dobre uczynki: szczerość
złe uczynki: przywiązanie
nastrój: ponury
napęd: jest
motywacja: potrzebuję pracy za dziesięć tysięcy (wystarczy w złotych, nie musi być we frankach szwajcarskich)
***
Pędzę prawie na złamanie karku z Publicznej Służby do domu, bo dziś jest ten dzień, kiedy pracuję online.
Normalnie tak nie pędzę, ale normalnie nie muszę wstępować na pocztę, żeby łaskawie, z miesięcznym opóźnieniem, przesłać rachunek za moją roczną pracę. Ot, taka piękna nonszalancja.
Dopadłam bramy, klatki, winda prawie się zamyka…
Sąsiad z trzeciego przytrzymał jednak.
- Dobry wieczór – wydyszałam.
- Dobry wieczór – pogodnie odpowiada sąsiad z trzeciego.
- Dobry wieczór. Wyprowadziła się Pani? – zagaduje sąsiadka, żona sąsiada z trzeciego, który przytrzymał dla mnie windę.
- Nie, a wyglądam jakbym się wyprowadziła?
- Ktoś mi mówił, że pani się wyprowadziła – sąsiadka z trzeciego patrzy na mnie przenikliwie…
- Nie wyprowadziłam się, mieszkam. A kto pani mówił? – to ja, przebiegła lisica.
- Pani, która przychodzi do mnie do pomocy – w tym miejscu doceniłam szczerość sąsiadki – weszła po schodach i ktoś wynosił od pani rzeczy – doceniam szczerość coraz bardziej.
- Po prostu wywoziła pani rzeczy? – włącza się zapomniany sąsiad.
- Nieeee – waham się, wyraźnie się waham… – Nie – podejmuję decyzję.
- Ten pan od takiego ładnego Subaru?
- Tak, ten pan od ładnego Subaru się wyprowadził i zabierał rzeczy – padło wreszcie, co mi w końcu zależy?
- To mieszkanie ciągle ma nowych właścicieli.
Właśnie dojechaliśmy na trzecie, ale coś mnie zatrzymało, a ja zatrzymałam drzwi stojąc w progu.
- Wiecie państwo, coś w tym jest. Kupiliśmy je od kobiety, którą spotkało to samo, co mnie teraz. Nie było jej stać na utrzymanie kredytu i mieszkania. Mnie też nie stać więc będę musiała się wyprowadzić...
- Oj, to szkoda…
- To mieszkanie nie ma szczęścia… – kasandrycznie powtórzył sąsiad.
- Poprzednio mieszkało takie młode małżeństwo i kiedy ona była w zaawansowanej ciąży, zginęli w wypadku, na motorze. Wie pani, lata pięćdziesiąte, motory, wiatr we włosach. I zginęli. Wcześniej była podobna historia. Kto tu mieszkał wcześniej?
- Nie strasz pani – wtrąca sąsiad z uśmiechem.
- W moim mieszkaniu? – pytam inteligentnie ponad wszelki wyraz.
- Tak… – sąsiadka odleciała pamięcią wyraźnie i bardzo daleko.
- Dymsza? – podpowiada mąż.
- Nie, Dymsza mieszkał obok pani.
- Dymsza mieszkał obok mnie? – ucieszyłam się jak dziecko. Wiedziałam, że mieszkał w tej kamienicy, ale żeby tam akurat, gdzie aktualnie szczekająca sąsiadka, to nie wiedziałam
- No tak. Proszę pani, ja się urodziłam w Powstanie, tutaj, w piwnicy, jestem najstarszą lokatorką.
Zatkało mnie na tyle, że nie byłam w stanie wyrazić, że niektórzy lokatorzy wyglądają na starszych, choć to i dobrze, bo przecież wiem co miała na myśli.
- O mój Boże! – zakrzyknęłam po buddyjsku – obiecuję, że jeszcze panią dorwę – to nie było zbyt grzeczne.
- Bardzo proszę. Może pani przyjść kiedykolwiek, porozmawiamy.
- Z pewnością tak zrobię. Wiecie państwo, to ja wybrałam tę kamienicę, świadomie. Wiedziałam co to za miejsce. Kocham je i kocham to mieszkanie. Ale niestety, będę musiała się wyprowadzić.
- Wielka szkoda – sąsiadka popatrzyła na mnie bardzo ciepło.
- A ten pan od Subaru nie chce pomóc?
