I oto zgadzamy się właściwie we wszystkich punktach, poza być może pewnym ogólnym spojrzeniem na sytuację strategiczną.
Powiem tak – zieloni mają nieco racji w zakresie sposobu liczenia kosztów wydobycia i spalania węgla brunatnego, które w obecnym modelu w ogóle nie uwzględniają kosztów ekologicznych:
- dewastacji krajobrazu
- zniszczenia systemu wód gruntowych
- zniszczenia potencjału rolnego okolicy, itd.
- obciążenia atmosfery siarką i azotem powstałymi w procesach spalania (chociaż np. w Bełchatowie jest instalacja odsiarczania spalin na której bazuje fabryka gipsu należąca do Knaufa, to tlenki azotu idą w jednak w komin).
- obciążenia środowiska popiołami energetycznymi
Widziałem kilka wyliczeń, które dowodzą, że gdyby liczyć cenę węgla brunatnego zgodnie z nowym modelem, uwzględniającym powysze koszty, to byłaby ona ok. 20% wyższa niż cena węgla kamiennego!
Można oczywiście powiedzieć sobie, że Polska duża jest i lasów ci u nas dostatek, ale jednak jakoś mnie to nie przekonuje, żeby całkowiecie te koszta ekologiczne pomijać milczeniem przy planowaniu inwestycji strategicznych.
Ponadto, można to lubić lub nie, lecz w tego rodzaju planowaniu trzeba już również uwzględniać koszty de facto podatku “węglowego” od emisji CO2. Sekwestracja dwutlenku wegla – wciąż technicznie kontrowersyjna (liczne dyskusje na temat skutków ewentualnego przenikania CO2 do wód gruntowych) jest również sporym kosztem, który należy doliczać w przypadku inwestycji w energetykę węglową.
Warto zatem zastanowić się nad opcją atomową – osobiście bardzo ją popieram, przy czym uważam, że aby zachować długofalową rentowność, nasz rząd powinien już dziś rozpocząć budowę strategicznych zapasów paliwa jądrowego, ponieważ wszystko wskazuje, że wraz z upowszechnieniem się energetyki jądrowej, co wydaje się trendem światowym – jego cena niebawem poszybuje…
Co do wyboru technologii jądrowej – wybór nie jest wcale prosty. Franuska nie jest być może super nowoczesna, lecz jest dobrze sprawdzona, bezpieczna i ma wsparcie wewnątrzunijne. Kanadyjska jest sprawdzona i bezpieczna, Kanada może nam również dostarczać paliwo, lecz nie najtaniej a ponadto – nie ma wsparcia unijnego, podczas gdy japońskie reaktory 4 generacji, to dopiero pieśń przyszłości.
Co do węgla kamiennego, antracytowego – mając wciąż duże jego zasoby, lecz zalegające na dużej głębokości – należy z coraz większą atencją tę kopalinę zacząć traktować jako surowiec chemiczny – do zgazowywania i upłynniania oraz do produkcji gazu wodnego i syntezowego. Spalanie tego minerału będzie bowiem z czasem coraz mniej opłacalne a jego wydobycie z coraz głębiej posadzonych pokładów – coraz bardziej kosztowne.
Co do tzw. energii odnawialnej – uważam, że w polskich realiach są to kosztowne bzdety, na które należy machnąć ręką. Gdyby nie unijne dotacje, tego typu działalność byłaby zupełnie nieopłacalna a dzięki dotacjom i ulgom podatkowym – może być opłacalna jedynei w kilku wybranych lokacjach, przy czym – analogicznie jak w przypadku odkrywek węgla brunatnego, należy w ostatecznym modelu kosztowym uwzględniać koszty ekologiczne posadawiania wiatraków, które wcale nie są takie małe.
Na pewno jednak należy się jakoś zorganizować i dać odpó eko-terrorystycznej propagandzie, wg której człowiek jest pasożytem na planecie Ziemia i trzeba albo człowieka ubić albo zniszczyć cywilizację i wrócić do epoki przedosadniczej, jak twierdzą neomaltuzianie.
@Autor
O !
