za monstrancją – obok siebie, jeden obok drugiego,
jeden za drugim podążają różni ludzie – różni różnie
klękają koło mijanych ołtarzy, pochylają głowy.
małe dziewczynki rzucają kolorowe płatki
uzbierane przez troskliwe babcie.
wyrzucane delikatnymi rączkami
wznoszą się i opadają bezszelestnie – tworzą dywan w który wsiąka krew…
w powietrzu czuć zapach kadzidła
nikomu nie przeszkadza, że baldachim niesie lokalny kacyk
który od pewnego czasu siedzi w pierwszej ławie.
ustrojony ołtarz w kamienicy – własność pana X lokalnego bandyty
procesja rusza do następnej stacji
ktoś cię potrąca, niechcący zapewne – przyjazny uśmiech człowieka
a może to był On?
W tym kolorowym tłumie
za monstrancją – obok siebie, jeden obok drugiego,
jeden za drugim podążają różni ludzie – różni różnie
klękają koło mijanych ołtarzy, pochylają głowy.
małe dziewczynki rzucają kolorowe płatki
uzbierane przez troskliwe babcie.
wyrzucane delikatnymi rączkami
wznoszą się i opadają bezszelestnie – tworzą dywan w który wsiąka krew…
w powietrzu czuć zapach kadzidła
nikomu nie przeszkadza, że baldachim niesie lokalny kacyk
który od pewnego czasu siedzi w pierwszej ławie.
ustrojony ołtarz w kamienicy – własność pana X lokalnego bandyty
procesja rusza do następnej stacji
ktoś cię potrąca, niechcący zapewne – przyjazny uśmiech człowieka
MarekPl -- 22.05.2008 - 11:52a może to był On?