Dla dzisiejszego człowieka (też w sobie takiego zauważam) błogosławieństwa jawią się jak niepraktyczne propozycje: – bo jak stać się ubogim by być bogatym.. – cieszyć się z tego, że płaczę... – cieszyć się z tego, że jestem prześladowany, uciskany, niesprawiedliwie traktowany
no i “siedzieć cicho” podczas gdy inni się “rozpychają”.
Cichość i pokorne serce ma związek z ubóstwem duchowym, gdyż właśnie synonimem cichości jest cierpliwość i ufność. Ufność Bogu a nie “światu”.
Człowiek cichy to ten kto cierpliwie znosi przeciwności, nie skarży się, potrafi znosić niedoskonałości innych nie rozgłaszając tego(tych niedoskonałości). Jeśli człowiek cichy jest Boży to jest ufny Bogu. Tak jak Jezus “nadłamanej trzciny nie złamie”, a “ledwo tlącego knotka nie zagasi” – bo Jest cichy i pokornego serca, tak też człowiek cichy jest wyrozumiały i taktowny.
A głośny? – arogancki, – powierzchowny i płytki, – przenoszący na innych swoje bóle i swój niepokój, – niecierpliwy, – nie słuchający, – wyrachowany
Cichość to wg mnie wyższa szkoła jazdy, gdyż wymaga dużego wyrobienia nie tylko duchowego ale osobowego. Dla mnie ktoś cichy to ktoś z “klasą”, wierny, serdeczny, nie wynoszący się, skromny i taktowny.
Napewno taką osobą była Maryja, Jezus.
To błogosławieństwo jest udziałem kogoś kto jest pogodzony z Bogiem – oddaje mu swoje życie i realizując je nie “idzie po trupach” ale układa je “ciuchutko w skrytości serca” z Bogiem.
To pogodzenie – liczenie się z wolą Boga który wszystko może ->dać wygraną w totka lub dopuścić do tego, że huragan może zabrać wszystko… -> przekłada się także na “liczenie się” z drugim człowiekiem.
Takie układanie relacji z Bogiem i drugim człowiekiem jest źródłem pokoju serca jak i pokoju w “otoczeniu” w kontaktach międzyludzkich.
Zatem ktoś cichy i pokornego serca staje się taką osobą na wzór samego Boga… będącego cichym i pokornego serca – jak bezbronna biała Hostia w rękach ludzkich.
Tak też moje życie iu ja bezbronny w rękach wszechmocy Bożej.
Oczywiście nie chodzi o “nic nie robienie” i czekanie na “Boga”. Ale robienie jak najbardziej w świadomosci, że wszystko co mam Jemu zawdzięczam. I nic w moim życiu nie dzieje się przypadkiem….. ale jest wpisane w Jego plan zbawienia mojej osoby.
Cichy i pokornego serca to ten który tę prawdę o Bogu kontempluje oraz patrzy na świat jak na rzeczywistość mimo, że budzącą lęk – z jednej strony – to z drugiej posiada pewność, że ostatnie słowo wobec świata należy do dobrego Boga.
Boga, którym pysznym się sprzeciwia a cichym i pokornego serca daje wszystko. Będąc osobą cichego serca, takim jestem gdyż wszystko mogę w Bogu który mnie umacnia… .
:-))
komentarze
Poldku, mogę zilustrować muzycznie?
Pewnie znasz:
Ale jest tak dobre momentami, że warto jeszcze raz posłuchać.
No I Niemen.
A co do 8 błogosławieństw, to mam wrażenie, że to chyba największe wewanie dla wierzących.
Znaczy trudne i czasem już w formie i przekazie, a co dopiero w realizacji.
No a pokora, mało naprawdę pokornych i cichych jest, myślę, ze by być pokornym trzeba dużo siły.Wytrwałości, wiary w Boga też, ale i w siebie.
Nie ma lekko.
Ale pewnie próbować trza.
Pozdrawiam, dobrze, że napisałeś coś, bo już długo cię nie było.
grześ -- 01.09.2008 - 19:14A w końcu w twoim blogu to ja wypisuję takie rzeczy, że sam się sobie dziwię czasem:)
Idem już, by sobie nie psuć tego jak mu tam imidżu lewaka i niewierzącego.
Grześ
dziękuję za tę wklejkę – chciałem sobie ją przypomnieć ale po przeprowadzce gdzieś płyta przepadła… .
A jest to jeden z tych utrworów który może lecieć, ... i nigdy się nie nudzi. A poza tym zawiera w sobie nieopisany ładunek emocjonalny – dla mnie mający coś z tego “ładunku” jakiego doświadczałem patrząc z bliska na Jana Pawła II… .
A największe wrażenie robi na mnie śpiew Szcześniaka… w końcówce. Zresztą całość jest niezwykła.
