wyrazy uznania za umiejętność godzenia działań w realu z tymi na niwie txtowej.
Nie wiem jak ty to robisz ale tak robisz, że brzmi mądrze a nie przemądrzale.
Ja dość często zastanawiam się nad “cichymi”.Może dlatego,że hmm jak by to po-
wiedzieć sama nie należę do tych “wyrywnych”. I tak coś czuję przez skórę, że w tym błogosławieństwie nie o taką cichość chodzi. Więc o jaką? Przypadkiem (tak się mówi:) mam przykład (czy dobry, poddaję pod ocenę).
Jest warszawianką,kobietą w wieku balzakowskim – no nie to określenie nie pasuje do niej – powiedzmy tak: dzieci odchowane, wnucząt jeszcze nie ma, jej Tata figuruje w zapiskach o walkach partyzanckich w Kampinosie.
Pewnego popołudnia jechała tramwajem przez Bielany i zaobserwowała scenę rozgrywającą się na końcu wagonu.Dwóch młodych dwudziestoparolatków z młodym rotwailerem na smyczy obstąpiło trzeciego z natarczywą prośbą nie do odmówienia – chcieli by młody chłopak dał im swoją komórkę.W tramwaju było cicho choć kilkanaście osób siedziało tu i tam (wszyscy zaczytani,zamyśleni itd.itp.) Anna (tak dajmy jej na imię) nie wiele myśląc wstała i podeszła do grupy mężczyzn.Z bliska zobaczyła, że młody chłopak – niedoszła ofiara mimo, iż wyższy od napastników jest sparaliżowany strachem. Spokojnie zaczęła głaskać psa (w domu ma bulteriera a ten tu był odrośniętym szczeniakiem)
- proszę uważać to groźny pies – usłyszała od jednego ze złodziei.
- taak, proszę się nie martwić(uśmiechnęła się), ja zajmuję się tresurą takich psów (wymyśliła na poczekaniu).
Stała teraz i patrzyła im w twarze (bez uśmiechu): – dlaczego chcecie zabrać mu telefon? co, stać was na drogiego psa a nie stać na
telefon?We dwóch na jednego? Jak wam nie wstyd?- poleciała kanonada pytań.
Drzwi z trzaskiem się otworzyły, musisz tu wysiąść – złapała napadniętego za rękę i próbowała po prostu wyciągnąć z tramwaju.Bezskutecznie (nie był jeszcze z nią – jak to mawiają Anglicy).
Musiała jeszcze jeden przystanek “zabawiać” chuliganów rozmową.Na następnym ponowiła próbę ,chłopak wysiadł z Nią i podziękował.Jechał do szpitala bielańskiego,
odwiedzić chorą matkę.
W tym cichym tramwaju tylko Anna nie była cicha a jednak
jestem przekonana, że to o takich jak ona mówi błogosławieństwo z dzisiejszego
odcinka.Ta historia wydarzyła się ponad dwa lata temu a ona opowiedziała mi ją ostatnio tak po prostu bo się zgadało a wcześniej “nie było okazji”.
W moim odczuciu cisi to Ci, którzy przemawiają swoim czynem nie słowem.
p.s.
muszę czujniej czytać w tramwaju czy autobusie.Tu i teraz jest zawsze ważniejsze niż każda inna rzeczywistość.
Serdeczności.
Dzięki serdeczne Poldku,
wyrazy uznania za umiejętność godzenia działań w realu z tymi na niwie txtowej.
Nie wiem jak ty to robisz ale tak robisz, że brzmi mądrze a nie przemądrzale.
Ja dość często zastanawiam się nad “cichymi”.Może dlatego,że hmm jak by to po-
wiedzieć sama nie należę do tych “wyrywnych”. I tak coś czuję przez skórę, że w tym błogosławieństwie nie o taką cichość chodzi. Więc o jaką? Przypadkiem (tak się mówi:) mam przykład (czy dobry, poddaję pod ocenę).
Jest warszawianką,kobietą w wieku balzakowskim – no nie to określenie nie pasuje do niej – powiedzmy tak: dzieci odchowane, wnucząt jeszcze nie ma, jej Tata figuruje w zapiskach o walkach partyzanckich w Kampinosie.
Pewnego popołudnia jechała tramwajem przez Bielany i zaobserwowała scenę rozgrywającą się na końcu wagonu.Dwóch młodych dwudziestoparolatków z młodym rotwailerem na smyczy obstąpiło trzeciego z natarczywą prośbą nie do odmówienia – chcieli by młody chłopak dał im swoją komórkę.W tramwaju było cicho choć kilkanaście osób siedziało tu i tam (wszyscy zaczytani,zamyśleni itd.itp.) Anna (tak dajmy jej na imię) nie wiele myśląc wstała i podeszła do grupy mężczyzn.Z bliska zobaczyła, że młody chłopak – niedoszła ofiara mimo, iż wyższy od napastników jest sparaliżowany strachem. Spokojnie zaczęła głaskać psa (w domu ma bulteriera a ten tu był odrośniętym szczeniakiem)
- proszę uważać to groźny pies – usłyszała od jednego ze złodziei.
- taak, proszę się nie martwić(uśmiechnęła się), ja zajmuję się tresurą takich psów (wymyśliła na poczekaniu).
Stała teraz i patrzyła im w twarze (bez uśmiechu): – dlaczego chcecie zabrać mu telefon? co, stać was na drogiego psa a nie stać na
Bianka -- 02.09.2008 - 13:33telefon?We dwóch na jednego? Jak wam nie wstyd?- poleciała kanonada pytań.
Drzwi z trzaskiem się otworzyły, musisz tu wysiąść – złapała napadniętego za rękę i próbowała po prostu wyciągnąć z tramwaju.Bezskutecznie (nie był jeszcze z nią – jak to mawiają Anglicy).
Musiała jeszcze jeden przystanek “zabawiać” chuliganów rozmową.Na następnym ponowiła próbę ,chłopak wysiadł z Nią i podziękował.Jechał do szpitala bielańskiego,
odwiedzić chorą matkę.
W tym cichym tramwaju tylko Anna nie była cicha a jednak
jestem przekonana, że to o takich jak ona mówi błogosławieństwo z dzisiejszego
odcinka.Ta historia wydarzyła się ponad dwa lata temu a ona opowiedziała mi ją ostatnio tak po prostu bo się zgadało a wcześniej “nie było okazji”.
W moim odczuciu cisi to Ci, którzy przemawiają swoim czynem nie słowem.
p.s.
muszę czujniej czytać w tramwaju czy autobusie.Tu i teraz jest zawsze ważniejsze niż każda inna rzeczywistość.
Serdeczności.