Nie znoszę propagandy, w każdej jej odsłonie. Nie znoszę nierzetelności. Nie znoszę bicia w bęben, tylko po to, żeby w niego bić.
Nie ufam cyferkom podanym w badaniach, będących uzasadnieniem dla nowelizacji Ustawy o Przeciwdziałaniu Przemocy w Rodzinie (Dz. U. z dnia 20 września 2005 r.), bo nie jest dla nikogo tajemnicą, że każdą tezę można podbudować statystyką, kwestia metodologii.
To jest bęben pierwszy, na którego dźwięk nie mam realnych kontrargumentów, bo nie przeprowadziłam własnych, ogólnopolskich badań.
Moje nie ufam z pewnością łatwo zakrzyczeć.
Budzi mój sprzeciw dopuszczenie do naruszania tajemnicy medycznej bez zgody pacjenta, jeśli ten pacjent jest sprawcą przemocy. Być może będę musiała się z tym zmierzyć w praktyce i już dziś jestem tym co najmniej zaniepokojona.
Przeczytałam list otwarty, wspólną inicjatywę Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców i Związku Dużych Rodzin “Trzy Plus”, i to jest drugi bębęn, na którego dźwięk już jednak istnieją jakieś argumenty.
Odbieram ten list, zapewne napisany w dobrej wierze, jako swobodną twórczość osób, które przeczytały tekst projektu nowelizowanej ustawy, ale chyba bardzo pobieżnie, albo nie całkiem do końca.
W całości, zwłaszcza jeśli pokusić się o zestawienie z zalinkowanym na stronie tekstem nowelizacji, brzmi to jak bardzo tania propaganda.
Nie zamierzam stawać w obronie projektu, choć zawiera on kilka sensownych rozwiązań, jak na przykład zabezpieczenie bezpłatnej pomocy dla ofiar przemocy domowej. Chciałabym tylko uzasadnić swoją opinię o nierzetelności formalnej całego przedsięwzięcia.
Wytłuszczony tekst pochodzi z listu otwartego, z którym zapoznałam się najpierw na blogu Magii, a później u źródła. Następnie czytelnik może zapoznać się z tekstem nowelizowanej Ustawy, tekstem Ustawy o Przeciwdziałaniu Przemocy w Rodzinie uchwalonej 29 lipca 2005 r. i niekiedy moim komentarzem.
5 marca Sejm RP ma przyjąć nowelizację Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która narusza podstawowe wolności obywatelskie.
Jej założenia to m.in.:
1.Pracownik socjalny ma prawo odbierania dzieci bez wyroku sądu.
Brzmi dość przerażająco i nosi w sobie element prawdy, lecz tylko element. Pozostaje w mocy art.12 ust. 1 i 2 obowiązującej ustawy, który mówi:
Art. 12. 1. Osoby, które w związku z wykonywaniem swoich obowiązków służbowych
lub zawodowych powzięły podejrzenie o popełnieniu przestępstwa z użyciem przemocy
w rodzinie, niezwłocznie zawiadamiają o tym Policję lub prokuratora.
2. Osoby będące świadkami użycia przemocy w rodzinie powinny zawiadomić o tym Policję,
prokuratora lub inny podmiot działający na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie.”;
Dodany zostaje art.12a i 12b, mówiący o tym, że pracownik socjalny wykonujący swoje obowiązki ma prawo odebrać dziecko z rodziny i niezwłocznie powiadomić o tym sąd, jeśli istnieje bezpośrednie zagrożenie życia lub zdrowia dziecka.
“po art. 12 dodaje się art.12a i 12b w brzmieniu:
„Art. 12a. 1. W razie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia dziecka, w szczególności
kiedy opiekun dziecka znajduje się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, pracownik socjalny wykonujący obowiązki służbowe ma prawo odebrać
dziecko z rodziny i umieścić je w rodzinie zastępczej lub w całodobowej placówce
opiekuńczo-wychowawczej.
2. Tryb umieszczania dzieci w rodzinie zastępczej lub w całodobowej placówce opiekuńczo-
wychowawczej regulują przepisy ustawy z dnia 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej.
3. Czynności, o których mowa w ust. 1, pracownik socjalny wykonuje przy udziale lekarza
lub ratownika medycznego, lub pielęgniarki, lub Policji.
4. Pracownik socjalny ma obowiązek niezwłocznego powiadomienia sądu opiekuńczego, nie
później jednak niż w ciągu 24 godzin, o odebraniu dziecka z rodziny i umieszczeniu
go w rodzinie zastępczej lub w całodobowej placówce opiekuńczo-wychowawczej.
5. Minister właściwy do spraw wewnętrznych w porozumieniu z ministrem właściwym do
spraw zabezpieczenia społecznego określi, w drodze rozporządzenia, procedurę postępowania
Policji przy wykonywaniu czynności, o których mowa w ust. 1 i 3, oraz sposób
dokumentowania przeprowadzonych przez Policję czynności, uwzględniając konieczność
udzielenia dzieciom skutecznej pomocy.”
Punkt 3 wyraźnie mówi o obecności lekarza, ratownika medycznego, pielęgniarki lub policji, co może sugerować brak dowolności w tego rodzaju działaniach pracownika socjalnego.
2.W każdej gminie powstaną zespoły monitorujące nie tylko rodziny, w których występuje przemoc, lecz także przemocą zagrożone. Do ich uprawnień należeć będzie m.in.: zbieranie i przetwarzanie wrażliwych danych (takich jak np.przebyte choroby) o sprawcach przemocy i ich rodzinach, także bez ich zgody (!).
Zacznijmy od tego:
“po art. 9 dodaje się art. 9a – 9d w brzmieniu:
„Art. 9a. 1. Gmina podejmuje działania na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie,
w szczególności w ramach pracy w zespole interdyscyplinarnym.
2. Zespół interdyscyplinarny tworzy kierownik ośrodka pomocy społecznej.
3. W skład zespołu interdyscyplinarnego wchodzą przedstawiciele:
1) jednostek organizacyjnych pomocy społecznej;
2) gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych;
3) Policji;
4) kuratorskiej służby sądowej;
5) oświaty;
6) ochrony zdrowia;
7) organizacji pozarządowych.
4. W skład zespołu interdyscyplinarnego mogą wchodzić także prokuratorzy oraz
przedstawiciele podmiotów innych niż określone w ust. 3, działających na rzecz
przeciwdziałania przemocy w rodzinie.”
Wydaje mi się, że chodzi o połączenie działań tych, którzy w ramach swoich obowiązków zawodowych stykają się z rodzinami, w których jest przemoc.
“Art. 9b. 1. Zespół interdyscyplinarny realizuje działania określone w gminnym programie
przeciwdziałania przemocy w rodzinie.
2. Zadaniem zespołu interdyscyplinarnego jest integrowanie i koordynowanie działań
przedstawicieli podmiotów, o których mowa w art. 9a ust. 3 i 4, oraz specjalistów
w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie w szczególności przez:
1) diagnozowanie problemu przemocy w rodzinie;
2) podejmowanie działań w środowisku zagrożonym przemocą w rodzinie mających
na celu przeciwdziałanie zjawisku;
inicjowanie interwencji w środowisku dotkniętym przemocą w rodzinie;
opracowywanie i realizację planu pomocy w indywidualnych przypadkach;
5) rozpowszechnianie informacji o instytucjach, osobach i możliwościach udzielenia
pomocy w środowisku lokalnym;
6) inicjowanie działań w stosunku do osób stosujących przemoc w rodzinie;
7) monitorowanie sytuacji rodzin, w których dochodzi do przemocy oraz rodzin
zagrożonych wystąpieniem przemocy;
8) dokumentowanie działań podejmowanych wobec rodzin, w których dochodzi do
przemocy oraz efektów tych działań.”
Art.9b stanowi, że zespoły interdyscyplinarne mogą interweniować w rodzinach dotkniętych przemocą, czyli w takich, gdzie przemoc jest udokumantowanym faktem.
Podstawowoym błędem jest myślenie, że każda rodzina jest zagrożona przemocą, a w związku z tym potencjalnie każdą można objąć tego rodzaju działaniami.
Do dziś, i nie od dziś, istnieje pomoc społeczna, gminne komisje rozwiązywanie problemów alkoholowych, kuratorzy, pracownicy oświaty, ochrony zdrowia, a także organizacje pozarządowe. Każda z nich ma okreslone uprawnienia.
Idea, jeśli dobrze ją rozumiem, zasadza się na połączeniu atomów.
“Art. 9c. Członkowie zespołu interdyscyplinarnego w zakresie niezbędnym do
przeciwdziałania przemocy w rodzinie mogą wymieniać, gromadzić i przetwarzać
informacje oraz dane osób dotkniętych przemocą w rodzinie i osób stosujących przemoc
w rodzinie, dotyczące: stanu zdrowia, nałogów, skazań, orzeczeń o ukaraniu, a także innych
orzeczeń wydanych w postępowaniu sądowym lub administracyjnym, bez ich zgody.”
