Są takie miejsca, za sprawą których nie można powiedzieć, że Boga nie ma. Ale o tym to jakoś tak nawet nieswojo pisać, więc poprzestańmy na tym stwierdzeniu.
Jednym z takich miejsc, które odkryłem już wieki temu, a które nawiedzam kilkanaście albo nawet więcej razy do roku są Serpelice nad Bugiem. Z Warszawy będzie tam nie więcej niż 160 kilometrów, z Białegostoku 120 km, z Białej Podlaskiej około 50 km. I Święta byłyby niepełne, gdybym się tam nie wybrał i teraz.
Niewidoczny z asfaltowej drogi drewniany kościół stoi na niewielkim wzniesieniu na tle lasu leżącego już po drugiej stronie Bugu. Poczerniałe od słońca, deszczu i wiatru deski, dach przykryty blachą, z dwiema niewielkimi wieżyczkami, osłonięty pierścieniem sosen, strumykiem i łąką nadrzeczną od strony Bugu, będącą pozostałością po dawnym korycie rzeki. Bug w wielu miejscach pozostawia starorzecza, które tworzą malownicze łąki. Kościół wzniesiono razem z klasztorem kapucynów, którzy dobudowali do niego z drewnianych bali dwukondygnacyjny budynek o dużych oknach, zwieńczony wysokim dwuspadowym dachem, a to wszystko po drugiej wojnie.
Wewnątrz kościoła niemal zawsze panuje półmrok, poza mszą nie uraczysz w nim żywej duszy. Tylko wiosną lub latem, gdy drzwi są na oścież otwarte kontemplację może zakłócić brzęcząca pszczoła przelatująca gdzieś w pobliżu albo ptak świergolący przefruwając z sosny na sosnę. Gdy wejdziesz do środka, żadną ludzką siłą nie dasz się z niego wyrwać, nie zechcesz go opuścić, dopóki nie zdasz sobie sprawy, że masz jakieś obowiązki, które spokoju ci nie dają. Czasem jest jednak tak, że czasu masz więcej i możesz pójść do nieodległej kalwarii. Wystarczy przejść asfaltową szosę, minąć cmentarz w lesie, by dalej wąską ścieżką wijącą się między sosnami wspinać się na dwa pokaźne wzgórza porośnięte sosnowym lasem, tak by odczuć mękę, jakże w sumie niewielką wobec tej wyobrażonej na stacjach. Czasem można spotkać starszego pana, który zagadnięty chętnie opowie, jak kalwaria powstawała, a wie dużo, bo sam przy jej tworzeniu uczestniczył. Chętnie opowie o tym, jak taskano olbrzymie głazy, jak przyjechał do Serpelic spod Brańska, jak sam sobie dzielnie radzi w drewnianej chałupie, i uśmiech z twarzy mu nie schodzi. Latem pokaże, gdzie rosną poziomki, jesienią powie, gdzie iść na grzyby. Niechętnie się rozstaje ze swoimi rozmówcami.
Nawet w sezonie, gdy w pobliskich ośrodkach nad Bugiem robi się tłoczno i gwarno, te dwa miejsca skutecznie strzegą swojej ciszy.
komentarze
Zachęcający opis
Wielce zachęcający.
Agnieszka -- 27.12.2007 - 20:03Agnieszko
Dziękuję i zachęcam do odwiedzenia Serpelic, tylko proszę o nich nie wspominać zbyt wielu, bo znikną cisza i spokój ;-)
Pozdrawiam!
wenhrin -- 27.12.2007 - 20:12Heh
No to ja teraz widzę, żem Serpelice z Niemirowem pomylił.
Blisko.
Cholera.
Igła – Kozak wolny
Igła -- 27.12.2007 - 20:19A tak, mogłeś pomylić,
bo o promie w Serpelicach nie słyszałem, choć tam wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. A Niemirów też jest ciekawy, tyle, że leży po drugiej stronie Bugu i przy samej granicy. Kiedyś był miasteczkiem, zachował jeszcze układ miasteczka z rynkiem i wychodzącymi z niego ulicami, a w rynku jest kościół klasycystyczny z XVIII wieku, tyle że murowany, a nie drewniany. Nad Bugiem zachowało się też grodzisko z X wieku! Widziałeś stary cmentarz w Niemirowie?
A tymczasem w te pędy wybieraj się do Serpelic!
wenhrin -- 27.12.2007 - 20:45