Nastawiłem rosół, zastępczo na ćwiartce kury, bo rosołowe jakieś nie takie było.
Dzwonek.
–Kto tam?
–To my! – powiedziało.
Weszli. Syn sąsiada z naprzeciwka i córka sąsiada spod piątki. Z puszką.
– Tak sobie pomyśleliśmy… Był Pan sąsiad już na mieście? – zapytali z nadzieją w głosie.
Powiedziałem, że nie byłem. Wrzuciłem. Zostali na rosół, bo dość byli zziębnięci.
I tak Owsiak pozbawił mnie ogórkowej. Od ust mi odjął.
Do tego doszło.
To wcale nie koniec...
Nastawiłem rosół, zastępczo na ćwiartce kury, bo rosołowe jakieś nie takie było.
Dzwonek.
–Kto tam?
–To my! – powiedziało.
Weszli. Syn sąsiada z naprzeciwka i córka sąsiada spod piątki. Z puszką.
– Tak sobie pomyśleliśmy… Był Pan sąsiad już na mieście? – zapytali z nadzieją w głosie.
Powiedziałem, że nie byłem. Wrzuciłem. Zostali na rosół, bo dość byli zziębnięci.
I tak Owsiak pozbawił mnie ogórkowej. Od ust mi odjął.
merlot -- 11.01.2009 - 21:41Do tego doszło.