Pewnie kogoś w osłupienie wprowadzę gdy powiem, że byłem już na Mszy jutrzejszej – niedzielnej, :-)) A co! MOge powiedzieć, że byłem pierwszy. Hehehehe.
Ale pocieszam od razu tych którzy mi zazdroszczą – pewnie takich nie ma, ale na wypadek gdyby byli piszę, że byłem z musu. Gdyż kolega prosił mnie abym go zastąpił na organach i byłem Ci ja organistą na tej Mszy. A – jak udaje się pewnie zauważyć – jestem zadowolony bo instrument piękny 30 głosowy, nastrojony(świeżo po remoncie) aż miło zasiąść i dotknąć klawiatury.. . Chociaż czułem tez i przed tym instrumentem respekt gdyż nie grywam często i trochę z wprawy wypadłem – zwłaszcza jeśli chodzi o pedał(klawiaturę nożną). Lampka oswietleniowa zgasła i na wyczucie trza było grać = stres, gdyż nie lubię partaczyć w Świątyni.
Ale ja nie o tym.
Dziś, a nawet jutro są przepiękne czytania Mszalne który tyczą się wiary. WIary ale takiej którą wielu z nas może określić naiwną, albo głupiutką, albo wręcz infantylną.
No to zacznę od pierwszego czytania: Historia Elliasza i pewnej ubogiej wdowy co to ja poprosił prorok o “kanapkę”. A ona nic nie miała ale … poczęstowała go jednak tym co miała. Ostatnim co miała. A efekt był taki, że ten ostatek który dała nie wyczerpał się.. . :-)))
Dała i otrzymała.. .
I Ewangelia:
Każdy pewnie z bywalców tutejszych zna tę historię gdy Jezus staje przy skarbonie świątynnej i przygląda się wrzucającym tam pieniądzory.
Ale zanim to uczynił ostrzega przed hipokrytami którzy robią wiele na pokaz “świętych rzeczy” a w rzeczywistości są wyzyskiwczami.
Potem idzie obserwować skarbonę. Zaobserwował wdowę która dała 2 pieniążki = jeden grosz. A to było wszystko co miała.
Swoich uczniów zawołał i pokazał im, że ona dała najwięcej ze wszystkich. Bo inni może dawali więcej ale.. .
Ona dała na pewno najmniej ale.. .
Okazuje się, że daje nie ten kto robi z tego larum i “gwarantuje mu ów datek pierwsze miejsca w synagogach, lubi pozdrowienia na rynku i mają dzięki temu zaszczytne miejsca na ucztach”(cytaty z ewangelii) ale ten kto daje z serca.
A przecież obydwie wdowy wystawiły się na sytuację – po ludzku – bez wyjścia. Pozbawiły się tego co miały. Po ludzku nieroztropne i głupie.. .
Bo z serca daje ten kto daje wszystko co ma.. . Tak jak ta uboga wdowa daje prorokowi ostatek tego co ma, chociaż ma małego synka.. .
Ten kto daje wszystko – otrzymuje wszystko. Od Boga a nie od “własnego sprytu”.
*********
Mój wniosek – może was śmieszyć będzie – ale moim zdaniem, Bóg chce czynić cuda w naszym życiu.
Dlaczego?
Ano dlatego, że pochwala dawanie z serca:
- wdowa z pierwszego czytania daje wszystko a otrzymuje cudownie “coś”, co sprawia, że źródełko oliwy i mąki się nie wyczerpało.. .
- wdowa z Ewangelii, daje wszystko co ma, nie wiemy jak kończy się jej historia ale Jezus potwierdza to – wzorem pierwszego czytania – że ten kto daje hojnie, hojnie musi otrzymywać.
podsumowanie:
Jeśli człowiek nie jest gotów na cuda nie będzie mógł być wiernym uczniem Jezusa.. .
Św. Franciszek mawiał: Bóg mój i wszystko moje.. . Wdowy obie dały wszystko gdyż zaryzykowały. Nie wiemy dlaczego ale z pewnością podjęły ryzyko, ze dzieląc się pozbawiają się koniecznego do bytowania środka.
Jeśli zaczynam wierzyć – muszę być zdany na cuda. Tzn. takie sytuacje z których po ludzku nie ma wyjścia ale wg wiary jest wyjść nieskończenie wiele.. .
Właściwie Miłość nie zatrzymuje dla siebie ale daje wszystko i chyba w przypadku tych dwóch wdów właśnie obraz miłości zajaśniał.. .
Powiem szczerze, że kilka cudów w moim życiu się wydarzyło ale też kilka kalkulacji które z przypadkami wdów nie miały wiele wspólnego – mając rodzinę daję zazwyczaj z tego na co w swoim budżecie mogę sobie pozwolić na datek. Nie daję wszystkiego. Ale to przecież chodzi o to aby dzięki temu “nie pchać się na pierwsze miejsce w synagodze lub na ucztach” itp. a o serce. Dawanie nie dla sławy ale.. .
