E tam, ściemniasz. Wódki nie da się w Wigilię pić prosto z butelki. Za długo trwa. Wigilia.
Byłem dziś u teścia, gdzie – wstyd się przyznać – jakoś się złożyło. Tyle że nalewką rozcieńczaną spirytusem. I nagle ktoś zaczyna opowiadać historię o węgorzu. Cudo. Chciałbym ją jakoś opisać na blogu, ale coraz mniej pamiętam. Boję się spać, bo jutro pewnie w ogóle. A chodzi o to, że mój szwagier pojechał swoim pełnoletnim maluchem (wiele lat temu) z kolegą mitomanem na ryby późnym grudniem. Zimno, pada, a oni z wędkami wśród nocnej ciszy, jakby się znowu miało coś wydarzyć. I nagle, kiedy w zasadzie było już za późno, kolega mitoman zaczyna opowiadać jak rok temu złowił tu węgorza… Szokujące. Był i rolnik pomagający ciągnąć węgorza giganta traktorem, i kolega mitoman siekierą tnący węgorza na dzwonka i ostatecznie uciekająca w sine jezioro resztka owego węgorza… Ufff… Idę jednak spać. Czołem!
-->JJ
E tam, ściemniasz. Wódki nie da się w Wigilię pić prosto z butelki. Za długo trwa. Wigilia.
Byłem dziś u teścia, gdzie – wstyd się przyznać – jakoś się złożyło. Tyle że nalewką rozcieńczaną spirytusem. I nagle ktoś zaczyna opowiadać historię o węgorzu. Cudo. Chciałbym ją jakoś opisać na blogu, ale coraz mniej pamiętam. Boję się spać, bo jutro pewnie w ogóle. A chodzi o to, że mój szwagier pojechał swoim pełnoletnim maluchem (wiele lat temu) z kolegą mitomanem na ryby późnym grudniem. Zimno, pada, a oni z wędkami wśród nocnej ciszy, jakby się znowu miało coś wydarzyć. I nagle, kiedy w zasadzie było już za późno, kolega mitoman zaczyna opowiadać jak rok temu złowił tu węgorza… Szokujące. Był i rolnik pomagający ciągnąć węgorza giganta traktorem, i kolega mitoman siekierą tnący węgorza na dzwonka i ostatecznie uciekająca w sine jezioro resztka owego węgorza… Ufff… Idę jednak spać. Czołem!
referent
referent -- 25.12.2011 - 08:39