***
Lekko nie ma, chociaż chyba warto – tak sobie myślę -, że za tym “cichutko” mieszka to “coś”, co jest ponad wszystko co jest.
p.s.
ostatnio mało piszę – szkolenia, zmiana zawodu, itp. Siedzę w sprawach przyziemnych – fundusze inwestycyjne, emerytury, ubezpieczenia i inne takie tam… . Więc jestem pochłonięty nową dziedziną. Mam nadzieję, że uda mi się zachować “swoją izdebkę” w nienaruszonym stanie. Pracuję nad tym “o niej” nie zapominać... . Choć nie jest to łatwe – wbrew pozorom. Ale może równowaga przyjdzie z czasem. Zbyt wiele nowych rzeczy i także małych obaw – jak w nowym fachu będzie. Obecnie dużo szkoleń. Ale już mam za sobą egzamin Państwowy a więc licencja KNUiF w kieszeni. :-)
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 02.09.2008 - 08:20Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
Fakt, Szcześniak
to głos magiczny ma, a utwór do słów księdza Twardowskiego spoza nas to jeden z moich ulubionych w ogóle i zawsze działa pozytywnie.
grześ -- 01.09.2008 - 22:11A jeszcze z takich nienudzących sie utwórów związanych z tzw. muzyką chrześcijańską to np. z ostatniej płyty 2Tm2,3 ,,Kiedy Izrael był dziecięciem” i ,
Dzięki serdeczne Poldku,
wyrazy uznania za umiejętność godzenia działań w realu z tymi na niwie txtowej.
Nie wiem jak ty to robisz ale tak robisz, że brzmi mądrze a nie przemądrzale.
Ja dość często zastanawiam się nad “cichymi”.Może dlatego,że hmm jak by to po-
wiedzieć sama nie należę do tych “wyrywnych”. I tak coś czuję przez skórę, że w tym błogosławieństwie nie o taką cichość chodzi. Więc o jaką? Przypadkiem (tak się mówi:) mam przykład (czy dobry, poddaję pod ocenę).
Jest warszawianką,kobietą w wieku balzakowskim – no nie to określenie nie pasuje do niej – powiedzmy tak: dzieci odchowane, wnucząt jeszcze nie ma, jej Tata figuruje w zapiskach o walkach partyzanckich w Kampinosie.
Pewnego popołudnia jechała tramwajem przez Bielany i zaobserwowała scenę rozgrywającą się na końcu wagonu.Dwóch młodych dwudziestoparolatków z młodym rotwailerem na smyczy obstąpiło trzeciego z natarczywą prośbą nie do odmówienia – chcieli by młody chłopak dał im swoją komórkę.W tramwaju było cicho choć kilkanaście osób siedziało tu i tam (wszyscy zaczytani,zamyśleni itd.itp.) Anna (tak dajmy jej na imię) nie wiele myśląc wstała i podeszła do grupy mężczyzn.Z bliska zobaczyła, że młody chłopak – niedoszła ofiara mimo, iż wyższy od napastników jest sparaliżowany strachem. Spokojnie zaczęła głaskać psa (w domu ma bulteriera a ten tu był odrośniętym szczeniakiem)
- proszę uważać to groźny pies – usłyszała od jednego ze złodziei.
- taak, proszę się nie martwić(uśmiechnęła się), ja zajmuję się tresurą takich psów (wymyśliła na poczekaniu).
Stała teraz i patrzyła im w twarze (bez uśmiechu): – dlaczego chcecie zabrać mu telefon? co, stać was na drogiego psa a nie stać na
Bianka -- 02.09.2008 - 13:33telefon?We dwóch na jednego? Jak wam nie wstyd?- poleciała kanonada pytań.
Drzwi z trzaskiem się otworzyły, musisz tu wysiąść – złapała napadniętego za rękę i próbowała po prostu wyciągnąć z tramwaju.Bezskutecznie (nie był jeszcze z nią – jak to mawiają Anglicy).
Musiała jeszcze jeden przystanek “zabawiać” chuliganów rozmową.Na następnym ponowiła próbę ,chłopak wysiadł z Nią i podziękował.Jechał do szpitala bielańskiego,
odwiedzić chorą matkę.
W tym cichym tramwaju tylko Anna nie była cicha a jednak
jestem przekonana, że to o takich jak ona mówi błogosławieństwo z dzisiejszego
odcinka.Ta historia wydarzyła się ponad dwa lata temu a ona opowiedziała mi ją ostatnio tak po prostu bo się zgadało a wcześniej “nie było okazji”.
W moim odczuciu cisi to Ci, którzy przemawiają swoim czynem nie słowem.
p.s.
muszę czujniej czytać w tramwaju czy autobusie.Tu i teraz jest zawsze ważniejsze niż każda inna rzeczywistość.
Serdeczności.
Bianko, piekna opowieść.
pzdr
grześ -- 02.09.2008 - 14:29BIANKO
nie wiem czy dzielę... – pamiętam o tym co obiecałem, :-)))
A Twój przykład jest obrazem – dla mnie heroizmu – nie wiem, czy ja bym się tak zachował(nie umiem obłaskawiać psów i “wilków” jak św. Franciszek).
Jednak z puentą się zgadzam. Jednak brakiem bierności nie jest też modlitwa za kogoś, czy podjęcie postu w dobrej sprawie.
