ja z natury unikam wielkich liter, no chyba ze w pisowni nickow.
oczywisice obydwa wskazane przez Ciebie filmy mam zaliczone i o ile goraco polecam “jeszcze dalej…”, na ktorego wysyłam kogo mogę (widzialem trzy razy i za kazdym obśmiałem się do łez), to “dwa dni…” są w sumie porażką. nie da sie tego filmu nie porownywac do “before sunset” i “before sunrise”, no a przy tamtych dokonaniach jule delpy “dwa dni…” to kotlet. odgrzewany. polecam tamte dwa. najlepiej smakuja obejrzane razem.
pozdrawiam imienniku.
Grzesiu
ja z natury unikam wielkich liter, no chyba ze w pisowni nickow.
Griszeq -- 28.07.2008 - 08:25oczywisice obydwa wskazane przez Ciebie filmy mam zaliczone i o ile goraco polecam “jeszcze dalej…”, na ktorego wysyłam kogo mogę (widzialem trzy razy i za kazdym obśmiałem się do łez), to “dwa dni…” są w sumie porażką. nie da sie tego filmu nie porownywac do “before sunset” i “before sunrise”, no a przy tamtych dokonaniach jule delpy “dwa dni…” to kotlet. odgrzewany. polecam tamte dwa. najlepiej smakuja obejrzane razem.
pozdrawiam imienniku.