Codziennik Gretchen: 4 marca

dobre uczynki: herbatka dla pani Julity
złe uczynki: rechotałam, mam wątpliwości czy terapeutycznie
nastrój: osiadający
napęd: to nie jest pora na napęd
motywacja: szukam

***
Wtorkowy pokaz przedpremierowy teatru w kinie, był zaiste interesujący. Samo zaproszenie przyszło tak nagle, jak niespodziewanie. Poszłam więc za ciosem pogrążona w wątpliwościach, które odrzuciłam zanim pogrążyły mnie na amen.
Kręcę się po kulturze ostatnio, co mnie bardzo cieszy, jako osobę poniekąd kulturalną, a także z aspiracjami.
Obejrzałam sobie w kinie przedstawienie teatru telewizji i samo w sobie jest to schizofreniczne.

Mój mózg, wyszarpnięty prosto z pracy, miał poważne trudności z ogarnięciem sytuacji, w znaczeniu definicyjnym. Ale dobra, w końcu nie takim wyzwaniom już mój biedny mózg musiał sprostać. Nawet mi chwilami żal, że narażam go na takie wstrząsy. A tam, niech się szkoli i wyrabia, na starość będzie jak znalazł.

Obejrzałam sobie z wielkim zaciekawieniem i narastającym wciągnięciem w fabułę, bowiem zupełnie nie miałam pojęcia coż też przyjdzie mi zobaczyć, więc mogło być różnie.
Jak ktoś nie wie, bo za młody, albo nie wie, bo nie przyszło mu do głowy pomyśleć, albo nie wie, bo nie wie, to Operacja Reszka w sam raz się nadaje do tego, żeby się dowiedzieć jak w czasach, poniekąd dawnych, wyglądała rzeczywistość ludzi, kiedy jeszcze nasz kraj piękny skrótował się jako PRL.

Zaangażowałam się w poznawanie tej prawdziwej historii tak, że z emocji unosiłam się chwilami w wygodnym fotelu (o! Kina mają wygodne fotele, nie to co teatry!).
Kiedy Kazio, biedaczyna mentalna, kolejny raz, kolejnym służbom, kolejnego kraju, odpowiadał zgadzam się, będę mówić , czułam fizyczne osłabienie. Doprawdy trudno to pojąć, że zdarzają się ludkowie pozbawieni jakiegokolwiek stałego światopoglądu. Ale cwany to on był, no był.
Nie to, co ten Piotr Jegliński, idealista taki. Ten to miał stałość w sobie, kręgosłup i sprytny był, ale mało cwany, za co Tym z Góry dziękować należy.

Każda projekcja ma swój koniec, więc wystąpili twórcy, a także sam bohater, w Osobie Piotra Jeglińskiego.

Życie to jest dopiero zabawna przygoda. Idziesz rano do pracy, a wieczorem dotykasz co najmniej kilku dziwnych światów, z których część jest fascynująca, a część zupełnie zadziwia, do tego rozmaicie kierunkowo.

Podeszłam sobie do tego, który mnie zaprosił i wędrujemy przez chwilę w błyskach fleszy (hoho) i pośród gwiazd (hohoho).

- Maćku, poznaj Gretchen – słyszę i wiem, że to nie do mnie, ale o mnie jakoś tam.

- Maciek – słyszę, widząc jednocześnie młodego mężczyznę, za którym szaleje do obłędu znaczna część kobiet (wcale niekoniecznie wyłącznie młodych), skłaniającego się niemal w przedwojennym ukłonie i patrzącego mi w oczy, swoimi niebieskimi.

- Gretchen – odpowiadam dłoń swą wyciągając ku uściskowi, za który tak wiele dałoby się pokroić.

Uśmiechnął się. Ja się uśmiechnęłam, dość zaskoczona jego naturalną wobec kobiety grzecznością. Żadnego gwiazdowania, żadnego nadęcia.
Oczywiście po jego stronie, bo to już raczej ja się zachowałam jak gwiazda obcej galaktyki.
Potem się dziwię, że mężczyźni mnie unikają. Bosz…

Zakręciłam się i jako ten kopciuszek umkłam .

Zasłoną milczenia niech się pokryje mój debilizm związany z poczuciem bycia kompletnie poza jakimkolwiek kontekstem. Albo dla mnie kontekstu nie wymyślono, albo świat kłody pod nogi mi rzuca, przy czym chwilowo chciałabym wierzyć w to drugie.
Idę na łatwiznę, no trudno.

Miałam kiedyś taki sen, że Jeremy Irons mi się oświadczył i zabrał do swej ojczyzny, by prowadzić ze mną życie szczęśliwe. Jak patrzę na siebie, to w rzeczywistości niestety nie mogłoby się to odbyć, bo dość szybko doszłabym do wniosku, że.

