mam wrażenie, czytając Pani dorobek (obfity) z ostatnich dni, że pora zacząć ostrzegać ludność.
Nikt już spać spokojnie nie może, obawiam się.
Na przykład ja.
Wczoraj do późna siedziałem nad jakimiś głupotami (żeby poepatować, powiem, że starałem się dostrzec różnicę między ujęciem Huntingtona i Braudela) i poszedłem następnie grzecznie spać.
A tu proszę, co się wyprawia: Krew, pot i zły. Czy cóś.
Mam wrażenie, że chyba trzeba porozmieszczać ogłoszenia na mieście: Uważaj, bo cię Gretchen opisze. Albo i sfotografuje.
Dobrze, że ja tramwajem nie jeżdżę.
A dzisiaj, zamiast świętować kolejną rocznicę świadomego ojcostwa, mam z rana się ustosunkować odnieść? Przecież w tym kontekście, to już na każde trzeba słowo uważać, żeby coś nie napisać.
Dobrze, chociaż, że na TXT kobiet mało (a ubolewałem nad tym, ja głupi), bo już widzę, jaki zgrabny sabacik by się Pani udało zorganizować. I postępowy na dodatek.
Ale mniejsza. Dobre jest to, że się z rana pośmiałem.
Najpierw to nawet normalnie, bo z Pani Szanownej. Biedactwo, myślę sobie, wstało o ósmej.
Droga Pani. Może to dla Pani jest wcześnie, ale proszę wybaczyć, pojęcie świtu nie jest ruchome społecznie. To takie jest zjawisko, związane (ujmując rzecz w dydaktycznym skrócie) z ruchem planety dookoła słońca. Nie jest subiektywne. Ale nie mniej współczuję. Ale też cieszę się, że Pani pomyślała z samego rana. Myślenie zdrowe jest.
Krew. Ten fragment trochę mnie zaniepokoił. Jakieś takie pozytywne to. Za rano Pani wstała, sobie myślę. Tlenu może za dużo?
No, ale potem…
Niby wiedziałem, że Pani to czytała. Sam też czytałem. I śmiałem się też. Ale, w sumie, to proszę mi powiedzieć, droga Pani, co tak Panią dziwi?
Poważnie pytam. Czy to, że ludzie na swój nieuporządkowany sposób chcą rozmawiać o ważnych dla siebie (jak się wydaje) sprawach? To chyba dobrze?
Czy może dziwią Panią wyrażone tam poglądy? A bo to jest odkrycie jakieś? Coś się Pani nowego, o kimś dowiedziała? Że niby, co? Że ktoś, kto wyższych wartości od ust sobie odjąć nie może, zaś swoje wartości ma za oczywiście najwyższe, przy okazji łamania cudzych praw autorskich, przypadkiem poczynił wielogodzinne (co najmniej) studia kulturowe, na odcinku rynkowo zorientowanych obrazów, mających pobudzić krwi krążenie?
No, jaka to znowu jest sensacja, co? Jak zauważył Robin Williams: See, the problem is that God gives men a brain and a penis, and only enough blood to run one at a time.
Musze Pani Powiedzieć, że z perspektywy wieku to jest zabawne nawet dla mężczyzny.
A może zdziwiła Pani postawa poznawcza wyrażona w dyskusji. Cóż jest złego, droga Pani, że kobieta zadaje pytania? Ja nic w tym złego nie widzę, choć przyznam, że forma mocno mną potrzasnęła.
W więc może forma? Że niby słowa jakieś? Ale przecież i Pani, i pani Pino i kto tam jeszcze tu przylezie, będzie z rozkoszą cytował, te niewątpliwie oryginalnie sformułowane myśli. Męski i żeńskie. Ale znowu, co w tym dziwnego. Język polski jest ubogi, to jakby fakt. Rozmawianie o seksie jest czymś dosyć tabuicznym. Nie każdy zaraz potrafi się zdystansować inaczej niż językowo. A jedną z naturalnych form językowego dystansowania się jest ucieczka w wulgaryzmy. Banał.
