Życie ogólnie jest zaskakujące, co samo w sobie zaskakujące nie jest, do momentu kiedy coś nas nie zaskoczy.
Zaczęło się dzisiaj o świcie. Tak tak, o świcie. Moim świcie znaczy. Tak gdzieś koło ósmej rano.
Obudziłam się przed budzikiem…
Czytelnika, który mnie zna choć jaki czytelnik zna autora, powinno najpierw zastanowić to, że miałam nastawiony budzik, a dopiero później to, że zdołałam dać się wydrzeć z ramion Morfeusza o tak pogańskiej godzinie. Ze wszystkich męskich ramion te są najbardziej niezawodne, lecz nie uprzedzajmy biegu wydarzeń.
Jest przed ósmą i moja istota Gretchenowata się przebija do dnia.
Oczywistym faktom nie zaprzeczam nawet ja, chociaż różne na ten temat słyszałam pogłoski.
Obudziwszy się zaraz tego pożałowałam, bo to najwstrętniejsze ze wszystkich urządzeń wymyślonych przez człowieka, miało dzwonić za niespełna pół godziny. Zasypianie nie miało żadnego sensu. Wykorzystałam ten czas na to, żeby trochę pomyśleć.
Napisałam pomyśleć – zgadza się, nie trzeba regulować monitorów.
Trochę myślałam o tym jak złym człowiekiem jestem, trochę o tym, że może wcale nie tak do końca, trochę o tym że nie ma sprawiedliwości na świecie, trochę o tym, że jakieś resztki są. Poświęciłam też chwilę na myślenie o tym, że muszę się zwlec zrobić cholerne badania zalecone przez Doktora.
Nic nie wymyśliłam, ale w końcu podjęłam stanowczą decyzję, że wstaję i nawet tak zrobiłam ku zdziwieniu własnemu, oraz zwierzyny zamieszkałej wraz.
Jeszcze nie wiedziałam co mnie dzisiaj spotka, bo skądże? Znikądże.
Pierwsze zaskoczenie tego dnia: przebieg moich badań zaprzeczył wszelkim moim zgryźliwym opinom o pracodawcy.
Nie wiem czy ktokolwiek mi uwierzy, ale wyszłam z domu po dziewiątej, a już dwadzieścia minut po dziesiątej byłam nazad .
Moje ogólne znieprzytomnienie kazało mi, po informacji rejestratorki, że gabinet pobierania krwi jest na parterze, udać się na pierwsze piętro. Drobiazg. Wróciłam na parter.
Pani od krwi dałam skierowanie na ekg…
Dałam sobie tę krew pobrać bez oporów i lamentów, Po męsku, godnie, z dumnie uniesionym czołem.
Potem znowu na to piętro, żeby ekg… Tym razem dałam dobre skierowanie, zapewne z powodu takiego, że było to jedyne jakim dysponowałam.
Zrobiono mi je przed czasem o jakieś piętnaście minut. Bardzo przyjemne badanie, choć trochę niezręcznie tak w obnażeniu leżeć przed kobietą.
Nie ma się co czepiać – wszystko podłączone, furkocze i rzęzi. Po pięciu minutach jest wynik. Niezły choć wygląda na to, że będzie trzeba coś zrobić z paleniem, Pani mi zaczyna tłumaczyć jak to cudownie jest rzucić, jakie to może być trudne, co zrobić a czego nie robić...
Odparłam tylko, że wiem bo w końcu pracuję w uzależnieniach. Zabijający argument z autorytetu. No.
Wróciłam do domu i wkroczyłam do sieci wszechświatowej. Powszechna radość i aplauz, że oto powróciłam szczęśliwie i jestem.
Gdybym tylko wiedziała… Ale nie wiedziałam.
Rozejrzawszy się energicznie po terenie zaprzyjaźnionego w pewnym stopniu serwera, polazłam dalej.
O mili państwo! O jakże zaskakujące jest życie!
To już mówiłaś Gretchen, na początku. Pamiętasz, prawda?
No pamiętam, ale jakie to jest zaskakujące to życie! Pełne niespodzianek jak jajko z niąże.
Czytam ja sobie, co napisał Artur Nicpoń. Przypadkiem przechodził mimo filmów pornograficznych z różnych obszarów kulturowych i podzielił się tym z czytelnikami.
Przypomniał mi się dowcip z brodą, jak to ktoś upadł nieszczęśliwie na nóż, i tak siedemnaście razy…
Dobrze to jest i blogowo bardzo podzielić się tym co się przeżyło. Ja to piszę o niczym w sumie, takie tam dyrdymały, a tu widzę że inni tematy wyszukują z poświęceniem. Muszę to jeszcze przemyśleć.
Może następnym razem jak się obudzę przed ósmą rano?
Komeeeeentarzy, że zazdrość bierze, no ale temat chwytliwy przecież. Bo ludziska się brzydzą, ale kikują. Przypadkiem, oraz w celach prospołecznych by analizie poddać, a także niejednokrotnie krytyce.
Wśród komentarzy znalazłam też pytanie skierowane do autora. To całkiem naturalne, że jak dajmy na to jakiś czytelnik chciałby coś wiedzieć, to zapyta. Wielowiekowa walka o równouprawnienie zapewniła też taką możliwość kobietom.
I oto jedna walcząca antyfeministka zadaje pytanie… Osoba słynąca z delikatności, wyczucia, konserwatyzmu światopoglądowego. Osoba, która w tym tu oto miejscu nawrzeszczała na Artura, że takie coś zamieszcza pod jej wpisem, która kazała mu usuwać ten wpis pyta: zastanawiasz się co czuje kobieta, która robi ci laskę?
O mamusiu! – zawyła moja dusza – O mamusiu… – powtórzyła z osłupienia odrobinę ciszej.
No mili państwo! Widział to ktoś? Ja rozumiem kobiecą ciekawość, naprawdę rozumiem, ale tak prosto z mostu? czy też prosto w twarz? i to publicznie? i bez ogródek? tak, ot? leciutko jak motylek?
Osłabiona, zapewne przez zabranie mi pewnej ilości krwi, popadłam w katatonię...
Z odrętwienia wyrwała mnie konieczność udania się do pracy.
Tam kolejna odsłona afery z usosobieniem wszelkiego zła tego świata, jakim jest bez cienia wątpliwości Gretchen, w osobie własnej.
Afera leciutko jeszcze utajniona, jeszcze się nie wydobyła, jeszcze nie widać błysku fleszy, fotoreporterów z mikrofonami (fotoreporterów z mikrofonami? to bez sensu).
Jeszcze wszystko jest postaremu. Już niedługo nie będzie.
Haaaa! Haaaa! – wytężcie słuch, by usłyszeć ten głuchy pogłos – Haaaa! Haaaa! – słychać? No.
Tylko trzy historie z dzisiaj, a jakżeż pouczające.
Służba zdrowia zadziałała więcej niż sprawnie, konserwatywna kobieta zadaje całkiem libertyńskie pytanie chodząc między mężczyznami zgadzającymi się ze sobą w kwestii, excusez le mot, kurewskiego charakteru osobowości kobiecej (piękna konstrukcja językowa: charakter osobowości – gratulacje Gretchen), a ja zostaję Lordem Valdemortem.
Czyż życie nie jest zaskakujące, tak ogólnie?
Możliwe odpowiedzi:
a) całkowicie się zgadzam, że życie jest ogólnie zaskakujące
b) raczej się zgadzam, że życie jest ogólnie zaskakujące
c) raczej się nie zgadzam, że życie jest ogólnie zaskakujące
d) całkowicie się nie zgadzam, że życie jest ogólnie zaskakujące
e) stuknij się w głowę Gretchen
f) stuknij się w głowę dwa razy Gretchen
g) trudno powiedzieć
h) mam inne zdanie na ten temat
komentarze
Hahaha
no nie mogę :D A, po trzykroć A.
Mi się już spodobało zestawienie: Luźne myśli nad grobem, a wyżej – Pornosy.
Normalnie Eros i Tanatos, czy cóś.
Później jest tylko lepiej –
Kobieta ma naturę, co tu dużo gadać, troche kurewską
(no co tu gadać, to była złota myśl w ramce)
Co nie jest takie złe (a wręcz przeciwnie) o ile jest wtłoczone w jakąś sensowną kulturową formę
Aaa, nie umiem nawet oddać porządnie tego zachwytu
popłakałam się prawie nad moim kurewstwem wtłoczonym w formę sensowną kulturowo (albo i nie?)
A tę panią, matkę dzieciom, to wiesz, najwyraźniej coś jednak uwiera. Może też się nie czuje dobrze w formie/foremce do babeczek.
Tym bardziej zaskakująca jest jej walka z tymi kobietami, które z formy usiłują wyleźć. Te wszystkie groźne wizje-popłuczyny po Seksmisji.
Drugi wątek –
Nie wiem, czemu ktoś Cię postponuje w miejscu pracy, ale mam nadzieję, że się nie dasz? I w razie czego pierdolniesz? ;)
No…
Pino
Właśnie ogarnął mnie atak śmiechu.
Już się uspokajam, już... Ok.
Stawiasz niezwykle wprost istotne, dla każdej niemal kobiety, pytanie:
czy moje kurestwo jest ili też nie jest wtłoczone w sensowną kulturową formę?
Oto zagadka wszechświata. Oto zagadnienie.
Mnie jeszcze jedno rozbawiło (wybacz Artur, ale rozumiem że Cię zatchło), bo kiedy tutaj się ukazał jeden komentarz Artura u Algi to jak napisałam była aferka, że oj oj takie słowa u mnie, takie spostrzeganie kobiety – istoty ulotnej, żeby nie powiedzieć eterycznej (eter jest gazem i jako taki jest ulotny, to nawet trzyma się kupy)...
A dzisiaj Artur wspomina to jako rozmowę.
O matusiu!
Pino patrz Pani Droga jak to jest, se chłopak napisał, co on myśli o tym że lubi kiedy kobieta to lament. Minęło ileś miesięcy i ta sama kobieta zadaje pytanie co on myśli o uczuciach kobiety w trakcie . Tylko zadaje to pytanie inaczej.
To jest potwierdzenie mojej tezy, że wszechświat jest miejscem nieustannie toczących się zmian. Nie ja to wymyśliłam, ale sobie chałupniczo weryfikuję.
Co do wątku drugiego to czekam na rozwój wypadków i może jak będzie materiał to napiszę.
A że się nie dam to oczywista sprawa jest. Nie takie wojny żeśmy ze szwagrem wygrywali.
No.
Gretchen -- 05.11.2008 - 01:29Gretchen,
ja się nie znam, ale na moje oko, wygląda to socjologicznie.
Można by poprosić pana Y o ekspertyzę, ale za dużo tu jest naprzeklinane.
Niestety tamtej wymiany zdań nie czytałam, albo nie pamiętam. Ale Tetmajerem to nasz drogi Artur pewnie nie poleciał...
Myślę, że Alga postawiła kwestię stanowczo, bo chciała być dobrze zrozumiana. Bez niedomówień, korzystając ze zdobyczy równouprawnienia etc.
A ten, masz ci los, zapłonił się jak różyczka.
Życie stawia przed nami nowe wyzwania, jak mawiał prezes Ochódzki.
Poza tym, to zdajesz sobie w ogóle sprawę ze swojego krótkowzrocznego egoizmu, wypływającego z charakteru i kierowania się pożądliwością?
Z kim ja gadam w ogóle. Tfu!
Niemniej pozdrawiam i życzę sukcesów taktycznych ze szwagrem. Byle nie po pijaku.
Nie martw się Gretchen
nie jesteś taka ostatnia :)
Twoje teksty wskazują na coś całkiem przeciwnego. A ten rozbawił mnie wyjątkowo:)
Nie widziałam wzmiankowanej dyskusji u Nicka, ale teraz nie omieszkam tam zajrzeć, po pierwsze licząc na znakomity ubaw, po drugie zaś w nadziei znalezienia odpowiedzi znamienitej blogerki na kluczowe pytania.
Ale jaja !!! ( w komplecie do laski)
Delilah -- 05.11.2008 - 07:09Hm, pytanie jak pytanie:)
mnie bardziej zastanawia osoba guru, kwoboja, filozofa i politologa w jednym, którzy zna się na wszystkich zagadnieniach kulturowych, socjologicznych, społecznych, i jakichkolwiek innych.
Znaczy nie ma tematu, w którym Arturo N. by się kompetentnie nie wypowiedział:)
Jednocześnie jest zachwycające i powoduje zazdrość, choć z drugiej strony jakoś cieszę się, że ja nie mam takiej potrzeby wypowiadania się na każdy temat i robienia wrażenia, że się jest kompetentnym w każdym temacie.
W sumie nudne to byc musi.
A co do pozostałych rzeczy, cieszy, że z tą służbą zdrowia szybko poszło.
A co do tej pracy, to jako że nie wiem, o co chodzi, to nie komentuję.
W sumie zaraz do pracy idem.
pzdr
grześ -- 05.11.2008 - 07:19no proszę Cię
ech, postępowo się robi, postępowo taka pełzająca zmiana obyczajowa
:)
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 05.11.2008 - 09:49Tak, jak..
Służba zdrowia wypuszcza chorych tak samo prawdziwi faceci przyciągają prawdziwe kobiety.
Igła -- 05.11.2008 - 10:01Nie czytałem ale domyślam się która to może być.
Pani Gretchen
Najpierw padłem.
Potem się obśmiałem, jak “norek”.
A teraz, pozbierawszy się nieco, dziękuję Pani za powyższe.
:)
Pozdrawiam.
Kazik -- 05.11.2008 - 10:12Szanowna Pani Gretchen,
mam wrażenie, czytając Pani dorobek (obfity) z ostatnich dni, że pora zacząć ostrzegać ludność.
Nikt już spać spokojnie nie może, obawiam się.
Na przykład ja.
Wczoraj do późna siedziałem nad jakimiś głupotami (żeby poepatować, powiem, że starałem się dostrzec różnicę między ujęciem Huntingtona i Braudela) i poszedłem następnie grzecznie spać.
A tu proszę, co się wyprawia: Krew, pot i zły. Czy cóś.
Mam wrażenie, że chyba trzeba porozmieszczać ogłoszenia na mieście: Uważaj, bo cię Gretchen opisze. Albo i sfotografuje.
