Ja to już miałam wcześniej napisać, nie napisałam więc mogę teraz. Rzecz jasna mogłabym się zamartwiać, że nie napisałam wcześniej albo też ucieszyć, że jednak zdecydowałam się napisać. Wybieram tę drugą możliwość.
Każdemu człowiekowi przysługuje prawo niezbywalne do zapadnięcia się w sobie na czas krótszy lub dłuższy, w zależności od życzenia. Moje obserwacje wskazują jednak, że rozsądne proporcje w popadaniu w depresję są nieodzowne. Idzie mi o to, że nie można popaść za bardzo bowiem łatwo się do tego przyzwyczaić, a z upływem czasu odzwyczaić. To raz.
Innych zdrowo jest traktować zgodnie z zasadą zaczerpniętą z kodeksu drogowego, która mówi o ograniczonym zaufaniu. Najważniejszy punkt odniesienia widzi Pan w lustrze (nie jedyny dodam, żeby Pan nie popadł w wyszydzany również przeze mnie na TXT narcyzm). To dwa.
Ku rozweseleniu przytoczę Panu moją dzisiejszą rozmowę z jedną kobietą.
Ona do mnie, że jest do niczego z tego powodu, że nie radzi sobie z tym wszystkim co na nią spada codziennie, że ma dość, że koszt emocjonalny za duży, że to się nigdy nie skończy a ona ma “coraz większą jazdę”.
I ja jej na to mówię, że kiedy już dojdzie do wniosku, że nie ma żadnych problemów i nic już nie czuje to niech się rozgląda wokół czy Boga gdzieś nie ma w pobliżu, bo taki stan to niechybny dowód na to, że już nie żyje.
Panie Jarecki
Ja to już miałam wcześniej napisać, nie napisałam więc mogę teraz. Rzecz jasna mogłabym się zamartwiać, że nie napisałam wcześniej albo też ucieszyć, że jednak zdecydowałam się napisać. Wybieram tę drugą możliwość.
Każdemu człowiekowi przysługuje prawo niezbywalne do zapadnięcia się w sobie na czas krótszy lub dłuższy, w zależności od życzenia. Moje obserwacje wskazują jednak, że rozsądne proporcje w popadaniu w depresję są nieodzowne. Idzie mi o to, że nie można popaść za bardzo bowiem łatwo się do tego przyzwyczaić, a z upływem czasu odzwyczaić. To raz.
Innych zdrowo jest traktować zgodnie z zasadą zaczerpniętą z kodeksu drogowego, która mówi o ograniczonym zaufaniu. Najważniejszy punkt odniesienia widzi Pan w lustrze (nie jedyny dodam, żeby Pan nie popadł w wyszydzany również przeze mnie na TXT narcyzm). To dwa.
Ku rozweseleniu przytoczę Panu moją dzisiejszą rozmowę z jedną kobietą.
Gretchen -- 13.02.2008 - 20:08Ona do mnie, że jest do niczego z tego powodu, że nie radzi sobie z tym wszystkim co na nią spada codziennie, że ma dość, że koszt emocjonalny za duży, że to się nigdy nie skończy a ona ma “coraz większą jazdę”.
I ja jej na to mówię, że kiedy już dojdzie do wniosku, że nie ma żadnych problemów i nic już nie czuje to niech się rozgląda wokół czy Boga gdzieś nie ma w pobliżu, bo taki stan to niechybny dowód na to, że już nie żyje.