Wchodzą spóźnieni.
— Panie przewodniczący, przepraszam za spóźnienie. Formalności w hotelu, a wcześniej przyjęcie u ambasadora…
— Dzień dobry, witamy, proszę zająć miejsca. Poczekamy na panów…
Gramolą się z hałasem między krzesłami. Dosiadają się na początku, blisko stołu prezydialnego.
— U ambasadora? Bo my przecież dwa dni temu byliśmy i to chyba też z panem… Dobrze… Jesteśmy w pierwszym punkcie porządku obrad — zmiana ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Przyjęliśmy artykuł pierwszy, otworzyłem dyskusję nad artykułem drugim. W tej chwili omawiamy zmianę w ustępie trzecim tegoż artykułu. Czy ktoś z pań i panów chce zabrać głos?
Zgłasza się.
— To może ja zacznę! Dziękuję… Szanowni państwo, koleżanki i koledzy! O czym dziś debatujemy? Kogo chcemy chronić? Czy aby nie nas samych, przed nami samymi? Jak to pięknie kiedyś powiedział poeta. To pytanie dręczyło mnie całą drogę na tę salę. Dla kogo jest ta ustawa? Zastanówmy się…
Wstaje, zaczyna gestykulować.
— … co my tu w ogóle robimy…
Odzywa się drugi spóźniony.
— Nie przesadzaj…
Nie zwracając uwagi, zasłuchany w swój głos, ciągnie.
— …czy aby nie zmieniamy się w Katona? Czy nie sądzimy bliźnich? Czy po to dostaliśmy od ludzi ten mandat, żeby dziś rzucać kamieniem? Ludzie!
Krzyczy.
— … opanujcie się, ludzie!
Przewodniczący stara się przerwać.
— Przepraszam… proszę mnie posłuchać… przepraszam bardzo…
— Ludzie, nie mogę na to patrzeć, to jest tak obrzydliwe, wstrętne, podłe. Czy wy tego nie widzicie…
— Przepraszam raz jeszcze, no naprawdę, będę zmuszony wyłączyć panu mikrofon… przepraszam…
— Plugawość, nędza, a my na to wszystko patrzymy i co? I nic? I to tak ma być? Że my nic? Ja chyba zaraz tutaj…
Przeszukuje kieszenie.
— ... rzucę wam pod nogi… Nie po to tu przychodziłem; o, nie po to…
Przewodniczący wyłącza mikrofon.
— Proszę usiąść. Wyłączyłem panu mikrofon. Naprawdę, nic nie słychać, proszę usiąść… Czy może pan…
Zwraca się do drugiego spóźnionego.
— … czy mógłby pan poprosić naszego kolegę, żeby się uspokoił… Dziękuję. Szanowni państwo, panowie się spóźnili, więc jeszcze raz wyjaśnię, pracujemy nad ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii, konkretnie nad artykułem drugim ustęp trzeci, który brzmi: „Zadania, o których mowa w ust. 1 pkt 4-6, są finansowane z budżetu państwa z części pozostających w dyspozycji właściwych ministrów”. Czy ktoś z pań i panów chciałby zabrać w tej sprawie głos?
Zgłasza się.
— Proszę.
— Panie przewodniczący, szanowni państwo. To, co mnie przed chwilą spotkało przypomina najczarniejsze lata cenzury w peerelu. Wtedy też, o czym zebrani na tej sali i wszyscy rodacy wiedzą, kneblowano mi usta, byłem prześladowany, wolność słowa kończyła się wraz z wolnością myślenia. A ja…
Z emfazą.
— … to wszystko dobrze pamiętam, i tym bardziej jest dla mnie przykre… co pan, panie przewodniczący, przed chwilą zrobił. Pan zabił demokrację! Pan, jak kiedyś, zakneblował mi usta…
Przewodniczący ze zdziwieniem.
— Co pan opowiada, przecież ja pana poznałem dopiero w tej kadencji. Urodziłem się w sześćdziesiątym ósmym…
— Proszę mi nie przerywać! Proszę oduczyć się tych chamskich nawyków. Kiedy ja broniłem w procesach politycznych, tworzyłem sztukę, pan i panu podobni, a to tylko dowodzi, że pan też, kneblowali mi usta, tak, tak, tak, proszę pana, kneblowali, kneblowali…
Przewodniczący wyłącza mikrofon.
— Pana wypowiedź jest haniebna, pan po prostu mówił nie na temat, dlatego wyłączyłem panu mikrofon… Zgłoszę pana wypowiedź do komisji etyki…
Krzyczy i gestykuluje, pchnął stół na środek sali; nie zwraca uwagi na słowa przewodniczącego.
— … kneblowali, niech pan nie kłamie, proszę pana. Prawda zwycięży, prawda nas wyzwoli… Co? Etyki! To ja cię zgłoszę do komisji etyki! Bezczelność…
Przewodniczący mocno zdenerwowany.
— A pan się jeszcze spóźnił i czuć od pana alkohol, aż tu czuć… A oczy się panu świecą jak żarówki. Panowie czujecie, prawda?
Siedzący obok członkowie prezydium wzruszają ramionami.
— Jak to nie wiecie…
Już zza drzwi, poniesiony głos.
— Do komisji etyki będzie mnie zgłaszał! Rany boskie, łeb mi pęka… Hańba, co się z tą Polską dzieje, co się dzieje…
komentarze
Panie Referencie,
no i tak trzeba pisać, to może wtedy nawet pan Czajnik trochę pana polubi, a nie od razu tak kawę na ławę.:)
Bo mnie akurat to, podoba się na równi z tamtym.:))
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 20.12.2009 - 13:16-->Yassa
Witam Pana, Panie Yasso,
widzę, że mimo Pana pozornego braku, wszystko ma Pan przeczytane i oswojone ;)
W sprawie tekstu muszę się przyznać, że bardzo mi miło, że się, prawda, podobało, ale cały dzień pisałem z użyciem wyrazów per se, a casu ad casum, legis latae itd. Żeby nie zwariować musiałem zrobić przerwę ;) Mam nadzieję, że mi zapłacą. Za tamto, rzecz jasna ;) Jestem też prawie pewien, że z senatora jest właśnie taki pożytek. Pogadać, pounosić się, a na koniec wyzwać kolegów od głupków i wyjść z sali. Tylko o co w tym wszystkim chodzi, to zupełnie nie wiadomo… Grunt, że swojak, i że biją naszych.
Pozdrowienia!
——————————
referent Bulzacki -- 20.12.2009 - 16:11r e f e r a t | Pátio 35
Panie Referencie,
można komentować, czy Banik Ostrava? ;)
pozdrawiająco pijąco
-->Pino
No problemo kłopoto.
——————————
referent Bulzacki -- 20.12.2009 - 16:42r e f e r a t | Pátio 35
Fajnie,
to o co cho, pytam nie kumacie spod Tatry?
Czy to jest żaluzja i pod narkomanię trza podstawić hazard, czy mnie już zamroczyło. I nie mam telewizora.
Osobiście popieram zdrożne rozrywki wszelkiego autoramentu…
-->Pino
Nie ma szczególnie istotnych aluzji. Hazardu w ogóle. Taka tam historyjka. Być może nawet prawdziwa. Kto może wykluczyć.
——————————
referent Bulzacki -- 20.12.2009 - 16:50r e f e r a t | Pátio 35