Ten zapis budzi moje wątpliwości, o których pisałam na wstępie.
3.Na podstawie jednego donosu, każdej rodzinie będzie mogła zostać założona tzw. Niebieska Karta, także bez zgody osoby dorosłej dotkniętej przemocą, a komisja złożona z 7 osób (m.in. przedstawicieli organizacji pozarządowych, edukacji, służby zdrowia) będzie gromadziła dane o rodzinie, obradowała o sposobach rozwiązania jej problemów i wdrażała je w rodzinach.
“Art. 9d.
4. Wszczęcie procedury „Niebieskie Karty” następuje przez wypełnienie formularza
„Niebieska Karta” w przypadku powzięcia, w toku prowadzonych czynności służbowych
lub zawodowych, podejrzenia stosowania przemocy wobec członków rodziny lub
w wyniku zgłoszenia dokonanego przez członka rodziny lub przez osobę będącą
świadkiem przemocy w rodzinie.
5. Zespół interdyscyplinarny w ramach procedury „Niebieskie Karty” podejmuje następujące
działania:
1) diagnozuje sytuację osób dotkniętych przemocą w rodzinie;
2) opracowuje i realizuje plan pomocy w indywidualnych przypadkach;
monitoruje sytuację osób dotkniętych przemocą w rodzinie.”
Dotąd było podobnie. Każda osoba dotknięta przemocą miała prawo zgłosić się do swojego dzielnicowego i poprosić o założenie Niebieskiej Karty. Każda osoba, wzywająca Policję w celu interwencji mogła zrobić to samo. Niebieska Karta jest tylko zapisem działań podejmowanych w rodzinie.
4.Rozszerza się definicję przemocy na takie zachowania jak m.in.: jednorazowe albo powtarzające się działanie lub zaniechanie naruszające wolność, w tym seksualną, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą. Poradnik pracownika socjalnego precyzuje, że przemocą jest: dawanie klapsów, “zawstydzanie”, “krytykowanie” np. “krytykowanie zachowań seksualnych” – co powoduje, że każdy rodzic podejmujący normalne działania wychowawcze, może być oskarżony o przemoc.
W tym miejscu mamy do czynienia z mijaniem się z prawdą, bowiem nowelizacja nie zmienia, w najmniejszym nawet stopniu, definicji ustawowej przemocy w rodzinie, która brzmi:
Art. 2. Ilekroć w ustawie jest mowa o:
*przemocy w rodzinie* – należy przez to rozumieć jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste osób wymienionych w pkt 1, w szczególności narażające te osoby na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność, w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą.
Przez pięć lat, obowiązywania dotychczasowej ustawy, nie słyszałam o żadnym proteście Stowarzyszenia, Związku czy kogokolwiek.
Nie zmienia się także rozumienie członka rodziny . W tej sprawie też dotąd nic nie słyszałam, a dzisiaj Związek Dużych Rodzin “Trzy Plus” stwierdza:
“Ustawa nazywa „rodziną” każdego zgrupowania „osób najbliższych” w rozumieniu art. 115 § 11 kodeksu karnego i innych osób wspólnie zamieszkujących lub gospodarujących. Takie definiowanie rodziny jest rażącym błędem. Rodzina jest instytucją korzystającą z ochrony konstytucyjnej i używanie terminu „rodzina” w całym systemie prawnym winno być zgodne z jego znaczeniem konstytucyjnym. Związek Dużych Rodzin zwraca się do Ustawodawcy o usunięcie tego błędu.
Związek nie kwestionuje oczywiście faktu, że do przemocy dochodzi również w rodzinach. Jednakże sztuczne łączenie zjawiska przemocy z terminem „rodzina” poprzez rozciąganie pojęcia rodziny na wszystkie formy bytowania ludzi pod jednym dachem jest rażącym nadużyciem. Podczas prac Komisji sejmowej przedstawiciel Rządu nie był w stanie określić, jaki procent przestępstw znęcania się jest popełnianych w konkubinatach czy też w innych jeszcze luźniejszych związkach nie opartych na małżeństwie. Instytucje zajmujące się „przemocą w rodzinie” nie prowadzą takich statystyk.”
“Art. 2. Ilekroć w ustawie jest mowa o:
1) członku rodziny – należy przez to rozumieć osobę najbliższą w rozumieniu art. 115 § 11 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553, z późn. zm.1)), a także inną osobę wspólnie zamieszkującą lub gospodarującą;”
Istotnie jednak, w ustawie z dnia 25 lutego 1964 r. – Kodeks rodzinny i opiekuńczy (Dz. U. Nr 9,
poz. 59, z późn. zm.4)) po art. 96 dodaje się art. 96a, w brzmieniu:
„Art. 96a. Osobom wykonującym władzę rodzicielską, opiekę lub pieczę nad małoletnim
zakazuje się stosowania kar cielesnych.”.
Moim zdaniem dobrze, że się zakazuje.
5.Buduje się gigantyczną strukturę urzędniczą: od Krajowego Koordynatora do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, w randze ministra, przez wojewódzkich koordynatorów, po tzw. zespoły interdyscyplinarne w każdej gminie. W sytuacji gdy nie ma ani ministra ds. rodziny, ani nawet programu polityki rodzinnej.
Nie znalazłam w projekcie możliwości powołania Krajowego Koordynatora ds . Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.
Jest mowa o Krajowym Programie Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, który też nie jest niczym nowym, w porównianiu z tekstem obowiązującej ustawy.
Realizację tegoż wspomaga Wojewódzki Koordynator Realizacji Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie.
Ustawodawca przewiduje, że problem przemocy dotyczy 50% rodzin w Polsce. Oznacza to, że połowa społeczeństwa mazostać objęta systemem inwigilacji, poza kontrolą wymiaru sprawiedliwości.
Jeśli trzymać się cyferek to ustawodawca nie przewiduje, lecz estymuje, ale wniosek i tak jest dość daleko idący.
Przepisy ustawy są niezgodne z Konstytucją RP, która mówi “Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.” (art. 47) “Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu.” (art. 48 ust. 2)
No właśnie: może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu .
Przepisy są niezgodne z prawem międzynarodowym. Konwencja o prawach dziecka ONZ, mówi w art. 9 ust. 1:
“Państwa-Strony zapewnią, aby dziecko nie zostało oddzielone od swoich rodziców wbrew ich woli, z wyłączeniem przypadków, gdy kompetentne władze, podlegające nadzorowi sądowemu zdecydują, że takie oddzielenie jest konieczne.”
No dobrze, pomińmy końcowe brzmienie artykułu 9 ust. 1…
Pozostaje jeszcze artykuł 19, tejże samej Konwencji.
Artykuł 19 1. Państwa-Strony będą podejmowały wszelkie właściwe kroki w dziedzinie ustawodawczej, administracyjnej, społecznej oraz wychowawczej dla ochrony dziecka przed wszelkimi formami przemocy fizycznej bądź psychicznej, krzywdy lub zaniedbania bądź złego traktowania lub wyzysku, w tym wykorzystywania w celach seksualnych, dzieci pozostających pod opieką rodzica(ów), opiekuna(ów) prawnego(ych) lub innej osoby sprawującej opiekę nad dzieckiem.
2. Tego rodzaju środki ochronne powinny obejmować, tam gdzie jest to właściwe, skuteczne przedsięwzięcia w celu stworzenia programów socjalnych dla realizacji pomocy dziecku oraz osobom sprawującym opiekę nad dzieckiem, jak również innych form działań prewencyjnych dla ustalania, informowania, wszczynania i prowadzenia śledztwa, postępowania, notowania wymienionych wyżej przypadków niewłaściwego traktowania dzieci oraz tam, gdzie jest to właściwe – ingerencję sądu.
Szkoda, że nie mówi się o wprowadzeniu bezpłatnej pomocy (medycznej, psychologicznej, prawnej, socjalnej i rodzinnej) dla ofiar przemocy w rodzinie.
Szkoda, że nie mówi się o uniemożliwieniu, w świetle projektowanej ustawy, wspólnego zamieszkiwania sprawcy przemocy z rodziną, która jest tej przemocy ofiarą.
Szkoda, że nie mówi się o bezpłatnych obdukcjach.
Szkoda, że zasada nienaruszalności rodziny, jest tak słabo argumentowana. Że brzmi jak inny rodzaj tubki propagandowej.
Każdy wali w swój bęben. Jak zwykle.
