Zapraszam Was do lektury moich dwóch fraszek, które powstały w czasach, kiedy byłam jeszcze agnostyczką.
Pierwszy tekst został napisany 27 listopada 2007 roku, a drugi – 1 grudnia ’07.
“Z pamiętnika Agnostyka (cz. 1)”
Rozmyślam o Najwyższym i wzmacniam mą wiarę,
szanuję święty Kościół i cenię ponad miarę.
Gdy inni lekceważą to, co najważniejsze,
zagłębiam się w tematy… wyższe, najpiękniejsze.
Podłączam mą pobożność do respiratora,
bo jest na agnostycyzm od miesięcy chora.
Lecz bies mi spędza z powiek sen Mickiewiczowy,
bo ZGON jest w mym mniemaniu… “Kononowiczowy”!
Nie będzie przewoźnika żądnego monety…
Nie będzie kupy kości w przebraniu kobiety…
Nie będzie uprzejmości Józefa świętego…
Nie będzie przeprowadzki do ciała nowego…
Nie będzie Boskich sądów i pytań o życie…
Nie będzie ciemnych lochów, gdzie płacz brzmi i wycie…
Nie będzie świadomości, by pytać “Dlaczego?”...
Nie będzie zmartwychwstania. “Nie będzie niczego”!!!
“Z pamiętnika Agnostyka (cz. 2)”
Czy mogę się spodziewać kary potępienia
za mój wątpiący umysł, znany z “dwójmyślenia”?
Czasami mnie rozczula myśl o Wielkim Piątku,
piekarniach i winnicach w niebiańskim zakątku.
Szaleje w mym sumieniu dziwna zawierucha,
lecz potem się zamieniam niemal w ateucha.
Ach, wierzę i nie wierzę – zależnie od pory!
Mój umysł agnostyczny zmienny jest i chory…
Czasami się zachwycam tworami Kościoła,
lecz potem stukam w czoło z uporem dzięcioła.
Pobieram lekcje wiary z pewnego Radyja,
lecz nie wiem, czy istnieje Chrystus i Maryja.
Bez wiary każdy człowiek pusty jest jak zwierzę,
więc krzyczę z przerażeniem: “Na Boga! Nie wierzę!”.
Lecz zdradzę Wam rzecz pewną (będziecie przejęci!),
że JEZUS ŻYJE w sercach… jak Elvis w pamięci.
komentarze
:)
ładne.
pzdr
grześ -- 26.08.2008 - 11:13