po lodach śmietankowych, kilogramie mandarynek i winogron, serze pleśniowym, szynce za 38 zeta, piwie i jakichś stu dwudziestu jutubkach (Pezet, Nohavica, Jimson, Przemyk…) sformułowałam wiekopomny wniosek:
Chodzi o to, żeby coś robić. Tylko nie za dużo.
M. parskając: bardzo słusznie, tylko jaką drogą do tego mam dojść?
Ja: życiową, moja droga, życiową!
I chandra poszła się jebać, alleluja.
A ja dziś
po lodach śmietankowych, kilogramie mandarynek i winogron, serze pleśniowym, szynce za 38 zeta, piwie i jakichś stu dwudziestu jutubkach (Pezet, Nohavica, Jimson, Przemyk…) sformułowałam wiekopomny wniosek:
Chodzi o to, żeby coś robić. Tylko nie za dużo.
M. parskając: bardzo słusznie, tylko jaką drogą do tego mam dojść?
Ja: życiową, moja droga, życiową!
I chandra poszła się jebać, alleluja.