ale w sumie jak się sączy to martini rosso z cytryną i z lodem albo metxę z colą, to człowiek o tym nie myśli, za to błogostan go ogarnia, jeszcze jak dobry film do tego albo w zadymionej knajpie fajka :)
I rozmowa jakaś snująca się, niekoniecznie sensowna, niekoniecznie poważna, niekoniecznie nawet z kimś ważnym.
albo człek se takiego drinka, saczy, wpisy na blogach podczytuje, na śnieg za oknem patrzy, muzyka jakaś genialna albo mniej genialna ale np. smętna mu przygrywa.
Partyzancie, niby tak i zdradliwe są,
ale w sumie jak się sączy to martini rosso z cytryną i z lodem albo metxę z colą, to człowiek o tym nie myśli, za to błogostan go ogarnia, jeszcze jak dobry film do tego albo w zadymionej knajpie fajka :)
I rozmowa jakaś snująca się, niekoniecznie sensowna, niekoniecznie poważna, niekoniecznie nawet z kimś ważnym.
albo człek se takiego drinka, saczy, wpisy na blogach podczytuje, na śnieg za oknem patrzy, muzyka jakaś genialna albo mniej genialna ale np. smętna mu przygrywa.
Lubię ten stan
:)
Pozdrówka dobronocne.
grześ -- 11.01.2010 - 23:09Do jutra albo do kiedyś:)