Urzekła mnie wasza narracja

Miałem wczoraj puścić post o mojej Lacrimosie, ale jakoś tak się złożyło, że urzekła mnie platformiana narracja i z przerwami na lekturę “Głowy Minotaura” Krajewskiego, zajmowała mnie ona straszliwie. Zresztą, zdaje się, że nie tylko mnie zafrapowały wczorajsze doniesienia “Rzeczpospolitej” na temat poczynań posła Chlebowskiego. Najpewniej, znaczna część Polski śledziła z wypiekami na twarzach medialne informacje na ten temat i zastanawiała się – co to będzie?

Trzeba przyznać, że bez względu na to, co sobie myślą politycy Platformy, to znalazła się ona w poważnych tarapatach. Może sobie minister Czuma usiłować odwrócić uwagę od bieżących problemów, podsuwając informacje o prześladowaniu przez Kamińskiego, małżonki byłego prezydenta, ale i tak nie zmieni on faktu, że to jego partyjny kolega – Zbigniew Chlebowski, pokazał wszystkim, jakie standardy panują w Platformie. Co ciekawe, zdaje się, że to właśnie między innymi Chlebowski, powinien tych standardów pilnować i tym samym, jego dymisja z zajmowanych stanowisk jest nad wyraz słuszna.

Szkoda jednak, że również minister Czuma, po raz kolejny uświadamia Polakom, jakie to standardy panują w rządzie współtworzonym przez Platformę Obywatelską i swoją osobą, pozostając na zajmowanym przez siebie stanowisku, pogrąża ją jeszcze bardziej. A tak. Rację ma Łukasz Warzecha, który w swoim poście twierdzi, że Czuma musi odejść. Wczorajsze występy ministra potwierdzają tę opinię wystarczająco. Dziwne, że nasz miłościwie panujący premier, ciągle nie może zrozumieć, że Czuma więcej szkodzi PO niż pomaga. Może i kolejna zmiana na stanowisku ministra sprawiedliwości nie do końca jest pożądana, ale chyba jednak lepiej, by uczyniono to dziś, korzystając z okazji i sporego zamieszania, a nie wtedy, gdy będzie już za późno. Czuma, z dnia na dzień, co raz bardziej kompromituje już nie tylko siebie, ale również urząd ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Przy okazji kompromituje się także premier, który niby nie widzi żadnych przesłanek do jego dymisji.

A tymczasem, każdy przytomnie myślący człowiek za niedopuszczalne powinien uznać orzekanie o winie lub niewinności jakiejkolwiek osoby przez ministra sprawiedliwości. Od przedstawienia dowodów jest podległa mu prokuratura, a od orzekania o winie – podobno niezawistny i niezależny sąd. Jeżeli głos w jakiejś sprawie, zabiera publicznie sam minister, to skutkować to może oskarżeniem o naciski na podległe mu organy, a jeżeli nawet nie naciski, to sugerowanie im jakiegoś określonego kierunku postępowania. Minister sprawiedliwości powinien mieć choć tyle inteligencji, by umieć trzymać buzię na kłódkę i nie wyrokować sądów w prowadzonych przez podległe mu służby sprawach, zwłaszcza gdy chodzi o jego partyjnych kolegów. Nie interesuje mnie opinia Czumy na temat ich winy lub niewinności i nie powinna tez interesować ani prokuratury, ani sądów.

Czuma powinien odejść, a w sprawie tzw. afery hazardowej powinna zostać powołana sejmowa komisja śledcza. Do tej pory, byłem przeciwnikiem powoływania kolejnych komisji, które tak właściwie rzadko coś wyjaśniają i świadczą o chorobie państwa i niezdolności jego organów do radzenia sobie z różnymi problemami, ale akurat w tym przypadku, częściowo dzięki postawie ministra Czumy, jej powołanie wydaje mi się zasadne. I nie ma racji Donald Tusk, który na swej konferencji prasowej wspomniał, że domaganie się przez PiS takiej komisji świadczy o braku zaufania do pracy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Może się cieszyć, owszem, taka próba wymigania się od tworzenia komisji, to nawet niezły chwyt, ale ta argumentacja trafia chyba tylko do nielicznych, ograniczonych umysłowo osobników, zaślepionych miłością do Platformy Obywatelskiej, a tych, nawet wśród dziennikarzy jest już jednak coraz mniej. Żądanie stworzenia komisji śledczej, mającej wyjaśnić wszystkie aspekty afery hazardowej, świadczy raczej o braku zaufania do prokuratury pod rządami Andrzeja Czumy, który publicznie, na łamach różnych mediów, a może i nie tylko publicznie, wskazuje im kierunek działania, a nie do CBA, z którym rząd zdaje się już toczyć otwarta wojnę na oskarżenia i insynuacje.

