W tym dniu, kiedy noc zrównała się z dniem – potem czas poleci już tylko w ciemność: ciemność widzę ciemność.. słońce mocno grzało pokazując swe zadziorne pazurki.
Szedłem w ciszy uliczkami willowej dzielnicy (sporo elementów architektury podobnej do tej sopockiej), dużo tu zieleni – oj jest się czym nasycić: dojrzewanie liści na drzewach i krzewach w ogródkach i przepięknych alejkach; eksplozja barw jesiennych kwiatów na przydomowych rabatach i (u)licznych skwerach, to prawdziwa symfonia, która raz to muska, a innym razem szarpie struny wrażliwości.
To dla oka.
A dla ucha?
Koncert, koncert jesienny na dwa świerszcze. Dziewczyny płaczą, bo skończyło się już lato…
Ciszę, której nie zakłóca śpiew ptaków – ich śpiew przepięknie współtworzy harmonię t e j ciszy. Podobnie jak spadające kaszany; żołędzie; orzechy, te laskowe i włoskie, których t u t a j jest tak wiele, jak wiele może udźwignąć i wykarmić w t y m miejscu ziemia.
Ten subtelny koncert krótkiego spadania ( szczęście mają te owoce, których wędrówka kończy się na wymuskanej poranną rosą ziemi, które miękko wylądują na dywanie jeszcze zielonego trawnika: w tym roku natura była nadzwyczaj łaskawa; przyroda nie świeci połaciami spalonej słońcem ziemi) akcentują turlające się po chodnikowych płytach wyłuskane dojrzałością brązu orzechy i kasztany. Jesień, trzecia odsłona w akcie przyrody.
W tej ciszy rozmowa z Bogiem wyjątkowo jest na miejscu. Nie muszę wchodzić do świątyni, którą akurat mijam: tak jakbym obawiał się tego, że tę moją wewnętrzną potrzebę skupienia mogłyby zakłócić odgłosy szeptów modlących się starowin przesuwających, na podwójnej pętli, paciorki różańca.
Więc idę i rozkoszuję się tym co natura łaskawie nam daje darmo. (Ten świat, świat przyrody ułożony jest idealnie. Gdybyśmy jeszcze tak tylko my, ludzie, mogli być inni…No tak, ale jacy? Jakiego stworzyłeś mnie Panie, takiego mnie masz.)
Opustoszały z nut linie przewodów elektrycznych – rozśpiewane gangi szpaków odleciały sobie: nikt nie liczy już wyrządzonych szkód, starczyło i dla nich i dla nas, i jeszcze zostanie i tak zbyt wiele się marnuje co roku. A ponoć głód na świecie(?!).
Ponad godzinny spacer przypomniał mojemu organizmowi, że kończy się zapas niezbędnej energii, wywołał poczucie głodu. Więc nie zastanawiając się dłużej – i mając na uwadze to, że czeka mnie drugi spacer, ale już w oddaleniu od tej ciszy – wsiadłem do mercedesa linii 116, który akurat podjechał mi pod sam nos.
– Będę szybciej w domu, zjem i dalej, tym razem na miasto załatwić spraw kilka drobnych, acz niezbędnych – pomyślałem.
Na następnym przystanku do autobusu weszły trzy kobiety. One z wyglądu jak ta przyroda, a może nawet późniejsze.
Obok mnie usiadła jedna z nich.
Nie wiem czym ta kobieta się spryskała? Czy było to „pronto” do konserwacji mebli, czy inny środek, np. do konserwacji tapicerki samochodowej. Wymieszany z innymi zapachami ugrzązł w moim gardle na wysokości jabłka Adama i niemiłosiernie podrażniał migdałki – Że też ich nie usunąłem, kiedy trzeba było – pomyślałem, po czym nie mogąc powstrzymać odruchu ciekawości odwróciłem się w jej stronę aby się przyjrzeć. – No tak, jak nic „pronto”, albo coś innego do konserwacji skóry…
Wstałem. Podszedłem do drzwi jak najbliżej kierowcy i wyszedłem na przystanku na żądanie. – Hm, że też chciało mi się.
Kiedy znowu poczułem świeży zapach jesieni i ujrzałem ogrodnika przycinającego krzewy, głód błyskawicznie minął.
Szedłem dalej zastanawiając się jaka była poprzednia jesień. Przypominam sobie. Pamiętam ją doskonale, była inna.
Wiem też, że tamtej jesieni towarzyszyła mi modlitwa, do której lubię wrócić, aby pamiętać o tym co istotne, a co mniej. Modlitwa w mistrzowskim wykonaniu.
Jeszcze mam chwilę czasu; może zdążę załatwić kilka ważnych spraw. Może. Tymczasem i słowa i instrumentalnie ten/te utwory są mi niezwykle bliskie. Zresztą, takich jest sporo. Dziś jednak wybrałem te – sam nie wiem (chyba) dlaczego. Może dlatego, że o Nalepie ostatnio rozmawiałem z …Zresztą nieistotne to jest wcale. Ważne sprawy zostają w naszych sercach.
komentarze
Czarodziej
Mówią, że CZARODZIEJA nie ma…a tu proszę, JEST…wystarczy tylko wyjść …
nutka -- 26.09.2009 - 13:19P.S.
Poruszające są Pana słowa, poruszający śpiew Tadzia.
Pozdrawiam utrudzonego.
Nutko
tak gdybam sobie.
Gdyby to Pani była przewodniczącą jury w którymś konkursie poetycko-literackim to mógłbym zapewne liczyć na jakąś nagrodę pocieszenia :)
Śpiew Tadzia faktycznie poruszający
Moje słowa? Eee, takie tam
Serdecznie dziękuję
PS
MarekPl -- 26.09.2009 - 16:37Tylko raz jeden w życiu odważyłem się, po namowie mojej Przyjaciółki, wysłać trzy wiersze na konkurs w Łukowie. Ona też wysłała. Zostaliśmy oboje wyróżnieni.
Przyjaciółka
Kruk mi kiedyś powiedział...ważne co ty mówisz , a nie jury …
nutka -- 26.09.2009 - 19:38P.S.
Wspaniała to Pani, która namówiła. Ktoś rozumie i czuje Wasze słowa.
Pozdrawiam oboje
Nutko
dziękuje(my) :)
MarekPl -- 26.09.2009 - 20:14Panie Marku!
Zgadzam się z panią Nutką. Niech Pan nie słucha żadnego jury. Niech Pan pisze i publikuje. :)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 28.09.2009 - 03:57Panie Jerzy
to miłe, ale
______________________________
Nie wszystko jest takie oczywiste
Pozdrawiam serdecznie.
MarekPl -- 28.09.2009 - 05:16Panie Marku!
Jak dla mnie jest to oczywiste…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 28.09.2009 - 10:06Ja tez się z Nutka zgadzam,
magicznie a niektóre frazy zachwycające, całość zresztą też:)
Pozdrawiam.
grześ -- 30.09.2009 - 12:29