To tak jak z Henrym, który wyznał mi miłość w czasie dziwacznym, za co spotkał go tylko mój urokliwy śmiech. Życzliwy taki przecież, nie ośmieliłabym się wydrwić uczuć drugiego człowieka, no jakże to tak wydrwić?

Zaprawdę będzie tak, że umrę i zjedzą mnie owczarki alzackie. Muszę tylko zadbać o to, żeby te owczarki mieć, bo inaczej to Ruda mnie zeżre, od czego będzie miała poczucie winy i wieczną sromotę.

Na moją niekorzyść działa fakt, do tego ewidentny, że mężczyźni, którzy mnie znają bardzo dobrze, chwalą, wielbią, doceniają – ileż, ach ileż kobiet, marzy o czymś takim – to ostatecznie jednak nie mają najmniejszego zamiaru powiedzieć czyżykiewiczowskiego ave .
Może ja szpetna jestem?
O!

Andrzej uczynił niedawno wyznanie.
Nieeeee, no przecież nie takie.
Uczynił wyznanie, że dla mężczyzn to musi być jakoś trudne i dziwne (pewnie, dla mężczyzn większość zwyczajnych spraw jest trudnych i dziwnych, oj pardą, wyrwało mi się), że ja, w pierwszym obluknięciu , twarda kobieta, przy drugim okazuję się być jak misia .

Who the fuck is misia ?

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Hm, no każdy ma chwile


Czemu akurat alzackie?

Poza tym ta wyliczanka na początku jest zawsze urocza, najbardziej mi sie podobało:
napęd: to nie jest pora na napęd:)

Muszę zapamiętać i sobie powtarzać, byle nie za często w sumie.


Bażancie

Komentarz ascetyczny Ci wyszedł. :)


Grzesiu

Tak mówiła Bridget Jones, zapożyczyłam sobie.

Weź sobie ten napęd, jeśli chcesz, będzie mi bardzo miło. :)


Phasiane,

sustine et abstine!


Szanowna Gretchen

tia, większość spraw musi być dla nas trudnych, inaczej być nie może

No niech Pani nie myśli sobie że jej za to zdanie złoże jakiekolwiek życzenia na 8 marca ;)

Mnie napędzają: rozłożone skrzydła ptaków, pędzący pociąg, koń, i ich setka pod maską samochodu, kobieta która uwodzić potrafi grą zmysłów i kilka jeszcze rzeczy

Samokrytyczna jest Pani względem siebie i surowa bardzo

To też jest fajne /w pierwszym obluknięciu , twarda kobieta, przy drugim okazuję się być jak misia . /
z czegoś trza zrezygnować, tak myślę, i pójść na tzw kompromis albo twarda albo misia, skoro ten układ twardo-miękki nie pasuje jak dotąd

Pozdrawiam


Gretchen

I znów nie wiem, co napisać.
Jak napiszę, że podoba się, że to jest chyba kwintesencja blogowania, to znów li tylko powtórzę się.

Ale co tam…

Pozdrawiam


Jaki piękny bażant

wcale nie czarny, tylko pokolorowany.
Trochę jakby się nadął, ale nic to, grunt, że jest.

Dzięki :))


Panie Marku

Ja samokrytyczna i surowa wobec siebie?
No nie wiem, bo mam wrażenie, że raczej taplam się w samouwielbieniu mając pretensje, oraz żal do świata, że mojej nieskończonej idealności nie docenia. :)

Jak mam rezygnować z misi , albo iść na kompromis skoro zupełnie nie wiem kim jest ta misia enigmatyczna? Może zapytam dla ułatwienia?

I jak nie pasuje? Jak nie pasuje?! Wszystko pasuje jak najbardziej.

W sprawie 8 marca jestem skłonna do negocjacji. :)

Pozdrowienia serdeczne.


Partyzancie

Bardzo dziękuję za takie powtarzanie.

Polecam się na przyszłość. :))


Szanowna Gretchen

zatem negocjujmy :)

Zacznijmy od ustalenia punktów brzegowych :))))


Panie Marku

Napisałam, że mi się wyrwało. :))

Ładny punkt brzegowy?


Nie nadął się,

tylko przycupnął.

No.


Szanowna Gretchen

ładny, tak ładny jak osiem dni tygodnia :)


Pino

Bażant przycupnięty, no niech będzie.

Ja to tylko pióra po sobie kładę. :)


Panie Marku

A! I jeszcze napisałam pardą .

Jak teraz?


Szanowna Gretchen

no teraz r e w e l a c y j n i e prawie jak dziewiąty dzień tygodnia
Nie, nie prawie, tylko znacznie lepiej jeszcze, o!


.


Panie Marku

Więc?
:)


Bażancie młodszy

Tak wygląda właśnie Warszawa wiosną. Kropka, w kropkę.

Moje myśli krążą w rejonach obrazkowych.

Tylko, że ten bażant wygląda jakby miał łuski, a ja jeszcze nie mam.