––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––
http://tekstowisko.com/goofina/61325.html
http://prawo.lex.pl/serwis/du/2005/1493.htm
http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/0/E7D206E9D4B5292AC125756100371248/$file/1698.pdf
http://www.rzecznikrodzicow.pl/20100225_sprzeciw.php
http://orka.sejm.gov.pl/Druki6ka.nsf/wgdruku/1698
http://www.wolfpunk.most.org.pl/prdzieck.htm
__________________________________________
komentarze
Szanowna Gretchen & Magio
Sorry Pani Gre, że na Pani blogu wymieniam Magię, ale pod Jej wpisem nie mogłem wczoraj skomentować – zablokowane.
A skoro Pani sama wzmiankuje o wpisie Magii to sobie pozwalam, a co tam :)
Miłe Panie, dla mnie zupełnego laika, człowieka nie znającego się na niczym, to coś co obie Panie przywołują jako Ustawę o …., to wielkie osiągnięcie, postęp na drodze tworzenia współczesnych obozów. potem jeszcze tylko komory, ściany i strzały w tył głowy i handel ludzkimi organami a wnet prześcigniemy Chiny.
Kto pracuje w mopsach i jak ten znieczulony rzeką niekontrolowanej kasy, mocą idiotycznych ustaw kombajn działa, to wie każdy średnio wyrobiony intelektualnie jeszcze obywatel, a skoro wiem ja, to myślę, jestem pewien, że wiedzieć muszą wszyscy. Piszę: jeszcze obywatel, bo jak tak dalej pójdzie, to te dranie niebawem obedrą nas nawet z tego
Pozdrawiam poważnie zatrwożony
PS
Moje zdanie w sprawie przemocy w rodzinie zostaje niezmienne – nie ma pobłażania dla żadnej formy przemocy. A istniejące rozwiązania prawne były wystarczające. Wystarczyło tylko tę regulację wykonywać zgodnie z jej duchem.
MarekPl -- 02.03.2010 - 09:12Zatem, na sam początek należy usunąć pseudo fachowców z MOPS i tych nieudolnych kuratorów z kupionymi dyplomami po resocjalizacji. Przyjrzeć się działaniom CIK i innym instytucjom odpowiadającym za tę działkę
Tak myślałam,
wrzaski pt. gwałtu rety, rodzina zagrożona, jakoś od początku mnie nie przekonywały.
Może dlatego, że sakralizacja rodziny jako takiej (bez względu na to, co kryje się pod tym pojęciem) zawsze wydawała mi się śmieszna. Jakby fakt, że jest matka, ojciec, ślub i dzieci, cokolwiek gwarantował. Jakby ludzie pozbawieni tej cudownej instytucji byli w czymkolwiek gorsi. Do dziś pamiętam wypowiedź nauczycielki angielskiego, skierowaną do mojej przyjaciółki: “o Boże, to ty w ogóle nie miałaś okazji dorastać w normalnej rodzinie!”.
Bez komentarza.
Przynajmniej chwilowo. W razie czego dysponuję obfitym zapasem anegdotek o różnych rodzinach normalnych i tradycyjnych jak najbardziej… Hehe.
Oczywiście, polemika z tym, co napisałam, może pójść po linii, że rodzina to pewna organizacja, która zapewnia człowiekowi naturalne oparcie w walce z opresyjnym państwem. Coś w tym jest, zwłaszcza, że państwu polskiemu akurat nie ufam za grosz. Ale argumentacja Stowarzyszenia jest demagogiczna, co zostało wykazane powyżej. Zatem pozwolę sobie zachować dystans, zwłaszcza, że bezpośrednio nic mnie ta cała sprawa nie obchodzi.
W każdym razie podziwiam rzetelność i wkład pracy, Gosieńko ;-)
pururu
P.S. Tytuł mnie zaskoczył, bo właśnie zaczęłam czytać Gombra wykłady z filozofii w sześć godzin i kwadrans… Ludzie mają dziwne rozrywki, kiedy chorują na grypę.
Panie Marku
Ależ proszę wymieniać Magię, bardzo mi miło z tego powodu jest. :)
Praca w opiece społecznej szczęśliwie nigdy nie stała się moim udziałem, ale jako że zdarza mi się ocierać o jej pracowników, to mniej więcej wiem o czym Pan mówi.
Natomiast, żeby występować przeciwko czemuś, albo (z drugiej strony) czegoś innego bronić, sensownie jest się do tego przyzwoicie przygotować.
Samo wywieszenie sztandarów misternie haftowanych i nabycie megafonów, niekoniecznie musi być wystarczające, a i też często daje drugiej stronie łatwe argumenty.
Pozdrowienia.
Gretchen -- 02.03.2010 - 12:51Pino
Trudno się dziwić ludziom, że rodzina jest dla nich ważna. Zwłaszcza ich własna.
Oczywiście często jest tak, że ludzie pozostający poza tą podstawową komórką, jawią się jako co najmniej inni i dziwni, ale to inny temat.
I ja się może nie dziwię tak bardzo, że ktoś z jakiegoś Stowarzyszenia ma zastrzeżenia, ale na litość Tych z Góry, można włożyć odrobinę wysiłku w poszukanie argumentów i przeczytanie kilku rzeczy, bo potem wychodzi na to, że stary kotlet uważa się za całkiem świeżo wypieczony.
Pururu :)
P.S. Gombrowicz na grypę może być całkiem zdatny.
Gretchen -- 02.03.2010 - 13:00Przepraszam,
ale silnie mi się narzuca uwaga nie na temat, którą kiedyś wygłosił mój nauczyciel filozofii w liceum (zaś ta filozofia… co więcej, on był gejem i jako taki, z tematem rodzin uciśnionych przez państwo niewiele ma wspólnego).
Otóż, tekst jego brzmiał:
“są ludzie stworzeni do tego, by żyć w samotności i przemawiać do tłumów”
Ja takim ludziom współczuję. To jednak ciężki kawałek chleba, głosić kazania w takim Hyde Parku, stojąc na skrzynce po mydle. W dodatku nieustannie być narażonym nie tyle nawet na szyderstwa tłumu (bo tłum raczej miły i łagodny w okolicy, nie mówiąc już o tym, że nieprzesadnie tłumny), a na to, że ktoś będzie miał inne poglądy, o zgrozo, lepsze przygotowanie fachowe, o szlag, i że nie padnie na kolana przed Autorytetem, o Boże Nasz i Matko z Jasnej Góry.
Zbrodnia to niesłychana, potwierdzić może to naiwny gówniarz, któremu się wydawało, że pewna sprawa została załatwiona, a przeprosiny przyjęte – błąd! Głębokie treści o kiszonkach i gałęziach są w dalszym ciągu dostępne dla zainteresowanych widzów.
Mówiąc krótko i wprost, co jak się zdaje, stało się towarem deficytowym na TXT ostatnio: Magia, kompromitujesz się w sposób żenujący.
Bardzo mi przykro o tym mówić, bo znałam Cię z innej strony. Ale kulam się na myśl, że to Ty mi ostatnio zarzucałaś zamiłowanie do destrukcji. To, co w tej chwili uprawiasz, jest oczywiście szalenie konstruktywne?
Nie w moim durnym i gówniarskim świecie. Co jakoś mnie nie martwi.
po drzewach, po gałęziach…
Hm,
od razu dwa zastrzeżenia wstępne:
1) nie znam się
2) nie mam jakoś zaufania do wszelkich samozwańczych obrońców rodziny/życia itede przed lewackimi totalitaryzmami, więc te listy i protesty mnie nie przekonuja bardzo, szczególnie jak widzę tam Ziemkiewicza i Wildsteina, jakoś mi to ideologią n kilometr tylko zjeżdża, a nie dogłębnym zbadaniem tematu
Ale, ale, tak się zastanawiam, czy nie jest jednak problemem to, że system opieki społecznej w Polsce chyba jednak ogranicza się do sankcji głownie czy dawania zapomóg/zasiłków, a nie do edukowania/uświadamiania/współpracy z rodziną.
\Kiedyś czytałem (nie wiem czy aby nie w lewackiej Polityce) o tym artykuł.
Na podobny mechanizm choćby wbkazuje ta szeroko komentowana sprawa dziecka Szwaków, które chciano zabrać im z powodu ich ubóstwa.
