Koleżanka córki jakis tam licencjat pisze o funduszach gmin, jakieś takie nudy. I sobie idzi do własnej gminy po dane, tak jakby z banki nie mogła sobie wymyślic tych danych. Słyszała, że panie w urzędzie są wielce niechętne, no to bierze ze soba ustawę jakąś o jawności tych danych i mazaczkiem odnośne fragmenty zakreśla.
No i w tym urzędzie wypytuje, że to i tamto, że chciałaby się dowiedzieć. No to panie w urzedzie mówią, żeby sobie poszła do diabła, bo to tajne, bo nie dla psa kiełbasa a dla jakiejś tam dziewuchy budżet gminy takiej a owakiej.
No to ona im ustawą świeci, a panie na to:
TO JAKAŚ NOWA USTAWA! MY DZIAŁAMY NA STAREJ!
He he… ale dziewucha się uparła i nawet nie chce po internecie szukać, tylko idzie w zaparte. Wedle mojej gapy, to niby ma być przebój roku a ja nic tu takiego nie widzę poza zdrowym odruchem gminnej władzy. Co jest wyzej to nie wiem, ale w idee państwowej przyjaźni wierzę mocno.
Przyjazne Państwo
Koleżanka córki jakis tam licencjat pisze o funduszach gmin, jakieś takie nudy. I sobie idzi do własnej gminy po dane, tak jakby z banki nie mogła sobie wymyślic tych danych. Słyszała, że panie w urzędzie są wielce niechętne, no to bierze ze soba ustawę jakąś o jawności tych danych i mazaczkiem odnośne fragmenty zakreśla.
No i w tym urzędzie wypytuje, że to i tamto, że chciałaby się dowiedzieć. No to panie w urzedzie mówią, żeby sobie poszła do diabła, bo to tajne, bo nie dla psa kiełbasa a dla jakiejś tam dziewuchy budżet gminy takiej a owakiej.
No to ona im ustawą świeci, a panie na to:
TO JAKAŚ NOWA USTAWA! MY DZIAŁAMY NA STAREJ!
He he… ale dziewucha się uparła i nawet nie chce po internecie szukać, tylko idzie w zaparte. Wedle mojej gapy, to niby ma być przebój roku a ja nic tu takiego nie widzę poza zdrowym odruchem gminnej władzy. Co jest wyzej to nie wiem, ale w idee państwowej przyjaźni wierzę mocno.
Jacek Jarecki
Jacek Jarecki -- 18.12.2007 - 18:23