Pani Małgosiu

no dooobra
będą te życzenia ósmego, bo widzę że Pani naprawdę zależy :)))


Panie Marku

Oczywiście, że mi zależy.
W końcu będzie to jakiś dowód na to, że jestem kobietą.

:)


.


Aha

żeby nie było
te kolorowe to samce :))
moje szare panienki ;)


Pino

Oj, tam.

:))


szare miraże

Tylko dlatego, że jesteś frantem
Możesz pogadać z drugim bażantem
Życie paskudne i pełne kantów
Szarych bażantów, szarych bażantów


Panie Marku

Jakie szare?
Przecież to beżobrązy!

Wiem, że mężczyźni rozpoznają tylko podstawowe kolory, a i to w bardzo ograniczonym zakresie, ale doprawdy…

:)


Piknie bażancie

Przy bliższym się przyjrzeniu, ona jest ładniejsza od niego.
Pewnie stąd te jego kolorki, dla odwrócenia uwagi.


Pani Małgosiu

no wie Pani
phi, znowu to samo
jakie tam podstawowe
ja na ten przykład na literę F znam kilka
fioletowy, fiołkowy i fest-fioletowy
Jeżeli ten ostatni jest z kategorii podstawowych to ten Paniny beż jest fes-tszary :)))


Panie Marku

A wrzosowy, że się tak wyrażę?

Nie znowu to samo, proszę Szanownego Pana, tylko mi tu proszę z prowokacją płciową nie wyjeżdżać . :)
Zwłaszcza skoro już użyłam słowa proszę dwa razy w jednym zdaniu. No.

Phi!


Pani Małgosiu

no dobrze. Przeoczyłem to drugie proszę

Już dobrze
Będzie w tym roku dzień kobiet i będą życzenia
i z nich się Pani dowie, że Kopernik też była kobietą

:)


Panie Marku

I co mnie Pan od Małgoś przezywa, hę?

I w ogóle jak można przeoczyć!

I w ogóle. :)

Proszę mi tu nie sugerować żadnego Kopernika, bo on miał na imię Mikołaj, w związku z czym nie mógł być kobietą. Takie rzeczy wiem nawet ja. O!

Nie mam nic przeciwko życzeniom, okazja ma mniejsze znaczenie. O!

:)


No i już dobrze Panno Małgosiu

niech będzie ta Panina Gretchen :))
O!
:)

Teraz już muszę iść, mam telefon od Morfeusza a budka stoi na rogu ulic Sennej i Ziewającej

A Kopernik to był stary piernik ;)


Pozdrowienia dla Morfeusza

i dla Pana zatem.


Dziękuję

już mnie nie ma
jestem za moment tam :)


Z kolegą Mikołajem,

zwanym Nikołką, bo rozgrywa się to na rosyjskim, miałam ostatnio taki dialog:

- Co studiujesz? – Inżynierię materiałową. – Ojej. A nie wyglądasz.

Wszyscy w śmiech, a ja miła chciałam być, no.


"Misia" to może od "misia" jest...

A Maciek?

TEN Maciek??????


No widzisz bażancie

jak to jest.
Moim zdaniem był to niezaprzeczalny komplement.

:)


Dorciu

TEN Maciek, o ile myślimy o TYM samym Maćku, ale coś mi podpowiada, że owszem. :)

Nie no, zapytam o co chodzi z tą misią, bo utoniemy w domysłach.
Od misia? Hmmm…


Oczywiście,

bo Nikołka jest piękny. Nawet pomimo tego, że mógłby częściej myć włosy.

Moja grupa od rosyjskiego to jest w ogóle temat na poemat.


Gretchen,

domyślam się, jak potrafią oszołomić dziewczynę oczy Maćka, a jako, że ja nie jestem dziewczyną i ich czar na mnie specjalnie nie działa, przeto należy się mała korekta nieoszołomionego.:)

W “Operacji Reszka” nie chodzi wcale o Krzysztofa Jedlińskiego (modnego obecnie psychoterapeutę od treningu interpersonalnego ), a o Piotra Jeglińskiego,
współzałożyciela lubelskich “Spotkań” i ich paryskiej mutacji – Editions “Spotkania”.

SBecka akcja i postać bohatera są autentyczne.
Spektakl, o którym piszesz, jest przedstawieniem dokumentalnym, a jego bohaterowie występują w nim pod prawdziwymi nazwiskami.

Rozumiem pomyłkę, bo pewnie mój kontakt z rzeczywistością zakłóciłby w równym stopniu, o ile nie większym, całus Dody Elektrody.:)

Pozdrawiam serdecznie


Yassa

No to istotnie rzuciło mi się na mózg i żaden błękit męskich ócz tego nie uzasadnia.

Chyba nie powinnam bezpośrednio po pracy uczestniczyć w czymkolwiek, bo wszystko mi się z jednym kojarzy.

Dziękuję, zaraz poprawię.

Pozdrowienia.


Subskrybuj zawartość