Sprzedawcy trudnych bajek


 

Ludzie posiadają rozmaite rzeczy. Na przykład jeden posiada majątek a drugi znowuż brodawkę na czubku głowy. Trzeci hoduje dziwnego psa. Czwarty dwa koty i kogutka. Piąty ma syna w Ameryce. Szósty ma zmysł do wynalazków. Siódmy pieczątkę a ósmy przepada za byciem pasażerem. Dziewiąty chciał odlecieć na wrotach od stodoły. Dziesiątego zgubił przykry nałóg onanii. Jedenasty gra na stoperze w Hetmanie Wdzydze. Dwunasty się gniewa. Trzynasty kolekcjonuje widły i kosy na sztorc. NASA. Czternasty jest obecny.

Tak sobie kombinuję, idąc chodnikami wyposzczonego, wyblakłego miasta aż zamyślony długofalowo, zderzyłem się z kartonowym pudłem. Cholera! Zza pudła wychyla się Dżony Mamarony i mnie, gapowatego, przeprasza.

Zza pudła – mówi – Nic nie widzę! Rozcieram brzuch urażony kantem pudła i pytam, co też Dżony w tym pudle niesie. Cwaniak odpowiada, że niesie budżet Trzeciej Rzeczpospolitej na skup makulatury, gdzie płacą osiemnaście groszy za kilogram.

- Nie zmyślaj Dżony, ino gadaj po dobroci, budżetu byś nie uniósł. Co tam masz w tym pudle?

- Pudla o nazwisku Ramzes – Odpowiada bezwstydnik

- Pudel by szczekał! – Podnoszę dziwnie lekkie pudło i nim potrząsam. Coś grzechocze ale na pewno nie pudel. Dżony…

- No dobra, nie będę bujał. W pudle niosę smak na jednomandatowe okręgi wyborcze, wzorem Pawła Kukiza oraz profesora Przystawy.

- Ej, Dżony, Dżony… smak nie ma prawa grzechotać, co tam jawnie grzechocze po południu? – pytam

- Kamień węgielny pod nową świątynię demokracji. Tym razem prawdziwą.

- Kamień węgielny pod nową świątynię demokracji, prawdziwą? Nie mogę wyjść ze zdumienia, ale w końcu, macając po ścianach, wyszczerbionymi schodkami, w górę, w dół i na lewo, wyszedłem z tego zdumienia.

Pożegnałem Dżonego. Patrząc jak oddala się z pudłem niesionym na brzuchu, ulicą, która ma w sobie gust zachodzącego słońca, usiadłem na przydrożnym słupku i kontynuowałem swoją dziwaczną wyliczankę.

Piętnasty jest zawiadowcą w drużynie rugby. Szesnasty handluje wirtualnymi rubinami w świecie gier. Siedemnasty miga zza szafy. Osiemnasty wprowadza się w trans przy pomocy korby. Dziewiętnasty czci dziewiętnastowieczną narrację. Dwudziesty dwudziestowieczną, ze szczególnym uwzględnieniem Hitlera. Dwudziesty pierwszy gra w oko. Dwudziesty drugi ma oko na Persję. Dwudziesty trzeci pływa. Dwudziesty czwarty jest okiem niemowląt wśród wrogów. Dwudziesty piąty nie żyje. Zmarł nagle.

Ludzie posiadają różne rzeczy. Jeden nie posiada się ze zdziwienia. Drugi posiada państwo. Trzeci, wyjątkowy oryginał i gwałtownik, biegając po lesie, posiadł sumienie.
I tak dalej. I tak dalej.

i dalej

możesz siedzieć na krześle godzinami za dębowym nieco utykającym stolikiem w cieniu lipy popijać lodowate piwo kreślić na szeleszczących, podrywanych przez wiatr arkuszach stukać na klawiaturze laptopa uważając na stan baterii w końcu wystarczy rozwinąć kabel kosiarki by ustabilizować przekaz możesz myśleć do woli odganiać lgnącego do ciebie i wyobrażonej przez mały słodki łepek zabawy synka śledzić nowości w internecie podczas gdy słońce przegania cię w coraz to inny cień i masz wrażenie że ten cały kopernik jednak nałgał nazmyślał ponieważ widzisz ruch słońca i przed słońcem wycofujesz się w cień popijasz rdzawą lemoniadę z dzbanka lemoniadę według przepisu tak starego jak świat kostki lodu pchają się do twoich ust nad głową przelatuje dziarski helikopter nocą śniłeś wielką powódź pędziłeś na czarnym koniu w górę stoku a za tobą ryczały ogromne fale obudziłeś się o czwartej zlany potem i poszedłeś do łazienki wyszczać się i obmyć chłodną wodą nie zmienisz świata ponieważ w ten świat zainwestowało zbyt wielu potężnych ludzi

i dalej

spółdzielnia pracy przyszłość w odrzymordach obecnie notowana na giełdzie i nie tylko jako złota mordo tm spółka zoo kilka lat temu wypuściła na rynek partię luster z komputerową pozytywką lustra te wedle zapewnień producenta pozytywnie działały na użytkowników dzięki pozytywce umacniając w nich przekonanie o własnej nieomylności nieprzeciętnej inteligencji charyzmie i okolicy starannie ukryte w ramie kamery identyfikowały twarz nabywcy a następnie miękki głęboki głos kobiecy lub męski do wyboru wygłaszał w zależności od pory dnia stosowne pochwały i komplementy lustra a jezus chodził po wodzie jeziora nie pierwszej czystości uczyły się same śledząc mimikę żab i ugniatanie ciasta w dzieży po kilku goleniach rybacy odcinali rybom głowy trzebili trzewia wrzucali ten syf do jeziora trafność komplementów dochodziła do 96% lustra, wyposażone w stałe połączenie z internetem kwitły kwiliły niczym mlecze których tak naprawdę nikt nie zaprasza do bujności traw śledząc na swój mechaniczny komputerowy sposób newsy z wiodących stron informacyjnych od czasu do czasu doradzały skutecznie swoim właścicielom w kwestiach politycznych oraz wizerunkowych AMERYKA
POLSKA JEZUS

jakie to słabe bawię się kalkulatorem na słońce pada deszcz bardzo pada ziemia stęka z trawników na powierzchnię wyłażą żebra grzejników idzie zima w koszykach niosąc lód wprost do szklanek grube szkło wolność równa się wojnie na oszroniałym wale sprzedawcy bajek tanich opowieści

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Wow:)

skąd ci się takie pomysły na teksty biorą?

Nie ogarniam przesłania, ale czyta się ciekawie acz ciężko, ale podoba mnie sie strasznie forma, no.

Takim fajnym strumieniem świadomości to nie umiem pisać.


Idę

panie Grzesiu na stronę, gdzie już snów nie ma.
Głupia, ale zawsze jakaś tam odpowiedź.
Pozdro

Wspólny blog I & J


Subskrybuj zawartość