to moim zdaniem jest tak: oto istniej cos takiego, jak zasada ograniczonego zaufania, o ktorej zapominamy widzą te setki znaków. Bo wydaje nam się, że jak wszystko jest formalnie uregulowane to i praktycznie także, czyli że wszyscy będą tych przepisów przestrzegać. Pomijając fakt, że nie wszystko da sie przecież nakazami/zakazami uregulować.
Gdy znaki znikają większośc (a może każdy kierowca?) zaczyna się zastanawiać, co mu może grozic ze strony innych uczestników ruchu. I zaczyna bardziej uważać, jeździć wolniej etc. No i trochę dobrej woli i uprzejmości potrzeba.
W Krakowie wyłączono światła na dwóch głównych skrzyżowaniach. I co sie okazało: ruch stał się płynniejszy, wypadków niemal żadnych.
Mam jednak świadomość, że takie wydarzenia ze znakami jak w Toruniu czy ze światłami – jak w Krakowie – pewnie nie mogą rzutować na inne zagadnienia, o których Pan wspomniał. Np. prostotę przepisów i ich zmniejszenie, bo na to sie po prostu biurokracja nie zgodzi.
Nb. komisja Szejnfelda zdecydowała się, mimo oporu biurokracji i ponad 6oo zastrzeżeń (o czym niedawno pisałem w wieściach z frontu), skierować projekt usprawnienia przepisów o działalności gospodarczej pod obrady rządu. To już jest sukces.
Z tymi znakami drogowymi, Szanowny Panie Stary,
to moim zdaniem jest tak: oto istniej cos takiego, jak zasada ograniczonego zaufania, o ktorej zapominamy widzą te setki znaków. Bo wydaje nam się, że jak wszystko jest formalnie uregulowane to i praktycznie także, czyli że wszyscy będą tych przepisów przestrzegać. Pomijając fakt, że nie wszystko da sie przecież nakazami/zakazami uregulować.
Gdy znaki znikają większośc (a może każdy kierowca?) zaczyna się zastanawiać, co mu może grozic ze strony innych uczestników ruchu. I zaczyna bardziej uważać, jeździć wolniej etc. No i trochę dobrej woli i uprzejmości potrzeba.
W Krakowie wyłączono światła na dwóch głównych skrzyżowaniach. I co sie okazało: ruch stał się płynniejszy, wypadków niemal żadnych.
Mam jednak świadomość, że takie wydarzenia ze znakami jak w Toruniu czy ze światłami – jak w Krakowie – pewnie nie mogą rzutować na inne zagadnienia, o których Pan wspomniał. Np. prostotę przepisów i ich zmniejszenie, bo na to sie po prostu biurokracja nie zgodzi.
Nb. komisja Szejnfelda zdecydowała się, mimo oporu biurokracji i ponad 6oo zastrzeżeń (o czym niedawno pisałem w wieściach z frontu), skierować projekt usprawnienia przepisów o działalności gospodarczej pod obrady rządu. To już jest sukces.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 26.09.2008 - 08:37