A i jeszcze mam kilka uwag nie wiem czy do końca związanych z tematem, ale jak już się dorwałem do komputra:)
-mam wrażenie, że sprawy dzieci, przemocy w rodzinie itd są tak trudne i delikatne,że najlepsza ustawa tu nic nie da, znaczy ustawa nie powinna decydować na maksa i nie wszystko powinno być w niej ujmowane, powinien każdy przypdek być rozpatrywany oddzielnie i z uwzględnieniem jego specyfiki
-te zespoły interdyscyplinarne to akurat chyba dobry pomysł, znaczy zgadzam się z tobą, że powinny działania różnych instytucji być skoordynowane i że choćby ułatwi to przepływ informacji
-tak się zastanawiam, czy druga strona (szeroko pojęta prawic) nie wylew dziecka z kąpielą i w imię wolności/autonomii rodziny itd nie broni czasem tez i patologii,bo moim zdaniem nie zawsze autonomii rodziny jest najważniejsza jeśli w takiej autonomicznej rodzinie dzieją się rzeczy złe (przemoc, molestowanie itd)
To chyba tyle:)
P.S. Magio, (pisze tu, bo tam się nie da), chyba szkoda, że wyłączyłaś komentowanie u siebie,bo tak ta rozmowa pomiędzy blogami mało wygodna do czytania, a te uwagi o kolesiostwie i youtubkach to jednak słabe i mało przyjazne.
P.P.S. Magio, dziwne s twoje uwagi o gwiazdkowaniu i o kolesiostwie, jak wyraźnie widać, że z sumy sześciu głosów masz 4 gwiazdki, (ode mnie 3, nie więcej, bo wklejka, bo ten ton niechęci i agresji z twojej strony plus wyłączona możliwość komentowania)
taka Gre powinna teraz awanturę urządzać, bo ma ocenę średnią 3 gwiazdki, no straszne;)
Kurwa, co niektórym na punkcie tego gwiazdkowania tak odpierdala, bo inaczej tego nazwać nie można?
grześ -- 02.03.2010 - 17:44Grzesiu
naprawdę nie masz pojęcia o co chodzi. I tutaj nie idzie o żadną ideologię, uwierz.
Chyba, że tą ideologią jest rozpieprzenie podstawowej komórki społecznej na wzór brytyjski
Poszukaj w necie reportaż o Brytyjczykach, których wpierw zabrano z rodzin trudnych wywiezionych na drugą półkulę, a rzecz działa się do końca lat 60 tamtego wieku.
Jakimi dysponujesz informacjami o wiedzy i fachowości zatrudnianych w ośrodkach opieki społecznej? Znasz mechanizm zatrudniania?
Moim zdaniem wrzucanie do problemu, bo to jest problem przez duże “P” ideologi o prawakach jest chwytem poniżej pasa.
Powiem Ci jeszcze, że tamta “komuna” miała sukcesy w pomocy rodzinie. Poczytaj sobie
Jasne, że bezdzietny pedał i lezba mają większą wiedzę i doświadczenie
Projekt jest sprzeczny z Konstytucją
Pozdrawiam zatroskany o krótkowzroczność i brak wyobraźni
MarekPl -- 02.03.2010 - 16:11Marek
Marku,
co do projektu&konstytucji nie mam pojęcia, ustawy nowej (59 stron) nie przeczytałem więc na ten temat się nie wypowiem.
Na temat pedałów&lesb też nie, bo związku nie widzę.
reszta zas to były moje luźne spostrzeżenia, nie jakas polemika czy jej próba, bo za mało wiem.
pzdr
grześ -- 02.03.2010 - 16:40Grzesiu
ale Magii musiałeś wytknąć, prawda?
Nie dało się tego tematu ruszyć inaczej?
Ja kiedyś identyczne miałem uwagi, nawet napisałem coś o tekstach o dupiemarynie
Owszem, każdy sobie może w myśl bo mój jest to kawałek podłogi…
Powiedz mi jednak – skoro sam nie czytałeś, to po co polemika?
Z góry można założyć na jaki tor zostałaby skierowana.
O poziomie dyskusji nie świadczy siła śliny, czy moc przekleństw. Tak uważam.
Nie wiem czego od Magii chcą tutaj co poniektórzy, doprawdy nie wiem i nie chcę wiedzieć. Jeśli jest jakaś linia odgraniczająca, linia, która pozwala zdefiniować kto jest kim to ja przechodzę za tę linię na stronę, po której jest Magia.
Pozdrawiam
MarekPl -- 02.03.2010 - 19:05Linia odgraniczająca,
do tego niewidoczna dla zainteresowanych, występowała w szkolnej zabawie. Delikwent, który ją przekraczał, obrywał w czapę. Za co? Bo przekroczył linię, oczywiście. Albo stanął po tejże linii złej stronie.
Dziś rano zobaczyłem teksty Magii i Gretchen mniej więcej równocześnie. Do tego, w mailu miałem list zbiorowy od nieznanego mi bliżej nadawcy z treścią identyczną z pierwszą częścią artykułu Magii.
I gdyby nie ustawiający tekst Sergiusza, oraz wyłączenie przez Magię komentarzy, pewnie i bym w dyskusji zabrał głos. Odechciało mi się.
No ale to pewnie nie dziwne. Wiadomo, że tworzę klikę z Pino i i jestem podporą kamaryli u dworu Gretchen. A koterie w których bryluję sięgają od Tarnobrzegu po Lublin.
Marku, wszystko to piszę tylko po to, zebyś zadał sobie pytanko:
Czy naprawdę w kilkunastoosobowym towarzystwie trzeba grać w linię?
A może jednak niekoniecznie?
merlot -- 02.03.2010 - 19:42Marek&Merlot,
ja po prostu nie lubię dzielenia na kolesi i niekolesi, halberowców i antyhalberowcow itd
To wszystko, dlatego odniosłem się do fragmentów z Magii.
W sprawie projektu, jak już zaznaczyłem się nie znam i nie zamierzam znać, o projekcie ustawy też się nie wypowiadałem, tylko około tematu.
A poza tym merlot ma rację, nie widze tu jakichś linii i podziałów, bywa tak, że w jeden dzień zgadzałem się z tekstem yassy czy referenta, a później np. z tekstem majora, Mada czy Docenta.
tak samo bywało z gwiazdkowaniem itd
Od kopania zasieków i budowani murów mamy tu innych ekspertów.
Ja jako ten pacyfista nie mam potrzeby być przeciwko komukolwiek ani tez za kimkolwiek (_nie mam żalu do nikogo, sama sobie krzywdę zrobię_)
A że lepiej mi się rozmawia z Pino, Gre, Merlotem,Docentem, Yassą wrednym:) niż np. z Referentem (chociż już chyba nie gadamy ze sobą ponownie:)), Magią, Nicponiem czy RRK?
No bywa, nie nazwał bym tego ni kolesiostwem żadnym ni halberyzmem.
Ładne słowo (acz może i na wyrost) tu pasuje: Seeleneverwandtschaft:)
I tyle, kończę ten temat, który jest nie na temat.
Jednak nie ma się co dziwić, że Magia komentarze wyłączyła:)
a poza tym: kurde, świeżej krwi, tu trz, bo się pozagryzamy:)
Albo chociaż Docenta, by przekłuł te nasze nadęte i pełne patosu i troski o Polskę i TXT komentarze.
Uwolnić Docent Stopczyka!!!
No.
grześ -- 02.03.2010 - 20:00Gretchen
Też się nie znam i nie doczytałem do końca, bo strasznie długie, ale jednak to:
_W razie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia dziecka, w szczególności
kiedy opiekun dziecka znajduje się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, pracownik socjalny wykonujący obowiązki służbowe ma prawo odebrać dziecko z rodziny…_
jest totalnym przegięciem. Nie wiem, na ile się orientujesz w prawniczym języku, ale to po prostu znaczy, że wg prawodawcy znajdowanie się opiekuna dziecka w stanie nietrzeźwości automatycznie równa się zagrożeniu zdrowia lub życia dziecka. Tak nie jest! I wcale nie jest tak, że obecność lekarza (policji itd) automatycznie oznacza brak uznaniowości.
Dymitr Bagiński -- 02.03.2010 - 21:02Luzik,
mówiąc szczerze, spodziewałam się czegoś znacznie gorszego.
Najlepsze są takie zarzuty, po których można szeroko się uśmiechnąć i kiwnąć głową.
Tak, jestem “blogowym kolesiem” w tym zmysle, że również w internecie wyrażę poparcie dla osoby, którą znam i lubię z reala. Nie widzę w tym absolutnie niczego szokującego – do tego właśnie m.in. służą kolesie w moim systemie wartości, który lubię i którego zmieniać nie będę z tego względu, że Magii się on nie podoba. W tym konkretnym przypadku, sprawę ułatwił mi fakt, że przebrnąwszy przez intelektualny prawniczy bełkot ;) stwierdziłam, że Gretchen ma słuszność.
