010 - 22:58cierń
. Czasem człowiek człowiekowi tak działa na nerwy, że tego i największa miłość nie zdzierży.
Czyli, że nie było miłości.
Coś innego, ale nie miłość.
Z resztą się zgadzam, żeby nie było, że jestem ze szkocji, Pozdrawiam!
dorcia blee -- 17.02.2010 - 10:05