Dobrze, że ja tramwajem nie jeżdżę.
A dzisiaj, zamiast świętować kolejną rocznicę świadomego ojcostwa, mam z rana się
ustosunkowaćodnieść? Przecież w tym kontekście, to już na każde trzeba słowo uważać, żeby coś nie napisać.Dobrze, chociaż, że na TXT kobiet mało (a ubolewałem nad tym, ja głupi), bo już widzę, jaki zgrabny sabacik by się Pani udało zorganizować. I postępowy na dodatek.
Ale mniejsza. Dobre jest to, że się z rana pośmiałem.
Najpierw to nawet normalnie, bo z Pani Szanownej. Biedactwo, myślę sobie, wstało o ósmej.
Droga Pani. Może to dla Pani jest wcześnie, ale proszę wybaczyć, pojęcie świtu nie jest ruchome społecznie. To takie jest zjawisko, związane (ujmując rzecz w dydaktycznym skrócie) z ruchem planety dookoła słońca. Nie jest subiektywne. Ale nie mniej współczuję. Ale też cieszę się, że Pani pomyślała z samego rana. Myślenie zdrowe jest.
Krew. Ten fragment trochę mnie zaniepokoił. Jakieś takie pozytywne to. Za rano Pani wstała, sobie myślę. Tlenu może za dużo?
No, ale potem…
Niby wiedziałem, że Pani to czytała. Sam też czytałem. I śmiałem się też. Ale, w sumie, to proszę mi powiedzieć, droga Pani, co tak Panią dziwi?
Poważnie pytam. Czy to, że ludzie na swój nieuporządkowany sposób chcą rozmawiać o ważnych dla siebie (jak się wydaje) sprawach? To chyba dobrze?
Czy może dziwią Panią wyrażone tam poglądy? A bo to jest odkrycie jakieś? Coś się Pani nowego, o kimś dowiedziała? Że niby, co? Że ktoś, kto wyższych wartości od ust sobie odjąć nie może, zaś swoje wartości ma za oczywiście najwyższe, przy okazji łamania cudzych praw autorskich, przypadkiem poczynił wielogodzinne (co najmniej) studia kulturowe, na odcinku rynkowo zorientowanych obrazów, mających pobudzić krwi krążenie?
No, jaka to znowu jest sensacja, co? Jak zauważył Robin Williams: See, the problem is that God gives men a brain and a penis, and only enough blood to run one at a time.
Musze Pani Powiedzieć, że z perspektywy wieku to jest zabawne nawet dla mężczyzny.
A może zdziwiła Pani postawa poznawcza wyrażona w dyskusji. Cóż jest złego, droga Pani, że kobieta zadaje pytania? Ja nic w tym złego nie widzę, choć przyznam, że forma mocno mną potrzasnęła.
W więc może forma? Że niby słowa jakieś? Ale przecież i Pani, i pani Pino i kto tam jeszcze tu przylezie, będzie z rozkoszą cytował, te niewątpliwie oryginalnie sformułowane myśli. Męski i żeńskie. Ale znowu, co w tym dziwnego. Język polski jest ubogi, to jakby fakt. Rozmawianie o seksie jest czymś dosyć tabuicznym. Nie każdy zaraz potrafi się zdystansować inaczej niż językowo. A jedną z naturalnych form językowego dystansowania się jest ucieczka w wulgaryzmy. Banał.
Oczywiście (uszanowanie Pani Pino) można by tutaj szukać głębszego dna. Na przykład zwrócić uwagę na to jak stereotypy kulturowe wzajemnie się podtrzymują. Jak to kulturowo osaczony macho musi podkreślać swoją wyższość, a kobieta, której drogi do rozmaitych zasobów społecznych są blokowane, podtrzymuje w sobie stereotyp sam ograniczającej się wolności. Zaś towarzyszy mu i uzupełnia Matka Polka, która dla dobra dziatek i ojczyzny, rezygnuje ze swojej rozwiązłej natury. Jakież to wzniosłe.
I obie strony są zadowolone. Tak to działa.
No dobrze. Połączenie tego wszystkiego jest przezabawne.
Ale to jest płytki śmiech. Kilka dni temu napisałem ( lansik, lansik ), że na TXT nie da się rozmawiać o seksie. I podtrzymuję to.
Bardzo jestem ciekaw, czy dyskusja pod Pani wpisem potwierdzi tę opinię. Na razie potwierdza.
Ostatnia historia mnie zmartwiła. Im starszy się robię, tym większe w sobie znajduję pokłady empatii.
I jak czytałem to, co Pani pisze, to zacząłem współczuć. Temu komuś, kto zetknie się z rozkwitającym bujnie kwiatem Pani charakteru osobowości.
A odpowiedź to oczywiście h. Ale to było do przewidzenia
Rozpisałem się bardzo, ale to przez zemstę. No, bo kto to widział, żeby kobieta wprost o takich rzeczach pisała. No.
Pozdrawiam w tym duchu, gratulując doskonałego tekstu
PS Nie wiem, czy nie popada Pani w stereotyp, łącząc stereotypy kulturowo i polityczne ze stereotypami seksualnymi. Kobiety nierzadko prawicowe potrafią się wypowiadać sensownie na każdy temat. Taka na przykład Barbara Bush chyba najcelniej podsumowała kiedyś krętactwa niejakiego Clintona, mówiąc:
yayco -- 05.11.2008 - 10:55Clinton lied. A man might forget where he parks or where he lives, but he never forgets oral sex, no matter how bad it is.
Pino
Zdaję sobie sprawę, naprawdę.
Natomiast mogę się tylko w osłupieniu przyglądać jak ludzie zamieniają się rolami.
Osłupienie bierze się stąd, że jak już nawet zdołasz intelektualnie przygotować się na różne niespodzianki, to i tak Cię czymś zaskoczą.
Gretchen -- 05.11.2008 - 10:35Panie Yayco
ja to chciałem podziękować, za piekne cytaty
delyszys
prezes,traktor,redaktor
max -- 05.11.2008 - 10:37Delilah
Nie każdy może być zaraz ostatni… Nie każdy :)
Jak mogłaś to ominąć? Nadrabiaj zatem.
Czekam na wieści.
Dziękuję za dobre słowo, to wcześniejsze o anielskiej cierpliwości tyż.
Gretchen -- 05.11.2008 - 10:41Grzesiu
To analizuj, czytaj, zgłębiaj :)
Pytanie jak pytanie racja niby, ale nie powiesz mi że Cię nie zaskoczyła bezpośredniość w połączeniu z osobą pytanie zadającą.
Służba zdrowia rzeczywiście stanęłą (ojjjj) na wysokości (ajajajaj).
Co do pracy, bo to jest wątek najbardziej mroczny, to jak się mrok rozjaśni to napiszę.
Miłego pracowania :)
Gretchen -- 05.11.2008 - 10:48Max
Jak to pełzająca?
O mamusiu. Pełzająca?
Koniec świata.
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 10:49Panie Igło
Pan sugeruje, że ja jestem chora? Iiii tam, wcale nie.
Albo przynajmniej jeszcze nie wiadomo, bo wyniki wampirze odbieram dzisiaj.
Bardzo mi się podoba ten zarys koncepcji o wzajemnym przyciąganiu się między prawdziwymi kobietami oraz prawdziwymi mężczyznami.
Ja to tam wiele nie wiem na ten temat, ale zaciekawił mnie Pan.
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 10:53Panie Kaziku
Jakże się cieszę :)
Proszę najuprzejmiej częstować się do woli.
:)
Pozdrawiam śmiejąc się jak Erni (ten z Ulicy Sezamkowej)
Gretchen -- 05.11.2008 - 10:56No pełzająca
ba,nawet wystwiona na widok publiczny, nie tak jak prawdziwy purytanin pod kołderką oglądający gazetki i to przy zgaszonym świetle:)
teraz świat idzie do przodu
prezes,traktor,redaktor
max -- 05.11.2008 - 10:58Ja akurat
autora tych przemyśleń znam a co do kobiety to domyślam się która ale nie chce mi się sprawdzać.
Nicpoń faktycznie wygląda jak na tym zdjęciu, chyba, że się napije.
A co do pytania, to ponieważ jestem nieśmiały i pruderyjny, to wstydzę się napisać, że niezłe jest i ciekawe co on na to?
Igła -- 05.11.2008 - 10:59;)
Panie Yayco
Ojejejejejeju…
Nie wiem w co ręce włożyć (ajjjjj) tyle Pan napisał.
Mną straszą już proszę Pana, od jakiegoś czasu jak się okazało. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, a także z jakiego powodu.
Mnie wiele rzeczy pod tym słońcem dziwi. Wciąż. Naprawdę. W gruncie rzeczy to się nawet cieszę, bo czasem z tego zdziwienia to się nawet uśmieję. Jak norka.
Najpierw mnie zdziwiło pytanie blogerki, potem odpowiedź blogera. Czekałam w sumie w dość dużym napięciu na odpowiedź, ale i tak mnie zaskoczyła.
A potem jeszcze przyszedł mąż blogerki.
A potem się okazało, że Autor ma tak samo jak mąż.
Panie Yayco, nie mogę się otrząsnąć.
Ma Pan jednak rację, dobrze że ludzie ze sobą rozmawiają bo to można się dowiedzieć kto ma jak.
Ponieważ dzisiaj szykuję się do wojny, to głębszych warstw poszukiwać mi się nie chce.
Ta myśl jednak wydaje się warta rozwinięcia. Pozwoli Pan, że wytłuszczę to może ktoś napisze o tym:
Clinton lied. A man might forget where he parks or where he lives, but he never forgets oral sex, no matter how bad it is.
Nie mogę napisać więcej chwilowo ponieważ analiza powyższego tekstu źródłowego doprowadziła mnie na skraj.
Śmiechu proszę Pana, śmiechu.
Pozdrawiam zanosząc się.
Gretchen -- 05.11.2008 - 11:14Max
Pod kołderką, przy zgaszonym świetle, gazetka do góry nogami (niejednokrotnie dosłownie wręcz) i pełza.
Cudne :)
Gretchen -- 05.11.2008 - 11:17Pojadę ostro
“gazetka do góry nogami”
bądź nie daj …zwinięta w rulon
prosże wybaczyc śmiałość
a kysz! a kysz!
prezes,traktor,redaktor
max -- 05.11.2008 - 11:21Panie Igło
Naaaapraaaawdęęęę Artur tak wygląda jak na tym zdjęciuuuuu?
No to co się dziwić, że kobiety mu zadają pytania dotykające (!) sfer (!!) refleksji…?
Odpowiedział proszę Igły, że to zbyt intymne pytanie. Tak odpowiedział. I wzbudził tym mój szacunek szczery.
Gretchen -- 05.11.2008 - 11:24Max
A kysz!
no.
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 11:27>Gretchen
Za cierpliwość, ktorą wykazujesz w stosunku do Poldka naprawdę szczerze Cię podziwiam. Ja pod tym względem czuję nie tylko całkowitą niemoc, lecz nawet bezsens podejmowania prób zmiany tego stanu rzeczy.
Braki w wiadomym zakresie już nadrobiłam. Niestety moje opinie na temat nie nadają się do publicznej prezentacji.
Pozdrawiam
Delilah -- 05.11.2008 - 11:28Droga Pani Gretchen,
w zasadzie to już nie wiem, co jest zabawniejsze. Czy dyskusja będąca skutkiem odkrycia pornografii przez dorosłego mężczyznę z zasadami, czy też Pani ciekawość świata. Świata innych ludzi. Dorosłych i z doświadczeniami.
Nie ma Pani wrażenia, ze się nieproszona przygląda intymnym sferom życia obcych ludzi?
No niby, że fakt, że oni to publicznie robią. Na ale mimo wszystko, może trzeba jednak skromnie wzrok odwrócić?
No nie wiem.
W tym kontekście straszenie Szanowną Panią nie wydaje mi się nadmiernie dziwne.
Ja to bym się trochę jednak bał. I trzy razy przez ramie sprawdzał, czy się jakaś kobieta z aparatem za plecami mi nie kręci. Czy coś.
Dobrze, że na TXT kamerki żadnej nie ma, bo bym się bal w dwójnasób.
Nieco zalękniony o własną intymność, pozdrawiam
yayco -- 05.11.2008 - 11:28Delilah
No dlaczego się nie nadają? Coś Ty tam sobie umyśliła w tych opiniach?
Co do Poldka to wciąż (cierpliwie) czekam na jego odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie.
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 11:31Panie Yayco
Za późno!
Wzroku skromnie nie odwróciłam…
I Pan się nie bój, Panie Yayco. Plotki o zagrożeniach płynących od mojej skromnej osoby są mocno przesadzone. Naprawdę.
Ja to jestem do rany przyłóż.
Ykhm…
No to pozdrawiam…
Gretchen -- 05.11.2008 - 11:36Pani Gretchen,
jak kiedyś zaznaczałem, w celach medycznych to ja mam lekarzy.
Więc sprawdzał nie będę, ale jednak bym się trochę bał o zakaźność.
I jeszcze mi przyszło do głowy, że Pani nie rozumie, że ludzie odmiennej kompleksji światopoglądowej też mają prawo do zabawy.
Co postaram się zilustrować.
Więcej otwartości na innych Pani Gretchen! Więcej zrozumienia!
Pozdrawiam
yayco -- 05.11.2008 - 11:43Panie yayco,
czy dobrze zrozumiałam, że Dziecko dzisiaj obchodzi urodziny?
Nie umiem się tak ładnie wyrażać, napiszę tylko, że Pańska ekspertyza powaliła mnie bardziej niż kluczowe treści :D
Wulgaryzmy bywają zabawne, ale ta metoda analizy… Rynkowo zorientowane obrazy, ratunku… Zna Pan może Stefana Themersona? Nie mówię, żeby osobiście.
pozdrawiam
Osobiście to nie, Pani Pino,
ale poprzez litery to i owszem.
Dziecko faktycznie ma urodziny. 16.
Co zaś do analizy, to proszę wybaczyć, ale bardzo się starałem, żeby słów nie używać. Co nie znacz, że nie myślałem.
Nawet jedno zabawne wymyślilem coś, ale strasznie wulgarne, obawiam się. Dziecko może przeczytać. Czy cóś.