Ale uwierz mi, słońce Ty moje niekomentowalne, że gdybym uznała, że Gretchen racji nie ma, to właśnie to bym napisała, uzasadniając dlaczego – a potem napisała toczkę w toczkę to, co tak Cię oburzyło. Jakże to Magia może kompromitować się w sposób żenujący? No cóż, nie wiem, ale najwyraźniej może, ponieważ właśnie to robi. W mojej ocenie, z którą nikt zgadzać się obowiązku nie ma. Cokolwiek by nie mówić o mej paskudnej chwilami karierze blogerskiej, nigdy nie próbowałam wpisać do miejscowej konstytucji obowiązku zgadzania się z Pino…
Ta maniana, którą odstawiłaś, i tak jest niczym przy mojej niegdysiejszej izraelskiej jeździe, wiem o tym doskonale. Z tego względu pouczać Ciebie jest mi szalenie niezręcznie, ale trudno. Żałuję też naszej znajomości, która była dla mnie bardzo przyjemnym zaskoczeniem, ale trudno, świat wrócił do normy. Smoki najwyraźniej nie mogą koegzystować zgodnie. Mam tę mizerną satysfakcję, że tym razem to nie ja zaczęłam i nie ja się wygłupiłam.
By the way, gdyby jednak personałki jakimś cudem nie zagłuszyły istoty wątku, to dysponuję zaprzyjaźnionym człowiekiem, który o tej akurat problematyce wie znacznie więcej, niż ktokolwiek z piszących na TXT. Zauważyłam co prawda, że wszelkie kompetencje i omnipotencje są raczej przeszkodą, niż pomocą w blogosferze, ale jeśli ktoś byłby zainteresowany, to mogę dać sygnał. Taka drobna konstruktywna propozycja na sam koniec tej dramatycznej epistoły.
kreślę się uprzejmym pururu
Merlocie
jak wiadomo nie należę do żadnej z grup
ale lubię ostrą kreską wyraźnie podkreślać bez zbędnego koloryzowania, to co istotne
Potrafię też odczytać zakamuflowaną sztukę pardą, dosrywania komuś.
Staję po stronie Magii nie dlatego, że ją kilku stąd obrażało, a ja chcę wyjść na Jej obrońcę – przypuszczam, że sama sobie sobie poradzi, staję dlatego, że pisząc to co pisze jest istotne i bardzo ważne choć bardzo nie nowomodne.
I dopowiem jeszcze – nie czuję żadnej złości do nikogo, przeciwnie staram się zrozumieć i poprzez to znieść granice, te niewidoczne linie również
Ukłony :)
MarekPl -- 02.03.2010 - 22:36O matko!
To powiedziawszy pozwolę sobie zadać kilka pytań.
Czy ktoś może zauważył, że Magia (do wczoraj, nie mówię o uzupełnieniu) nie napisała swojego tekstu, a przedrukowała list otwarty, do którego treści się odnoszę ?
A może jest ktoś, kto zauważył, że napisałam, że nie znoszę propagandy zarówno stojących po stronie ustawy, jak i tych po drugiej stronie barykady, którzy zwyczajnie nie potafią sensownie bronić swoich argumentów, tylko walą w bęben innego rodzaju propagandy, zupełnie nie sprawdzając pewnych rzeczy?
Czy choć jedna osoba zauważyła, że ja nie bronię projektu ustawy?
Tym samym nie wyznaczam żadnych podziałów, linii?
Zestawiłam tekst projektu z listem otwartym, żeby pokazać jak nieudolnie został ten drugi napisany. Nie można pisać, że coś jest w tym projekcie, jeśli tego czegoś nie ma, bo w ten sposób można się wystawić na łatwe odbicie przeciwników.
Jeśli chce się realnie walczyć z potężną machiną państwa, to trzeba wyrażać się precyzyjnie, a nie jechać na emocjach. Tylko w ten sposób można coś naprawdę wygrać: precyzją, zrozumieniem języka strony przeciwnej, uważnym formułowaniem myśli.
Autorom listu zabrakło choćby rozdzielenia tego, co jest w obowiązującej ustawie, od tego, co jest w projekcie nowelizacji.
Mogą nie zgadzać się z jednym i drugim, z całą koncepcją, ale naprawdę takie wpadki to żenada.
Zupełnie nie rozumiem z jakiego powodu nagle powstała sytuacja, w której Magia bierze do siebie personalnie tytuł mojej notki i jej treść, skoro nie odnosiłam jednym słowem do tego, co sama napisała, bo to nie był Jej autorski tekst.
Mogę jedynie odpowiedzieć na to:
“To ostatnie odnosi się oczywiście do głupiej, jak gombrowiczowska gęba, Magii. Nieprawdaż?” (Magia, stąd: http://tekstowisko.com/goofina/61325.html )
Nieprawdaż. To ostatnie odnosi się do autorów listu, jak już wyżej pisałam.
Nie odpowiadam za wyobrażenia kogokolwiek na temat tego, co mam na myśli, do kogo, co kieruję i jakie mam intencje.
Szkoda, że nie wystarczy tego napisać raz jeden.
Mogę mieć jedynie nadzieję, że tym wszystkim, którzy sobie mnie już upchnęli w jakiejś szufladce (pozdrawiam Ciebie Sergiusz szczególnie), będzie się z tym żyło lepiej i spokojniej, a porządek świata nie drgnął nawet, zachowując bezpieczne odtąd dotąd .
Gretchen -- 03.03.2010 - 00:17Zaraz zaraz, momencik
Czy ja dobrze kojarzę? No bo chyba nie muszę wstawiać glossy w rodzaju:
“Nie odpowiadam za wyobrażenia kogokolwiek na temat tego, co mam na myśli, do kogo, co kieruję i jakie mam intencje.”
Czy muszę? Bo coś się mnie wydaje, że tu się nakręca kolejna komedia pomyłek.
s e r g i u s z -- 03.03.2010 - 01:26Piękno życia, Sergiuszu,
polega na tym, że nikt nic nie musi.
Jedni piszą wprost, a inni w pisaniu zawierają sugestie.
Gretchen -- 03.03.2010 - 01:35Ci pierwsi, rozwiewają wątpliwości.
Ci drudzy, je tworzą.
Pani Gretchen
co Pani od razu mi tu z pięknem życia, prawda, tak znienacka.
To w sumie jak to ma być – ta glossa działa w obie strony, czy tylko w jedną?
Nie wiem czy już to mówiłem, więc sorry jeśli się powtarzam, ale zgadzam się z ludową mądrością, która głosi, że problemy istnieją tylko w naszej głowie.
Sami sobie robimy te wątpliwości i te inne takie, IMHO.
Coś tu wszyscy spięci jak na jakim egzaminie albo innej akademii. Osobiście preferuję, wbrew pozorom, mrużenie oczu, zdrowy dystans, szeroką perspektywę, panoramę z osobistej góry i takie tam fajne rzeczy. Ekologicznie, zdrowo i przyjemnie. Zachęcam :-)
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 03.03.2010 - 01:48Pino,
najpierw cytacik z ju:
“Może dlatego, że sakralizacja rodziny jako takiej (bez względu na to, co kryje się pod tym pojęciem) zawsze wydawała mi się śmieszna. Jakby fakt, że jest matka, ojciec, ślub i dzieci, cokolwiek gwarantował. Jakby ludzie pozbawieni tej cudownej instytucji byli w czymkolwiek gorsi. Do dziś pamiętam wypowiedź nauczycielki angielskiego, skierowaną do mojej przyjaciółki: “o Boże, to ty w ogóle nie miałaś okazji dorastać w normalnej rodzinie!”.”
Że się nie zgodzę.
Primo- jeśli odrzucimy extrema z obu stron (czyli kompletnie pojebane nierodziny i kompletnie pojebane rodziny- czyli w sumie też nierodziny) to sorry, ale ci “pozbawieni tej cudownej instytucji” są gorsi. I jest dokładnie tak, jak to powiedziała twoja nauczycielka twojej koleżance- nie mieli okazji dorastać w normalnej rodzinie. Nie będziesz się chyba kłocić o to, że dzieciaki z dowolnych nierodzin dorastały w normalnych rodzinach, czyż nie? A dlaczego gorsi? Ano dlatego, że instytucja rodziny nie powstała od czapy, nie wymyślił jej jakiś Lenin zarażając Krupską syfilisem, to nie jest kolejny projekt społeczny lewicy. Rodzina to nie jest jakaś idea, jakieś wymożdżone coś tylko instytucja, ktora jako jedyna sprawdziła się w przeciągu ostatnich 60 000 lat i w związku z tym się zsakralizowała. Coś, co działa tak wyśmienicie, jest tak naturalne i zdrowe, jak normalna rodzina jest zwyczajnie święte. I tylko ktoś chory lub zbrodniarz może na tę instytucję podnosić rękę.
Nawet, jeśli w poszczegolnych przypadkach nie działa ona najlepiej, to szkody dla ogołu wyrządzane podważeniem świętosci rodziny są nie do oszacowania.
Secundo- jeśli tobie się sakralizacja rodziny wydawała zawsze śmieszna, to jest to tylko sygnał odnośnie sporej niedoskonałości twojej własnej rodziny i rodzin ludzi, ktorzy cie otaczają. Warto pamiętać, że to być może tylko margines a u reszty jest normalnie. Dla człowieka z normalnej rodziny ta sakralizacja nie jest śmieszna, bo rzeczy święte nie są śmieszne. Są wzniosłe.