Oczywiście (uszanowanie Pani Pino) można by tutaj szukać głębszego dna. Na przykład zwrócić uwagę na to jak stereotypy kulturowe wzajemnie się podtrzymują. Jak to kulturowo osaczony macho musi podkreślać swoją wyższość, a kobieta, której drogi do rozmaitych zasobów społecznych są blokowane, podtrzymuje w sobie stereotyp sam ograniczającej się wolności. Zaś towarzyszy mu i uzupełnia Matka Polka, która dla dobra dziatek i ojczyzny, rezygnuje ze swojej rozwiązłej natury. Jakież to wzniosłe.
I obie strony są zadowolone. Tak to działa.
No dobrze. Połączenie tego wszystkiego jest przezabawne.
Ale to jest płytki śmiech. Kilka dni temu napisałem ( lansik, lansik ), że na TXT nie da się rozmawiać o seksie. I podtrzymuję to.
Bardzo jestem ciekaw, czy dyskusja pod Pani wpisem potwierdzi tę opinię. Na razie potwierdza.
Ostatnia historia mnie zmartwiła. Im starszy się robię, tym większe w sobie znajduję pokłady empatii.
I jak czytałem to, co Pani pisze, to zacząłem współczuć. Temu komuś, kto zetknie się z rozkwitającym bujnie kwiatem Pani charakteru osobowości.
A odpowiedź to oczywiście h. Ale to było do przewidzenia
Rozpisałem się bardzo, ale to przez zemstę. No, bo kto to widział, żeby kobieta wprost o takich rzeczach pisała. No.
Pozdrawiam w tym duchu, gratulując doskonałego tekstu
PS Nie wiem, czy nie popada Pani w stereotyp, łącząc stereotypy kulturowo i polityczne ze stereotypami seksualnymi. Kobiety nierzadko prawicowe potrafią się wypowiadać sensownie na każdy temat. Taka na przykład Barbara Bush chyba najcelniej podsumowała kiedyś krętactwa niejakiego Clintona, mówiąc: Clinton lied. A man might forget where he parks or where he lives, but he never forgets oral sex, no matter how bad it is.
Szanowna Pani Gretchen,
mam wrażenie, czytając Pani dorobek (obfity) z ostatnich dni, że pora zacząć ostrzegać ludność.
Nikt już spać spokojnie nie może, obawiam się.
Na przykład ja.
Wczoraj do późna siedziałem nad jakimiś głupotami (żeby poepatować, powiem, że starałem się dostrzec różnicę między ujęciem Huntingtona i Braudela) i poszedłem następnie grzecznie spać.
A tu proszę, co się wyprawia: Krew, pot i zły. Czy cóś.
Mam wrażenie, że chyba trzeba porozmieszczać ogłoszenia na mieście: Uważaj, bo cię Gretchen opisze. Albo i sfotografuje.
Dobrze, że ja tramwajem nie jeżdżę.
A dzisiaj, zamiast świętować kolejną rocznicę świadomego ojcostwa, mam z rana się
ustosunkowaćodnieść? Przecież w tym kontekście, to już na każde trzeba słowo uważać, żeby coś nie napisać.Dobrze, chociaż, że na TXT kobiet mało (a ubolewałem nad tym, ja głupi), bo już widzę, jaki zgrabny sabacik by się Pani udało zorganizować. I postępowy na dodatek.
Ale mniejsza. Dobre jest to, że się z rana pośmiałem.
Najpierw to nawet normalnie, bo z Pani Szanownej. Biedactwo, myślę sobie, wstało o ósmej.
Droga Pani. Może to dla Pani jest wcześnie, ale proszę wybaczyć, pojęcie świtu nie jest ruchome społecznie. To takie jest zjawisko, związane (ujmując rzecz w dydaktycznym skrócie) z ruchem planety dookoła słońca. Nie jest subiektywne. Ale nie mniej współczuję. Ale też cieszę się, że Pani pomyślała z samego rana. Myślenie zdrowe jest.
Krew. Ten fragment trochę mnie zaniepokoił. Jakieś takie pozytywne to. Za rano Pani wstała, sobie myślę. Tlenu może za dużo?