Cieszę się, że Panią rozbawiłem.
Pozdrawiam
yayco -- 05.11.2008 - 13:11No właśnie,
i Pańskie pisanie o tych kwestiach mi się skojarzyło z eksperymentami Themersona, żeby np. przerabiać teksty, zastępując każde kolejne słowo jego definicją.
Bardzo nas to kiedyś z Czajnikiem inspirowało do samodzielnych prób. Jeden wiersz Poświatowskiej w ten sposób zmasakrowałam, w ramach pracy domowej z polskiego. Nauczycielka była wściekła i bez słowa komentarza postawiła piątkę. A szkoła to nie są studia, żeby doceniać taki gest.
W takim razie życzę pomyślności wszelkiej. Niezły to jest wiek.
pozdrawiam
>Gretchen
Przypuszczam, że nic odkrywczego nie wymyśliłam.
Na blogach ludzie odreagowują różne frustracje, również seksualne.
I epatują jak mogą ;)
Cóż, śmiech to zdrowie:)
Delilah -- 05.11.2008 - 13:39Szanowna Gretchen
Dobrze, że pani nie ma
Bo ja z tych 3 tytułowych słów to i tak niewiele rozumiem.
A właściwie to jedno.
Zły jestem, dla wszystkich.
I o wszystko.
Co do tego pierwszego, to nie lubię, jak widzę to me mgli.
A jeżeli o te drugie się rozchodzi, to tez się nie znam bo zawsze mam zamknięte oczy i jestem skrępowany bynajmniej nie tak jak na amerykańskich filmach pokazują.
Więc niech się pani nie dziwi, że ja nie mam śmiałości u pani komentować.
Igła -- 05.11.2008 - 18:29A nuż mnie kto pogoni?
Nie dość, że kluje,
to jeszcze kokiet. I niewiniątko udaje, co z lekka skrzywieniem trącić może:-))
Lorenzo -- 05.11.2008 - 19:56No i dobrze jest.
Ale nikt nie chce się podzielić tym tekstem a jeśli domyślam się o którego kowboja chodzi, to mnie wszechwiedzący google odsyła do jakichś smętów o rasiźmie tegoż.
Ktoś poratuje onośnikiem wiodący do tekstu?
Proszę.
mindrunner -- 05.11.2008 - 20:47Panie mindrunnerze,
proszę zapiąć pasy
http://crusader.salon24.pl/100484,index.html
pozdrawiam
Panie Yayco
Przecież ja nie mówię, że nie rozumiem tylko, że przeżyłam ogromne zaskoczenie.
Obrazek całkiem jest wesolutki. Chyba…
Co do otwartości jednakże, to obawiam się że mam jest aż nadto i to się potem na mnie odbija niczym kij bejsbolowy na głowie.
Pozdrawiam Pana.
Gretchen -- 05.11.2008 - 21:32Delilah
Niech będzie, no niech Ci już będzie.
Choć żal, że się ocenzurowałaś.
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 21:34Panie Igło
Jak to dobrze, że mnie nie było?
Co do amerykańskich filmów to oni są zazwyczaj poubierani dość. Zwłaszcza kobiety. Do tego jeszcze u nich kołdry są w L cięte. Niech się Pan przyjrzy.
Na tym tle wypada Pan całkiem perwersyjnie proszę Pana.
I proszę mi tu nie mówić o przeganianiu. No.
Pozdrawiam poraniona, choć nie krwawię od tego.
Póki co.
Gretchen -- 05.11.2008 - 21:37Pani Gretchen,
a jak tam Panina wojna?
Bo mną współczucie dla przeciwników wciąż targa i nie wiem co z nim począć.
Pozdrawiam zaciekawiony
yayco -- 05.11.2008 - 21:37Panie Lorenzo
Ten Pan Igła to całkiem sprytny jest, całkiem.
Ostry oraz zły.
Aż strach.
Pozdrawiam Pana wieczornie.
Gretchen -- 05.11.2008 - 21:39Mindrunnerze
Podobało się?
Pozdrawiam Ciebie i Kasię.
Gretchen -- 05.11.2008 - 21:40Pino
Dziękuję za wsparcie Mindrunnera pod moją nieobecność.
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 21:40Pani Gretchen Szanowna
Ja przepraszam, że tak off topic, ale mnie Pani trochę zażyla. Co to jest “koldra w L cięta”? Śpię ci ja bowiem od lat …dziesięiu kilku pod koldrami rozlicznymi i nie mialem pojęcia, że one w coś cięte być mogą.
Raz to nawet, śpiąc na stole pingpongowym w pewnej miejscowości na prowincji, bo nic innego w okolicy nie bylo, w siatkę się bylem zawinąlem, ale ona też nie byla cięta. Podobnie jak i kurtyna w “Teatrze Stu”, którą w podobnym celu użylem wraz z kilkunastoma innymi osobami.
Pozdrawiam zaciekawiony niepomiernie
Lorenzo -- 05.11.2008 - 21:54Panie Lorenzo
W amerykańskich filmach takie mają. Właściwie to jest odwrócone to L , znaczy nóżka pozioma w lewo.
I teraz jest tak, że on leży po lewej, a _ona po prawej.
Wizualizuje Pan, Panie Lorenzo?
Daje to taki efekt, że on jest zakryty od pasa ku dołowi, natomiast ona całkiem i starannie.
Jak Pan widzi żaden to off topic.
Polecam się pozdrawiając.
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:02Hyhy,
tam mieli nawet specjalne przepisy do tego. Jak para była w chatce przy kominku, to w pewnym momencie kamera kierowała się na płonący ogień. I tak dalej.
Chociaż, czy ta golizna w filmach jest taka znowu potrzebna? Może czasem. Ale w większości przypadków to i tak wyobraźnia działa.
Nie, nie mówię tu o rynkowo zorientowanych obrazach :)
pozdrawiam
Czekałem z napieciem
na te L cięte?
A tu takie tam.
Phi
Tak to ja też z żoną i z kołdra potrafię.
I z zamkniętymi oczyma.
Kiedyś to tego na obozach harcerskich uczyli na brązową odznakę MOSO.
Igła -- 05.11.2008 - 22:09Proszę panią.
>Gretchen
No wiesz…są rzeczy o których Ty wiesz i ja wiem :) Co więcej, przypuszczam, że nawet mamy o nich identyczną opinię. Po co mam swój awatarowy jęzor strzępięć?
Poza tym postanowiłam ostatnio ocieplić swój wizerunek, nie używać wyrazów , nie drwić i nie wyzłośliwiać się. Obawiam się tylko tego czy zdzierżę :)
Ale będę próbować! Będę próbować! Będę....
Pozdrawiam
Delilah -- 05.11.2008 - 22:10Delilah,
czytałaś ostatni tekst Jareckiego o Krzyżakach? :D
pozdro
A wie Pani, Pani Gretchen,
że jakoś nie zwrócilem na to uwagi, bo jak raczej na kwestie duszy zwracam uwagę (he,he). Pewnie jakis przepis wewnętrzny mają, podobnie jak z takim samym numerem telefonicznym czy tablicami rejestracyjnymi.
Aha, przypomnialem sobie, że mam Panią skomplementować za doskonaly tytul, dzięki któremu z odmętów mej pamięci wynurzyl się doskonaly David Clayton-Thomas i Blood Sweat and Tears ze Spinnig Wheel i Lucretią McEvil. Między innymi. No i Winston też się wynurzyl z oparów dymu z cygara i permanentnego zapachu whisky.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 05.11.2008 - 22:13>Pino
No niestety ( bądź stety) nie. Czy Twój komentarz mam traktować jako rekomendację?
Delilah -- 05.11.2008 - 22:14Pino
Ja uwielbiam obserwować jak oni się całują. Naprawdę to jest coś.
Jak byłam mała to podobno się domagałam, żeby ktoś mnie pocałował tak jak jeden z bohaterów Pogody dla bogaczy ...
Trochę na to poczekałam he he.
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:14Panie Igło
No proszę.
To ja teraz rozumiem popularność harcerstwa bardziej.
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:15Ale , jeśli już idzie o Amerykę,
to tamtejsza kobieta, jak z pościeli wstaje, to zaraz się sprytnie owija w prześieradło, albo inną narzutę.
Skromność przede wszystkim.
I do tego zachęcam Szanowne Panie,
pozdrawiając
yayco -- 05.11.2008 - 22:18Delilah
Niby racja, ale ja strzępię to i Ty postrzęp czasem :)
No, ale rozumiem że teraz to ocieplanie wizerunku, trzymanie się w dyscyplinie i takie te.
Będę Ci kibicować.
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:18Delilah,
bezwzględnie. Jest zajebisty :)
Panie Lorenzo
Niech się Pan przyjrzy przy jakiejś tam okazji…
Co do duszy to ja też, ale jak tak człowieka osaczą...
Za dobre słowo dziękuję, i że Pan odwiedził ten zakątek pełen różnych wątków też.
Jak zawsze pozdrawiam.
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:22Panie Yayco
Co do wojny…
Bywa tak, że się wraca z tarczą, ale ostatecznie pada na skutek poniesionych ran.
Nic to.
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:24>Gretchen
No wiesz….lubię czytać, lubię obserwować gdy inni strzepią, ale chyba czuję coraz mniejszą potrzebę własnej ekspresji via internet. Taka karma jesienna, a może jakiś trwalszy trend? Się zobaczy:)
Delilah -- 05.11.2008 - 22:28>Pino
Zajebisty powiadasz? No no… A więc lecę poczytać:)
Delilah -- 05.11.2008 - 22:30Gretchen,
ale może nie wysadzaj się w Kamieńcu, co? Szkoda by było.
pozdrawiam z troską
>Pino
No przeczytałam. A nawet zainspirowana sposobami ocieplenia wizerunku zapaliłam papierosa. Na dobry początek:)
Delilah -- 05.11.2008 - 22:41Delilah
Wyciszenie jesienne…
Jak to powłóczyście brzmi, nieprawdaż?
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:44Delilah,
powstrzymaj się jednak od pożaru w kuchni. :)
Zresztą, cholerycy i złośliwcy też są przecież niezbędni w ekosystemie.
Pino
Nie mam zamiaru najmniejszego.
Jak padłam tak powstanę. O.
Niedoczekanie tych całych zastępów…
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 22:45>Gretchen & Pino
Ależ ja w ogóle jestem szalenie spokojną i zrównowazoną osobą (no, czasem tylko mnie ponosi ) To tylko wredota Grześ przyprawił mi tu gębę złośliwca, co nie przeczę – stało się dla mnie źródłem nieoczekiwanej radości i bodźcem do zgłębienia tematu złosliwości, wtykania szpilek i temu podobnych wyczynów. W końcu na opinię trzeba jakoś zapracować, prawda?
No tak, wiem że mi nie uwierzycie ;)
Delilah -- 05.11.2008 - 22:57Delilah
E tam ja mogę uwierzyć.
Nie takie rzeczy dzisiaj słyszałam i nie uwierzyłam, więc dla odmiany mogę uwierzyć.
:)
Gretchen -- 05.11.2008 - 23:10Panie Yayco
Mnie do skromności zachęcać nie trzeba. Skromna jestem nadzwyczajnie.
Chociaż ten ruch z prześcieradłem to ćwiczyć trzeba, żeby się nie potknąć i na śmiech nie narazić.
Z drugiej strony to co tu ukrywać?
No nie mam na myśli siebie, bo gdzież tam ja bym się ośmieliła w ogóle spod prześcieradła wychynąć?
Gretchen -- 05.11.2008 - 23:21@ Panie Pino i Gretchen
Przeczytałem oryginał i jakoś tak… No facet próbuje wyciagać wnioski ogólne z niezwykle fragmentarycznych danych szczegółowych. A na mentata mi na zdjęciu nie wygląda, więc stawiam dorą kawę przeciwko herbacie, że skończy jak zawsze – w malinach. Znaczy, nie wiem o co mu tak na prawdę chodzi, może szuka drugiej połówki?
Malina owoc to północny
a pomarańcza południowy
mailn smak zapach, kolor mocny
pomarańcz posmak ideowy
bo mailn pełniusieńki kubek
noca na placu kupisz w mieście
sok z pomarańczy zaś połówek
po brodach filozofów cieknie
Z połówek, które dla kawału
przed laty ktoś złośliwy rozciął
chruściak porośnie twą pomału
malin zachłyśniesz się słodkością
I kończą w malinowych chaszczach
Ci co połówek swych szukali
Ziemia to Wielka Pomarańcza
Wskroś przerośnięta gąszczem malin
No dobra. Facet sobie bredzi bez celu i sensu. Nie moge mu jednak godnie stawić czoła, bo moje doświadczenia z pornografią da się już powoli węglem datować. Szybko zainteresowałem się prawdziwymi kobietami. A teraz to już tylko jedną kobietą, co znaczie wpływa na jakość.
Nie wiem jakiego to przewyrypistego hackerskiego narzędzia do ochrony szukał nasz kowboj za to, ale powiedziałby, że klikanie na odnośniki, które nie wiadomo dokąd prowadzą, to zdecydowanie wyższa szkoła obsługi komputera. I działalność znacznie poprawiająca bezpieczeństwo.
Co dwa tygodnie muszę ratować komputery kolegom z pracy, którzy też “szukali czegośtam bardzo ważnego” a skończyli z obrośniętym trojanami dialerem na dysku jako kolejni nieświadomi członkowie wielkiego, międzynarodowego botnetu. I dziwię się, że choć różnych rzeczy szukam, jakoś na te stron nie trafiam.
No, koleś bredzi i to nie jest śmieszne. W komentarzach widać dobrze te maliny o których pisałem wcześniej.
A Kasia pozdrawia zwrotnie. I niniejszym kładziemy się spać.
mindrunner -- 05.11.2008 - 23:21@ Panie Pino i Gretchen
Przeczytałem oryginał i jakoś tak… No facet próbuje wyciagać wnioski ogólne z niezwykle fragmentarycznych danych szczegółowych. A na mentata mi na zdjęciu nie wygląda, więc stawiam dorą kawę przeciwko herbacie, że skończy jak zawsze – w malinach. Znaczy, nie wiem o co mu tak na prawdę chodzi, może szuka drugiej połówki?