I jasne, matka, ojciec, dzieci, ślub niczego nie gwarantują. Nie od tego są, żeby cokolwiek gwarantować. Zwłaszcza w naszej kulturze- ta matka i ojciec złączeni ślubem to sakrament. Ci ludzie sobie przysięgają i sobie się oddają. Na zawsze.
Niektorzy okazują się do tego zbyt mali, ale jakimś trafem większośc daje radę. I poki trzymają sie ludzie tego, co sobie przysięgali wiedzie im się całkiem nieźle.
Myślę też, że nie doceniasz samego aktu ślubu. Oczywiście dziś ludzie są już takimi debilami, maja wrażliwośc tak stępioną, że i nie są czuli na takie sprawy jak niegdyś i traktują ślub jako ot taką ludową zabawę. Niemniej jednak dla normalnego człowieka, ktory to co robi traktuje z należytym szacunkiem akt ślubu to nałożenie na siebie Formy. Człowiek staje się tej Formy zakładnikiem. To wbrew pozorom pomaga, czego dowodem mogą być te miliony małżeństw, ktore jakoś tam ze sobą żyją, mimo że się i trochę ze sobą męczą- co się jawi jako wygrana na loterii na tle tych wszystkich wyzwolonych ludkow, ktorzy albo na siebie Formy nie nałożyli żadnej, albo za nic mają swoje słowo i ją ochoczo z siebie strząsnęli. Ludki te, tak po 30stce, wolne chwile spędzają na wyciu z żalu do księżyca. Jak to im źle. Taka cena za “wolność”. Bo to taka wolność w stylu disco polo “niech żyje wolność i swoboda, niech żyje zabawa i dziewczyna młoda” :D
Niby ci ludzie w większości kształceni, ęteligentni i cali w paryskich pudrach, a disco polo w duszy gra, że hej!
Pozdrowki
P.S. zauważyłem, że wrocił tu terror dobrych manier, tzn że jak ktoś się odezwie cokolwiek za ostro, to zaraz się rakiem wycofuje twierdząc, że nie miał na myśli nic złego, broń Boże!
Artur M. Nicpoń -- 03.03.2010 - 02:07Oświadczam niniejszym, że nie miałem nic złego na myśli, nikogo nie atakuję personalnie, snuję sobie takie quasistatystyczne rozważania, co złego to nie ja i uwolnić Stopczyka!
Panie Sergiuszu
To moja pogodna i optymistyczna natura nakazała mi wyjechać z pięknem życia.
No bo czyż nie jest piękne. No, czyż?
Jeśli Pan sobie chce, to może sobie przygarnąć to moje ułomne zdanie, użyczę Panu praw wszelkich. Nic nie stoi na przeszkodzie.
Ludowe mądrości, mądrość swoją niosą w sobie, lecz zapewniam Pana, że nie wszystkie problemy są wyłącznie w naszej głowie.
No bo co z głodem panującym na świecie, albo wojnami?
Przepraszam za ten lewacki wtręt.
Nie mogę wypowiadać się za wszystkich, ale ja dzisiaj wcale spięta nie jestem. Jakoś tak mi się porobiło, zapewne od miłego wieczoru spędzonego wśród przystojnych mężczyzn, oraz innych celebrytów miłej natury.
Do tego obejrzałam teatr w kinie, co samo w sobie jest zakakująco niecodzienne.
Do takich niecodziennych odkryć zachęcam, niejako wzajemnie.
Oczywiście pozdrawiam.
Gretchen -- 03.03.2010 - 02:11Och, jej!
No to jestem gorsza, dorastałam na marginesie i otaczają mnie takie same przygłupy z marginesu.
Wiesz, ile mnie to obchodzi?
Odpowiem ci – chuj.
To tak, żebyś się swojsko poczuł i nie przejmował dobrymi manierami :D
pozdro
P.S. Tylko błagam, nie odpisuj, że się obraziłam i że nic nie zrozumiałam… Obrażać się na ciebie? A w życiu. :)
Kurde, gorsi, nie gorsi,
śmieszy mnie to rozpatrywanie wszystkiego w kjategoriach gorszości-lepszośc, normalnościni/nienormalności, winy i kary, dla mnie to bezużyteczne etykietki, które więcej mówią o oceniającym niż ocenianych przez niego.
Poza tym jak ktoś może być gorszy dlatego, że mu matka zmarła i go np. sam ojciec wychowuje lub że mu się rodzice rozwiedli, no w niepełnej rodzinie dorasta, nienormalnej przecież.
Rozumiem i zgodzę się, że takim osobom może być trudniej (ale równie a nawet bardziej może trudniej jest dzieciakowi z pełnej rodziny, gdzie ojciec pije przez 30 lat), ale jaka , kurde, gorszość?
Na czym ona miałaby polegać?
grześ -- 03.03.2010 - 08:11Pino,
skoro cię to nic nie obchodzi, to skąd taka nerwowa reakcja? Skąd wyczytanie tam akurat tego, coś tu napisała w komentarzu?
O jakichś przygłupach z marginesu.
Oj, bo pomyślę, że coś u ciebie nietęgo z rozumieniem stosunkowo prostego słowa pisanego!
Na marginesie, super jest taka rozmowa- rzucasz tezę, że , że furda tam rodzina, bo śmieszność i ściema. Ja odbijam piłeczkę, że nie do końca, na co otrzymuję niezwykle merytoryczną odpowiedź, że chuj cie to obchodzi. To po co zagadujesz w ogole? Żeby sobie pić z dziobkow jak na jakimś Pudelku? “Ładnie się strzaskałam na solarce, krejzolki? Ślicznie, Pino, cudownie!”
O taką gadkę chodzi? To trzeba to sygnalizować. Nie wiem, może wklejać jakiegoś rozowego jednorożca, jako ilustrację do komentarzy niedyskutowalnych, pudelkowych?
Zdrowko!
P.S. za poczęstowanie chujem oczywiście dziękuję, poczułem się natychmiast jak u babci na świętach. Bardziej swojsko się nie da.
Artur M. Nicpoń -- 03.03.2010 - 12:41No proszę,
jaki się nagle zrobiłeś uraźliwy :)
Człowieku, napisałeś expressis verbis, że moja rodzina (nie będąca rodziną w tradycyjnym rozumieniu tego słowa) jest czymś gorszym od Rodziny usakralizowanej przez 60 tysięcy lat. Gdybym brała cię na serio, mogłabym się wściec, ale ciebie nie da się brać poważnie. Odpowiedziałam w twoim stylu. Nagle nie smakuje? No przykrość.
Grzesiu,
Pozwolisz, że odrobinę poszatkuje twoj koment, żeby odpowiedzieć na niego w miarę precyzyjnie.
“śmieszy mnie to rozpatrywanie wszystkiego w kjategoriach gorszości-lepszośc, normalnościni/nienormalności, winy i kary, dla mnie to bezużyteczne etykietki, które więcej mówią o oceniającym niż ocenianych przez niego.”
Bardzo być może, że to świadczy o oceniającym, jednakże niezdolność do wartościowania, świadczy rownież o sporej ułomności niezdolnego, czyż nie? To, oczywiście, z twojej strony, Grzesiu, hipokryzja, bo jakimś cudem potrafisz wartościować postawy typu:
a) jestem tolerancyjny i kocham ludzkość
b) Hitler jest moim idolem i chcę zabić wszystkich Żydow
Czy nie potrafisz rownież? No jak tam?
Jakoś potrafisz ocenić, że jeden tekst jest gorszy a drugi lepszy, że ten a ten film to dno, a tamten to arcydzieło (ja nie mowię, że czynisz to obiektywnie, ale subiektywnie wartościuje każdy, chyba że jest upośledzony). Itd. Nie opowiadaj więc banialukow, że to nic nieznaczące etykietki, bo to zwyczajnie nie prawda.
“Poza tym jak ktoś może być gorszy dlatego, że mu matka zmarła i go np. sam ojciec wychowuje lub że mu się rodzice rozwiedli, no w niepełnej rodzinie dorasta, nienormalnej przecież.”
Nie wiem, skąd ci się bierze takie ciś, że z funkcji gorszy/lepszy ty od razu wyprowadzasz coś w rodzaju “przecież to nie jego wina”?
I oczywiście dzieciaki z nierodzin są obiektywnie gorsze, jeśli bowiem uznamy (a trudno nie uznać biorąc pod uwagę ostatnie x tysięcy lat ewolucji), że normalnym, zdrowym, zapewniającym właściwy rozwoj dziecku itd środowiskiem jest normalna rodzina, to sorry, ale wszystko co nie jest normalną rodziną jest zwyczajnie gorsze. Dokładnie na takiej samej zasadzie, na jakiej wszystko co jest rożne od wzorca metra w Sevres nie jest metrem. To chyba proste i oczywiste, czy nie?