No, ale potem…
Niby wiedziałem, że Pani to czytała. Sam też czytałem. I śmiałem się też. Ale, w sumie, to proszę mi powiedzieć, droga Pani, co tak Panią dziwi?
Poważnie pytam. Czy to, że ludzie na swój nieuporządkowany sposób chcą rozmawiać o ważnych dla siebie (jak się wydaje) sprawach? To chyba dobrze?
Czy może dziwią Panią wyrażone tam poglądy? A bo to jest odkrycie jakieś? Coś się Pani nowego, o kimś dowiedziała? Że niby, co? Że ktoś, kto wyższych wartości od ust sobie odjąć nie może, zaś swoje wartości ma za oczywiście najwyższe, przy okazji łamania cudzych praw autorskich, przypadkiem poczynił wielogodzinne (co najmniej) studia kulturowe, na odcinku rynkowo zorientowanych obrazów, mających pobudzić krwi krążenie?
No, jaka to znowu jest sensacja, co? Jak zauważył Robin Williams: See, the problem is that God gives men a brain and a penis, and only enough blood to run one at a time.
Musze Pani Powiedzieć, że z perspektywy wieku to jest zabawne nawet dla mężczyzny.
A może zdziwiła Pani postawa poznawcza wyrażona w dyskusji. Cóż jest złego, droga Pani, że kobieta zadaje pytania? Ja nic w tym złego nie widzę, choć przyznam, że forma mocno mną potrzasnęła.
W więc może forma? Że niby słowa jakieś? Ale przecież i Pani, i pani Pino i kto tam jeszcze tu przylezie, będzie z rozkoszą cytował, te niewątpliwie oryginalnie sformułowane myśli. Męski i żeńskie. Ale znowu, co w tym dziwnego. Język polski jest ubogi, to jakby fakt. Rozmawianie o seksie jest czymś dosyć tabuicznym. Nie każdy zaraz potrafi się zdystansować inaczej niż językowo. A jedną z naturalnych form językowego dystansowania się jest ucieczka w wulgaryzmy. Banał.
Oczywiście (uszanowanie Pani Pino) można by tutaj szukać głębszego dna. Na przykład zwrócić uwagę na to jak stereotypy kulturowe wzajemnie się podtrzymują. Jak to kulturowo osaczony macho musi podkreślać swoją wyższość, a kobieta, której drogi do rozmaitych zasobów społecznych są blokowane, podtrzymuje w sobie stereotyp sam ograniczającej się wolności. Zaś towarzyszy mu i uzupełnia Matka Polka, która dla dobra dziatek i ojczyzny, rezygnuje ze swojej rozwiązłej natury. Jakież to wzniosłe.
I obie strony są zadowolone. Tak to działa.
No dobrze. Połączenie tego wszystkiego jest przezabawne.
Ale to jest płytki śmiech. Kilka dni temu napisałem ( lansik, lansik ), że na TXT nie da się rozmawiać o seksie. I podtrzymuję to.
Bardzo jestem ciekaw, czy dyskusja pod Pani wpisem potwierdzi tę opinię. Na razie potwierdza.
Ostatnia historia mnie zmartwiła. Im starszy się robię, tym większe w sobie znajduję pokłady empatii.
I jak czytałem to, co Pani pisze, to zacząłem współczuć. Temu komuś, kto zetknie się z rozkwitającym bujnie kwiatem Pani charakteru osobowości.
A odpowiedź to oczywiście h. Ale to było do przewidzenia
Rozpisałem się bardzo, ale to przez zemstę. No, bo kto to widział, żeby kobieta wprost o takich rzeczach pisała. No.
Pozdrawiam w tym duchu, gratulując doskonałego tekstu
PS Nie wiem, czy nie popada Pani w stereotyp, łącząc stereotypy kulturowo i polityczne ze stereotypami seksualnymi. Kobiety nierzadko prawicowe potrafią się wypowiadać sensownie na każdy temat. Taka na przykład Barbara Bush chyba najcelniej podsumowała kiedyś krętactwa niejakiego Clintona, mówiąc:
yayco -- 05.11.2008 - 10:55Clinton lied. A man might forget where he parks or where he lives, but he never forgets oral sex, no matter how bad it is.