Robiąc przedświąteczny obchód sklepów, pogadałem ze znajomymi sprzedawcami i właścicielami firm. Oto czego się dowiedziałem:
1.Właścicielka czterech sporych sklepów, interes prowadzi od 18 lat. Każdego roku notowała mniejsze lub większe wzrosty sprzedaży i dochodów. W tym roku klapa kompletna. Obuwie – spadek o około 70%, ciuchy nieco mniej, ale też poważny. Znajoma jest właścicielką powierzchni sklepów, więc mówi, że jakoś przetrwa, natomiast dzierżawcom nie daje szans (zobaczmy, co się dzieje w centrach handlowych, tzw. galeriach). Polscy producenci i hurtownicy obuwia jeżdżą po sklepach i zabierają towar, bo nie mają nadziei na zwrot kasy. Przypomnę, że Unia chce znieść cła na obuwie chińskie, które i tak trafia do nas innymi kanałami i wykańcza rodzimą produkcję.
2.Kosmetyki, zabawki, artykuły papiernicze, fajerwerki, znicze i środki piorące – spadek 20-30%, nawet okres przedświąteczny tego nie zmienił.
3.Dział mięsny sporej firmy w sklepie pewnej sieci handlowej – zlikwidowany.
4.Trzy sklepiki wędkarskie + artykuły dla miłośników zwierzaków – zlikwidowane.
Oprócz tego
5.Spora firma transportowa – od przeszło roku wegetuje, brak zleceń.
6.Pensjonat z knajpą – spadek 20-30%
7.Duża firma pieczarkarska (około 1000 pracowników) – zalicza dół sprzedaży od roku.
8.Spora firma produkująca konstrukcje żelbetowe (oczyszczalnie ścieków, zbiorniki na gnojowicę, segmenty do budowy domów) – duży spadek zamówień.
9.Rolnicy ogłaszają sprzedaż świń po śmiesznie niskiej cenie.
10.Eksport żywności idzie dobrze jednynie na Wschód (Ukraina, Łitwa), gdzie produkcja niemal zamarła.
11.Budżety samorządów na 2010 r. – poważnie obcięte dochody.
Jedynie firmy wykańczające mieszkania (np. meble kuchenne), remontujące lokalne drogi i wodno-kanalizacyjne (zamówienia głównie z budżetówki) nie narzekają, jednak inwestycje te realizowane są głównie z kredytów + środki unijne.
Wnioski:
Konsumpcja wewnętrzna wyraźnie siadła, eksport też, inwestycje budowlane się kończą. W 2010 r. również ci, którzy dziś nie narzekają, będą musieli zacisnąć pasa.
Pytanie:
Skąd dane o jednoprocentowym wzroście? Na jakiej podstawie Tusk buńczucznie zapewnia, że polska gospodarka jest lepsza od niemieckiej?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,7411504,Premier_sklada_zy...
komentarze
Zaciśniemy,
czym to się dłubało? Dawno tego nie robiłam, nie pamiętam. Chyba nożykiem i szydełkiem, merlot pewnie wie, bo on wie wszystko.
Kisielu, wszystko to wina głupich Polaków (moja też, miałam 19 lat, nie zabrałam Krystynie dowodu, ale ona też, gupia dr ekonomii, na Peło). Mogliśmy pójść drogą całej reszty Europy, za światłymi wskazaniami Jarosława Kaczyńskiego i Edwarda Gierka.
Cholera :(
To ja jestem ciekawy w tym kontekście
...co mi w poniedziałek nasz burmistrz odpowie wstępnie, na pomysł rozpoczęcia produkcji w przyszłym roku. Na taką malutenieńką odlewnię ( teren przemysłowy ) ale znowuż wybory a mieszkańcy mogą :( Choć to głupstwo i bujda taka odlewuniunieczka a i podatki by spłynęły do gminy.
Już to słyszę, tę odpowiedź, znaczy się.
Wspólny blog I & J
Jacek Jarecki -- 02.01.2010 - 19:31Jacek Jarecki
Odpowie standardowo: jak się da, to się da.
pozdrawiam
Kisiel -- 02.01.2010 - 19:57Pino
Cóż mam Ci odpowiedzieć Pino, żeby nie usłyszeć niczego o dziwce bez honoru, czy babci bez dowodu?