“Rozumiem i zgodzę się, że takim osobom może być trudniej (ale równie a nawet bardziej może trudniej jest dzieciakowi z pełnej rodziny, gdzie ojciec pije przez 30 lat), ale jaka , kurde, gorszość?”
Ano gorszość, bo dzieciak dorastający w środowisku, ktore nie jest tym środowiskiem wzorcowym jest zwyczajnie gorszy od tego, ktory w środowisku wzorcowym wzrasta. Tu nie chodzi o trudności, bo wzorcowa rodzina może być biedna jak myszy kościelne i borykać się z masą trudności, niemniej to nadal jest wzorcowa rodzina w stosunku do wszelkich nierodzin. Roznica między jednym a drugim dzieciakiem jest mniej więcej taka, jak między ręcznie szytymi butami od Kielmana z wszytym kawałkiem brzozowej kory, by skrzypiały ładnie podczas chodzenia, a wyglądającymi niby podobnie butami firmy Gino Rossi szytymi taśmowo z materiałow gorszego gatunku. To buty i to buty, fason identyczny, oba ze skory, ale jedne się noszą latami i wciąż wyglądają jak nowe, a drugie tuż po założeniu wyglądają jak portret Doriana Greya w stadium finalnym.
“Na czym ona miałaby polegać?”
Na setkach tysięcy drobnych roznic i roznic olbrzymich- wszystko zależy od tego, jak daleko dana nierodzina znajduje się od wzorca. Na drobnych kompleksach i dużych lękach, na zamkniętości przykrywanej rozszczebiotaną hałaśliwością itd itp etc.
Pozdrowki
Artur M. Nicpoń -- 03.03.2010 - 12:56Wy się kłóćcie,
a ja się napiję herbaty i zjem pączki z moim ojcem. W pełnej pokorze i świadomości naszej moralnej nędzy będziemy je spożywać.
:)))
Pinulka,
skąd pomysł, że uraźliwy? Ugryzło cie coś?
Po pierwsze- nie pisałem o twojej rodzinie, tylko o rodzinach i nierodzinach w ogole. Jeśli twoja jakoś się nieciekawie wpasowuje w te moje dywagacje, to sorry, ale to nie moja wina, że się wpasowuje, więc nie ma się co obrażać, tylko ewentualnie popracować nad bliskimi by doprowadzić tę wspolnotę do stanu lepszego. Skoro uważasz, że coś z nią nie tak.
Po drugie- ja to co piszę piszę raczej na poważnie, to że mam styl taki raczej niepoważny nie znaczy, że za tym nie idą sprawy najpoważniejsze. To, oczywiście, wymaga od czytelnika przebicia się przez formę, no ale dla panny tak wykształconej, jak ty, nie powinno to być żadną przeszkodą, zgoda?
Po trzecie- trochę szkoda, że tak temat zbywasz, bo temat jest ciekawy. Zwłaszcza, jeśli pominie się marginalia z obu stron (co sygnalizowałem na początku) i skupi na PRAWIDŁOWOŚCIACH. A chyba nie negujesz istnienia pewnych prawidłowości? Czy negujesz?
Jeśli bowiem jakieś prawidłowości występują, to być może warto się nad nimi pochylić i sprobować coś z nich zrozumieć a nie otorbić się i strzelać chujami braku zainteresowania z pozycji urażonej miłości własnej.
Sorry, ale to jest zabicie wszelkie sensownej gaduły i pitolenie o tym, jak zajebiste są białe kozaczki z rozową klamerką.
Zdrowko!
Artur M. Nicpoń -- 03.03.2010 - 13:06Ależ drogi Arturze,
z moją rodziną wszystko jest w porządku. A twoje dywagacje są tylko dywagacjami, bez żadnego umocowania w rzeczywistości.
Pozdrawiam miło i nie urażona ani trochę, bo też niby czym?
Pino,
to bardzo miło und sympatycznie, że nie urażona.
Cieszę się też, że w twojej rodzinie wszystko w najlepszym porządku.
Mylisz sie tylko co do jednej rzeczy- moje dywagacje mają umocowanie w rzeczywistości, ale być może nie w rzeczywistości twojej rodziny, skoro z nią wszystko jest OK.
Przesyłam całuski i dwie rybie łuski
no i uwolnić Stopczyka, rzecz jasna!
Artur M. Nicpoń -- 03.03.2010 - 16:34Artur, odpowiadam teraz dopiero, ale odpowiadam:)
Bardzo być może, że to świadczy o oceniającym, jednakże niezdolność do wartościowania, świadczy rownież o sporej ułomności niezdolnego, czyż nie? To, oczywiście, z twojej strony, Grzesiu, hipokryzja, bo jakimś cudem potrafisz wartościować postawy typu:
a) jestem tolerancyjny i kocham ludzkość
b) Hitler jest moim idolem i chcę zabić wszystkich Żydow
Czy nie potrafisz również? No jak tam?
Jakoś potrafisz ocenić, że jeden tekst jest gorszy a drugi lepszy, że ten a ten film to dno, a tamten to arcydzieło (ja nie mowię, że czynisz to obiektywnie, ale subiektywnie wartościuje każdy, chyba że jest upośledzony). Itd. Nie opowiadaj więc banialukow, że to nic nieznaczące etykietki, bo to zwyczajnie nie prawda.
Oczywiście nie chodzi mi o to, by unikać całkowicie oceniania, acz fakt, czasem mam wrażenie, że za często się ocenia, za rzadko próbuje się innych zrozumieć, ale wiem po co to pisze, bo i tak pewnie skwitujesz, że to jakiś humanistyczny bełkot:)
Nie wiem, skąd ci się bierze takie ciś, że z funkcji gorszy/lepszy ty od razu wyprowadzasz coś w rodzaju “przecież to nie jego wina”?
I oczywiście dzieciaki z nierodzin są obiektywnie gorsze, jeśli bowiem uznamy (a trudno nie uznać biorąc pod uwagę ostatnie x tysięcy lat ewolucji), że normalnym, zdrowym, zapewniającym właściwy rozwoj dziecku itd środowiskiem jest normalna rodzina, to sorry, ale wszystko co nie jest normalną rodziną jest zwyczajnie gorsze. Dokładnie na takiej samej zasadzie, na jakiej wszystko co jest rożne od wzorca metra w Sevres nie jest metrem. To chyba proste i oczywiste, czy nie?
A ja też nie wiem, może stąd, że pełno westernów i przygodowych książek się oczytałem dawno temu, według których słabszych trza bronić:)
a poważniej, ty piszesz obiektywnie gorsze, ale dlaczego, jakie są wyróżniki tej gorszości. Ja poza tym szczerze mówiąc nie wiem, co to jest normalna rodzina, znaczy zgodzę się z toba, że normą i wzorem powinna być rodzina pełna i kochająca się i swoje dzieci, ale nie uważam, by ktoś wychowany przez jedno z rodziców czy pochodzący z rodziny, gdzie rodzice się rozwiedli, był jakimś przykładem nienormalności patologii.
jestem w stanie sobie wyobrazić też niejedną rodzinę, gdzie rodzice się rozwiedli, a mimo to oboje kochają dziecko i o nie dbają, często lepiej niż rodzice z tzw. pełnych rodzin.
Ja ci podam przykład swój, nieraz mam/miałem wrażenie, jakby po prostu ojca nie było, choć był zazwyczaj w drugim pokoju, tyle że za ścianą, w przenośni i w rzeczywistości.
Dlatego bywam ostrożny z takimi tekstami, ci s normalni, ci s nienormalni itd
Ano gorszość, bo dzieciak dorastający w środowisku, ktore nie jest tym środowiskiem wzorcowym jest zwyczajnie gorszy od tego, ktory w środowisku wzorcowym wzrasta. Tu nie chodzi o trudności, bo wzorcowa rodzina może być biedna jak myszy kościelne i borykać się z masą trudności, niemniej to nadal jest wzorcowa rodzina w stosunku do wszelkich nierodzin. Roznica między jednym a drugim dzieciakiem jest mniej więcej taka, jak między ręcznie szytymi butami od Kielmana z wszytym kawałkiem brzozowej kory, by skrzypiały ładnie podczas chodzenia, a wyglądającymi niby podobnie butami firmy Gino Rossi szytymi taśmowo z materiałow gorszego gatunku. To buty i to buty, fason identyczny, oba ze skory, ale jedne się noszą latami i wciąż wyglądają jak nowe, a drugie tuż po założeniu wyglądają jak portret Doriana Greya w stadium finalnym.
