z Montany.
Niestety tamte krainy znam tylko z powieści różnych, o Indianach i nie tylko albo z książek podróżniczych.
Choć i z opowieści też, bo w Niemczech kilka lat temu poznałem Amerykankę, która z Montany właśnie pochodziła.
Zresztą bardzo sympatyczna osoba i opowiadała trochę, właśnie o natykaniu się na niedźwiedzie, o tym, że ludzi malutko tam.
Sama się musiała przenieść gdzie indziej, bo tam nie za bardzo skąd pochodziła mogła pracę znaleźć, bo tam smai myśliwi (jej brat tez chyba myśliwym był)
A tamte rejony USA plus Kanadę tomusze kiedyś obaczyć, jedno z moich podróżniczych marzeń.
Ale na razie to się nawet w Bieszczady, do których mam 150 km wybrać nie mogę:)
O,dzięki za tę impresję:)
z Montany.
Niestety tamte krainy znam tylko z powieści różnych, o Indianach i nie tylko albo z książek podróżniczych.
Choć i z opowieści też, bo w Niemczech kilka lat temu poznałem Amerykankę, która z Montany właśnie pochodziła.
Zresztą bardzo sympatyczna osoba i opowiadała trochę, właśnie o natykaniu się na niedźwiedzie, o tym, że ludzi malutko tam.
Sama się musiała przenieść gdzie indziej, bo tam nie za bardzo skąd pochodziła mogła pracę znaleźć, bo tam smai myśliwi (jej brat tez chyba myśliwym był)
A tamte rejony USA plus Kanadę tomusze kiedyś obaczyć, jedno z moich podróżniczych marzeń.
Ale na razie to się nawet w Bieszczady, do których mam 150 km wybrać nie mogę:)
grześ -- 04.05.2009 - 14:05