Osoba którą opisałaś potrafiła “nadstawić policzek” w pewnym sensie. Ale gdyby świadkiem wydarzenia była staruszka która wieczorem przed snem odmówi w intencji opryszków różaniec czy też będzie cicha i pokornego serca?
Myślę, że jest wiele sposobów zachowań w tej konkretnej sytuacji. Najgorsza jest “bierność i wzruszenie ramionami…” = to nie moja sprawa.
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 02.09.2008 - 21:52Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!
Dzięki, Grzesiu,
dopiero dziś udało mi się odsłuchać zamieszczoną p.ciebie ilustrację – po prostu
cudna.Poezja dźwięków, brzmień w harmonii z poezją słowa.Perełka.
A historia autentyczna i poruszyła mnie bardzo choć zgadzam się z Poldkiem,
że przykład ze staruszką modlącą się w intencji wypaczonej młodzieży bardziej
przystaje do “cichych i pokornego serca” Wierzę w gigantyczną moc modlitwy,
w jej kosmiczną funkcję szczególnie w wykonaniu starszych osób, częstokroć
żyjących skromnie żeby nie powiedzieć w ubóstwie za to z dekalogiem w sercu i
z Panem Bogiem za rękę.
Pozdrawiam refleksyjnie ale z uśmiechem (nie będzie żle bo mamy w Polsce
Bianka -- 03.09.2008 - 22:28dużo modlących się staruszków i staruszek)
Bianka
Napisałaś:
“A historia autentyczna i poruszyła mnie bardzo choć zgadzam się z Poldkiem,
że przykład ze staruszką modlącą się w intencji wypaczonej młodzieży bardziej
przystaje do “cichych i pokornego serca”
Ale ja nie uważam, że postawa staruszki była a tej kobiety nie. Uważam, że obydwie są właśnie taką postawą.
Gdyż wg mnie postawa cichego pokornego serca odnosi się do bardziej wewnętrznej sfery osobowości człowieka z której czerpią źródło postawy troski o innych. A nie zależą od tego czy działanie jest ciche czy głośne.
Pokorne serce “nie jest obojętne” na krzywdę ludzką. Ale metody wyrażenia braku tej obojętności są różne dla Pani która ocaliła inną osobę a inna dla staruszki modlącej się za wyrostków. Każdy robi to na co go stać... .
Stąd też – jak mi się wydaje – nie można się porównywać z innymi ale robić to co w mojej mocy, choć nawet małe rzeczy. Zawsze jest to lepsze niż obojętność.
Św. Weronika z drogi krzyżowej otarła tylko chustą twarz umęczonego Jezusa a okazało się to tak wiele…. . Jak, mówił Mały Książe: najważniejsze jest niewidzialne, a więc intencja i miłość jaka kryje się za czynem…. .
Pozdrawiam!
P.S.
Co do tych staruszek, to za naszą wschodnią granicą dzięki ich prostej wierze przetrwała wiara w Boga mimo zakrojonej na ogromną skalę akcji ateistycznej… .
Katolicy nie są zbyt lubiani przez władzę, ale także przez hierarchów prawosławnych… .
Ale proste Babcie różańców z ręki łatwo nie wypuszczają i ze świadectwa swojej wiary nie rezygnują. Stąd dużo młodych przyznających się do Boga pomimo wieloletniego braku księdza i sakramentów.
Więc z tą modlitwą staruszek nie koniecznie efekty musi być widać od razu ale sądzę, że to, “że nie widać” nie oznacza, że modlitwa nie zostaje wysłuchana. Bóg nie odmawia dobrych rzeczy… .
Abrachama Bóg wysłuchał ale nie wg rozumienia Abrahama ale wg Boga.
Potomstwo jak gwiazd na niebie – dla Abrahama pewnie długo oznaczało, posiadanie dzieci w sensie ziemskim a nie nadprzyrodzonym… .
Więc modląc się o coś podejmujemy ryzyko, że Bóg obdarzy nas siedmiokroć bardzie ale objawi się to w czasie jaki Bóg wybierze ale my. A do tego potrzeba “pokornego serca” by się na to zgodzić i cierpliwie czekać w radości. Zamiast zniecierpliwić się i “poszukać sobie doraźnych bożków”.
Każdy staje przed taką pokusą gdy wysłuchanie modlitwy wydaje się odkładać w czasie lub przeciągać, by “pomóc własnemu szczęściu” w niedokońca uczciwy sposób.
A Ewangelia mówi “Kto wytrwa do końca..”.
Bóg jest wymagający i dobra Nowina jest wyzwaniem – ogromna obietnica wymagająca ogromnego zwierzenia i zaufania. Dopiero wtedy naprawdę Bóg ma nieskrępowane ręce wobec nas i może działać.
W tym właśnie kontekście Jan Paweł II nie przypadkiem miał swoje motto papieskie Totus Tuus = Cały Twój.
“Skóra cierpnie” jak sobie to uświadamiam…. .
Pozdrawiam serdecznie.
************************
poldek34 -- 04.09.2008 - 08:18Już grzyby się zaczęły ->>> Kanie wczorajsze miodzio!