Pisząc trudności nie miałem na myśli sytuacji materialnej, miałem na myśli to, że właśnie osoby z rodzin rozbitych/patologicznych mają cięższą sytuacje, bo ich psychika/emocje są niekiedy w nieciekawym stanie, i że to im utrudnia normalne (kurde, sam używam tego słowa) życie.
Tyle że to nie czyni ich gorszymi ani lepszymi, czyni ich innymi, czasem z powodu swych doświadczeń mają trudniej.
Tyle że można pochodzić z normalnej rodziny i tez mieć zjebaną psychę:)
Podsumowując zgodzę się z tobą, że dobra rodzina i kochająca i szczęśliwa to jest zajebisty kapitał na przyszłość i na życie, nie wiem, czy nie najważniejszy.
grześ -- 03.03.2010 - 17:31Tyle że nie zmienia to faktu, że moim zdaniem różne modele rodziny sa możliwe, że nie zawsze ten ideał jest mozliwy, że czasem lepiej stać się rodziną niepełną niż trwać np. w toksycznym związku z męzem alkoholikiem itd
Znaczy jakoś nie mam tu tak jednoznacznych przemyśleń.
Jak zwykle.
Grzesiu,
“Oczywiście nie chodzi mi o to, by unikać całkowicie oceniania, acz fakt, czasem mam wrażenie, że za często się ocenia, za rzadko próbuje się innych zrozumieć, ale wiem po co to pisze, bo i tak pewnie skwitujesz, że to jakiś humanistyczny bełkot:) “
Nie zamierzam kwitować. Mnie dziwi, skąd pomysł, że jak się coś ocenia, to nie można tego czegoś/kogoś zrozumieć? Przecież żeby choćby próbować rozumieć trzeba wyjść ze swojej siatki ocennej- wyjść. Jeśli nie ocenisz to pytanie “dlaczego jest tak i tak, dlaczego postąpił tak czy siak?” w ogóle nie powstanie. Dowiadujesz się w ogóle, że jest coś, co można spróbowac zrozumieć. W przeciwnym razie jest się bezrefleksyjnym jak cielę.
“A ja też nie wiem, może stąd, że pełno westernów i przygodowych książek się oczytałem dawno temu, według których słabszych trza bronić:)”
Brawo! I jak odróżniasz tych słabszych? Musisz przyjąc jakieś kryteria czy nie? Grześ, czy tobie się wydaje, że jak ja widze kogoś słabszego, to od razu wskakuję mu na plecy i staram się wkopać pod chodnik? Na prawdę? Uważasz, że dostrzeżenie tego iż ktos jest słaby jest równoznaczne z atakiem na taką osobę? Poważnie?
“a poważniej, ty piszesz obiektywnie gorsze, ale dlaczego, jakie są wyróżniki tej gorszości. Ja poza tym szczerze mówiąc nie wiem, co to jest normalna rodzina, znaczy zgodzę się z toba, że normą i wzorem powinna być rodzina pełna i kochająca się i swoje dzieci, ale nie uważam, by ktoś wychowany przez jedno z rodziców czy pochodzący z rodziny, gdzie rodzice się rozwiedli, był jakimś przykładem nienormalności patologii.”
A gdzie ja napisałem, że jest przykładem nienormalności i patologii?
Grześ, kurwa (to taka wesoła kurwa a nie nerwowa kurwa), czemu ty gadasz z czymś, co sobie sam dopowiadasz a nie z tym, co ja napisałem?
Ja zaznaczyłem wyraźnie i na początku- pomijamy extrema. W ogóle nie gadamy o jakimś poziomie patologicznym. Natomiast cała reszta to jest jakiś wzorzec i gausowsko rozmyta reszta. I im dalej od wzorca, tym mniej go przypominająca. Stąd dzieciak z rozwiedzionej rodziny nie jest jakimś patolem z marginesu (tzn moze być ale nie musi), ale cała jego konstrukcja, jako człowieka, jest upośledzona w stosunku do kogoś, kto wzrastal w rodzinie normalnej (czyli mieszczącej się w wąskim spektrum wokół wzorca).
“jestem w stanie sobie wyobrazić też niejedną rodzinę, gdzie rodzice się rozwiedli, a mimo to oboje kochają dziecko i o nie dbają, często lepiej niż rodzice z tzw. pełnych rodzin.”
Oczywiście, przeciez sam znam takie osoby. Tyle, że wyraźnie napisałem, że dywagujemy sobie na poziomie prawidłowości a nie ewenementów.
“Ja ci podam przykład swój, nieraz mam/miałem wrażenie, jakby po prostu ojca nie było, choć był zazwyczaj w drugim pokoju, tyle że za ścianą, w przenośni i w rzeczywistości.
Dlatego bywam ostrożny z takimi tekstami, ci s normalni, ci s nienormalni itd”
No to teraz sobie wyobraź, że tego ojca w ogóle nie masz. Nie, że ci się wydaje, że go nie ma, ale że go nie ma. Gorzej?
“Pisząc trudności nie miałem na myśli sytuacji materialnej, miałem na myśli to, że właśnie osoby z rodzin rozbitych/patologicznych mają cięższą sytuacje, bo ich psychika/emocje są niekiedy w nieciekawym stanie, i że to im utrudnia normalne (kurde, sam używam tego słowa) życie.”
Zgadza się, tak właśnie jest. No to ktoś, komu jego psychika utrudnia normalne życie jaki jest w stosunku do kogoś, komu psychika nie utrudnia?
“Tyle że to nie czyni ich gorszymi ani lepszymi, czyni ich innymi, czasem z powodu swych doświadczeń mają trudniej.
Tyle że można pochodzić z normalnej rodziny i tez mieć zjebaną psychę:)”
Ooo, i to jest właśnie humanistyczny bełkot, a nie to co wcześniej. Grześ, to, że inni nie oznacza, że nie podlegają dowolnym innym kategoriom ocennym. To, że inni to oczywiste- wszyscy ludzie są od siebie inni. Nawet Kaczki bliźniaki jednojajowe. To nie ma nic wspólnbego z gradacją gorszy lepszy. Nadal ich można ułozyć na osi i to sobie zmierzyć.
No widzisz, a ja uważam, że inne modele rodziny nie tyle, że nie są możliwe (tzn jeśli się stają zbyt powszechne, to dana wspólnota zwyczajnie wymiera), co są w stosunku do tej wzorcowej ułomne i jedyne co ma sens, to starać się naśladować we wszystkim ten właśnie wzorzec.
Powszechność związków toksycznych wynika min z tego, że istnieje instytucja rozwodów- decyzje na całe życie podejmuje się wtedy lekkomyślniej.
pzdrwm
Artur M. Nicpoń -- 03.03.2010 - 21:33Bażancie,
gadałam dziś rano z Margolą.
Krótka charakterystyka Margoli: jej rodzice od wielu lat prowadzą pogotowie opiekuńcze, ona ma nieuleczalne skrzywienie społecznikowskie, nieustannie stara się ratować rozmaite dzieci, działa w różnych fundacjach, krótko mówiąc – zna temat od podszewki. Mogę jeszcze dodać, że jest moją najchlebszą przyjaciółką, ale to akurat mniej istotne. :)
Ustawie wzmiankowanej jest przeciw, tłumaczyła mi dlaczego. Poprosiłam ją, żeby to zebrała do kupy i wrzuciła na TXT, bo – jak wyjaśniłam – moim marzeniem jest merytokracja na wszelkich poziomach, także forów internetowych. Coś parsknęła, że idealizm jest szkodliwy i żebym uważała, bo z tego się nie wyrasta, ale obiecała, że napisze.
Zbierając rzecz do kupy – na razie z rzeczy wyłożonych kompetentnie mamy to, że banda idiotów się zapieniła i wystosowała zupełnie nieprofesjonalny list otwarty. Teraz można przejść do krytyki samej ustawy. Kompetentnej krytyki, by Jove!
z merytorycznym pururu
Pino
Bardzo chętnie, choć mam niejaką trudność, bo zrobiło mi się duszno w tej szufladzie, do której jestem wpychana lekko na siłę.
Szuflada niby duża i pojemna, ale wpychają mnie i ugniatają, więc sama rozumiesz…
Fajnie by było, żeby Margola napisała. Chętnie przeczytam.
Tylko niech nie używa słów kluczy , bo może się okazać, że nie krytykuje, a popiera.
:)
Pururu
Gretchen -- 04.03.2010 - 14:19A dajże spokój!
Nie po to jesteśmy cwane bażanty, żeby komukolwiek się udało nas zaszufladkować, przestań.
Możemy np. kiedyś się o coś potwornie pokłócić, używając zwrotów z przebogatego arsenału środków wielokrotnie stosowanych na TXT. Od zjadliwej ironii a la bloger yayco, po najbardziej chamską napierdalankę. Hi hi.
Miłego ratowania świata