No właśnie. :-)))
p.s.
A tutaj są czytania a niedzieli:
http://katolik.pl/biblia.php?fragm=1%20Krl%2017,10-16;%20Hbr%209,24-28;%...
p.s.
I jeszcze jedno zwrócenie uwagi. Chyba nie jest ważne w dawaniu ilość “wszystko”, bo wdowa z Ewangelii “przyłapana” przez Jezusa, dawała ze swojego niedostatku.
Więc w dawaniu ważne jest dawanie które więcej kosztuje.. ?
Albo jeszcze inaczej.
Gdy mi się wydaje, żem już taki wierzący, to: – do mnie na pewno przyjdzie potrzebujący a nie do “bogatego” – przyjdzie by “mnie obdarzyć” jeśli podzielę się nawet z niedostatku.. – jest to moja “chwila prawdy” w której nie ma wyproś i powiedzenia, że spadaj do sąsiada który “BMKą” ale potrzebujący mówi jakby “sprawdzam Cię”.. .
czuję, że kręcę się wokół jeszcze czegoś czego nie jestem jeszcze w stanie nazwać, może jeszcze dopiszę w trakcie.
Zapraszam – w sumie – do refleksji i spostrzeżeń swoich, a co!
p.s.3
Znalazłem to czego mi brakowało.
Chyba mam puentę. A brzmi ona tak:
Jak chcesz doświadczać cudów to, przygotuj się i wypatruj – jak strażnicy zmiany warty o świcie – potrzebującego, bo to nie chwila prawdy o Tobie(znaczy o mnie) ale Najwyższy chce mi uczynić cud ale muszę spełnić – jak złota rybka warunek. W przypadku jednej wdowy cud zaskoczył od razu, drugiej nie wiemy.. .
Ten egzamin jaki wdowy zdały skutecznie – wzorem złotej rybki, zaszpanowały i dały radę – nie zrobiły bez wysiłku gdyż gwarancji wiele nie miały, że “ocalą życie..”, ale przynajmniej zaryzykowały.
Bo doświadcza cudu ten kto zaryzykuje. Albo jak często mówił JPII, ten kto wypływa na głębię.
Dzisiejsza Ewangelia(czytania Mszalne), właśnie do tego zapraszają. no!
komentarze
Hm,
tak jakoś z cudami się mi skojarzyło:
grześ -- 08.11.2009 - 00:26Grześ
kojąca piosenka,w sam raz na zakończenie dnia. Klimatem przypomina nocne spacery po plantach krakowskich w lipcowo-sierpniowe wieczory i nocny krarowski rynek, gdy już grubo po północy.. .
Dzięki.
Znika pospać. Koniec samotności. :-)))
poldek34 -- 08.11.2009 - 00:41************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
czytam Cię z przyjemnością
MarekPl -- 08.11.2009 - 12:33Dziękuję za ten wpis.
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
Marku
dzięki. Chociaż trochę chaotycznie mi się napisało.. – ale temat(dla mnie) był intrygujący. :-)
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 08.11.2009 - 12:57W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
właśnie temat/treść mnie interesuje, a nie literówka, napisania itp..
MarekPl -- 08.11.2009 - 13:03:)
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
Marek
a,propos dawania, ciekawi mnie jak skomentowałby zbieranie i wydawanie pieniędzy przez WOŚP, przyglądający się świątynnej skarbonie Jezus. ( w kontekście dzisiejszych czytań ).
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 08.11.2009 - 23:42W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku, Jezus dorzuciłby się z checią do WOŚP:)
poza tym nie wiemy jak został wydany ów wdowi grosz.
A takich co orkiestrze wrzucają wdowi grosz też troche jest.
I zbiera wielu z pasją i z radością a mnogliby w tym czasie bezmyślnie tkwić np. przed netem albo telewizorem.
W sumie, większą zasługa WOŚP niż bieranie kasy jest mobilizowanie i motywowanie młodych do społecznej aktywności.