Może tak: Sylwestra spędziłem m.in. w towarzystwie dawno nie widzianego kolegi – artysty, anarchisty, no i ten tego, co tu dużo ukrywać, pijaka. Bardzo sympatyczny, inteligentny i wrażliwy człowiek, jednak kiedy tylko zaczepilismy temat polityczny (PiS, wiadomo), dostał małpiego rozumu i wygadywać począł znane brednie o wannie wassermanna i ojcu dyrektorze. Od lat nie mogę pojąć, jak to jest, że tylu inteligentnych i zdolnych ludzi to polityczne tłuczki parowe?
pozdrawiam noworocznie :)
Kisiel -- 02.01.2010 - 20:04Nie rób ze mnie trolla :P
Głosuję na to Peło bez najmniejszego entuzjazmu, a z moim kumplem anarchistą – ja prawak, on tzw. socjaldemokrata – poruszamy bez nikakich najbardziej drażliwe tematy, w miłej atmosferze i przy Casablance.
No właśnie, muszę jakąś imprezę zorganizować znowu.
Pururu
Kisielu
czytasz złe gazety.
Zamów jaki biuletyn partyjny.
Igła -- 02.01.2010 - 20:06Kisielu
odpowiadając na Twoje pytanie o jednoprocentowym wzroście, odpowiem tak.
MarekPl -- 02.01.2010 - 20:34Tusk i jego bliskie otoczenie to nadęte durnie, którym się nadal wydaje, ze ich przekręty nie zostaną zauważone.
Poczekajmy jeszcze kilka, kilkanaście tygodni a wtedy nawet ta szemrana prasa zacznie dobierać się tym patafianom do dupy.
Gówno, pardą, zawsze wypływa na wierzch, nawet jak je ktoś zawinie w kolorowe papierki.
Kisielu ale jednego nam wciąż przybywa – przestrzeni handlowych do wynajęcia.
Pino
Jeteś “prawakiem” i głosujesz na PO? Przecież to nie są ani konserwatyści, ani chadecy, ani liberałowie. Nie są to również lewicowcy w żadnej odmianie. To partia władzy po prostu, partia lodów. Naprawdę tak trudno to zrozumieć?
Kisiel -- 02.01.2010 - 21:08Panie Igło
problem w tym, że ja w zasadzie żadnych gazet nie czytam oprócz tych, które przerzucam w kotłowni przed spaleniem.
Kisiel -- 02.01.2010 - 21:09MaerkPL
“jednego nam wciąż przybywa – przestrzeni handlowych do wynajęcia”
Zapomniałem wymienić przypadek znajomego spedytora. Jeszcze dwa lata temu miał oddziały i hale w Hamburgu, Gdyni, Poznaniu i przedstawicielstwa w innych miejcach. Planował budowę nowych hal w Trójmieście. No i dupa. Dziś niemal zwinął interes. A flotylle statków handlowych czekają na morzu opodal Singapuru.
Z tych meneli od pijarowego ściemniania skórę bym darł pasami. To się skończy znacznie gorzej niż pod koniec dekady Gierka.
pozdr.
Kisiel -- 02.01.2010 - 21:14Naprawdę nietrudno.
Jeteś “prawakiem” i głosujesz na PO? Przecież to nie są ani konserwatyści, ani chadecy, ani liberałowie. Nie są to również lewicowcy w żadnej odmianie. To partia władzy po prostu, partia lodów. Naprawdę tak trudno to zrozumieć?
Mam głosować na PiS?
Gdyby obciąć z niego wszystkie kawałki, poza sensowną niekiedy polityką wewnętrzną, paroma liberalnymi decyzjami i dobrą absorpcją funduszy unijnych (Grażyna Gęsicka rulez) – to proszę bardzo, mogę dać synkowi na imię Jarosław w przyszłości.
Chwilowo pozostanę przy tych, co mniej szkodzą i nie upierają się, że z tradycji wynika, że muszą im oddać samolot.
Mnie chodzi o to, że
nie warto na gazetowych opiniach polegać.
Prędzej na liczbach.
Liczby na tle sąsiadów są dobre.
Pierdoly rządowe i opozycyjne są niewarte funta kłaków.
Więc na ich analizowanie pierdolenia szkoda.
Moim zdaniem wszelkie analizy polityczne są pierdoleniem godnym Ziemkiewicza czy jakiegoś gazeciarza.
Jeszcze raz ci pisze, opowiastki o tym co jakiś pan powiedział/napisał w jakiejś gazecinie albo tefałenie nie powinny cię zajmować.
