Bo to było jak otwarcie nowych, zupełnie innych drzwi. Trudno mi to opisać, uchwycić w myśl. Złożyło się na to wiele czynników w jednym czasie, a one się połaczyły ze sobą i stworzyły zupełnie nową Gretchen.
Czasami Druga mnie ciągnie w swoją stronę, ale staram się nie dawać, bo to podstępna jest istota :)
Moja świadomość, jak mało z tego wszystkiego rozumiem jest dość wkurzająca, ale być może to jest dobry punkt wyjścia? Kto to może wiedzieć...
Drobiazgi rozrzucone w czasie (!) zaczęły się składać jak puzzle w obrazek.
Najpierw był Arnold Mindell, poznany i zaprzyjaźniony, Tao fizyki, potem czarna dziura (!), potem odbicie, Wschód, początek ogromnej przyjaźni z ostatecznym wyborem szkoły jaką się posługuję w pracy, a która jest też pewnym sposobem na życie.
I to wszystko się we mnie łączy, w uznanie jedynie zbliżania się do poznawalności zjawisk.
Fizyka kwantowa to jak przeczucie istnienia sprzymierzeńca w ogromnie wszechświata. Silnego i szanowanego.
Griszq
Bo to było jak otwarcie nowych, zupełnie innych drzwi. Trudno mi to opisać, uchwycić w myśl. Złożyło się na to wiele czynników w jednym czasie, a one się połaczyły ze sobą i stworzyły zupełnie nową Gretchen.
Czasami Druga mnie ciągnie w swoją stronę, ale staram się nie dawać, bo to podstępna jest istota :)
Moja świadomość, jak mało z tego wszystkiego rozumiem jest dość wkurzająca, ale być może to jest dobry punkt wyjścia? Kto to może wiedzieć...
Drobiazgi rozrzucone w czasie (!) zaczęły się składać jak puzzle w obrazek.
Najpierw był Arnold Mindell, poznany i zaprzyjaźniony, Tao fizyki, potem czarna dziura (!), potem odbicie, Wschód, początek ogromnej przyjaźni z ostatecznym wyborem szkoły jaką się posługuję w pracy, a która jest też pewnym sposobem na życie.
I to wszystko się we mnie łączy, w uznanie jedynie zbliżania się do poznawalności zjawisk.
Fizyka kwantowa to jak przeczucie istnienia sprzymierzeńca w ogromnie wszechświata. Silnego i szanowanego.
Czy ja odpowiedziałam na Twoje pytanie?
Gretchen -- 18.11.2008 - 23:05