O ! – a teraz szczepionki i autyzm… I co? I co z tego wynika? Jak Pani sądzi – czy w skali społecznej ryzyko ataku układu odpornościowego na rozwijający się mózg jest na tyle wysokie, że przeważa nad dobrze udokumentowaną korzyścią ze spadku zachorowań na poważne choroby zakaźne w rodzaju błonicy czy Heine-Medina?
To jest właśnie istota zagadnienia – chociaż sam mechanizm wiążący szczepienia z autyzmem stanowi ciekawe wyzwanie dla nauki, to równoczesnie samo zjawisko jest tak marginalnym zagrożeniem zdrowia społecznego, że podważanie sensowności szczepień ponieważ może się u dziecka wywołać autyzm jest zupełnie nieodpowiedzialnym bełkotem.
I to jest mój główny zarzut wobec Pani – pani wyciąga pozbierane takie bzdety – zagrożenia, które w realu dotknęły pojedyncze osoby w skali setek milionów i robi z tego problem, który ma wpłynąć na nasz stosunek do żywności, do szczepień do medycyny itd.
A ja się na takie paranaukowe manipulacje nie zgadzam. Uważam, że mamy wokół wiele realnych problemów, z którymi należy walczyć a nie zajmować się wydumanymi problemami jakiś nowojorskich paniuś, które całe życie żrą trzy razy dziennie smażone w głębokim tłuszczu, słone na maksa, polane trzema sosami hamburgery z Burger Kinga a potem narzekają, że ich zdrowotne problemy, to wszystko wina “chemii”...
@Magia
O ! – a teraz szczepionki i autyzm… I co? I co z tego wynika? Jak Pani sądzi – czy w skali społecznej ryzyko ataku układu odpornościowego na rozwijający się mózg jest na tyle wysokie, że przeważa nad dobrze udokumentowaną korzyścią ze spadku zachorowań na poważne choroby zakaźne w rodzaju błonicy czy Heine-Medina?
To jest właśnie istota zagadnienia – chociaż sam mechanizm wiążący szczepienia z autyzmem stanowi ciekawe wyzwanie dla nauki, to równoczesnie samo zjawisko jest tak marginalnym zagrożeniem zdrowia społecznego, że podważanie sensowności szczepień ponieważ może się u dziecka wywołać autyzm jest zupełnie nieodpowiedzialnym bełkotem.
I to jest mój główny zarzut wobec Pani – pani wyciąga pozbierane takie bzdety – zagrożenia, które w realu dotknęły pojedyncze osoby w skali setek milionów i robi z tego problem, który ma wpłynąć na nasz stosunek do żywności, do szczepień do medycyny itd.
A ja się na takie paranaukowe manipulacje nie zgadzam. Uważam, że mamy wokół wiele realnych problemów, z którymi należy walczyć a nie zajmować się wydumanymi problemami jakiś nowojorskich paniuś, które całe życie żrą trzy razy dziennie smażone w głębokim tłuszczu, słone na maksa, polane trzema sosami hamburgery z Burger Kinga a potem narzekają, że ich zdrowotne problemy, to wszystko wina “chemii”...
Zbigniew P. Szczęsny -- 28.06.2009 - 21:18