Malina owoc to północny
a pomarańcza południowy
mailn smak zapach, kolor mocny
pomarańcz posmak ideowy
bo mailn pełniusieńki kubek
noca na placu kupisz w mieście
sok z pomarańczy zaś połówek
po brodach filozofów cieknie
Z połówek, które dla kawału
przed laty ktoś złośliwy rozciął
chruściak porośnie twą pomału
malin zachłyśniesz się słodkością
I kończą w malinowych chaszczach
Ci co połówek swych szukali
Ziemia to Wielka Pomarańcza
Wskroś przerośnięta gąszczem malin
No dobra. Facet sobie bredzi bez celu i sensu. Nie moge mu jednak godnie stawić czoła, bo moje doświadczenia z pornografią da się już powoli węglem datować. Szybko zainteresowałem się prawdziwymi kobietami. A teraz to już tylko jedną kobietą, co znaczie wpływa na jakość.
Nie wiem jakiego to przewyrypistego hackerskiego narzędzia do ochrony szukał nasz kowboj za to, ale powiedziałby, że klikanie na odnośniki, które nie wiadomo dokąd prowadzą, to zdecydowanie wyższa szkoła obsługi komputera. I działalność znacznie poprawiająca bezpieczeństwo.
Co dwa tygodnie muszę ratować komputery kolegom z pracy, którzy też “szukali czegośtam bardzo ważnego” a skończyli z obrośniętym trojanami dialerem na dysku jako kolejni nieświadomi członkowie wielkiego, międzynarodowego botnetu. I dziwię się, że choć różnych rzeczy szukam, jakoś na te stron nie trafiam.
No, koleś bredzi i to nie jest śmieszne. W komentarzach widać dobrze te maliny o których pisałem wcześniej.
A Kasia pozdrawia zwrotnie. I niniejszym kładziemy się spać.
mindrunner -- 05.11.2008 - 23:22Pani Gretchen,
ja tam wcale nic nie sugeruję, bo gdzieżbym.
Zresztą:
A narcissist is someone better looking than you are.
Gore Vidal
W której to intencji pozastając, pozdrawiam
yayco -- 05.11.2008 - 23:26Panie mindrunnerze,
zaj… no dobra. Przepiękny wiersz! Kto jest autorem?
pozdrawiam ukontentowana
Pani Pino,
proszę się nie ograniczać.
To damski blog jest. Tu wszystko wolno.
Przy okazji dodam, że dzisiaj w pracy, młodzież w Pani wieku, nauczyła mnie nowego słowa, które mi się podoba: retroseksualny.
Tylko nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
Może Pani wie?
Pozdrowienia
yayco -- 05.11.2008 - 23:54Mindrunnerze
Wiersz rzeczywiście całkiem udany.
Reszty się nie podejmuję analizować, bo będzie że diagnozuję albo coś.
Śpijcie dobrze :)
Gretchen -- 05.11.2008 - 23:55Panie Yayco
I dobrze.
Do narcyzmu to jak sądzę mi daleko.
Dzisiaj komuś się wyskarżałam, że ja się nie lansuję. A ostatnio miałam pomysł jak to zrobić, znaczy historia mi się przypomniała prawdziwa i już, już chciałam opisać.
Aleeee ta skromność Panie Yayco, całkiem mnie powstrzymała.
Zobaczymy na jak długo.
Gretchen -- 05.11.2008 - 23:58Panie yayco,
ograniczam się dla własnej przyjemności. Niedobrze tak keine Grenzen kennen. Mało przytulnie.
Przecież wiem, że Gretchen mi wszystko wybaczy.
Co do słowa, intuicyjnie wyczuwam, że zależy. Nie tyle od kontekstu, ile od osoby. Na Pana miejscu bym się akurat nie martwiła.
A gdzie cytat anglojęzyczny?
pozdrawiam
Jak ja znam się na życiu,
to raczej nie na długo Pani Gretchen.
Ale to i dobrze.
Pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 00:02Może Pan mieć rację, Panie Yayco
Niestety może Pan ją mieć, tylko to jest historia lanserska ale straszliwa, i bez happy endu.
No, ale w końcu… Jestem demonem zła proszę Pana. To wiadomo nie od dziś, ale dziś się kolejny raz zweryfikowało pozytywnie.
Gretchen -- 06.11.2008 - 00:10Pani Pino,
w podzięce za dobre słowo, pozwolę sobie przypomnieć pewną mało związaną myśl Walta Disneya: It’s kind of fun to do the impossible.
Czego i Pani życzę, pozdrawiając
yayco -- 06.11.2008 - 00:14Pani Gretchen,
prosze mnie nie rozśmieszać.
Jasne. Demonem. Już podszedłem się bać.
Choć z drugiej strony, Auric Goldfinger (mam już bilety na piątek do kina nota bene zauważył, że: Once is happenstance. Twice is coincidence. Three times is enemy action.
Więc baczenie dawać trzeba i kij ze sobą nosić.
Pozdrawiam, zachęcając do optymizmu
yayco -- 06.11.2008 - 00:18Chodzi mi po głowie
taka idea tematu, popularnego na niektórych forach, że każdy dopisuje swoje skojarzenia do innych userów.
Np.
Gretchen – nasz pluszowy Demon Zła
yayco – zaszył się w archiwum niczym w Sulejówku. Niestety przyszła kamanda i zaczęła mu uskuteczniać chóralne śpiewy pod oknem
to teraz mi się oberwie…
No sam Pan widzi...
Taka lanserka jak czarny pijar.
Ech…
Pozdrawiam rozglądając się za siodłem
Gretchen -- 06.11.2008 - 00:23Pani Pino,
na pewno znajdzie Pani liczne grono młodzieży (w różnym wieku), która żwawo podejmie jakżeż zabawny wątek.
Ale cóż zrobić, jak zauważył Bertrand Russell Most people would sooner die than think; in fact, they do so..
Pozdrawiam nieco sardonicznie, choć szczerze –
yayco -- 06.11.2008 - 00:30Pani Gretchen,
nie w tym wątku, bardzo proszę, z tym siodłem. jeszcze ktoś to czyta, przy okazji szukania programu antywirusowego na grypę. Na przykład.
I się spoci, czy cóś. A potem zaziębienie na Paną zwali.
Pozdrawiam nic już nie cytując, bo mi się znudziło na razie
yayco -- 06.11.2008 - 00:32Panie Yayco!
Koniec świata. Ponownie.
Ale widzi Pan, podświadomość kobiety jednak jak najbardziej działa. Przerażające.
Niby o czym innym, a tu proszę.
Wyszło szydło z worka, czy jakoś coś a la w podobie.
O matusiu…
Gretchen -- 06.11.2008 - 00:40Panie Gretchen i Pino
Pani Gretchen, serdecznie dziękuję za zaproszenie. Obiecuję, że zaglądać będę. Tym bardziej, że inne Pani teksty sobie poczytałem. Z przyjemnością, muszę nadmienić.
W tym miejscu muszę podziękować pani Pino za to, że linkując tekst, który zainspirował poniekąd panią Gretchen, nakazała zapiąć pasy.
Na szczęście zastosowałem się do tej sugestii, bo też bym spadł z krzesła. Nie ze śmiechu bynajmniej.
Tekst i komentarze tam, były dla mnie bardzo… hm… pouczające. Oraz poszerzyły moje horyzonty w rzeczonym temacie. Bo ja, proszę Pań, strasznie zacofany byłem, jak się okazuje. Ostatni “pornos” oglądałem ponad ćwierć wieku temu. “Ostatnie tango w Paryżu” się nazywał ten “pornos”. A tu proszę bardzo, lektura raz i jestem na bieżąco.
I to bez “biegania po stronkach”, jak ta pani od “laski”.
Przy okazji dowiedziałem się, że z dzieckiem jednym próbowałem rozmawiać w innym miejscu, biorąc to dziecko za dorosłego człowieka. Gdybym wiedział wcześniej… ale nie wiedziałem.
Dziękuję obu Paniom pozdrawiając serdecznie. :)
Kazik -- 06.11.2008 - 10:05Panie Kaziku,
ejże, podobno już tylko jednej ciąży mu brakuje do pełnoletności. To takie dziecko? Ja sama mam ledwie dwie dyszki. I wciąż się dziwię tej dwójce.
pozdrawiam ciesząc się, że Pan nie spadł
Widzę że
pora umierać...
Delilah -- 06.11.2008 - 10:50Pani Pino,
to nawiązując do Pani pomysłu, który mi się nie spodobał:
Pino – dziewczynka całkiem spora – odwrotność traktora
Pozdrowienia
yayco -- 06.11.2008 - 10:50Delilah
A skąd ten nastrój defetystyczny?
Agawa -- 06.11.2008 - 11:10Caly swiat entuzjazmem pała: Yes we can!
Obamomania się nie udzieliła ?
>Agawo
Dajże spokój, przecież nie wszystko musi się kojarzyć z polityką...
Pora umierać ze starości.
Rozumiesz, że w wobec takiej perspektywy Mister Barack Hussain Obama i jego przewagi obchodzą mnie mniej więcej tyle co zeszłoroczny śnieg.
Delilah -- 06.11.2008 - 11:17Delilah
Nie musi ale może:)
Agawa -- 06.11.2008 - 11:22Entuzjazm zarazliwy made in USA.
Czemu umierac? Jak idzie nowe?
Pani Pino
Pan Yayco właściwie mnie wyręczył w odpowiedzi. (Dziękuję Panu.)
Ja też się cieszę, że nie “spadłem”. Jak człowiek “spada” ze śmiechu, to nawet się nie przejmie kiedy się przy okazji nieco potłucze. A tak?
Pozdrowienia zasyłam.
Kazik -- 06.11.2008 - 11:27Panie Kaziku
Cieszę się niezmiernie, że przyjął Pan moje zaproszenie :)
I za dobre słowa dziekuję.
Pozwolę sobie zauważyć (nieco w nawiązaniu do naszej rozmowy przy okazji tych innych tradycji), że wszystko w kosmosie się ze sobą łączy. Potwierdzeniem kolejnym niech będzie fakt, że wspomniane przez Pana dziecko czerpie garściami ze stylistyki Artura. To widać okiem gołym wcale nie uzbrojonym, zwłaszcza w odpowiedziach do Stopczyka Docenta.
Ot, taoizm taki mi się nasunął.
Pozdrawiam Pana serdecznie.
Gretchen -- 06.11.2008 - 12:33Delilah
Ty miałaś wizerunek ocieplać, a nie postarzać .
Wiem, że jest jesień, ale nie zachowuj się jak niejaka smęcąca Gretchen.
Wiosna przyjdzie.
Przekonujący ten mój optymizm?
Gretchen -- 06.11.2008 - 12:37Panie Yayco
Doooobre!
Naprawdę dobre.
Podoba Ci się Pino?
Ja jestem zachwycona.
Gretchen -- 06.11.2008 - 12:39To dziecko nie tylko czerpie, Pani Gretchen,
ale się nawet zachłysnęło. I się krztusi. Czego nie naleźy mylić z mową wiązaną.
Pozdrawiam południowo
Lorenzo -- 06.11.2008 - 12:41Starszyzna się zebrała i mędrkuje
:))
dajcie pokój i pozwólcie młodzieży poznać jak to jest spojrzeć sobie w oczy po latach
No.
O! Własnie tak
pozdrawiam będąć na końcu tego etapu
prezes,traktor,redaktor
max -- 06.11.2008 - 12:45Panie Lorenzo
Mamusia zawsze mi powtarzała, że o ile ktoś się krztusi to trza go trzepnąć energicznie, a mocno.
Nie tak, żeby zabić lecz skutecznie.
Natomiast cieszę sie, że to zjawisko nie tylko ja dostrzegam. Frazy i zbitki słów, rytm i siek .
No tak to z młodzieżą bywa.
Pozdrawiam Pana ze spokojnym oddechem.
Gretchen -- 06.11.2008 - 12:52Max
He he młodzieżo starsza :))
Filozujesz jak starszyzna :)
Przyjmij pozdrowienia od starszej pani
Gretchen -- 06.11.2008 - 12:55Pytanie, Maxie,
typu Igła : jak ślepy może spojrzeć sobie w oczy?
A poza tym znowu ze świata bridża: “Umiar zdobi młodzieńca”.
Ukłony
Lorenzo -- 06.11.2008 - 12:59Odpowiedź
tipu max:
jak pisał nasz Wieszcz Narodowy: sięgaj tam gdzie wzrok nie sięga
notabene z młodzieżowego hymnu :)))
prezes,traktor,redaktor
max -- 06.11.2008 - 13:08>Gretchen
Przecież postarzanie wcale nie stoi w kontrze do ocieplania .
Nawet wprost przeciwnie. Czy jest jakaś postać bardziej kojarząca się z ciepłem, wyrozumiałością i serdecznościa niż babcia ? :)
Problem z tym, że do tej roli wciąż mi metryki brakuje:)
Delilah -- 06.11.2008 - 13:25Delilah
To się nie podszywaj :)
I mi tu mydlin na oczy nie nakładaj, czy co tam można z mydlinami zrobić.
No.
:)
Gretchen -- 06.11.2008 - 13:33Na razie, Maxie,
to on sięga za pomocą elementu kultury masowej. Co świadczy o tym, że oczy ma rzeczywiście zamknięte. Ale to jego broszka, nie ja sie rozbiję o latarnię albo znak drogowy, co się często zdarza, gdy człowiek łazi z zamkniętymi oczyma.
Ukłony
Lorenzo -- 06.11.2008 - 13:42Panie Kaziku,
proszę bardzo.
Polecam się na przyszłość.
Pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 14:07Panie Maxie,
powiedzmy sobie tak.
Mam niejaki kontakt z młodzieżą nieletnią.
Młodzież owa ma inne poglądy niż ja w wielu kwestiach, także politycznych.
I często się ze mną kłóci.
Ale mnie nie poucza. Co najwyżej się nieco dziwi.
Nie pretendując do wszechwiedzy.
Pozdrawiam w tym duchu
PS Dziecko powiedziało, że to fajnie, że niektórzy wywieszają swoje zdjęcia. I obiecało uważać na imprezach.
yayco -- 06.11.2008 - 14:11Panie Lorenzo,
bądźmy optymistami.
Czasem jedna młoda kobieta potrafi więcej zdziałać niż mędrkujący starcy.