- Wie pan, że jakoś nie. Poza tym trudno oczekiwać, że będzie spłacał kredyt całkowicie bez sensu, z jego punktu widzenia. Takich wielkodusznych to nie ma – postanowiłam zabłysnąć humorem.
- Nigdy pani nie może być pewna, nie wiadomo co się wydarzy – metafizycznie podjął temat sąsiad.
- Właśnie! Dlatego jeszcze zostałam. Czekam na cud.
- Bardzo rozsądnie – zupełnie nierozsądnie powiedział sąsiad.
- Proszę pani – znowu sąsiadka, z cudownym uśmiechem na twarzy – może cud się zdarzy. I proszę do mnie zajrzeć jakby chciała pani porozmawiać, albo jak będzie pani ciężko.
Podziękowałam życząc spokojnej nocy i wsiadłam do windy. To ostatnie zdanie sprawiło, że coś we mnie pękło.
Wygaszane starannie sentymenty do mojej kamienicy, do tego magicznego miejsca, upomniały się o swoje w wyniku czego wyglądem zaczęłam przypominać misia pandę.
Nagle zrobiło mi się tak potwornie żal, że mnie tu już prawie nie ma, że tyle potoczy się beze mnie. Poczułam się częścią wspólnoty, w której pyta się ludzi o różne rzeczy, bo mieszkają w jednym domu. Sąsiad wiedział, że miałam psa i zapytał czy pies odjechał tym ładnym Subaru.
Była w tym wyłącznie życzliwość, choć może w pierwszym pytaniu było jej mniej.
Czy korzenie mogą rosnąć do wewnątrz?
komentarze
Ale za to
będą potem o Tobie komuś opowiadać i nawet jak będziesz gdzie indziej, zostanie tu jakiś kawałek Ciebie. W TYM domu.
merlot -- 19.01.2010 - 00:47Merlocie
Może.
Z podwórka tego domu widać mój dawny dom. Pewnie więc z tamtego domu widać podwórko tego. Będę mogła zajrzeć.
Jak napisał Eksmen a marzenia może spełni ktoś inny .
Gretchen -- 19.01.2010 - 00:54Kurwa,
to jest jedna z najchujowszych rzeczy, jakie mogą się przytrafić człowiekowi. Mówię to jako bażant bardzo terytorialny.
Przytulam, bo co ja mogę.
Tak się zdarza bażancie...
Dzisiaj po prostu trochę smutniej. Minie.
Dzięki.
Gretchen -- 19.01.2010 - 01:39To może jeszcze to
Jestem w o tyle lepszej sytuacji, że mam dwie ojczyzny.
W dwóch różnych krajach, więc zawsze któraś powinna ocaleć.
Bardzo lubię
Się zastanawiam czym by się odwięczyć...
Powinno pasować w połączeniu.
Gretchen -- 19.01.2010 - 01:54Dorci nie ma,
to rozmawiam z Arturem o polityce ekologicznej Finlandii.
Piękna, piękna piosenka
Idę spać.
Do lepszego jutra bażancie.
:)
Gretchen -- 19.01.2010 - 02:19Dobranoc,
ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś :)
Gretchen
Smutne to, ale Merlot ma rację.
W tym roku prawdopodobnie czeka mnie to samo.
I nie mam zielonego pojęcia, w którą stronę świata w związku z tym ruszę.
Pozdrawiam
partyzant -- 19.01.2010 - 11:58Gretchen
A moze dobrym rozwiazaniem byloby wynajecie tego mieszkania? Pokryloby to koszty utrzymania i splaty kedytu. A w miedzy czasie na pewno wiatr przychylny zawieje jestem tego pewna.
Agawa -- 19.01.2010 - 11:59Smuteczkom wszelakim zdecydowane Nie!
Agawa slusznie nadawa :)
Wynajac, zrobic doktorat/habilitacje, nauczyc sie norweskiego, jechac, zarobic, wrocic, mieszkac. Nie wrocic, mieszkac w Tromso w domku pomalowanym czerwienia z Falun z widokiem na fiord. Z psami. Bez ironii
nieergonomiczna -- 19.01.2010 - 12:30Nie zgadzam się,
byłam w Tromso. To jest w… daleko.
Partyzancie
Może to jest tak, że trzeba wyruszyć?
Mówię to ja, kobieta drogi. :)
Smutek się wysmuci, a potem minie i już.
Trzymaj się jako i ja się trzymam.