I choćby z tego powodu podejrzewam, nie martiwłbym się o Owsiaka i stosunek Jezusa do jego inicjatywy:)
A w ogóle to tu pewnie herezje wygaduję.
grześ -- 08.11.2009 - 23:46Grześ
Ja mam w sobie jakiś taki wewnętrzny brak przekonania do tej zbiórki ze względu na to, że WOŚP – jak sądzę – jest potrzebna najsampierw samemu Owsiakowi a reszta to przy okazji.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 09.11.2009 - 00:02W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku
inną razą o Orkiestrze i jej dyrygentach
MarekPl -- 09.11.2009 - 07:12zresztą to już niebawem kolejne granie
pozdrawiam porannie i gonię do pracy :)
_____________________________
wiedzieć rzecz ludzka, podobnie jak błądzić
nie wiedzieć też można, nic to złego
jednak tkwić w fałszywym przekonaniu jest błędem
O rany,
pamiętam, byłam na mszy tamtej niedzieli, ale cóż – poprzedniego dnia impreza i chociaż ks. Drozdowicz fajnie kazał, to stwierdziłam, że moje zemdlenie w kościele może nie jest nikomu do szczęścia potrzebne. Wybiłam stamtąd, zjadłam w domu befsztyki, poszłam w kimę i spałam do wieczora ;)
Pino
...zemdlenie w Kościele – brzmi sensacyjnie, zwłaszcza gdyby miało nastąpić w czasie kazania.
Ja po imprezach poprzedniego dnia śpię a na Mszę chodzę w godzinach wieczornych. Nawet – powiem szczerze – te wieczorne godziny są fajne, bardziej służą refleksji – niż te ranne gdy człowiekowi szumi w głowie jeszcze wieczór poprzedni.. .
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 16.11.2009 - 18:16W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Ty się nie śmiej,
jak zaczynałam studia, to na mszy inauguracyjnej w św. Annie dziewczyna zemdlała na kardynale Dziwiszu, znaczy się na kazaniu jego.
W Krakowie latam wieczorami, u kamedułów są tylko o 11 i 13…
pozdro
Pino
jak zaczynałam studia, to na mszy inauguracyjnej w św. Annie dziewczyna zemdlała na kardynale Dziwiszu, znaczy się na kazaniu jego.
W Krakowie latam wieczorami, u kamedułów są tylko o 11 i 13…
pozdro
Zemdleć na kazaniu kard.Dziwisza to żaden obciach, :-)))))
Chyba chodzi CI o Karmelitów (bosych albo zwykłych) – jedni są na Karmelickiej a drudzy przy Rakowickiej.. . Kameduli wogóle kobiet “nie lubią” nie wpuszczają ich nawet za bramę Klasztoru a co dopiero do Kościoła. Generalnie jest to jeden z zakonów o najsurowszej regule na świecie. Żyją prawie w całkowitym milczeniu, w eremach(każdy ma swój domek w ogrodzie). A co ciekawe zakonnikami w tym zakonie zostają dobrze wykształceni ludzie – jednym słowem intelektualiści: profesorowie, naukowcy i lekarze. W większości. Kiedyś przyglądałem się w ich katakumbach zapiskach o pochowanych tam.
Gdy wchodzisz na dziedziniec masz wrażenie, że coofnąłeś się do średniowiecza – klimat i atmosfera niesamowita i czuć, że tam czas płynie “stojąc w miejscu..” . Lubię Klasztor Kamedułów na krakowskich Bielanach. Kobiety mogą wejść kilka razy do roku, ale nie orientuję się w jakie święta.
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 17.11.2009 - 21:19W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Poldku,
ciekawy ten twój ostatni komentarz, może bys kiedyś cuś więcej o zakonach wyrychtował?
Tematyka to ciekawa, a większość pewnie (ja np.) niewiele na te tematy wie.
W ogóle twój koment przypomniał mi że na półce u mnie stoi książka z cyklu “Tajemnice średniowieczna” pt. “Sekretna historia zakonów”, oczywiście nieruszona jeszcze a stoi już ze dwa lata ponad:)
A i niestety przypomniał mi też o tym, że miałem zamiar klasztorami (wprawdzie w literaturze) się naukowo zajmować, ale nie wyszło.
wszystko przez to cholerne TXT, internet, motywacji brak, lenistwo, spaczoną psychike i jeszcze kilka innych rzeczy, acz niekoniecznie w tej hierarchii.
grześ -- 17.11.2009 - 21:43Grześ
..o klasztorach. Tylko od jakiej strony je podejść.
Każdy klasztor nosi w sobie tajemnicę, jak każdy człowiek.
Nie wiem od jakiej strony się zabrać.
Mieszkałem w kilku, ostatnio bywam raz na dwa tygodnie w jednym średniowiecznym w gotyku. Ma on niesamowitą tajemniczą kaplicę – gdzie czasem odprawia się Msza dla studentów. Masz wrażenie jakbyś był na Mszy pierwszych chrześcijan w katakumbach: tylko świece lub dyskretne lampki. Światło pada tylko na drewnianą, prostą ambonkę i malutki marmurowy 50×50 cm ołtarz.
A w przedsionki kilka trumien – pewnie jakiś ważnych zakonników sądząc po rzeźbieniach.. . A to tuż obok Galerii Dominikańskiej we Wrocławiu.. .