Nawet próbowałem coś z tym zrobić, ale usłyszałem stanowcze, dzieckowe desinteressment. No ale przecież nie ona jedna na świecie (choć dla mnie wyjątkowa).
Pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 14:15Gretchen,
no ba :D Kobiety, zejdźcie z traktorów
Delilah, o ile pamiętam, występowałaś kiedyś w roli cioteczki. Jak już nas sfilmują, to zagra Cię Meryl Streep.
Panie Lorenzo, dowcip marynistyczny:
- Zmieńcie kurs! – Nie, to wy zmieńcie kurs. – Jak śmiesz! Jesteśmy okrętem flagowym Stanów Zjednoczonych! – Okay, ale my jesteśmy latarnią morską.
pozdrawiam wszystkich
Panie Yayco i Ty Lorenzo Szanowny
gdybym chociaż samy wymysłił te cytaty to bym się zafrasował,
a tak pchi:)
no, a zdjęcie moje w niedoczyszczonym było jak to Pan yayco zauważyl i juz nie ma:)))
także mnie to nie grozi, w spokoju wegetarniańskie ciastka bedę pałaszował
a innych wizerunkiem się nie zamartwiam,
choć uwaga z uważaniem celna,
prezes,traktor,redaktor
max -- 06.11.2008 - 14:28Szanowna Pani Pino,
w pełni podzielam Pani entuzjazm.
Precz z kobietami na traktorach!
Toż to ohydny wymysł sowieckiej propagandy, co widać:
Zamiast tego czas już przywrócić zdrowe tradycyjne wzorce. Co przedstawiam, w trybie postulatywnym:
Pozdrowienia zachowawcze
yayco -- 06.11.2008 - 14:46Panie yayco,
no way :)
W zlewie piętrzą się naczynia i nie zamierzam nic z nimi robić.
W weekend mi matka wysprzątała tak, że czuję się nieswojo i usilnie pracuję nad odtworzeniem naturalnej dla mnie atmosfery.
pozdrawiam pijąc herbatę z ostatniego, względnie czystego kubka
Niedobrze Pani Pino,
nieporządnie.
Ale co ja będę marudził, jak ja własnego Dziecka przyuczyć nie umiem.
O tempora…
Pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 16:10Pino
taka atmosferę zapewni tylko zmywarka:))
wierz mnie na słow, a sprzymierzeńców w tym mam mocarnych “)
prezes,traktor,redaktor
max -- 06.11.2008 - 16:16Stos nieumytych naczyń, Pani Pino,
jest wielce użyteczny w kwestii utrzymywania dobrych kontaktów z sasiadami – zawsze mozna pożyczyć szklankę, albo talerz czy cuś w tym rodzaju. Zaś umyte naczynia = brak pretekstu, bo przecież kawa czy sól to zby juz dzisiaj trywialne ze względu na reklamy.
Pozdrawiam sojuszniczo
Lorenzo -- 06.11.2008 - 16:44Pino
juz Cię lubię.
Griszeq -- 06.11.2008 - 16:54i ciepło pozdrawiam, jako posiadacz 36 kubków. w ciągłym ogladaniu się za nowymi. w końcu – mało rzeczy sprawia taką przyjemność, jak sprawienie sobie nowego kubka do herbaty.
Panie Lorenzo
taka mnie myśl naszła – czy w ramach utrzymywania dobrych stosunków, dobrosąsiedzkich oczywista, można od sasiadów pożyczyć córkę (pełnoletnią) zamiast szklanki lub talerza?
głupia to chyba myśl była…
Griszeq -- 06.11.2008 - 16:57>Pino
Nie żebym miała coś przeciwko Meryl Streep… bardzo ją lubię, ale jakby to powiedzieć....ona jest już raczej w wieku babciowym ....
Poza tym, hmm… grono lakalnych zgryźliwych tetryków doskonale radzi sobie bez wsparcia z mojej strony, więc niech już tak zostanie.
Pozdrawiam młodzieńczo
Delilah -- 06.11.2008 - 17:26Czysto teoretycznie, Panie Griszqu,
to powiem Panu, że ryzykant z Pana wielki. Bo jak Pan ja do mycia pożyczy, to lepiej nie mówić, ile to Pana będzie na końcu kosztowalo. A jak w innych celach, to sąsiad może przestać być sąsiadem…
Pozdrawiam nieśmialo
Lorenzo -- 06.11.2008 - 18:16Witam ponownie wszystkich.
Ponieważ znów zrozumiałem tylo jakieś 33% wypowiedzi, ograniczę się do wątków,które swym skromnym umysłem obejmuję.
Pani Pino – to jest wiersz koegi z kółka literackiego z MDKu. Sprzed wieków. Był śliczny i piękny, ale niestety nie zapamiętałem go i na potrzeby wpisu, odtworzyłem z pamięci, czyli napisałem na szybko trochę po swojemu. Mam tak, że często pamiętam rzeczy w sposób niepełny i potem dorabiam swoje, jak chcę np. pośpiewać, czy zarecytować. To wszystko po to, by zachować twarz. Np. w tej piosence o chłopcach, co odpłynęli. Usłyszałem raz czy dwa i jak przyszło do nucenia sobie w refrenie u mnie pojawio się “bo męska rzecz, być kaleką, a kobieca wiecznie czekać”. A w “Barce” miałem o zgrozo “swą wargę pozostawiam na drzewie”. Nic nie poradzę, że jak byłem młody, ludzie w kościele niewyraźnie śpiewali. Kiedys też chcialem się podzielić z kolegą wierszem niemalze kasycznym znanego autora. I mu go wyrecytowałem, a kolega zdjął z półki tomik i mi udowodił, ze wiersz o czymś nnym i z innych słów się składajacy. Ale nawet heksametr daktyiczny się u mnie zgadzał.
Ot, dorabiam sobie czasem jak mi brakuje. Zapewniam, ze w oryginae wierszy był lepszy, ale od wielu lat go nie czytałem i o jest to co mi się w pustce podczołowej pojawiło w jego miejsce.
Brrr. Zmęczony jestem po pracy. Czas znikać na razie do mycia.
Pozdrawiam.
mindrunner -- 06.11.2008 - 19:34Panie Mindrunnerze,
cieszę się,że to co Pan pisze mnie rozbawiło.
Mam nadzieję,że Pana też.
Pozdrawiam Pana (z przyległościami)
yayco -- 06.11.2008 - 20:02Max,
jakoś jestem przeciwko zmywarkom. Tak samo jak przeciw parasolom, łyżkom do butów, proszkom przeciwbólowym itp. Głupie, wiem, ale coś takiego mam w naturze, że nie lubię nadmiernych usprawnień :P
Panie Lorenzo, raz leciałam do sąsiada na trzecie piętro po kombinerki, bo swoich nie mogłam znaleźć. Dostałam, a jakże, nawet dwa egzemplarze. Jak już naprawiłam krany i odniosłam pożyczone na to trzecie piętro, to zauważyłam moje własne kombinerki leżące spokojnie na środku dywanu. Zdolna jestem wybitnie.
Griszeq’u, mając 36 kubków do herbaty to ja już bym pewnie kompletnie przestała zmywać :) Cieszę się z Twojej sympatii (którą odwzajemniam), dobrze to wróży w kontekście tej hipotetycznej przyszłorocznej Azji.
Delilah, hyhy, wiedziałam, że styknie Cię postraszyć Merylką, byś zaprzestała prób majstrowania przy własnym wizerunku :)
Panie Mindrunnerze, wiersz jest zajebisty, że użyję jednak tego trywialnego słowa. Weszło mi do głowy to “Malina owoc to północny a pomarańcza południowy”. Pewnie się skończy na tym, że się go naumiem na pamięć, bo to mi przychodzi śmiesznie łatwo (w odróżnieniu od zapamiętywania twarzy, co jest potwornie trudne).
pozdrawiam sącząc Tigera
Przeciwko proszkom przeciwbólowym?
No to ja się zaczynam bać.
Pozostaję w lęku, choć z życzliwością
yayco -- 06.11.2008 - 20:42Panie yayco,
ale dlaczego?
Po ludziach (no dobra, kobietach) używających latami z upodobaniem, widzę, że muszą łykać po cztery ibupromy czy inne ketonale, żeby to w czymś ulżyło.
A ja, kiedy muszę, to biorę jedną standardową pastylkę i mam spokój.
pozdrawiam ekonomicznie
Ulżyło mi,
bo już myślałęm, że Pani całkiem na arcydzięgielu jedzie.
Pozdrowienia ponowoczesne
yayco -- 06.11.2008 - 21:05Panie yayco,
widzę, że nie docenia Pan naturalnej medycyny. Pozwolę sobie przypomnieć Esme i jej butelkę sukrozy i akwy.
pozdrawiam staroświecko
Pani Pino,
ja wiem nawet, że to głowologia jest. Ale na wszelki wypadek wolę też wierzyć w chemiczny przemysł.
Zawsze to spokojniej. Dla człowieka.
Pozdrowienia
yayco -- 06.11.2008 - 21:17Widzę,
że wiele wątków rozmaitych Państwo poruszacie.
Na czoło wysunął mi się wątek usprawnień w kontekście zmywarki.
Wydam oświadczenie, uwaga.
Zmywarka jest najbardziej wstrząsającym i przełomowym odkryciem człowieka. Do tego oszczędza wodę.
Zanim kupiłam pierwszą to się krzywiłam i marudziłam, że szkoda pieniędzy.
W życiu!
Nie ma dla mnie bardziej kojącego i relaksującego dźwięku niż zmywarka przy pracy.
Nie ma i już.
Do tego usłyszałam kiedyś dość odkrywczy pomysł, że jakby sobie kupić dwie to już nawet szafki kuchenne nie są potrzebne, a i wyjmować tego całego umytego skorupska nie trzeba.
Ha!
Gretchen -- 06.11.2008 - 21:40Gretchen,
przełomowym odkryciem to jest pralka.
Wiem co mówię, półtora roku byłam pozbawiona.
A zmywarki widywałam, u ludzi. Jakoś mnie nie przekonują.
ale pozdrawiam ekumenicznie w kontekście zmywania
A Pan coś ma, Panie Yayco,
przeciwko litworowi albo anielskiemu zielu? Nawet jak się dobrze w spirytusie wymoczy, a potem jako napój zdrowotny pija?
A może Pan tego napoju nie zna?
Pozdrawiam wieczornie
Lorenzo -- 06.11.2008 - 21:50Pani Gretchen, czy trzeba aż tylu słów,
żeby się przyznać do lenistwa?
Tak tylko pytam, pozdrawiając
yayco -- 06.11.2008 - 21:53Panie Lorenzo,
nic nie mam.
Ja jestem zasadniczo za lecznictwem naturalnym. Ot choćby takim, jakie proponuje taka broszurka:
Pozdrawiam serdecznie
yayco -- 06.11.2008 - 21:55Jakby kogoś
z szanownych Konfederatów dopadł kiedyś katar-monstre, to niech się poskarży, a nadciągnę z wybornym remedium.
To ściema jest, że musi trwać siedem dni, albo i tydzień.
pozdrawiam znachorsko
Pino
Pralka na drugim się miejscu znajduje w moim rankingu.
Doceniam ją starannie, ale pierwsze miejsce dla… wiadomo.
Ale przecież wykłócać się nie będę :)
Gretchen -- 06.11.2008 - 22:01Panie Yayco
Czasem trzeba gdyż swoje lenistwo można niekiedy starannie podeprzeć.
Pozdrawiam Pana i wlokę się w kierunku Pańskiego bloga.
Pan dzisiaj nie zanadto leniwy widzę, już przeczytałam dodam.
Pozdrawiam pracowicie
Gretchen -- 06.11.2008 - 22:03Pino
Sądząc po ilości siąkających pacjentów w moich gabinetach to niebawem się zgłoszę.
Tylko do pracy to ja jednak powinnam chodzić trzeźwa. Jakby co :)
Gretchen -- 06.11.2008 - 22:04Ja się Powoli rozpędzam, Pani Gretchen,
ale muszę na sobotę być wyrychtowany fest, więc trochę trenuję.
Zapraszam i pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 22:06Gretchen,
czy to ja mam już tak zszarganą opinię, czy wklejki pana yayco Cię na manowce wiodą?
Minutę po zakończeniu kuracji będziesz mogła choćby na traktor wsiadać, nie ryzykując zaorania miedzy…
pozdrawiam trzeźwo
A nie móglbyś Pan, Panie Yayco,
to dzielo jakoś bardziej rozpowszechnić, bo widzę, że nie z “YouTube” wzięte. Szczególnie mnie to zdorowje i krasota zafascynowaly. Tylko co ten ślimaczek tam robi do diaska? Też się leczy czy nim leczą? Ślimaczkiem ekspresowym biduli się być zachcialo?
Pozdrawiam zachęcony
Lorenzo -- 06.11.2008 - 22:13Pino
Ja się na żaden traktor nie wybieram, co to to nie. Niedoczekanie.
Co do opinii to nie żartuj :)
Bądź jednak pewna tym bardziej, że będę stukać do Ciebie wytrwale, żeby nie powiedzieć upierdliwie.
O.
Gretchen -- 06.11.2008 - 22:14Panie Lorenzo
Jaki ślimaczek, jeśli wolno?
Moim zdaniem to jest jajko przepiórcze…
W ostateczności kamyk.
Pozdrawiam pytająco?
Gretchen -- 06.11.2008 - 22:16Problem w tym, Panie Lorenzo,
że gdzieś mi się to zadziało, razem z drugą pouczającą broszurką, traktującą o produkcji samogonu, wódki i koniaku w warunkach domowych.
Ale poszukam.
Pozdrawiam
PS Jak rozumiem, Pana interesuje głownie krasata?
yayco -- 06.11.2008 - 22:26Naturalnie, Panie Yayco,
doskonale Pan to wyczul. Bo na zdrowie i rozum to juz za późno, zgodnie z powszechnie obowiązujacym trendem.
A Pani Gretchen niejako potwierdzila te podejrzenia: skoro mi się jajeczko przepiórcze ze ślimaczkiem pomylilo.