Przeglądając w sieci opinie na temat afery hazardowej, zauważyłem, że kilka osób zastanawiało się nad tym, czym PO będzie chciała przykryć wpadkę Chlebowskiego. Na to pytanie chyba znamy już odpowiedź – negatywną kampanią pod adresem Mariusza Kamińskiego i podległej mu służby. Trudno się oprzeć wrażeniu, że niby wykonując tylko swoje obowiązki, Kamiński i CBA nadepnęły Platformie poważnie na odcisk i ta, w ramach wendetty, nie spocznie teraz dopóki nie pogrąży go całkowicie, przy okazji odwracając uwagę opinii publicznej od sedna sprawy, jakim jest dziwne postępowanie polityków PO w sprawie ustawy o grach losowych.

Postawienie na czele CBA byłego polityka było błędem. Skutkuje to ciągłymi oskarżeniami pod adresem tej służby, o stronniczość i działanie na polityczne zamówienie. Opowieść o tym, że PO pozostawiła Mariusza Kamińskiego na stanowisku, dlatego, by w ramach uczciwości i przejrzystości, na ręce patrzył jej działaczom były polityk opozycyjnej partii możemy włożyć między bajki. Kamińskiego pozostawiono dlatego, by każde dostrzeżone przez CBA nadużycie, czy też złamanie przez prawa przez osoby związane z Platformą, można było w ramach samoobrony nazwać działaniem politycznym i osłabić siłę rażenia ewentualnych problemów. Pomysł był dobry i dziś widzimy efekty takiego postępowania, ale nie można w nieskończoność wciskać społeczeństwu, że CBA, czepia się kogoś i łapie go na jakimś przestępstwie, tylko dlatego, że jest z PO. Na dłuższą metę tak się nie da…

Donald Tusk ma dziś prawo do wyrażania opinii, że Prawo i Sprawiedliwość usiłuje wykorzystać całą aferę do swych celów politycznych, ale niech nie udaje naiwnego. Działacze PiS, byliby idiotami gdyby nie wykorzystali obecnej sytuacji, a poza tym – patrzenie na ręce rządzącej partii, to święte prawo opozycji. W odwrotnej sytuacji, gdyby w podobne tarapaty wpadliby politycy PiS, Platforma zrobiłaby z pewnością to samo, tylko, ze względu na swoją lepszą sprawność medialną, z o wiele lepszym skutkiem.

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

No tak tej Lacimosy się nie doczekam chyba:)

a Czuma się skompromitował choćby porównywaniem “Rzeczpospolitej” do nazistowskiej gazetki, dla mnie żenada straszna…


Czuma to nastepny straszny dziadziunio

po Bartoszewskim, wczoraj robił saobie głupie zarty z całej sprawy w rozmowie z Czolecka w tvpinfo, na co dziennikarka zwrócila mu uwage, a p[oza tym skompromitował sie straszliwie i winien z honorem ze sceny zejść jak i alkoholik Drzewiecki


grześ

Noo… Umiejętność przesadzania pan minister ma we krwi. A co do L. to właśnie puściłem cz. I. W końcu…

Pozdrawiam.


kryska

Hmmm…

Niestety – zasługi poczynione w przeszłości wcale nie powodują, że komuś przybywa kultury, ogłady, czy też klasy. Cała klasa polityczna cierpi na jej brak i zdaje się, że może być jeszcze gorzej. Ale u Czumy uwidacznia się to w szczególny sposób… Na szczęście zszedł właśnie ze sceny…

Pozdrawiam.


Paprotniku, widziałem,

herbatę już mam, idę czytać:)


Subskrybuj zawartość