Pan próbuje opisać Kościół na wzór korporacji lub świetnie zorganizowanego koncernu.
Jednak porównanie wg mnie jest nieadekwatne ze względu na to, że Kościół nie zatrudnia wiernych, nie ma swojego działu sprzedaży, public relation oraz nie zawiera i nie rozwiązuje umowy z członkami swojej korporacji.
Kościół to ogromna wspólnota w Polsce i świecie w której są także czarne owce – te dostarczają argumentom tym którzy mają do Kościoła – z różnych względów – stosunek albo obojętny albo negatywny lub wrogi.
Ja piszę o Kościele z mojej własnej perspektywy oraz z mojego doświadczenia jego Żywości.
Jestem wychowankiem wiejskiej parafii z niezbyt aktywnym lubiącym pieniądze KSiędzem.
Jednak od lat szkoły średniej zawsze szukałem rozwoju swojej wiary poza parafią gdyż ta nie dawała mi satysfakcji.
Miałem kontakt w szkole średniej z Salezianami w mieście oddalonym od mojej wsi 100 km. Poem studia, kontakt z Franciszkanami i duszpoasterstwem, DOminikanami w Krakowie. Taraz zaś jestem już żonaty i dzieciaty więć mniej czasu na wyjazdy ale bardzo sobie cenię sakramenty: – pojednania – Echarystii
i z nich korzytsam regularnie. Staramy się z żoną być normalnymi Bożymi ludźmi i dobrze wychowywać dzieci. Lubimy ludzi, mamy mnóstwo przyjaciół i znajomych nie tylko Katolików i Chrześcijan ale także wśród sóstr zakonnych, księży czy zakonników.
Napisałem o moim doświadczeniu Kościoła.
WIdzi Pan, nic nadzwyczajnego – normalność trochę przeniknięta jakąś tęsknotą za Bogiem(mam tak chyba wrodzone albo Pan Bóg mnie przez tę skłonność szuka…).
Z Kościołem to jak z autem. Dopóki Pan do niego nie wsiądzie ale się tylko przygląda, różne rzeczy w głowie się rodzą.
Ale jak Pan do niego usiądzie, zapnie pasy i wyruszy, świat wygląda ciut inaczej oraz sam Kościół.
Co do jednego się z Panem zgodzę – to w jakiś sposób przebija się w Pana wypowiedzi – że Kościół( część jego wiernych ale i duchownych) przeżywa pewien kryzys tożsamości i miejsca w dzisiejszym świecie.
Obecna sytuacja społęczno-obyczajowa stawia o wiele wyższe wymagania KSiężom jak i nam Katolikom.
Nie wszyscy jeszcze to rozumieją, nie wszyscy jeszcze temu sprostali.
Ale to co napawa optymizmem to:
a. ogromne zainteresowaniem młodych studiami na uczelniach katolickich i uniwersytetach na kierunkach teologicznych, filozoficznych
b. w statystyce z roku na rok rośnie odsetek deklarujących się jako głęboko wierzących – przy tym, że mniej ludzi z roku na rok deklaruje się jako wierzących i praktykujących.
Fakt, że Pan zadaje sobie takie pytania i patrzy na Kościół krytycznie też wg mnie jest zdrowym objawem gdyż Pan również – jeśli był kiedyś w Kościele musi na nowo zdefiniować swoją tożsamość. Czy sam być Kościołem Jezusa Chrystusa w swoim sercu – żyjąc z NIm w sakrametalnej jedności, czy też tylko przypatrywać Kościołowi i innym z boku i wytykać ich wady i przywary.
W moim patrzeniu na Kościół napewnym etapie życia – nie pamiętam kiedy ale przestały mieć znaczenie grzechy ludzi Kościoła. Gdyż odkryłem Kościół jako Jedność z Jednym w Trzech Osobach.
I Ci są naprawdę Kościołem którzy Trwają w Nim. Ci co w grzechu trwają a pełnią nawet eksponowane funkcje w KOściele od niego się sami odłączyli dopóki nie zaczną życia w prawdzie = nie wyznają swoich grzechów i nie podejmą wierności przedewszystkim Jezusowi.
Nie łudzę się Panie ZByszku. Jest wiele błędów ludzi odpowiedzialnych za Kościół które są zamiatane pod dywan ale są to błędy małych ludzi którzy czynią napewno szkodę Kościołowi gdyż dawają grzech zgorszenia.
Ale prawdziwy Kościół to wierni Jezusowi i żyjący wg nauki Kościoła ludzie. Ci są KOściołem.
Lecz ponieważ Kościół korporacją nie jest nie wyrzuca i nie zwalnia wzorem sekt lub świadków Jehowy tych którzy mają kłopoty z “nadążeniem”.
Na łono Kościoła można wrócić łatwo – wystarczy skrucha i postanowienie dobrego życia związanego z pracą nad sobą.
Te odchodzenia i powroty nie są spektakularne – zwłaszcza powroty. Odejścia zaś bardzo.. . Kościół odnajduje się wbrew pozorom w sobie. A temu odnalezieniu pomaga i pokazuje jak go osiągnąć Kościół. Kościół jak kineskop telewizora – mimo, że czasem ma na sobie jakieś plamki to jednak przekazuje to co nieziemskie i ponadczasowe…. .
Pozdrawiam.
************************
Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.
Panie Zbigniewie
Pan próbuje opisać Kościół na wzór korporacji lub świetnie zorganizowanego koncernu.
