Mały Sergiusz jeszcze dziecko jeździł z rodzicami na rodzinne zjazdy do Babci Anny prawie co roku, przez całą Polskę. To i tak blisko, bo inni przyjeżdżali z Anglii czy RFN-u. Okazje były różne, czasem wesela rodzinne, a czasem bez okazji, co w tych czasach wydaje się niezwykłe. Dom Babci (wliczając magiczną stodołę) pełen był opowieści z całego świata, biegających dzieci i zapachu pieczonych ciast (w ilościach hurtowych, żeby nadążyć za popytem). Po ponad stu ziemskich latach Babcia poszła do Nieba (zresztą zawsze była zapracowanym aniołem), a jej najstarsza córka, teraz ponad 80-letnia też babcia, sprzedała ten rodzinny dom na wsi (zdaniem Sergiusza już nie dziecko – domek) i przeprowadziła się do miasta. Niby normalna kolej rzeczy, domek wcale nie jakiś uroczy sam w sobie, ale z jakiegoś powodu Sergiuszowi już nie dziecko chodzi po głowie, żeby ten domek odkupić, nawet jeśli biegu czasu nie da się odwrócić. Dziwna sprawa, choć zarazem prosta i zwyczajna.
Ładne
To ja też coś opowiem.
Mały Sergiusz jeszcze dziecko jeździł z rodzicami na rodzinne zjazdy do Babci Anny prawie co roku, przez całą Polskę. To i tak blisko, bo inni przyjeżdżali z Anglii czy RFN-u. Okazje były różne, czasem wesela rodzinne, a czasem bez okazji, co w tych czasach wydaje się niezwykłe. Dom Babci (wliczając magiczną stodołę) pełen był opowieści z całego świata, biegających dzieci i zapachu pieczonych ciast (w ilościach hurtowych, żeby nadążyć za popytem). Po ponad stu ziemskich latach Babcia poszła do Nieba (zresztą zawsze była zapracowanym aniołem), a jej najstarsza córka, teraz ponad 80-letnia też babcia, sprzedała ten rodzinny dom na wsi (zdaniem Sergiusza już nie dziecko – domek) i przeprowadziła się do miasta. Niby normalna kolej rzeczy, domek wcale nie jakiś uroczy sam w sobie, ale z jakiegoś powodu Sergiuszowi już nie dziecko chodzi po głowie, żeby ten domek odkupić, nawet jeśli biegu czasu nie da się odwrócić. Dziwna sprawa, choć zarazem prosta i zwyczajna.
s e r g i u s z -- 19.07.2012 - 11:37