Poznałem dawno temu człowieka – do końca swoich dni antysemita, wierzący w prawdziwość Protokołów Mędrców Syjonu, itd, itd… Niemal z rozczuleniem wspominał przedwojenne czasy, kiedy jako student uganiał się z kumplami po krakowskich Plantach za Żydami by walnąć w głowę gonionego gazetą.....tyle, że w gazetę gazrurka zawinięta była, Medycynę studiował.
No i wojna przyszła. I los zrządził, że żydowska para pod jego dach trafiła. I przechowywał ich przez kilka miesięcy. Póki nie zorientował się że sąsiadka (żadna antysemitka) coś czai. I zazdrości mu tych “dularów” za schronienie. A ci Żydzi jedno co mieli, tu ubranie, nawiasem – liche jak na tą porę roku.
Więc dzięki bliskim kontaktom z AK wynalazł im nowe schronienie i bezpieczny przerzut. A na drugi dzień miał wizytę Gestapo. Kto zna te czasy wie jak mieszkanie po takich odwiedzinach wyglądało…
Zaprzyjaźnił się przez te kilka miesięcy z nimi, więc chciał się dowiedzieć czy im się udało. Niestety ślad ginął na następnym etapie tułaczki.
Być może zginęli, być może przeżyli, znaleźli swoją przystań, ale nie chcieli wracać do traumy z tamtych czasów przez szukanie tych, którzy ich chronili.
Bardzo prawdopodobna jest, że gdyby oni przeżyli i zechcieli odnaleźć mojego znajomego to zajadły antysemita sadziłby swoje drzewko w Alei Sprawiedliwych….....
o antysemityżmie
Poznałem dawno temu człowieka – do końca swoich dni antysemita, wierzący w prawdziwość Protokołów Mędrców Syjonu, itd, itd… Niemal z rozczuleniem wspominał przedwojenne czasy, kiedy jako student uganiał się z kumplami po krakowskich Plantach za Żydami by walnąć w głowę gonionego gazetą.....tyle, że w gazetę gazrurka zawinięta była, Medycynę studiował.
No i wojna przyszła. I los zrządził, że żydowska para pod jego dach trafiła. I przechowywał ich przez kilka miesięcy. Póki nie zorientował się że sąsiadka (żadna antysemitka) coś czai. I zazdrości mu tych “dularów” za schronienie. A ci Żydzi jedno co mieli, tu ubranie, nawiasem – liche jak na tą porę roku.
Więc dzięki bliskim kontaktom z AK wynalazł im nowe schronienie i bezpieczny przerzut. A na drugi dzień miał wizytę Gestapo. Kto zna te czasy wie jak mieszkanie po takich odwiedzinach wyglądało…
Zaprzyjaźnił się przez te kilka miesięcy z nimi, więc chciał się dowiedzieć czy im się udało. Niestety ślad ginął na następnym etapie tułaczki.
Być może zginęli, być może przeżyli, znaleźli swoją przystań, ale nie chcieli wracać do traumy z tamtych czasów przez szukanie tych, którzy ich chronili.
Bardzo prawdopodobna jest, że gdyby oni przeżyli i zechcieli odnaleźć mojego znajomego to zajadły antysemita sadziłby swoje drzewko w Alei Sprawiedliwych….....
live and let die
contri -- 05.09.2008 - 18:24