Mnie to w zasadzie te podjazdowe bitewki zaczynają się podobać. Naokoło ludzie mówią, ze żenada, że cyrk, że prestiż, że cośtam, a konkretnie czy przez to nie uzyskamy tego co chcemy uzyskać gdy skłóceni prezydent z premierem mówią jednym głosem w konkretnych sprawach?
Za to wyglądało mi, że prezydent pojechał, by wnerwić Donalda, bo ten może juz sobie marzył drugie “yes, yes, yes”, a tu Lechu powie. No gdybym Donkowi hnie pomógł to byłaby bryndza.
Jest show
co namacalnego straciliśmy?
Mnie to w zasadzie te podjazdowe bitewki zaczynają się podobać. Naokoło ludzie mówią, ze żenada, że cyrk, że prestiż, że cośtam, a konkretnie czy przez to nie uzyskamy tego co chcemy uzyskać gdy skłóceni prezydent z premierem mówią jednym głosem w konkretnych sprawach?
Za to wyglądało mi, że prezydent pojechał, by wnerwić Donalda, bo ten może juz sobie marzył drugie “yes, yes, yes”, a tu Lechu powie. No gdybym Donkowi hnie pomógł to byłaby bryndza.
Show must go on. Czekam na konkrety.
sajonara -- 16.10.2008 - 09:11