Jestem osobą o tyle szczęśliwą, że już od dziewięciu lat spędzam wakacje za granicą (tylko raz, jako 16-latka, pojechałam na wczasy do Trójmiasta). W tym roku odwiedziłam Grecję – kraj, którego kultura, filozofia i osiągnięcia naukowe zmieniły bieg historii. Daleko nie uciekłam; Grecja, podobnie jak Polska, jest prowincją wielkiego i groźnego imperium – Unii Europejskiej (współczesnego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, a może nawet Cesarstwa Rzymskiego). Pozwólcie, że w niniejszym felietonie podzielę się z Wami moimi wrażeniami i wspomnieniami.
Zacznę od końca, czyli od powrotu do Polski. Na lotnisku w Salonikach (bardziej lubię angielską nazwę tego miasta – Thessaloniki) okazało się, że większość polskich pasażerów ma zbyt ciężki bagaż. Przykładowo, mój plecak ważył 10,5 kilograma, a walizka mojej Mamy – 22,5 kilo. Wprawdzie posiadanie takich opasłych “toreb” uszło nam na sucho, jednak nie oznaczało to końca przygód – nasz samolot długo nie mógł wystartować, bowiem gdzieś “zawieruszyło się” ośmioro pasażerów. Kiedy personelowi pokładowemu udało się zebrać komplet podróżnych, maszyna wzbiła się w powietrze, a jedna ze stewardess – po przypomnieniu zasad bezpiecznego lotu – zachęciła turystów do zapoznania się z samolotowym menu. Gdy zajrzałam do karty dań, zdecydowałam się zamówić kanapkę z kurczakiem, ale właśnie wtedy stewardessa oświadczyła, że wszelkie kanapki już dawno się skończyły. Ostatecznie musiałam kupić “Danie w 5 minut” (spaghetti po bolońsku) za jedyne 10 złotych…
Kiedy przelatywaliśmy nad Słowacją lub Polską, okazało się, iż w tej części Europy panuje burza. W samolocie zrobiło się dosyć ciemno, gdyż musieliśmy się przebijać przez czarne, burzowe chmury. Jak wynika z pewnego backmaskingu (piosenki odtwarzanej wspak w celu usłyszenia ukrytych treści), “chmura anarchię też nieść musi”, więc przeczytajcie, co było dalej… Przedstawicielka personelu pokładowego rozkazała pasażerom zapiąć pasy i wyłączyć wszelkie urządzenia elektroniczne. Nie wiem, co się wydarzyło później, ale stewardessy zaczęły biegać jak oszalałe po samolocie i coś szczebiotać (nie wiem, co szczebiotały). Na szczęście, kilkanaście minut później samolot “bezboleśnie” wylądował na Okęciu.
My, pasażerowie, chcieliśmy już wyjść z pojazdu, jednak okazało się, że… w samolocie zatrzasnęły się drzwi!!! Do maszyny latającej zaczęły już podjeżdżać specjalne wózki z taśmami do transportowania bagaży, a my nadal staliśmy w wąskim korytarzu. Kilkanaście minut później “gospodarze samolotu” zdecydowali, iż wszyscy, bardzo liczni pasażerowie mają wyjść jednym, przednim wyjściem. Ciekawe, czy tylko te drzwi były otwarte, czy może udało się je “odetkać”? Jedno jest pewne: w samolotach nie powinno dochodzić do takich awarii. Gdyby np. maszyna stanęła w ogniu, załoga i pasażerowie nie mogliby się ewakuować…
Pytacie o sam pobyt w Grecji? O miejscowość Possidi, Półwysep Kassandra i hotel X? Pozwólcie, że opiszę moje spostrzeżenia w dwudziestu pięciu punktach (szkic tej notatki powstał już w Grecji, ale teraz wzbogaciłam go o dodatkowe informacje):
1) Aby otrzymać od recepcjonistki piloty do telewizora i klimatyzatora, należy oddać pod zastaw 10 euro.
2) Dwie sprzątaczki, które spotkałam na mojej drodze życiowej, nie rozumieją ani jednego angielskiego słowa. Można się z nimi porozumieć jedynie na migi…
3) W hotelu X mieszkało niewielu Polaków – większość gości stanowili Włosi i sami Grecy. Przybysze w Italii mieli bardzo dziwne zwyczaje kulinarne: potrafili posmarować ciasto grubą warstwą Nutelli, położyć je na talerzu, pokroić nożem i zjeść widelcem…
4) Kiedy przyjechałam do Grecji, z moim telefonem komórkowym stało się coś dziwnego. Nie dość, że miałam problemy z dzwonieniem, to jeszcze dostałam od koleżanki 15 (słownie: piętnaście!) identycznych SMS-ów…
5) Pogoda w Grecji odpowiadała mi bardziej niż w Egipcie, bowiem nie było strasznych upałów (temperatura powietrza wynosiła zazwyczaj 28-29 stopni Celsjusza). Zdarzały się jednak grzmoty, błyski i drobne, krótkie mżawki.
