Tak sobie myślę jeszcze o tym strachu małego referenta jeszcze dziecka i przeszło mi do głowy, że różnie bywało. Żeby nie było, że całe życie ciągnęła się za nim trauma ;) Słowem, znasz to?
***
Dach kurnika wychodził na działkę Tabaczyńskiego. Mały referent jeszcze dziecko spojrzał w dół i zakręciło mu się w głowie. Wolno przesunął się w stronę domu, gdzie zwykle stała drabina. W tym momencie kogut znowu wyskoczył, zostawiając w powietrzu chmurę kurzu i pierza. Poskrobał jeszcze pazurami po deskach, kilka razy dziobnął obite blachą schody i zaczął szykować się do kolejnego ataku. Kury niespokojnie kłębiły się pod ścianą garażu, z oddali przyglądając się całej scenie, tak jakby przeczuwały, że swoje niepowodzenia w lotach kogut za chwilę powetuje sobie na nich. Tylko ponuro pogdakiwały, życząc małemu referentowi jeszcze dziecku wszystkiego najgorszego, a najbardziej żeby spadł.
Tymczasem referentowi zachciało sie jeść. Rozejrzał się i ocenił swoją sytuację jako trudną. Drabina leżała na ziemi w poprzek podwórka; przecież sam ją odepchnął, kiedy kogut ze zwinnością cyrkowca wdrapywał się za nim na dach. Do Tabaczyńskiego zeskoczyć się nie dawało, bo i za wysoko, i wszędzie agrest…
— Wuuujkuuu! — krzyknął przeraźliwym głosem, ile sił w płucach. — Wujku, wujku, wuuujkuuu…
Wujek Janek wyjrzał z okna i burknął: — Czego się dżesz, że czego dżesz…
— Wujku, wujku! — twarz referenta rozpromieniła się. — Wujku, przynieś mi kromkę chleba z masłem i cukrem. Głodny jestem.
— A jak tyś tam wlazł? — wujek Janek dopiero teraz zobaczył, że referent siedzi na dachu kurnika.
— Głodny jestem… — powtórzył cicho referent i wydawało się, że zaraz się rozpłacze.
— Dobrze, zaraz ci przyniosę, wezmę od razu ziarna, to nakarmię kury…
-->dorcia blee
Tak sobie myślę jeszcze o tym strachu małego referenta jeszcze dziecka i przeszło mi do głowy, że różnie bywało. Żeby nie było, że całe życie ciągnęła się za nim trauma ;) Słowem, znasz to?
***
Dach kurnika wychodził na działkę Tabaczyńskiego. Mały referent jeszcze dziecko spojrzał w dół i zakręciło mu się w głowie. Wolno przesunął się w stronę domu, gdzie zwykle stała drabina. W tym momencie kogut znowu wyskoczył, zostawiając w powietrzu chmurę kurzu i pierza. Poskrobał jeszcze pazurami po deskach, kilka razy dziobnął obite blachą schody i zaczął szykować się do kolejnego ataku. Kury niespokojnie kłębiły się pod ścianą garażu, z oddali przyglądając się całej scenie, tak jakby przeczuwały, że swoje niepowodzenia w lotach kogut za chwilę powetuje sobie na nich. Tylko ponuro pogdakiwały, życząc małemu referentowi jeszcze dziecku wszystkiego najgorszego, a najbardziej żeby spadł.
Tymczasem referentowi zachciało sie jeść. Rozejrzał się i ocenił swoją sytuację jako trudną. Drabina leżała na ziemi w poprzek podwórka; przecież sam ją odepchnął, kiedy kogut ze zwinnością cyrkowca wdrapywał się za nim na dach. Do Tabaczyńskiego zeskoczyć się nie dawało, bo i za wysoko, i wszędzie agrest…
— Wuuujkuuu! — krzyknął przeraźliwym głosem, ile sił w płucach. — Wujku, wujku, wuuujkuuu…
Wujek Janek wyjrzał z okna i burknął: — Czego się dżesz, że czego dżesz…
— Wujku, wujku! — twarz referenta rozpromieniła się. — Wujku, przynieś mi kromkę chleba z masłem i cukrem. Głodny jestem.
— A jak tyś tam wlazł? — wujek Janek dopiero teraz zobaczył, że referent siedzi na dachu kurnika.
— Głodny jestem… — powtórzył cicho referent i wydawało się, że zaraz się rozpłacze.
— Dobrze, zaraz ci przyniosę, wezmę od razu ziarna, to nakarmię kury…
——————————
referent Bulzacki -- 14.12.2009 - 13:28r e f e r a t | Pátio 35