Pozdrowienia serdeczne.
Gretchen -- 19.01.2010 - 12:56Agawo
Powiem Ci tajemniczo, że tak się nie da.
Wiatr przychylny zawieje z pewnością, ale już gdzie indziej.
To idiotyczne tak się przywiązywać do miejsca.
Szczęśliwie nie przeprowadzam się daleko.
Dziękuję Agawo.
Gretchen -- 19.01.2010 - 13:02I pozdrawiam. :)
Nieergonomiczna
Właśnie.
Ruszyć się. Nie użalać się nad sobą. Tyle jest jeszcze do przeżycia i poczucia. O.
Ja tu jęczę o rozmowie z sąsiadami, a życie myk! myk! i ucieka.
:))
Gretchen -- 19.01.2010 - 13:06Pino
Coś mi przyszło do głowy…
Jeśli to mieszkanie tak ma od czasów wojennych (tych przedwojennych pani nie pamięta z oczywistych względów) to może jakbym się zaparła, to miałabym szansę jeszcze ewentualnie zginąć w wypadku motorowym, samochodowym, albo jakimś jeszcze innym?
Najlepsza Szefowa mówi, żebym przestała chrzanić tylko popatrzyła co się ludziom tu przytrafiało i wyciągnęła wnioski. Kiedy mówię, że ja się tu dobrze czuję, patrzy na mnie z politowaniem.
Gretchen -- 19.01.2010 - 13:10Zacytuję
Babcia: Słusznie. Mój mąż zawsze powtarzał: kto rano wstaje, temu Jowisz daje.
Wnuczek: Dziadek o piątej rano wpadł pod motocykl.
;]
A ja mam na ścianie plakat z Jamesem Deanem i to chyba wystarczy za przekaz mojego stanowiska…
ww.pinomc.blox.pl
Pino -- 19.01.2010 - 13:12Pino
:))
Chyba nie powinno się śmiać przy takich historiach, lecz nie mogę się powstrzymać.
Miałam kiedyś, w czasach licealnych, piękny segregator ze zdjęciem Deana. Pokażę Ci, jak nie zapomnę. Tylko po co ja o tym piszę teraz, to nie wiem. :)
Gretchen -- 19.01.2010 - 13:20A pokaż,
ten mój siedzi w jakiejś cukierni, acz raczej nie buddyjskiej, w ręku ma szluga, na stoliku ciastko z kremem… I prezentuje minę zagubionego kotka.
A w ogóle to dla odmiany ja jestem dzisiaj zła i zniechęcona do życia.
Nie lubię, jak mi przyjaciele dziwne numery wykręcają.
Ten mój
to zdaje się idzie z miną zagubionego kotka, ma papierosa w ustach a nad sobą napis , że niby buntownik bez powodu.
Jaki dziwny numer Ci wykręcono? – pytam matkująco oczywiście.
Gretchen -- 19.01.2010 - 13:28Mój pierwotny
powód przyjazdu do Warszawy się poszedł kochać.
Zapewne dosłownie. W każdym razie, nie może ze mną iść na wódkę, bo Walijczyk.
O czym powód raczył mnie zawiadomić w cudownie niefrasobliwym sesemesie. Otrzymał znacznie mniej niefrasobliwą odpowiedź via poczta na facebooku.
Ech...
Z tymi babami.
Walijczyk, też coś!
Znikam na razie bażancie mój, a Ty zjedz obiad i niczym się nie przejmuj.
Gretchen -- 19.01.2010 - 13:39Zwróć uwagę,
że dziś jest 19 stycznia.
Najwyraźniej, tego dnia muszę mieć zawsze geopolityczne starcie z jakąś Anną.
Jak nie Izrael, to Walia…
Daleko od czego?
You can’t always git whatya waant…
Jak mawia moj ulubiony filozof House za swoim ulubionym filozofem M.Jaggerem PhD
nieergonomiczna -- 19.01.2010 - 14:33Od czegokolwiek.
Bergen – Alesund – Kristiansund – Trollfjord – Narvik – Harstad – Tromso… zjedliśmy w Tromso flaczki! Pyszne były.
A dalej to już tylko Spitsbergen.
P.S. Jako czarny bażant, nie ufam białym krukom.
Szanowna Gretchen
korzenie nawet i mogą do wewnątrz, tylko wtedy jest to oznaka pewnej anomalii
Styczeń 2010
Szacuje się, że nawet kilka milionów Polaków może cierpieć na depresję.
