Droga po obu stronach była wysadzona najpierw lipami, potem drzewami owocowymi, żeby tuż przed wsią chować się w cieniu świerków, wijąc się między frontami domów. Jakby szła przez sad, potem skręcała w stary, nieułożony las, z początku bura i wąska, potem żółta i rozlana piaskiem, który za świerkami zamieniał asfalt. Miała trzy momenty. Wzniesienie przed częściowo zapadłą piwnicą, kiedyś wydawało się, że poniemieckim schronem, trudne do podejścia. Gruszę ulęgałkę rosnącą w parze z powykręcaną od wiatru kosztelą, po drugiej stronie cegielni, ale jeszcze przed torami wąskotorówki i zejściem do glinianki. No i świerki. Rower szedł w tym miejscu sam, dopóki nie zakopał się w piachu. Mały referent jeszcze dziecko piwnicy się bał, przy koszteli przystawał, między świerkami jeździł z nogami wyciągniętymi nad kierownicą.
Wujek Janek nie wrócił na obiad i minęło pół dnia, kiedy z Marcjanikiem wyszli szukać chrustu na miotły. Mały referent wykręcił dwa kółka, obrócił się w stronę miasta i spojrzał na pole żyta ciągnące się aż pod osiedla. „Wracam do domu” — szepnął zwyczajnie. Mały referent jeszcze dziecko szeptał wtedy przeważnie bardzo prosto i zwyczajnie.
komentarze
Ładne
To ja też coś opowiem.
Mały Sergiusz jeszcze dziecko jeździł z rodzicami na rodzinne zjazdy do Babci Anny prawie co roku, przez całą Polskę. To i tak blisko, bo inni przyjeżdżali z Anglii czy RFN-u. Okazje były różne, czasem wesela rodzinne, a czasem bez okazji, co w tych czasach wydaje się niezwykłe. Dom Babci (wliczając magiczną stodołę) pełen był opowieści z całego świata, biegających dzieci i zapachu pieczonych ciast (w ilościach hurtowych, żeby nadążyć za popytem). Po ponad stu ziemskich latach Babcia poszła do Nieba (zresztą zawsze była zapracowanym aniołem), a jej najstarsza córka, teraz ponad 80-letnia też babcia, sprzedała ten rodzinny dom na wsi (zdaniem Sergiusza już nie dziecko – domek) i przeprowadziła się do miasta. Niby normalna kolej rzeczy, domek wcale nie jakiś uroczy sam w sobie, ale z jakiegoś powodu Sergiuszowi już nie dziecko chodzi po głowie, żeby ten domek odkupić, nawet jeśli biegu czasu nie da się odwrócić. Dziwna sprawa, choć zarazem prosta i zwyczajna.
s e r g i u s z -- 19.07.2012 - 11:37-->Sergiusz
To jest bardzo ciekawa sprawa. Czy należy tak robić. To znaczy odkupić dom, odkupić ziemię, skoro wiadomo, że tego całego czasu na pewno nie da się odwrócić, a nawet tam w gruncie rzeczy mieszkać (przynajmniej na razie). Sprawa indywidualna. Ale fakt, że chodzą różne rzeczy po głowie. Trzeba się pilnować ;-)
referent -- 19.07.2012 - 21:11Panie Referencie,
To są bardzo dobre pytania. Z jednej strony Sergiusz nie dziwi się, że mu takie pomysły chodzą po głowie, ale z drugiej, jasne, to tylko odruch/impuls sentymentalny jakiś, prawdopodobnie. Bo może tego zegara historii wcale nie należy zawracać z jego biegu.
Tak czy owak, miło Pana widzieć w tych progach skromnych.
s e r g i u s z -- 20.07.2012 - 17:34