Zaś co do warunków domowych, to nie wiem, czy jako urządzenia produkcyjne byly tam również kaloryfery wymieniane. Bylo cos takiego w Krakowie pod koniec lat 80-tych, kiedy caly blok mieszkalny (nota bene przy ówczesnej ulicy Koniewa) zafundowal sobie takie zbiorcze ustrojstwo. Za surowiec slużyla marmolada. Produkcja odbywala się glównie w pionie lazienkowym.
Sukcesów w poszukiwaniu zaginionych dziel życzę
Lorenzo -- 06.11.2008 - 23:20My zaś z kolegami, w internacie,
pędziliśmy koniak, destylując jabola.
A potem wkładaliśmy w wyrób klepkę dębową, struganą.
Bardzo ciekawy bukiet, daleko przewyższający wyroby albańskie (jeśli Pan pamięta ten okrutny samogon).
Pozdrawiam serdecznie z boku obserwując, jak się chuligani leją
yayco -- 06.11.2008 - 23:24Panie yayco,
po grani! Po grani! Nad przepaścią bez łańcuchów, bez wahania!
ukłony chuligańskie
Wyobrażam sobie ten aromat, Panie Yayco.
Zapewne byl zniewalający. Ale w owych czasach bylo tak malo rzeczy, które mogly nas zniewalać:-)
A co do chuliganów, to w moich mlodych czasach to np. na Kazimierzu (w wersji krakowskiej – Kaźmirzu), Olszy, Dębnikach lub Krowodrzy życie części z nich zakończyloby się w ciągu sekund. I to glównie za przyczyną glupoty.
Nawet się czlowiekowi konceptu nie chce wymyślać, bo i tak nie zrozumieją. Więc patrzy sie czlowiek jak na raroga. I może tyle w tym nieciekawym temacie.
Pozdrawiam wesolutko
Lorenzo -- 06.11.2008 - 23:37To nie o Pani Bylo, Pani Pino.
Jestem dla Pani pełen podziwu i piszę to poważnie.
Ale czy nadal uważa Pani, że warto próbować zajmować w tym sporze stanowisko merytoryczne?
Bo moim zdaniem nie
Pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 23:39Panie Lorenzo,
a wie Pan, że pomyślałem prawie to samo. Że u mnie na Grochowie się rozmawia szybciej i skuteczniej.
Pozdrawiam
PS Raz było śmiesznie, bo kolega się pomylił i wziął klepkę. Ale lakierowaną.
yayco -- 06.11.2008 - 23:42Panie yayco,
lubię rzeczy bezsensowne (do pewnych granic) i absurdalne. Tak, jak mój ojciec nieistniejące odkrycia.
Mam nadzieję, że Traktor jednak okaże się głuchy na kuszące szepty sułtańskich nałożnic i nie opuści nas ostatecznie.
Wtedy będę musiała ze smutkiem ogłosić, że jedna Delilah jest tutaj prawdziwym mężczyzną.
(co do ostatniego zdania – zdaję sobie sprawę z kontrowersyjności tej opinii, niemniej mam nadzieję ją podtrzymać, w duchu wzajemnego szacunku)
pozdrawiam, wesoło wywijając młotkiem
Pewnie napój smakowal jak grappa, Panie Yayco.
Ale i tak pewnie byl lepszy od wynalazków typu “Baltyk” czy “Vistula”, które przegryzaly nawet żeliwo naczyń koktailowych.
Uklony
Lorenzo -- 06.11.2008 - 23:49Panie Yayco
ja to jestem zdania że ludziska słabych nerw są teraz i mają wielkie pragnienia powrotu do pierwotnych zachowań – na klepisku przed lepianką
potupać, potupać i w błotku a’la Kmicic vs Wołodyjowski się potlapalć
ale ale, gdzież tam współczesnemu błotku do Kmicicowego?
pozdrawiam flegamtycznie acz serdecznie
prezes,traktor,redaktor
max -- 06.11.2008 - 23:47Pani Pino,
kwestia maskulinizmu Pani Dellah jest zajmująca, ale nie chcę zajmować stanowiska stanowczego, bo się znowu na mnie skrupi.
Więc jeśli chce Pani się przy tym upierać, to proszę.
To nawet zabawne.
A określinie jedynym w kontekście czeskiego sprzętu rolnego, jest jeszcze bardziej zabawne.
Pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 23:54Grappa?
To było lepsze, tylko trochę jechało terpentyną.
Pozdrawiam
yayco -- 06.11.2008 - 23:55Panie Maxie,
a ja jestem zdania, że dzieci się powinny bawić osobno.
Niezależnie od wieku dzieci.
Szacuneczek
yayco -- 06.11.2008 - 23:57Ujme to tak, Pani Pino.
Mlodzieniec T. jest gluchy ponad wszelka wątpliwość. I ponad wszelka wątpliwość nie jest także Beethovenem. Choć zapewne tak mu się wydaje.
Dobrej nocy Pani życzę
Lorenzo -- 07.11.2008 - 00:01Panie yayco,
chodziło mi o jednostki, co jakieś zasadniczo radykalne i niepopularne stanowiska tutaj prezentują.
Bo my, to się jeno chro… ee… taplamy przecież.
Mam nadzieję, że Pan tylko się droczy i nie pomyślał na serio, że ja tu czyjąkolwiek męskość kwestionuję. W tym własną.
Gretchen wkroczyła na ring. To jest doprawdy niesportowe.
Przypomina mi się, jak Jason Ogg z troską prosił Magrat, żeby pilnowała, by Niania i Babcia nie natknęły się na groźne i niebezpieczne zwierzęta. Bo niektóre i tak są już prawie wymarłe.
Co ja dzisiaj z tym Pratchettem, doprawdy…
pozdrawiam
Panie Lorenzo,
noc z pewnością będzie dobra, bo spać dziś nie zamierzam. Tylko zgłębiać przewrót bolszewicki.
Kocham takie akcje.
A jutro i tak tego referatu nie wygłoszę, bo doktor najpierw się spóźni, a potem będzie komentował każdy mój przecinek.
Swoją drogą, jest on walczącym PiS-owcem, a jednocześnie przemiłym i kulturalnym człowiekiem. A to, że studenci (na przykład ja) mają inne opinie, go zachwyca, zamiast oburzać.
Już się cieszę na nasze zapowiadane kłótnie, np. o Rymkiewicza i Powstanie Warszawskie.
pozdrawiam, w żywiole będąc
Pino
A dlaczegóż to moje wejście jest pozbawione sportowego charakteru?
Gretchen -- 07.11.2008 - 00:08Nie Pani Pino,
ja nie sadzę, że Pani kwestionuje własną męskość.
Hi, hi.
Faktycznie z Panią Gretchen, to on sobie nie pogra.
Najśmieszniejsze, że on spróbuje.
Pozdrowienia
yayco -- 07.11.2008 - 00:09Gretchen,
czy anegdota poniżej zamieszczona Ci tego nie ilustruje? :)
szacuneczek, jakby co
pozdrawiam
>Gretchen
“eter jest gazem”
ale tylko dimetylowy i etylometylowy. reszta to ciecze.
może niektóre eteryczne babeczki mają naturę gazu, a inne cieczy? nie wiem. ale wiem za to, że Nicuś-Picuś ma naturę betonu…
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 00:32
Stopczyku
Będziesz mi teraz wytykał :)
Jesli kobieta ma być eteryczna to chyba nie w postaci cieczy, nie?
Jak mają babeczki to ja nie wiem. Cholera, skąd mam wiedzieć niby?
Zastanawia mnie dlaczego na Nicponiu się łatwiej skupić niż na pewnej antyfeministce Aldze.
Już nie mówiąc o tym, że nikt mnie o wyniki badań nie zapytał :)))))
Widzisz Stopczyku jaki ten świat pobałaganiony?
Oooookropnie.
Pozdrawiam z okrzykiem Ha-Rem!
Gretchen -- 07.11.2008 - 00:44>Gretchen
a znasz takie powiedzenie “rozpłynąć się z rozkoszy”? gaz może się ulotnić, ale rozpłynąć? ... i takie gazy ulatniają się okresowo/cyklicznie z bloga Nicponia.
ale zawsze możesz odparować – a kto skroplił tlen? i tu argumenty mi się kończą... chociaż? żeby skroplić gaz potrzeba bardzo niskiej temperatury, a przecież doskonale znamy szowinistyczne powiedzonko: “nie ma nic gorszego niż ciepłe piwo i zimne kobiety”... bez względu na stan skupienia…
Haa-Rem!
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 00:50
Gretchen,
mi byłoby ją jednak jakoś niezręcznie obgadywać. No nie wiem.
Może dlatego, że flintą nie zagraża?
Z tymi badaniami to faktycznie buractwo wyszło. Przepraszam. Jakie są?
pozdrawiam, z zadowoleniem obserwując prywatne burdello bum bum
>Pino
a może Gogol Bordello? :)
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 00:52
Docent,
znam i lubię bardzo. Ale w tym tekście, co go na mnie wymusiłeś, jednak go nie będzie :P
Ale w komentarzach może wystąpić wszystko. No prawie. GB na pewno.
ooooooooooookeeej
:D czekam … jak wrócę ze zdjęć to może już będzie :)...
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 00:58
Stopczyku
Znać powiedzenie a doświadczyć takiego stanu skupienia (?) to dwie różne te… no.. sprawy…
Ja się wolę rozpływać niż ulatniać :))
Zetor się ulotnił to fakt. Jako gaz?
O matusiu ty moja…
Na tyle na ile pamiętam to przy sprzyjających okolicznościach reakcja zachodzi, bo musi zajść. Mało wprawny eksperymentator nie jest w stanie oszacować konsekwencji.
Pamiętaj chemiku młody…
Haaa-re!
Haaa-ree!
Hareee-reeeem!
Hare!
Hare!
Gretchen -- 07.11.2008 - 01:00Hare Rama :)
Pamiętaj chemiku młody… wlewaj zawsze kwas do wody … jak masz czas … jak mawia mój znajomy chemik
“O matusiu ty moja…”
tak mawia moja szefowa z księgowości. :) bardzo sympatyczna kobieta, aż dziwne, że to księgowa …
ale ad rem … ha rem
zmieniając stany skupienia, wchodząc w odmienne stany skupienia, dwa organizmy mogą ulec dyfuzji. a potem? sedymentacja osadu? :)
ha rem!
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 01:12
Pino
Wszystko, czyli cuker i cholesterol w normie, że się tak obnażę :)
Nic więcej nie wiem, bo jak napisane żeby zbadać to , to już niczego innego się nie bada. He he.
Co do wątku podstawowego.
Niezręcznie jest mówić o pytaniu Algi, choć to właśnie ono mną wstrząsnęło. Niezręcznie bo co?
Bo giwerą nie macha?
Są rzeczy gorsze od giwery.
Patrzę sobie jak ludzie się zmieniają. Patrzę i oczom nie wierzę.
Ja mogę się natrząsać z poglądów Artura, niektóre mogą mnie bawić, niektóre budzić wątpliwość czy on jest żywym człowiekiem.
I może właśnie dlatego, że zdarza się często u niego takie przegięcie, to kiedy mówi, że pytanie jest zbyt intymne a zadała je eteryczna Alga, to zastanawiam się dokąd to wszystko prowadzi.
Stanęłam kiedyś w obronie wizerunku jej bloga, przeciwko Nicponiowi.
Zabawna ja jestem, niezaprzeczalnie.
Gretchen -- 07.11.2008 - 01:14Hare! Hare!
Sedymentacja? Czekaj idę do wiki sprawdzić czy mi się dobrze roi…
No mniej więcej pamiętałam.
Więc na to wygląda Stopczyku Docencie.
Na to wygląda.
Ha… Ha… Rem… Rem…
Harem Harem!
Gretchen -- 07.11.2008 - 01:18Drodzy buddystko i punkowcze,
mogę spróbować dla odmiany poważnie i na temat.
Dla mnie Alga nie panuje nad formą. Żadną. Wydaje się jej przy tym, że jest artystką. Podczas gdy nie potrafi zbudować prosto zdania.
Ma w sobie coś sympatycznego, a przy tym poglądów jest, z punktu widzenia Salonu, właściwych, toteż przyciąga liczne grono wielbicieli. Utwierdzających ją co gorsza w mniemaniu, że pisze dobrze. Co moim zdaniem jest smutne, bo wierzę mimo wszystko, że prawda nas wyzwoli. Nie w każdej dziedzinie, ale literatury, szeroko rozumianej – owszem.
Brodski napisał kiedyś, że “zło jest marnym stylistą”. Tu nie mamy do czynienia ze złem, ale z jakimś totalnym nieuporządkowaniem i chaosem, który jest szkodliwy i jakoś tam toksyczny. Stąd bierze się poszukiwanie urojonych wrogów, takich jak feministki.
Stąd bierze się także nieumiejętność wypowiedzenia tego, co ją uwiera, zgodnie z zasadą decorum. Choć w sumie, o jakim decorum można mówić w przypadku blogu Nicponia?
Dla mnie to jest miejsce, do którego porządna kobieta się nie zapuszcza. Jak speluna portowa. Tyle.
A wasza dyskusja poboczna obudziła we mnie miłe wspomnienia. Kochałam kiedyś w gimnazjum chemię organiczną. Raczej bez wzajemności, ale co tam.
Poznałam kiedyś pewną księgową, która miała na imię Afrodyta. Uprawiała swój zawód z pasją i powołaniem.
w tym duchu pozdrawiam
:)
>Pino
to w gimie jest chemia organiczna? o matusiu kochana! też ją bardzo lubiłem, do dziś pozostał mi sentyment do działu alkohole :)
nie jestem w stanie napisać nic konstruktywnego na tematy literackie, bo juz sama zbitka – “krytyka literacka” działa na mnie jak, nie przymierzając, “krytyka polityczna” na Nicponia…
jestem wiecznym amatorem. są tacy, dla których jest to określenie pejoratywne, ale to piękne słowo – miłośnik, tak jakby :)
myślę, ze Afrodyta też była amatorką, ale rónocześnie zawodowcem, sprawnym rzemieślnikim trudnej sztuki buchalterii (tak, to sztuka, jak widzę moją księgową kiedy przegląda i wypełnia te wielkie płachty papieru, to jakbym widział Mozarta nad partyurą). pasja i powołanie to mocny fundament każdej działaności.
a może wspomniana Alga też taką pasję czuje? może budzi się w nocy, bo przyśniłą jej sie myśl, którą koniecznie musi przelać na bity? z tych bitów powstaną bajty, które utyją do kilo, a może nawet megabajtów… giga raczej nie, Alga nie jest Kraszewskim…
dlatego Alga budziła, tutaj, na TXT moją sympatię. nie tylko z powodu jej wstawek literackich.
pozdrawiam
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 08:30
>Pino
Podzielam Twoje refleksje dotyczące twórczości samozwańczej artystki , z drugiej strony podziwiam również artystkę za całkowity brak samokrytycyzmu. Jak widać w pewnych okolicznościach to wcale nie jest wadą.