Cudu życzę Pani i …
Uśmiecham się życzliwie składając ręce do mojego Boga
zamyślam się w spokoju aby nie poddać się emocjom
nie ulec lękom a strachowi spojrzeć prosto w oczy
Lecz gdybym uległ to..
Proszę być dzielną WSP Gretchen. Z tamtego domu
MarekPl -- 20.01.2010 - 00:56z nowej – starej perspektywy zobaczy Pani to czego
nie widziała mieszkając w tym domu.
Panie Marku
Pan wie, że trzymam kciuki za sprawy niektóre. A jak Pan nie wie to mówię, że trzymam.
Całe szczęście, że nie mam depresji. Jeszcze tego by mi było trzeba.
Dziękuję za to zdanie:
Z tamtego domu z nowej – starej perspektywy zobaczy Pani to czego
nie widziała mieszkając w tym domu.
Tak ma być.
Pozdrowienia ciemną nocą.
Gretchen -- 20.01.2010 - 01:36Pani Szanowna Gretchen
wiem.
Dziękuję i wzajemnie.
O tej depresji napisałem, albowiem, gdyż i ponieważ, mimo kobiecej delikatności, jest Pani silną babą, no :)
Pozdrawiam
MarekPl -- 20.01.2010 - 06:59Panie Marku
Coś podobnego powiedział mi wczoraj Igła… :)
Miłego środkowego dnia tygodnia.
Gretchen -- 20.01.2010 - 10:49Silna shmylna
Poczytać coś odciągającego i wciągajacego. Millenium saga, najnowszy Dan Brown, “Lod” Dukaja dla wybrednych. Housa poogladac.
Nie drążyć, nie rozdrapywac. Polaczenia w mózgu, co sie potworzyły, przywalic nowymi. Starych nie ruszac, nieuzywane zanika czy cós.
Chyba zeby sie chcialo tworzyc. Kultura, sztuka, poezja. Poeci. Venissa. Kleyff.
nieergonomiczna -- 20.01.2010 - 13:51Dzień dobry,
do tej pory jestem wściekła, aczkolwiek w temperaturze zera absolutnego. Nikt nie lubi być kozłem ofiarnym.
O kurwa, że tak powiem.
Idź do kobiety, porozmawiaj....
——> “ że tyle potoczy się beze mnie.”
Potoczy, Moja Droga….
Tak, jak toczyło się od Powstania i wcześniej…., aż do tej pory…
A Ty możesz tworzyć historię Tego Domu, bądź być jego częścią.
Jaką decyzję podejmiesz – pamiętaj, że nic nie dzieje się w tym życiu przypadkowo.
PS: nie wiem, czy to filozofia buddystów, ale moja – tak :)
dorcia blee -- 20.01.2010 - 18:10Pino
Oczywiście, że nikt nie lubi.
Zalecenie: dziesięć głębokich oddechów. :)
Na koniec piśniczka i do przodu.
Gretchen -- 20.01.2010 - 18:15Ahoj! :P
Wróciłam na Południe. :P
Napisałam kolokwium (???) i przekazałam meldunki z Placu koleżance, co brała udział w tym poniedziałkowym strasznym spisku. :P
Zgodziła się ze mną, że nic kurwa z tego nie rozumie i to jest jakieś przedszkole mentalne.
Moja dzisiejsza złota myśl: jebać wszystko! :P
Pardą. :)
No patrz Pani, mamy bażancią jedynkę.
Widzę, widzę
Dzisiaj ukaże się kolejny odcinek.
Gretchen -- 21.01.2010 - 20:58A będzie się w nim działo! :)
Tja?
To dobrze, bo mi wprawdzie ciekawy post o polityce ekologicznej Finlandii się kluć zaczął, ale potem zasnęłam.
I przyśniło mi się, że poszłam na jakiś kiermasz w celu kupić dywan. Przecież ja mam dywan.
Co na to psychiatria?
Pino
nie jestem psychiatrą, ale…
MarekPl -- 22.01.2010 - 06:51może masz nauczyć się latać lub będziesz miała odlot
albo ten co masz przewieź na trzepaku :)
Udam, że nie słyszałam
tej ostatniej sugestii.
:P
Osobowość płaska, z frędzlami
we wzór turecki.
Venissa, Psychiatra Narodowy
nieergonomiczna -- 22.01.2010 - 17:26