W każdym klasztorze w jakim byłem są takie miejsca.. – tajemnicze “gdzie czas płynie w miejscu”.
..chyba zapachniało Umberto Eco, i “Imię Róży”. :-)))
Pozdrawiam.
poldek34 -- 17.11.2009 - 22:49************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Będąc młodym historykiem,
odróżniam kamedułów i karmelitów, aczkolwiek wyraziłam się nieprecyzyjnie. Chodziło mi o pokamedulski kościół na warszawskich Bielanach, przy Dewajtis, koło mojego domu rodzinnego.
Co do surowych reguł, to chyba nikt kartuzów nie pobije…
pozdro
Pino
Kartuzów nie pobije nikt ale sobie tak myślę, że czasem to co wydaje się trudne właśnie dla kogoś może być łatwe, i odwrotnie.. .
Więc z tą łatwością i trudnością różnie bywa. Np. alpinista uwielbia wspinaczkę i trudy z tym związane nie robią na nim wrażenia.
Ale wziąwszy pod uwagę status wykształcenia na co ‘najmniej wyższy” wskazuje chyba na to, że Ci którzy się tam zaostają, wiedzą ‘co lubią..” .
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 18.11.2009 - 12:25W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
No Umberto Eco też,
ale w ogóle klasztorów w tzw. powieści gotyckiej nie brakuje, zresztą w ogóle cały nurt był w 18 wieku w ramach powieści gotyckiej i póxniej i w romantyzmie niemieckim, gdzie takie miejsc ejak klasztor odgrywał rolę znaczną.
Inna sprawa, że często negatywna, bo powieść gotycka często antyklerykalna i przeciwko zakonom była skierowana, szczególnie ta angielska.
Przy okazji autorzy niejednokrotnie w przedstawianiu okroponości zakonników i zakonów posuwali się do pisania bzdur, ale czegoż nie robi się dla nastroju:)
Całkiem ciekawa pod tym względem jest powieść M.G. Lewisa pt. “Mnich”, właściwie największe osiągnięcie powieści gotyckiej, zresztą napisał ją autor w wieku 19 lat.
Albo z innej pólki “Diable eliksiry” Hoffmanna, gdzie klasztory i zakony też są i oczywiście zgodnie z tradycją w wielu wypadkach przedstawione negatywnie bardzo.
Nie wspominam już o twórczości markiza de Sade’a czy powieści Diderota.
Sory że nie na temat, ale tak się rozpisałem.
Z innej jeszcze perspektywy oburzając się na “Kod Leonarda da Vinci” trzeba więc pamiętać, że taka tradycja w literaturze istnieje.
grześ -- 18.11.2009 - 12:41Grzesiu,
uczyłam się w liceum o powieści gotyckiej. Tak sobie myślę, że moglibyśmy kiedyś spróbować zusammen parodię napisać :)
(o matko, 19 lat? czuję się opóźniona…)
Tematu? A jaki był temat? Chyba kombinujemy jak konie pod górkę...
Kodu nie czytałam (mam alergię na bestsellery pseudohistoryczne), ale wiem, że ma genialne motto, wszystkie opisy zabytków i tajnych rytuałów są zgodne z rzeczywistością. :D
Co do kartuzów, polecam Cerveny Klastor na Słowacji, tam mieszkał Cyprian, latający mnich i można podziwiać cele mnichów, gdzie na biurkach stoją trupie czaszki ich patronów :P
Pino, ano możnaby
tylko że musiałbym się dokształcić:)
Choć z drugiej strony ja pisać nie umiem.
A poza tym chodzi za mną tekst, o tym,że za całe zło na świecie odpowiadają ateiści, może dziś wyrychtuję:), bo takie wnioski z dyskusji różnych wyciągam.
grześ -- 18.11.2009 - 13:07P.S.
Kodu nie czytałem, alergię mam na wszystkie bestsellery, nie tylko historyczne.
grześ -- 18.11.2009 - 13:07A to błąd,
moja starsza przyjaciółka, tą logiką się kierując, do dzisiaj np. nic Chmielewskiej nie czytała.
Za to ja umiem, w razie czego będę poprawiać formalnie, a Ty merytorycznie. Zresztą Boże, to ma być parodia, nie dzieuo literackie.
Hm, to ja dzwonię oskarżyć mamusię, że jest odpowiedzialna za całe zło świata.
PIno, Grześ
ja mało czytam a więcej doświadczam z autopsjii. To najlpesze metody. Ale dzieki temu, że mam zanjomych w kręgach zakonnych: franciszkańskich, dominikańskich i karmelitańskich. Lubię atmosferę klasztorów, ich tajemniczość, architekturę nie z naszych czasów.. .
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 18.11.2009 - 14:53W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .
Zdjątko