Natomiast nie zgadzam się co do oceny blogu Nicponia i to nawet nie dlatego, że swego czasu sama się tam zapuszczałam i pewnie zapuszczałabym nadal, gdyby nie to, że w wyniku ujawnienia afery piramidowej Nicek straszliwie w moich oczach podupadł. Tym niemniej uważam Nicka za bardzo ciekawą, by nie rzec pełnokrwistą postać. Co wcale nie znaczy, że jego poglądy sa dla mnie tożsame.
Delilah -- 07.11.2008 - 09:57>Pino
edit: wzięło się i zdublowało
Delilah -- 07.11.2008 - 09:58Pani Pino,
podzielam Pani opinię, co do tego, czego porządna kobieta robić nie powinna.
Choć nie dziwię się, że niektóre zaglądają przez okna.
Tęsknota za nie byciem porządną, jest tak łatwym kulturowym wentylem…
I tak bardzo wspiera koncepcje gospodarza…
Pozdrawiam
yayco -- 07.11.2008 - 10:51W podziw mnie wprawiają ludzie...
...którzy potrafią czytać AN od początku do końca! Ja kiedyś próbowałem i niemal nigdy nie udało mi się dobrnąć do finału. Grześ na pewno to potrafi. I Gretchen. Może do G jest to możliwe a od J już nie?
jotesz -- 07.11.2008 - 11:05Pani Delilah
Czego by nie mówić – Artka już tutaj nie ma. Nie zagląda, nie czyta, nie komentuje. Trochę to więc bicie piany jest, napieprzanie sie z nieobecnego.
Faktem jest, że na wiele spraw Artur patrzy w dość ciekawy sposób, w dodatku nigdy nie uchylał się od dyskusji. Mimo że z dwóch całkowicie różnych bajek, nigdy nie zdarzyło mi się z nim walić po łbie. Przewaliliśmy tysiące słów, bez wycieczek osobistych i praktycznie każdorazowo z końcowym spisywaniem protokołu rozbieżności. Ale faktem jest, że gdzieś za plecami pałkę zawsze trzyma. Tyle że wybiórczo stosuje. Po niektórych jego jazdach było coraz trudniej przekonać się do dyskutowania… Każdy jednak ma swój próg. Wrażliwości, aprobaty czy jak tam to się zwie.
Griszeq -- 07.11.2008 - 11:30W sumie – podobnie było z Wyrusem. On także wychodził zawsze na ubitą glebę. I gadać z nim się dało, a do powiedzienia miał sporo (nawet jeśli jego przekonania były całkowicie obce).
Pozdrawiam Panią w zastanowieniu, jakaż to aktorka mogłaby Panią kiedyś zagrać...
>Panie Griszqu
Ja otwarcie, po męsku ( jak na porządną kobietę przystało) przyznaję, że Nicka mi tutaj brakuje. Nie dość, że poglądy ma bardzo kontrowersyjne, to jeszcze zgodnie z tym co Pan pisze, lubi gadać i potrafi bronić swego. A że czasem ceną dyskusji z nim jest oberwanie po głowie? Wie Pan, Panie Griszku, z dwojga złego wolę tych co otwarcie walę pałą, niż tych co z uśmiechem na ustach częstują cykutą. Tak mam i nic nie mogę na to poradzić.
Co do aktorki to sama nie wiem, one jakieś takie mało przekonujące mi się wydają. Jeśli Pan mi wskaże taką, która byłaby w stanie równie koncertowo zagrać ...czy ja wiem…Śpiącą Królewnę, Lady Makbet, Anię z Zielonego Wzgórza i Godzillę – to ja się zastanowię :)
Pozdrawiam
Delilah -- 07.11.2008 - 12:01Pani Delilah
W sumie robimy to, co przed chwila kontestowałem – gadamy o nieobecnym. W dodatku – u kogoś w gościach.
Wrócę tylko do swojej uwagi: każdy ma jakiś próg aprobaty. Po jego przekroczeniu, przestaje być istotne, czy ma ktoś coś ciekawego do powiedzenia. Po prostu nie chcemy go już słuchać. Przestaje nas interesować. Bez względu na to, czy to pałkarz czy cykutnik. Ale to oczywiscie subiektywna ocena. Piszę “nas”, myślę “ja”. Dla mnie Artur tą granice przekroczył. Wyrus – nie. Nieważne to już teraz. Nie ma ich.
Natomiast zainteresowało mnie to (choć w żartach zapewne powiadziane), że jak na porządną kobietę przystało, mówi Pani otwarcie czyli po męsku. Uważa Pani, że ten akurat stereotyp kulturowy (mężczyźni – otwartość i prostota, kobiety – sktytość i zawiłość) wciąż jest żywy? Czy też robie z igły – widły?
W sumie z aktorkami to mam problem. C.Theron ma niezły warsztat i jest w stanie udźwignąć sporo ról, ale zasadniczo to za słodka. Może C.Ricci? Też całkiem niezły warsztat i jednocześnie pewna demoniczność (jeszcze z czasów rodzinki A.). Ale Ani z Zielonego Wzgórza to nie dźwignie. Można pomyślec o N.Travis albo I.Huppert.
Pozdrawiam w zamysleniu…
Griszeq -- 07.11.2008 - 12:25>Delilah
żeby ci się mniej tęskniło
>griszeq
“C.Theron ma niezły warsztat i jest w stanie udźwignąć sporo ról, ale zasadniczo to za słodka.”
a “Monster”?
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 12:35
>Docencie
Chyba do wieczora będę parskać śmiechem przypominając sobie ten drobny udział własny , który miałeś w zamieszczonym wizerunku :)))
Delilah -- 07.11.2008 - 12:45>Docencie
edit: znów mi się wzięło i zdublowało
Delilah -- 07.11.2008 - 12:46Doc
Monster to przełom. Bezwzględnie. Kreacja totalna – porównałbym może do Wściekłego Byka oraz do…. Cop Landu (i Stallonego). Albo Mechanika (C.Bale).
Ale jednak to charakteryzacja. Charlize “zwyczajnie” jest jednak hmmm… za ładna? Wiesz o co mi chodzi. Nawet w Dolinie Elah, żonie Astronauty czy Dalekiej północy – to zawsze jednak słodka, słodka Charlize…
Griszeq -- 07.11.2008 - 12:53Hm, nie chce mi się brać udziału w tym sabacie,
tylko jedna uwaga do Delilah i griszeqa, nie wiem czy czytaliście dawno temu salon, była kiedyś taka dyskusja u wyrusa chyba , ale na 100 proc nie jestem pewny.
Pamiętam tam np. wypowiedzi Artura Nicponia o nameste, pamietam tez inne teksty jego o neospasminie.
Takiego poziomu chamstwa, agresji, nienawiści nie osiągnął chyba nikt (szczególnie w odniesieniu do nameste) (Nawet salonowe trolle różne)
Kojarze i lubię innych fighterów, choćby Freemana czy nawet xięcia lukę, ale ich bluzgi mają pewną dawkę finezji.
Tamte nie miały.
Po stronie lewaków też nikt się tak nigdy nie wypowiadał.
Może jedynie czasem Quasi w podobnym stylu, ale raczej zawsze jako reakcja na coś, nie pierwszy.
I to mi wystarczy, reszta w tym kilka dobrych czy sensownych tekstów Nicponia nie ma już dla mnie znaczenia po przeczytaniu tamtych kilku fragmentów.
I tyle.
Znikam do sensowniejszych zajęć:)
grześ -- 07.11.2008 - 12:54Grzesiu
Jak napisałem – pomimo paru niezłych dyskusji i braku negatywnych osobistych doświadczeń, Artur przekroczył u mnie próg akceptacji. Znając go zresztą – ma to absolutnie w dupie. I dobrze. Trzeba mieć dystans do innych ;-).
Co do poziomów nienawiści i bluzgów – lewa czy prawa strona nie ma znaczenia. Albo taki jesteś, albo nie. Poglądy nie maja znaczenia. Banalnie? Banalnie. Prawda najczęściej jest prosta i banalna.
Griszeq -- 07.11.2008 - 13:05>Griszeq
ale w “Monster” to nie była tylko fizyczna przemiana ładnej kobiety w … monstrum … to coś więcej niż kreacja wizualna. dobrze że przytoczyłeś przykład De Niro, bo jego rola we “Wściekłym byku” jest kompletna, i tak też zagrała Charlize w “Monster” – pełnią swojego talentu, całą sobą, tą piękną i tą brzydką.
jak oglądam wybitne role Roberta De Niro to nie pamiętam o jego gniotach. tak samo jak oglądałem “Monster” to zapomniałem ze Charlize jest ładna :)
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 13:22
Doc
Film mnie ruszył. Choćby dlatego właśnie, że nie było w nim ani trochę Charlize Theron. Bez mrugania okiem i mówienia – halo, to ja. Tylko gruba i brzydka. Dlatego napisałem o przełomie. Ale mam wrażenie, że bez charakteryzacji i tych dodatkowch kiliogramów, Theron mogłaby mieć problem. Choć – może przesadzam. Nie wiem…
Ale porównaj ją choćby z możliwościami adaptacyjnymi do roli Daniela Day Lewisa. Albo Tima Rotha. Raya Liotty. Czy chociażby Edwarda Nortona (ale co do tego ostatniego to ja mam słabość). Ci goście się “wcielają”. Są diametralnie różni w swoich kreacjach. Symaptyczni, obrzydliwi, zgubieni, źli, dobrzy… I robią to bez charakteryzacji.
Griszeq -- 07.11.2008 - 13:27>Griszeq
jak przeczytałem Daniel Day Lewis to aż mi ciary przeszły po plecach. genialny w “Gangach” i absolutne wyżyny w “Aż poleje się krew” . dla mnie obecnie najwybitniejszy aktor mainstreamowy.
do wyliczanki dodałbym jeszcze Gary Oldmana. choć wydaje mi się, że nie może się ostatnio odnaleźć, ale to nie dziwota w sumie.
zauważ że wielu z wymienionych przez nas aktorów jest “spoza” Hollywood…
a jeśli jesteśmy przy możliwościach aktorskich, potencjale i przełożeniu na role to popatrz na takiego Polańskiego, który (IMO) był absolutnie genialny w “Lokatorze” ...
Docent Stopczyk -- 07.11.2008 - 13:43
Doc
“W imię ojca” też świetne, no i “Ostatni Mohikanin”. Do tego ostatniego to nie przyjmuje głosów krytyki. Muza kosmos no i Madeleine Stowe…
W Gangach zderzenie z Leonardo Di Caprio to czysty geniusz w zakresie obsady. Zreszta – Di Caprio w “Aviatorze” czy “Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” też nie odstaje od najlepszych. NAJLEPSZYCH. Ale zgadzam sie z Toba, że Lewis to w tej chwili absolutny top.
Co do Oldmana – to ja nigdy nie mogłem się nadziwić, dlaczego w Leonie Zawodowcu ludzie zachwycaja sie Portman czy Reno. Nio ale jedni lubią śliwki, inni córkę ogrodnika. Ostatnio faktycznie – faceta nie widać...
A co do faceta którego można znienawidzieć, to czy widziałeś Rob Roya? To, co wyprawia Tim Roth… Szkatułą perełek aktorstwa są za to dla mnie Wściekłe Psy. No i tak przechodzimy do kolejnego mojego faworyta: Steve Buscemi.
Doc… Nie wiem czy zauważyłeś... Ale w naszych zestawach w ogóle nie ma kobiet… Wymyśl coś ;-)
Griszeq -- 07.11.2008 - 16:58Piknie
A mi wzięła i się w pył obróciła sieć domowa.
Router ze mną nie gada, chłopiec w infolinii owszem, ale co mi po jego gadaniu?
Wyłączyli mi ciepłą wodę.
Musiałam pracować od rana.
Teraz znowu pracuję choć inaczej niż rano.
Jutro wyjeżdżam do Paryża.
Wodę włączyli jak już skorzystałam z lodowatej.
A tu tylko Artur i Artur! Ten to ma popularność.
Jednak wzbiję się ponad własny ból i pozdrowię Państwa.
Pozdrawiam Państwa.
Gretchen -- 07.11.2008 - 16:04Pani Gretchen,
sama Pani chciała.
To Pani ma.
Pozdrowienia
yayco -- 07.11.2008 - 16:46Gretchen
My tu z Docem metroseksualnie mlaskamy nad Danielem Day Lewisem. Proszę pomyśleć o tymże jakże przystojnym mężczyznie i ból przejdzie… Podejrzewam, bo z doświadczenia nie wiem.
Griszeq -- 07.11.2008 - 17:00Pani Gretchen
No i widzi Pani? Ja zagaiłem nieopatrznie (i po co pani Pino tę linkę rzucała, co?), Pani związki kosmologiczne w ujęciu starożytnym wynalazła i dyskusja całkiem kosmiczna się z tego zrobiła.
Same nieszczęścia tylko. Włączając w nie to chlapanie się Pani w lodowatej wodzie.
Ale mnie też pokarało. Wie Pani jakie to nieszczęście jak człowiekowi elektryczność wieczorową porą zabiorą? Dramat, proszę Pani. Szczególnie jak się robotę ma do zrobienia taką “na wczoraj”, kalkulator ekologiczny “na słońce” chodzący (kto mnie na to namówił?) i jakieś głupoty do policzenia. Na piechotę i przy świeczce.
Nie jest dobrze, jak się człowiek do cywilizacji przyzwyczai. Oj nie jest.
:)
Łącząc się z Panią w bólu pozdrawiam.
Kazik -- 07.11.2008 - 17:44Panie Yayco
Pan to umie kobietę wesprzeć!