Igła -- 02.01.2010 - 21:30To są gnoje przemawiające do dziennikarzy.
Główkuj i pisz o tym co cię boli a nie co tamci pieprzą.
Andrzeju,
jak się orientujesz, siedzę w w oku cyklonu.
A tu, jak zwykle w centrum huraganu, panuje całkowity spokój.
Mój osobisty barometr w zasadzie nie wykazuje żadnych anomalii – ani nieoczekiwanych skoków i ani dramatycznych spadków.
Choć, co prawda, początek roku miałem fantastyczny, oficjalnie przecież kryzys nas nie dotykał; administratorzy wielce z siebie kontenci, wypłacali sobie sowite premie, a zlecenia na fanaberie (bo kulturę można zaliczyć do fanaberii, nie?) napływały jak zawsze.
Później było trochę gorzej: okazało się, że jednak, nie zupełnie jest tak jak to obwieszczało się oficjalnie, więc na gwałt trzeba było ograniczać wydatki z budżetu miasta.
Ale co mi tam; kontrakty były podpisane i realizowane, a jedyną niedogodnością było oczekiwanie na spłynięcie gotówki.
Przez następne pół roku miałem, wyczekująco – asekuracyjny, święty spokój, aby od września budżet znowu okazał się dla mnie łaskawy. Nad wyraz łaskawy.:)
W moim całorocznym osobistym bilansie po stronie “ma” przybyło znacznie.
W porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego.:)
Tak wiec, gdybym miał wnioski wysnuwać tylko na podstawie własnego doświadczenia, to pewnie nosiłbym Pana Premiera, co piątek na barana, z URM na lotnisko wojskowe na Bemowie. I zakręcał jeszcze, z lizusowskim uśmieszkiem, śmigłem helikoptera…
Lecz nie bardzo mogę się przełamać, bo mimo usilnych starań, kurka wodna, zawsze jakaś nieprzyjemna wiadomość do mnie dotrze.
Dziś rano np., PIN Radio podało, że z zakładanego deficytu budżetowego na rok 2009 (przypominam; pierwotne 18 mld, zwiększone do 24 mld) nici.
Rzeczywista dziura budżetowa, przy wyliczeniach wielce optymistycznych ma wynieść ponad 50 mld, a przy bardziej realistycznych; ok 75 mln…
Z idiosykraztami, takimi jak ten milaczek:
http://tekstowisko.com/comment/604456/Azraelu
którego irracjonalny wstręt nie opuszcza nawet podczas odświętnego składania życzeń noworocznych, pozostaje tylko pomiziać się.
Mówię Ci… jak oni to uwielbiają.:)
Ale bez przesady, nie za często, bo wówczas popaść mogą w paskudną depresję.
Natomiast argument Pino z doktoratu z ekonomii, to już dokumentnie mnie zatopił.
Jestem przecież stałym czytelnikiem bloga dr nauk ekonomicznych Pana Waldemara Kuczyńskiego!
A ten doktor ekonomista, to dopiero ma przechył;
jak prom “Heweliusz” w porcie Ystad, na rok przed tragedią.
Sam to widziałem…
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 02.01.2010 - 23:38Pino
1. Nie namawiam do głosowania na PiS, stwierdzam jedynie, że PO nie jest ani partią lewicową ani prawicową, lecz towarzystwem, które na polityce robi swoje interesy.
2. Z samolotem trochę inaczej było. Nie prezydent go zabrał premierowi i nie prezydent robił sobie z tego jaja. Przypomnij sobie kompromitujące oświadczenia pomagierów Tuska w tej sprawie.
3. A propos meritum, czyli stanu gospodarki polskiej i finansów, polecam artykuł napisany przez naukowca z Instytutu Sobieskiego Jana Staniłło.
Oto fragmenty i link do całości:
“Jest faktycznie czymś niezwykłym, że największe gospodarki Unii Eropejskiej skurczyły się w ostatnim roku średnio o 10 procent, podczas gdy gospodarka polska awansowała na 6. miejsce w UE (wyprzedzając Holandię) i nieprzerwanie rozwija się. Jednak fundamentalnym świadectwem narastającego problemu jest fakt, że notując największy (jedyny!) wzrost gospodarczy w Europie, Polska będzie miała w 2010 roku największy deficyt finansów publicznych w tej dekadzie, jeśli nie w ostatnich 20 latach! Budżet Polski, który od 1989 r. nigdy nie był w stanie nadwyżki ani nawet równowagi, zbliża się do niej dopiero przy wzroście gospodarczym ok. 5 procent.”