6) W Possidi jest niezwykle mało sklepów i atrakcji turystycznych (no, bo ile budynków może się zmieścić na “zadupiu”, liczącym sobie dokładnie 700 metrów długości i około 120 metrów szerokości?!). Brzeg morza jest wąski, plaża składa się z tysięcy wielkich, kolorowych, niejednokrotnie równiutkich kamieni (chociaż w innych miejscach podobno występuje piach).
7) Niebo nad Grecją (oraz chmury) wygląda tak samo jak w Polsce. Dla odróżnienia, egipskie niebo jest jaskrawobłękitne i bezchmurne.
8) Hotelowe jedzenie pozostawia wiele do życzenia (moim zdaniem). Niektóre potrawy są tak wstrętne, że można by je serwować w więzieniach politycznych.
9) Pomimo punktu poprzedniego: w Grecji spotykane są niezwykle smaczne, krótkie (ok. 4 cm) paróweczki.
10) W greckich hotelach i restauracjach (a właściwie: w samych toaletach) obowiązuje zakaz wrzucania papieru toaletowego do sedesu. Brudne świstki wrzuca się do kosza na śmieci, opróżnianego regularnie przez “służby porządkowe”.
11) Telewizor, z którego korzystałam w pokoju hotelowym, nie odbierał żadnej polskojęzycznej stacji. Mogłam za to oglądać jakąś czeską telewizję informacyjną oraz rosyjski kanał “Folk” z muzyką ludową (Heh, nareszcie wiem, czym charakteryzuje się folklor Wschodnich Słowian!).
12) Alfabet grecki ma wiele wspólnego z rosyjskim. Jeśli chodzi o wymowę, język Sofoklesa wydaje się nieco podobny do włoskiego (Może to właśnie dlatego recepcjonistka zapytała mnie, czy umiem mówić po włosku?).
13) W restauracji przy hotelu X pracuje wiele “kelnerek-amatorek” w moim wieku. Moja Mama twierdzi, że są to dziewczyny z tutejszego “Ohapu” (OHP – Ochotniczy Hufiec Pracy).
14) Jeśli chodzi o relaks, do moich ulubionych czynności należało siedzenie na balkonie i czytanie książki “Z genealogii moralności” F. Nietzschego (w samolocie, podczas drogi powrotnej, pochłaniałam “Aforyzmy o mądrości życia” A. Schopenhauera).
15) Chociaż przyjechałam do Grecji głównie dla Aten, nie miałam możliwości, aby odwiedzić to miasto. W owym tygodniu biuro podróży “Triada” nie organizowało wycieczek do “kolebki europejskiej demokracji”.
16) Niedaleko hotelu X mieszka łaciata, biało-rudo-brązowa kotka z czwórką biało-rudych kociąt. Prawdopodobnie są to bezdomne zwierzęta.
17) Pierwszego dnia pobytu w Grecji miałam okazję przejechać się taksówką, prowadzoną przez kobietę (a właściwie: wielkiego, grubego babsztyla, który nie miał żadnych problemów z włożeniem do bagażnika dwóch ciężkich bagaży).
18) W miejscowości Possidi wznosi się góra, na której wybudowano wiele eleganckich domów.
19) Komary w Grecji są dosyć małe, ale potrafią męczyć człowieka przez całą noc. Ptaki załatwiają się, gdzie tylko mogą, więc można bardzo łatwo się pobrudzić.
20) O ile polskie wróble przypominają skrzydlate kuleczki, o tyle greckie są szczupłe i pozbawione wydatnych brzuszków.
21) Góra Olimp jest dokładnie taka jak mnie uczono; jej szczyt znajduje się w chmurach, toteż można sobie wyobrażać, iż właśnie tam mieszkają greccy bogowie.
22) Ulubionym talizmanem Greków jest ludzkie oko, które podobno neutralizuje złe uroki. Mieszkańcy Hellady wierzą, że tzw. złe spojrzenie może wywołać u człowieka ból głowy (szczególnie niebezpieczna jest sytuacja, kiedy zostajemy zauroczeni przez niebieskooką osobę, urodzoną w sobotę).
23) W Meteorach znajduje się kilkanaście prawosławnych klasztorów, wybudowanych na szczytach wysokich gór. Kilkaset lat temu (i podobno dzisiaj!) mnisi, pragnący dostać się do któregoś z budynków, byli wciągani na górę w specjalnych sieciach.
