Nie powiem, by Pański tekst był nasycony wielkim optymizmem. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Przyzwyczajenie jest bowiem druga naturą człowieka, jeśli mogę użyć tego banalnego sformułowania.
W młodości byłem przyzwyczajony do prawienia damom rozlicznych komplementów, a także podkreślania własnych umiejętności w ramach procedury tokowania. Jestem za to karany do dziś. Oto bowiem, gdy ma Małżonka zauważy jakąś usterkę w domu, której nie naprawiam (bo zapomniałem albo nie wiem, jak to się robi, nie mówiąc już o tym, że jestem zdania, iż nie należy zabierać innym pracy), słyszę wtedy przypomnienie tego, co jej w napadzie tokowania o sobie, a właściwie o moich możliwościach manualnych opowiadałem.
I wtedy nie pozostaje mi nic innego, jak przyznać rację mojej najlepszej ze wszystkich małżonek i zadumać się nad sensem życia w społeczeństwie postzideologizowanym. Wcześniej wszystko było jasne i klarowne: jak się nie lało, to znaczy, że lać się nie powinno. Z różnych powodów zresztą.
A dzisiaj? No, czysta dekadencja po prostu.
Pozdrawiam serdecznie łącząc się w sympatii do Pana N.
Szanowny Panie Yayco
Nie powiem, by Pański tekst był nasycony wielkim optymizmem. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Przyzwyczajenie jest bowiem druga naturą człowieka, jeśli mogę użyć tego banalnego sformułowania.
W młodości byłem przyzwyczajony do prawienia damom rozlicznych komplementów, a także podkreślania własnych umiejętności w ramach procedury tokowania. Jestem za to karany do dziś. Oto bowiem, gdy ma Małżonka zauważy jakąś usterkę w domu, której nie naprawiam (bo zapomniałem albo nie wiem, jak to się robi, nie mówiąc już o tym, że jestem zdania, iż nie należy zabierać innym pracy), słyszę wtedy przypomnienie tego, co jej w napadzie tokowania o sobie, a właściwie o moich możliwościach manualnych opowiadałem.
I wtedy nie pozostaje mi nic innego, jak przyznać rację mojej najlepszej ze wszystkich małżonek i zadumać się nad sensem życia w społeczeństwie postzideologizowanym. Wcześniej wszystko było jasne i klarowne: jak się nie lało, to znaczy, że lać się nie powinno. Z różnych powodów zresztą.
A dzisiaj? No, czysta dekadencja po prostu.
Pozdrawiam serdecznie łącząc się w sympatii do Pana N.
Lorenzo -- 22.04.2008 - 13:39