“Budżet państwa na 2010 rok przewiduje 249 mld zł dochodów i 301 mld zł wydatków. Oznacza to, że deficyt budżetu państwa wynieść może 52 mld złotych. To dużo więcej niż nakazywałoby rozsądne gospodarowanie finansami publicznymi. Jednak sektor finansów publicznych to o wiele więcej niż sam budżet państwa. Składają się na niego także finanse samorządów oraz fundusze celowe, takie jak te zarządzane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych lub Narodowy Fundusz Zdrowia czy niebywale szybko rosnący Krajowy Fundusz Drogowy. Całość sektora finansów publicznych – którym to pojęciem posługują się zarówno polska Konstytucja, jak i traktaty europejskie – będzie miała zatem w 2010 roku 560 mld zł dochodów i 640 mld zł wydatków, co daje 80 mld złotych deficytu! I dopiero w taki sposób liczone zadłużenie ukazuje nam skalę istniejącej nierównowagi. W ciągu jednego roku – dodajmy, roku wyborów prezydenckich i samorządowych – polski dług publiczny skoczy z 49,8 proc. PKB do 54,7 proc. PKB.
Jest to dobry przykład nałożenia się cykli gospodarczych i politycznych. Nowa ustawa o finansach publicznych zakłada, że po osiągnięciu poziomu 55 proc. PKB długu publicznego, kolejny budżet musi być zrównoważony, co oznacza skokowy ubytek co najmniej 50 mld zł z gospodarki. Jednak fakt przekroczenia tego progu może zostać stwierdzony dopiero w roku następnym, wymaga to bowiem długotrwałych rachunków statystycznych. Gabinet Donalda Tuska prowadzi obecnie z polskimi obywatelami bardzo ryzykowną grę pozorów. Polega ona na takim manipulowaniu finansami publicznymi, by ukryć skalę nierównowagi, zwiększyć wydatki w roku wyborczym i jakimś cudem nie zderzyć się z ustawowymi progami ostrożnościowymi. To ostatnie wydaje się jednak niemożliwością.”
“Wygląda zatem na to, że w 2010 roku oficjalnie stwierdzimy osiągnięcie takiego progu zadłużenia państwa, powyżej którego budżet musi gwarantować równowagę, a następnie powrót do poziomu zadłużenia z roku poprzedniego. Przypominam jednak, że zarówno rok 2010, jak i 2011 są latami wyborczymi. Innymi słowy, politycy będą albo kłamać, jak ostatnio na Węgrzech, albo mówić nam trudną prawdę prosto w oczy, w co (po dwóch latach rządów PO) trudno mi uwierzyć. Niezależnie od tego, nowy premier – ktokolwiek nim będzie – będzie musiał zaaplikować Polsce końską kurację. Nie wiem, czy politycy PO, którzy obecnie pławią się w wysokim poparciu społecznym, zdają sobie sprawę z ilości politycznego piwa, które obecnie warzą i które już za dwa lata będą musieli wypić. Ale także nie mam pewności, że politycy PiS są gotowi na radykalne posunięcia w przypadku kolejnego niespodziewanego zwycięstwa wyborczego.”
“Wydaje się, że Polski wzrost gospodarczy oparty jest w obecnej dekadzie nie tylko na bezpośrednich inwestycjach zagranicznych, rosnącej konsumpcji wewnętrznej czy transferach pieniędzy od kolejnej fali polskiej emigracji. W zbyt dużym stopniu wzrost ten bazuje na powiększającym się nieprzerwanie od 20 lat długu publicznym. Fundamentalny problem polega na tym, że zadłużenie polskiego państwa nie ma charakteru inwestycyjnego, lecz po prostu konsumpcyjny (welfare). “
http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=6749&Itemid=2
Kisiel -- 03.01.2010 - 01:38errata
nazwisko autora artykułu brzmi: Staniłko (jest w zbliżonym do Ciebie wieku)
Kisiel -- 03.01.2010 - 01:40Igło
przede wszystkim polegam na tym, co widzę i co sam myślę. Słucham też oczywiście ludzi. I mądrych i głupich, każdy bowiem jakąś prawdę o świecie przekazuje. :)
Kisiel -- 03.01.2010 - 01:42Yassa
w moim rodzinno-towarzyskim otoczeniu robiącym w kulturze raczej narzekają. Gadają o obcinaniu funduszy na kulturę, na brak etatów i pieniędzy na badania na uczelniach i temu podobne fanaberie. Jako że kłapią tak osobnicy o liberalno-lewicowej orientacji, wróży to PO kłopoty.