24) Pierwszą informacją, którą podała nam pilotka wycieczki do Meteorów, była temperatura powietrza w Salonikach. Drugą była wiadomość o śmierci Michaela Jacksona.
25) Jak wynika z rozmaitych statystyk, Grecy żyją dłużej od Polaków, ponieważ lepiej się odżywiają oraz unikają pośpiechu.
Nie wiem, dokąd pojadę w przyszłym roku. Może znowu do Grecji, bowiem w te wakacje nie było mi dane zwiedzić Aten (a marzyłam o tym przez całe życie!). Moja Mama chciałaby odwiedzić Maroko, Turcję lub Bułgarię, natomiast mnie “ciągnie” do Chin i Japonii. Jednak… czy to dobrze, że częściej podróżuję po obcych krajach niż po własnej Ojczyźnie? Warto się nad tym zastanowić, zwłaszcza, że stare przysłowie mówi: “cudze chwalicie, swego nie znacie”.
komentarze
Nie sądzę
po czytaniu twoich przemyśleń&pierdół, abyś była osobą szczęśliwą.
Igła -- 30.06.2009 - 17:23Natalio,
ciekawy tekst, w sumie chyba pierwszy twój który przeczytałem bez takiego rodzaju zdziwienia “co to ona znowu wypisuje”
No ale 28, 29 stopni to nie upał?
Przecież to gorąc, idealna temperatura to ok. 20 stopni:)
No i życzę dalszych licznych podróży po zagranicznych i nie tylko
Pozdrówka.
grześ (gość) -- 30.06.2009 - 18:05Dziękuję za komentarze.
Będę śledzić dyskusję. ;-)
Natalia Julia Nowak -- 30.06.2009 - 18:07W czasie śledzenia
wystrzegaj się gejów, feministek, lesbijek, skrobanek, stosunków pozamałżeńskich, Michnika&Kalisza, europejczyków ( w tym Greków ), brukselczyków, Peowców, sowietów, rosyjskojęzycznych, niemieckojęzycznych ( w tym Grzesia ), samochodów francuskich marek, niemieckich też ( to w czasie przechodzenia przez jezdnię ).
W razie gdybyś potrzebowała wsparcia, lub pożyczki, zwróć się do najbliższego członka ONR.
Igła -- 30.06.2009 - 18:13Hi hi,
“pani X prowadzi się niemoralnie, ku zadowoleniu całej gminy”
a ja nie mam kurde czego śledzić, zasadniczo to powinnam już wyjść z domu… za temperaturę choć minimalnie zbliżoną do greckiej jestem gotowa nawet wstąpić do ONR
Pino -- 26.01.2010 - 20:13re: Moje wielkie, greckie wakacje
Do Aten jeżdżę bez przerwy. Poza Akreopolem nie masz tam po co jechać. Ale jeśli już się zmusisz żeby latową porą wytrzymać w upale 37-45 kilka dni i to w dzikim smogu, to radzę:
Lagriffe -- 26.01.2010 - 21:181. Zatrzymać sie w hotelu St Goroge Lycabbetus – bo jest na wysokości Akropolu na drugi wzgórzu a pod nim okolica elegancko sklepowa ( no droga, droga) ale za to powyżej smogu!!! i ma basen na dachu.
2. Zwiedzić Akropol, Muzeum nowe obok.
3. Żreć tylko ryby. Mogę powiedzieć gdzie. Bo uwaga CATCH OF THE DAY – wcale nie oznacza, że ryba jest dziś złowiona. Oj nie…
4. Takiego śmietnika jak w Grecji na wsi to nie ma u nas nawet w lasach podwiejskich, no chyba, że pod Warszawą. .
5. Grek jest miły, Grek jest homoseksulaitsą często, nie dać się nabrać
6. Grek jest miły, ale nie jest wykształcony.
7. Nie liczyć w Grecji na przeżycia artystyczne, chyba że interesuje kogoś tłuczenie talerzy w bouzuki, albo słuchanie kreteńczyków po wypaleniu trawiastych roślin.
8. Wino chlać.
9. OUZO chlać z lodem tylko
10 CIPURRO RULEZ
Panie Lagriffe,
punkty 8 i 9 fajne są:)
A propos Ouzo, to nie piłem, ale piłem turecką raki 9to podobne jest) i jak piłem czystą było okej, ale jak spróbowałem zmieszać z wodą, co powoduje naturalne mętnienie i też z tą wodą można pić, to syfiaste to było.
Pozdrawiam (nie)alkoholowo a porannie.
grześ -- 28.01.2010 - 10:47