Lewym okiem oglądam awanturę w Sejmie i zawiesiłem się na ripoście Bańkowskiej. Donaldu (oby żył wiecznie) powiedział Millerowi, że ten biega do namiotu Solidarności i się mizdrzy, a i tak dla nich [związkowców] zawsze pozostanie komuną. Na to rzeczona posłanka Bańkowska odpowiedziała Donaldu (oby żył wiecznie) w imieniu swojego szefa [Millera], że Solidarność pod jego [Donaldu (oby żył wiecznie)] kancelarią też nazywa go komuną, więc o co, prawda, chodzi…
Tak sobie myślę, że jednak Donaldu (oby żył wiecznie) nie jest komuną, a Miller (szef Bańkowskiej) owszem co najmniej był. Jest wiele różnic między Millerem (szefem Bańkowskiej) a Donaldu (oby żył wiecznie) i w sumie nie wiem kto by dziś lepiej rządził, gdybyśmy mogli zrobić taki, prawda, kfiz — dwaj panowie w tym samym czasie i miejscu rządzą, a żiri ocenia. Nie da się raczej tego zorganizować, że się nie da… W każdym razie tak kończy się szastanie słowami. Zdrada, komuna, kapuś, ruski agent. Trudno potem się ogarnąć.
Po drugie, wczoraj prezydent (darz bór) powiedział, że na Ukrainie nie powinno być prawa karzącego polityków za błędne decyzje polityczne. Prezydent (darz bór) tak uważa od wielu lat i chodzi na każde imieniny do komisarza Lewandowskiego, który swego czasu, jeszcze jako zwykły minister i kolega prezydenta (darz bór), rozpuścił na wiatr miliony złotych, co się chyba wtedy nazywało e-ne-fi. No i naprawdę nie wiem, dlaczego politycy mają nie odpowiadać za swoją politykę, w tym garować kiedy trzeba. Może ktoś wie?
komentarze
Panie Referencie!
Przecież nie po to Dyzma zostaje prezydentem, by go potem ciągać po sądach, więc czemu Pan się dziwi?
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 13.05.2012 - 09:36