O budżecie i deficycie poczytaj w komentarzu dla Pino (artykuł p. Standiłko).
Łajby wiadomo… odpukać.
pozdrawiam noworocznie :)
Kisiel -- 03.01.2010 - 01:53Yassa,
porównujesz moją babcię z Waldemarem? Zamorduję, normalnie Cię zamorduję :)
A w ogóle to postanowiłam zostać lewakiem, więc dyskusja staje się bezprzedmiotowa.
Andrzeju,
oczywiście nie sposób nie zgodzić się z obserwacjami Twojego otoczenia.
Wyraziłem się nieprecyzyjnie.
Instytucja kulturotwórcza, z która jestem związany od lat – ledwo przędzie.
Na cykliczne imprezy kulturalne, odbywające się od lat, pieniędzy w tym roku zabrakło.
Za to starczało;
-na gale z celebrytami,
-koncerty ku czci, z mimochodem lansującą się, rozradowaną Hanią
oraz
-uroczyste wręczanie, nikomu niepotrzebnych i nic nie znaczących, nagród, które znakomicie poprawiały nastroje środowiska.
Czyli kasa na wieś potiomkinowską była.
I właśnie na na niej się spasłem; pecunia non olet.
Pino, litości…
Twoją Babcię szanuję i rozumiem, bo jakżeby inaczej?
Babcia, jako osoba kulturalna i wykształcona, w żadnym wypadku nie mogłaby zagłosować na typka traktującego bliźniego swego wulgarnym “spieprzaj dziadu!”, a mnie, ogólnie znanemu prostakowi i chamowi, taka gadka bardzo odpowiada.
Tym się różnimy.
Dodam: pięknie różnimy.:)
Z Nowym Rokiem ściskam gorąco Babcię z wnuczką, o Tobie Kisielu nie zapominając.
yassa -- 03.01.2010 - 10:26No dobrze,
w ogóle nie powinnam już z Tobą gadać, bo teraz jesteś mym wrogiem klasowym. Nie w sensie, że rzucamy w siebie gąbką albo kredą, tylko podpalania samochodów, nacjonalizacji, takich tam.
Zatem: spieprzaj dziadu! A prezydent jest całkiem porządnym, patriotycznym co prawda, socjalistą. :p
Pisanie, mówienie..
pokazywanie naszego jałowego życia publicznego stało się nudne.
Przynajmniej dla mnie.
Niczego nie wnosi.
Tym bardziej, że doskonale wiadomo co i jak trzeba zrobić.
Np patrz wywiad z Balcerowiczem w Dzienniku.
I na dodatek tzw. naród wsadził ręce do kieszeni i poszedł na zakupy do supermarketu udając, że nie widzi, że tam na półkach towary układają im celebryci wynajęci i suto opłacani przez ześwinionych polityków.
I tak kółko się zamyka.
Igła -- 03.01.2010 - 10:37Pino,
gdy przeczytałem, jak na Hauptbahnhof-Danzig powitał Cię niejaki Kaspar w długim skórzanym płaszczu, to nie dałbym głowy, czy przypadkiem następnie nie przemaszerowaliście wespół Długim Targiem zarykiwując się Horst Wessel Lied’em…
Nie zamierzam wiec już dłużej ulegać Twoim prowokacjom, ani też nadążać za Tobą.
Przynajmniej dziś.:)
pozdro
yassa -- 03.01.2010 - 11:10Panie Kisielu!
Wiek autora ma niewiele wspólnego z mądrością tego co pisze. Czasem zupełnie młodzi ludzie piszą fantastyczne teksty. Czasem zdarza się to starcom. Nigdy nie wiadomo co warty jest tekst wiedząc tylko ile ma lat autor.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.01.2010 - 12:59Drogi Igło!
Czy może Pan wskazać jakiś odnośnik do „mądrości” Leszka Balcerowicza? Chętnie bym się pośmiał…
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 06.01.2010 - 13:02