Jednak porównanie wg mnie jest nieadekwatne ze względu na to, że Kościół nie zatrudnia wiernych, nie ma swojego działu sprzedaży, public relation oraz nie zawiera i nie rozwiązuje umowy z członkami swojej korporacji.
Kościół to ogromna wspólnota w Polsce i świecie w której są także czarne owce – te dostarczają argumentom tym którzy mają do Kościoła – z różnych względów – stosunek albo obojętny albo negatywny lub wrogi.
Ja piszę o Kościele z mojej własnej perspektywy oraz z mojego doświadczenia jego Żywości.
Jestem wychowankiem wiejskiej parafii z niezbyt aktywnym lubiącym pieniądze KSiędzem.
Jednak od lat szkoły średniej zawsze szukałem rozwoju swojej wiary poza parafią gdyż ta nie dawała mi satysfakcji.
Miałem kontakt w szkole średniej z Salezianami w mieście oddalonym od mojej wsi 100 km. Poem studia, kontakt z Franciszkanami i duszpoasterstwem, DOminikanami w Krakowie. Taraz zaś jestem już żonaty i dzieciaty więć mniej czasu na wyjazdy ale bardzo sobie cenię sakramenty: – pojednania – Echarystii
i z nich korzytsam regularnie. Staramy się z żoną być normalnymi Bożymi ludźmi i dobrze wychowywać dzieci. Lubimy ludzi, mamy mnóstwo przyjaciół i znajomych nie tylko Katolików i Chrześcijan ale także wśród sóstr zakonnych, księży czy zakonników.
Napisałem o moim doświadczeniu Kościoła.
WIdzi Pan, nic nadzwyczajnego – normalność trochę przeniknięta jakąś tęsknotą za Bogiem(mam tak chyba wrodzone albo Pan Bóg mnie przez tę skłonność szuka…).
Z Kościołem to jak z autem. Dopóki Pan do niego nie wsiądzie ale się tylko przygląda, różne rzeczy w głowie się rodzą.
Ale jak Pan do niego usiądzie, zapnie pasy i wyruszy, świat wygląda ciut inaczej oraz sam Kościół.
Co do jednego się z Panem zgodzę – to w jakiś sposób przebija się w Pana wypowiedzi – że Kościół( część jego wiernych ale i duchownych) przeżywa pewien kryzys tożsamości i miejsca w dzisiejszym świecie.
Obecna sytuacja społęczno-obyczajowa stawia o wiele wyższe wymagania KSiężom jak i nam Katolikom.
Nie wszyscy jeszcze to rozumieją, nie wszyscy jeszcze temu sprostali.
Ale to co napawa optymizmem to:
a. ogromne zainteresowaniem młodych studiami na uczelniach katolickich i uniwersytetach na kierunkach teologicznych, filozoficznych
b. w statystyce z roku na rok rośnie odsetek deklarujących się jako głęboko wierzących – przy tym, że mniej ludzi z roku na rok deklaruje się jako wierzących i praktykujących.
Fakt, że Pan zadaje sobie takie pytania i patrzy na Kościół krytycznie też wg mnie jest zdrowym objawem gdyż Pan również – jeśli był kiedyś w Kościele musi na nowo zdefiniować swoją tożsamość. Czy sam być Kościołem Jezusa Chrystusa w swoim sercu – żyjąc z NIm w sakrametalnej jedności, czy też tylko przypatrywać Kościołowi i innym z boku i wytykać ich wady i przywary.
W moim patrzeniu na Kościół napewnym etapie życia – nie pamiętam kiedy ale przestały mieć znaczenie grzechy ludzi Kościoła. Gdyż odkryłem Kościół jako Jedność z Jednym w Trzech Osobach.
I Ci są naprawdę Kościołem którzy Trwają w Nim. Ci co w grzechu trwają a pełnią nawet eksponowane funkcje w KOściele od niego się sami odłączyli dopóki nie zaczną życia w prawdzie = nie wyznają swoich grzechów i nie podejmą wierności przedewszystkim Jezusowi.
Nie łudzę się Panie ZByszku. Jest wiele błędów ludzi odpowiedzialnych za Kościół które są zamiatane pod dywan ale są to błędy małych ludzi którzy czynią napewno szkodę Kościołowi gdyż dawają grzech zgorszenia.
Ale prawdziwy Kościół to wierni Jezusowi i żyjący wg nauki Kościoła ludzie. Ci są KOściołem.
Lecz ponieważ Kościół korporacją nie jest nie wyrzuca i nie zwalnia wzorem sekt lub świadków Jehowy tych którzy mają kłopoty z “nadążeniem”.
Na łono Kościoła można wrócić łatwo – wystarczy skrucha i postanowienie dobrego życia związanego z pracą nad sobą.
Te odchodzenia i powroty nie są spektakularne – zwłaszcza powroty. Odejścia zaś bardzo.. . Kościół odnajduje się wbrew pozorom w sobie. A temu odnalezieniu pomaga i pokazuje jak go osiągnąć Kościół. Kościół jak kineskop telewizora – mimo, że czasem ma na sobie jakieś plamki to jednak przekazuje to co nieziemskie i ponadczasowe…. .
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 23.06.2008 - 13:44Bywam w txt chwilowo rzadko, gdyż ciągnę dwa etaty i remontuję poddasze domu.