I oto zgadzamy się właściwie we wszystkich punktach, poza być może pewnym ogólnym spojrzeniem na sytuację strategiczną.
Powiem tak – zieloni mają nieco racji w zakresie sposobu liczenia kosztów wydobycia i spalania węgla brunatnego, które w obecnym modelu w ogóle nie uwzględniają kosztów ekologicznych:
- dewastacji krajobrazu
- zniszczenia systemu wód gruntowych
- zniszczenia potencjału rolnego okolicy, itd.
- obciążenia atmosfery siarką i azotem powstałymi w procesach spalania (chociaż np. w Bełchatowie jest instalacja odsiarczania spalin na której bazuje fabryka gipsu należąca do Knaufa, to tlenki azotu idą w jednak w komin).
- obciążenia środowiska popiołami energetycznymi
Widziałem kilka wyliczeń, które dowodzą, że gdyby liczyć cenę węgla brunatnego zgodnie z nowym modelem, uwzględniającym powysze koszty, to byłaby ona ok. 20% wyższa niż cena węgla kamiennego!
Można oczywiście powiedzieć sobie, że Polska duża jest i lasów ci u nas dostatek, ale jednak jakoś mnie to nie przekonuje, żeby całkowiecie te koszta ekologiczne pomijać milczeniem przy planowaniu inwestycji strategicznych.
Ponadto, można to lubić lub nie, lecz w tego rodzaju planowaniu trzeba już również uwzględniać koszty de facto podatku “węglowego” od emisji CO2. Sekwestracja dwutlenku wegla – wciąż technicznie kontrowersyjna (liczne dyskusje na temat skutków ewentualnego przenikania CO2 do wód gruntowych) jest również sporym kosztem, który należy doliczać w przypadku inwestycji w energetykę węglową.
Warto zatem zastanowić się nad opcją atomową – osobiście bardzo ją popieram, przy czym uważam, że aby zachować długofalową rentowność, nasz rząd powinien już dziś rozpocząć budowę strategicznych zapasów paliwa jądrowego, ponieważ wszystko wskazuje, że wraz z upowszechnieniem się energetyki jądrowej, co wydaje się trendem światowym – jego cena niebawem poszybuje…
Co do wyboru technologii jądrowej – wybór nie jest wcale prosty. Franuska nie jest być może super nowoczesna, lecz jest dobrze sprawdzona, bezpieczna i ma wsparcie wewnątrzunijne. Kanadyjska jest sprawdzona i bezpieczna, Kanada może nam również dostarczać paliwo, lecz nie najtaniej a ponadto – nie ma wsparcia unijnego, podczas gdy japońskie reaktory 4 generacji, to dopiero pieśń przyszłości.
Co do węgla kamiennego, antracytowego – mając wciąż duże jego zasoby, lecz zalegające na dużej głębokości – należy z coraz większą atencją tę kopalinę zacząć traktować jako surowiec chemiczny – do zgazowywania i upłynniania oraz do produkcji gazu wodnego i syntezowego. Spalanie tego minerału będzie bowiem z czasem coraz mniej opłacalne a jego wydobycie z coraz głębiej posadzonych pokładów – coraz bardziej kosztowne.
Co do tzw. energii odnawialnej – uważam, że w polskich realiach są to kosztowne bzdety, na które należy machnąć ręką. Gdyby nie unijne dotacje, tego typu działalność byłaby zupełnie nieopłacalna a dzięki dotacjom i ulgom podatkowym – może być opłacalna jedynei w kilku wybranych lokacjach, przy czym – analogicznie jak w przypadku odkrywek węgla brunatnego, należy w ostatecznym modelu kosztowym uwzględniać koszty ekologiczne posadawiania wiatraków, które wcale nie są takie małe.
Na pewno jednak należy się jakoś zorganizować i dać odpó eko-terrorystycznej propagandzie, wg której człowiek jest pasożytem na planecie Ziemia i trzeba albo człowieka ubić albo zniszczyć cywilizację i wrócić do epoki przedosadniczej, jak twierdzą neomaltuzianie.
Zbigniew P. Szczęsny -- 25.06.2009 - 15:18