pamiętam, byłam na mszy tamtej niedzieli, ale cóż – poprzedniego dnia impreza i chociaż ks. Drozdowicz fajnie kazał, to stwierdziłam, że moje zemdlenie w kościele może nie jest nikomu do szczęścia potrzebne. Wybiłam stamtąd, zjadłam w domu befsztyki, poszłam w kimę i spałam do wieczora ;)
O rany,
pamiętam, byłam na mszy tamtej niedzieli, ale cóż – poprzedniego dnia impreza i chociaż ks. Drozdowicz fajnie kazał, to stwierdziłam, że moje zemdlenie w kościele może nie jest nikomu do szczęścia potrzebne. Wybiłam stamtąd, zjadłam w domu befsztyki, poszłam w kimę i spałam do wieczora ;)