Ale ma Pan rację. Niestety.
Pozdrawiam w biegu…
Gretchen -- 07.11.2008 - 18:03Griszeq
Przeszło.
Daniel Day Lewis jest dobry na każdy ból.
Mlaskajcie sobie metroseksualnie, proszę bardzo uprzejmie.
Chętnie pomlaskam z Wami choć z innej perspektywy.
Gretchen -- 07.11.2008 - 18:05Panie Kaziku
Dziękuję za dostrzeżenie zepołowości naszej przewiny :)
Widać proszę Pana ta jakaś róznoległość trwa: nieszczęście u Pana, nieszczęście u mnie…
Pozdrawiam w nadziei na przerwanie zaklętego kręgu.
Gretchen -- 07.11.2008 - 18:07Gretchen, same dobre rzeczy cię spotykają:),
tekst wzbudza niesłychane zainteresowanie,
lodowata woda jest bardzo zdrowa i hartuje,
jutro ten Paryż,
A ty jeszcze narzekasz:)
grześ -- 07.11.2008 - 18:15No i potwierdza się teza, że kobietom to nigdy nie dogodzi, no:)
Pani Gretchen
Już się przerwał.
Pani przywrócono ciepłą wodę a mnie doniesiono świeży prąd w kubełku. :)
Poniewczasie co prawda ale zawsze to przyjemniej niż “bez”, prawda?
Pozdrawiam serdecznie życząc przyjemnej wycieczki do Paryżewa.
Kazik -- 07.11.2008 - 18:18No i dobrze,
leć Droga Gretchen sobie w świat, weź dobre baterie do aparatu
a ja cichutko bukuję (oby, oby)
200-tny komentarz:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 07.11.2008 - 19:17Grzesiu
Jak to dobrze, że można wszystko odwrócić :)
Bez tego kilka rzeczy byłoby nie do zniesienia.
Pozdrawiam oooooczywiście
Gretchen -- 07.11.2008 - 19:28Panie Kaziku
Chce Pan powiedzieć, że sieć u mnie już działa?
Sprawdzimy, sprawdzimy…
Za życznia dzękuję zwłaszcza, że mój sceptycyzm został już wypowiedziany.
Pozdrawiam budując w sobie umysł początkującego
Gretchen -- 07.11.2008 - 19:30Max!
Gratulacje, udało się dwusetny jest Twój :)
A ja polecę i wylecę, ale powrócę.
O czym wszystkich zapewniam, także tych których ta wiadomość mogłaby ewentualnie rozczarować :))
Ciebie za to pozdrawiam wyjątkowo.
Gretchen -- 07.11.2008 - 19:32Stało się!
Gretchen w TOP5
Męski monopol przełamany.
O czym Serwer TXT uprzejmie donosi:
http://tekstowisko.com/txt/toplista.html
Oraz gratuluje :-)
Maszyna TXT -- 08.11.2008 - 00:06Serwerze
Wspaniała wiadomość :)
Męski monopol przełamany!
Dziękuję wszystkim komentatorom. To jest nasz wspólny sukces.
Szczególnie dziękuję sabatującym kobietom.
Całej ekipie TXT.
Dziękuję moim rodzicom.
Jestem wzruszona.
Jeszcze raz dziękuję.
Nie jestem w stanie napisać więcej, ale czuję, że jest to wielka chwila. Wielka.
Niech obraz mówi za mnie.
Pozdrawiam Serwer TXT :)
Gretchen -- 08.11.2008 - 00:28Gretchen
boskie:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 08.11.2008 - 00:34Max
ekhekhekhekhekhekhe
Wiesz kogo cytuję, prawda?
:)))))
Gretchen -- 08.11.2008 - 00:42o Mamusiu!
wykrzyknąłby Serwer TXT na taką przemowę.
Gdyby był człowiekiem ;-)
No, teraz to można lecieć do Paryża.
Na własnych skrzydłach :-)
Zamawiam unikalne pocztówki!
Serwer TXT
Maszyna TXT -- 08.11.2008 - 00:42Serwerze
A jakże. Własne zawsze bezpieczniejsze, czego akurat historia Ikara by nie potwierdzała, ale ja jestem lepiej przygotowana.
Pocztówki będą z całą pewnością.
Paryż oczami Gretchen… Ciekawe jaki będzie.
Drżyj Paryżu. O!
Gretchen -- 08.11.2008 - 00:51Hahaha,
no nie mogę, znowu.
(to klamra kompozycyjna; tak samo zatytułowałam komentarz nr 1, który zapoczątkował tę wspaniałą odyseję i zaprowadził nas do miejsca, w którym się znajdujemy obecnie; najdłuższa podróż się zaczyna od pierwszego kroku)
Przy okazji zrozumiałam, że jestem jednak nienormalna. Bo pamiętam z przeszłości jakieś zupełnie absurdalne fakty i szczegóły.
Czy ona tego Oscara nie dostała aby w 2003?
Bo z całą pewnością pięć lat temu byłam na feriach w Jastrzębiej Górze razem z Z. Jako te niepełnoletnie dziewczynki radośnie nabywałyśmy w kiosku różne Playboye i CKM-y, by wspólnie z jeszcze jednym kolegą delektować się pięknem fraz typu to najbardziej trendowa dupa w mieście.
I w którymś z tych czasopism był wywiad z panią Berry, okraszony cytatem z sarkastycznej Ann Coulter: Tak, mur runął. Piersiasta i lekko kakaowa kobieta ma teraz szanse w Hollywood.
Czy wygrałam w konkursie na najbardziej idiotyczny komentarz?
Pino
W sieci piszą, że w 2002, ale wiadomo że media kłamią.
Powiem Ci, że ja kiedyś pisałam na studiach taką pracę o wizerunku kobiety na podstawie artykułów w Twoim Stylu i Playboyu.
Metodologicznie chodziło o wyszukanie wszystkich słów powiązanych ze słowem kobieta w numerach wychodzących na przestrzeni sześciu miesięcy, o ile dobrze pamiętam.
Okazało się, że Twój Styl prezentuje zdecydowanie bardziej zidiociały, stereotypowy, kompromitujący wizerunek wspominanej kobiety niż Playboy.
Zajęcia prowadziła zadeklarowana feministka.
Dostałam piątkę z komentarzem, że jest mi wdzięczna za wybór tematu bo to jedyna praca, przy której miała odrobinę rozrywki.
Żadnego konkursu nie wygrałaś, bo nie był ogłoszony. No.
:)
Gretchen -- 08.11.2008 - 01:07To się zgadza!
Bo to było w lutym, a te różne lub czasopisma to miesięczniki przecież.
Więc jak najbardziej było tak, jak pamiętam.
Tylko czemu ja pamiętam takie durnoty? Może dlatego, że strasznie się wtedy śmialiśmy. Z tych gazet i nie tylko.
Lepiliśmy Leppera ze śniegu (miał nawet stosowne paski na krawacie, wymalowane sokiem buraczkowym), kręciliśmy horrory z wykorzystaniem zimowych, nadmorskich plenerów, oglądaliśmy Monty Pythona i Władcę Pierścieni (poziom absurdu obu produkcji zbliżony), graliśmy w jakieś gry komputerowe z robakami, albo w hokeja na takim specjalnym stole.
Mało tego! Z. i ja obejrzałyśmy nawet Noce Kabirii Felliniego i bardzo potem byłyśmy dumne z siebie.
pozdrawiam śrubując rekordy idiotyzmu
Pino
Jakie durnoty?
Jak ja bym Ci zaczęła wymieniać durnoty prawdziwe zapisane na moim twardym dysku…
To są wspomnienia Pino, do cholery. Całkiem się wydają wesołe. I beztroskie.
Nawet poczułam leciutką zazdrość. Taką tyci tyci, ale jednak.
Szanujmy wspomnienia czy jak to szło.
Odłóż śrubokręt zatem :)
Gretchen -- 08.11.2008 - 01:21a tymczasem..
Gr & Gr na miejscu pierwszym i drugim!
To ja znikam.
A może lepiej jednak nie?
Co ja gadam za gupoty.
Jutro mi Serg uszy natrze. To pewne.
Pa Pa!
Serwer TXT
Maszyna TXT -- 08.11.2008 - 01:28Fakt,
to są cudowne wspomnienia. W całej trzeciej gimnazjalnej (bardzo stresującej ogólnie) jedyne tak wyjątkowe i niepowtarzalne dwa tygodnie.
Ale powiem Ci Gretchen, narzędzie odkładając, że parę tygodni wcześniej, znaczy w styczniu ’03, dowiedziałam się, że osoba, którą brałam za swoją prawdziwą przyjaciółkę, tak naprawdę mnie nienawidzi i potajemnie ryje pode mną rowki.
Trochę to mną wstrząsnęło.
Ale Z. i wszystkie inne ważne osoby stanęły wtedy po mojej stronie, w tej, jak to nazywałyśmy wielkiej schizmie.
Więc Jastrzębia niewątpliwie dobrze mi zrobiła.
I do dziś mam w domu na półce prezent urodzinowy, od tamtej, z jeszcze poprzedniego roku, czyli 2002, z lipca. Bardzo fajny, ręcznie robiony, z pomysłem.
Pół roku…
Dobra, a Ty spać idź, o ile jeszcze nie poszłaś :-) Paryż już i tak się boi i ze strachu wczołguje pod Masyw Centralny.
pozdrawiam
Serwerze
Znikanie w tej sytuacji uważam za pomysł co najmniej niestosowny.
Mnie tu jutro już nie będzie, w każdym razie od pewnego momentu i w końcu to nie ja oberwę.
I wrócę. Ha!
Teraz to już filmu nawet nie mam… Halle Bery odpada w przedbiegach.
Przynajmniej w związku ze sposobem reagowania, bo co do reszty to ścigać się nie zamierzam.
Mam swoją godność. Phi!
Gretchen -- 08.11.2008 - 01:35Pino
Zaraz już idę, ale samolot mam w godzinach sporo po południu więc sobie pozwalam.
Wiesz, rodzi mi się w głowie tekst o przyjaciółkach… Równolegle się rodzi z tekstem o mężczyznach…
Najpierw jednak o przyjaciółkach bo koncepcja jest jaśniejsza.
To na jednym pewnie przykładzie będzie, ale przykład jest całkiem całkiem.
Cholera.
A wspomnienia cudowne trzeba trzymać w ładnej szufladce wyściełanej suknem najwyższej jakości. Niech im tam będzie dobrze i ciepło.
W każdej chwili można sięgnąć sobie…
Gretchen -- 08.11.2008 - 01:52>Gretchen
Gratuluję sukcesu w ilości komentarzy!
Oczyma wyobraźni już widze jak wszystkim zadufanym w sobie tekstowiskowym samcom gul skoczył kolokwialnie mówiąc :)))
I życzę miłego pobytu w Paryżu, sama bym chętnie śmignęła, bo już się baaardzo za nim stęskniłam …...
Jeśli mogę mieć prośbę, to poproszę o fotki Montmartre’ u :)
Pozdrawiam
Delilah -- 08.11.2008 - 11:43Delilah
Zamówienie przyjęte, jest w trakcie realizacji :)
Gratulacje również przyjęte. Ze swojej strony dziękuję za Twój wkład w ten tu oto sukces.
:))
Pozdrawiam
Gretchen -- 08.11.2008 - 11:47Pani Gretchen
Niewiele brakuje do pierwszego miejca na topliście.:))
Agawa -- 08.11.2008 - 12:47Wspaniałego pobytu życze w moim ulubionym mieście.
Z Dziennikami Gombrowicza…......
Kiedy Pani wraca? A może zabiera Pani laptop?
Pani Agawo
Bez Gombrowicza i bez laptopa :)
Zdanie Gombrowicza znam i zamierzam je zweryfikować w oderwaniu .
Sieci się przyda odpoczynek ode mnie, a mnie od sieci. Zwłaszcza, że wracam we wtorek wieczorem więc ten czas abstynencji nie będzie zbyt długi.
Pozdrawiam Panią serdecznie.
P.S Może jakieś zamówienie Pani zechce przekazać do realizacji? Delilah złożyła, Serwer złożył...
:))
Gretchen -- 08.11.2008 - 12:11Pani Gretchen
To bardzo krótko, zdecydowanie za malo czasu żeby się zachłysnać..
Agawa -- 08.11.2008 - 12:46Wystarczy żeby znielubić.
Ciekawa jestem Pani wrażeń.
Nie będzie Pani miała czasu na wystawę Picassa w Grand Palais ani na Monę Lizę :(
Katedra Notre Dame i Dzielnica Lacinska boska.
Pozdrawiam serdecznie
Gretchen
ja bym poprosił o zdjęcie jakiegoś Pana lub Pani w śmiesznym samochodziku,
może być nawet z Elizejskich :)
ekhekhekhekhekhekhe :)))
prezes,traktor,redaktor
max -- 08.11.2008 - 12:21Pani Agawo
Założenia bazowe przemawiają na korzyść Paryża. Ja uwielbiam miasta. Lubię się szwendać (czy jak to się pisze…) i rozglądać.
Wrażenia dopłyną zapewne w okolicach czwartku, o ile zaplanowana na środę praca mnie nie zabije…
Ale teraz to nie będę myśleć o środzie.
Wolę pomyśleć o Dzielnicy Łacińskiej.
:)
Gretchen -- 08.11.2008 - 12:30Max
Ale definicja śmiesznego samochodziku ma być moja, tak?
Zamówienie przyjęte do realizacji.
phihihehephihihehephihihehe :)))
Gretchen -- 08.11.2008 - 12:32Gretchen
ale to co wkleję to jest mistrzostwo świata :)
http://tekstowisko.com/comment/573080/Gretchen
jesteś może ósemką?
:))
prezes,traktor,redaktor
max -- 08.11.2008 - 12:33tak, samochodzik dowolny
pozdrawiam
ekhe nosowym
prezes,traktor,redaktor
max -- 08.11.2008 - 12:36(Brak tytułu)
Max
Łoooooo… – powiedziała ujawniając swą inteligencję
Ale nie, to Ty jesteś trójką przecież :)
Niesamowite.
To ja sobie idę już.
Pozdrawiam Cię Maxie i wszystkich też pozdrawiam.
ekhekhekhekhe :)))
Gretchen -- 08.11.2008 - 13:24