Rachunek Sumienia 1

Oto część pierwsza… rachunku sumienia. Spróbuje cyklicznie wklepywać co zmieniło się na lepsze a co na gorsze. Co zyskałem a co straciłem emigrując z kraju.
Co we mnie Irlandia porawiła a co wypaczyła.

9M5GCA5CCSS5CA1L501HCACSFL21CA647S1VCAC6JHVT.jpg

Na plus:

- Stabilizacja i niezależność finansowa. Nie ma co ukrywać cel numer jeden został zrealizowany. Nie muszę pakować się w kredyty i temu podobne by mieć własny kąt czy w Irlandii (wynajmowany ale jednak) czy też po powrocie do kraju. Nie boje iść się do apteki, czy zajechać na stację benzynową...

- Realizowanie marzeń. Wiąże się to z zarabianiem lepszych pieniążków nie ma co ukrywać. Egzotyczne wakacje, samochód, dziesiątki płyt, DVD i książek, mały biznes na Ebayu, dobre wina, realizacja hobby…

- Tolerancja. Zmieniłem się. W kraju myślałem, że jestem tolerancyjny… nie byłem. To co się dzieje tutaj to przechodzi wszelkie wyobrażenia polskiej tzw. tolerancji. Pracowałem już z Malezyjczykami, Egipcjanami, Chińczykami, Nigeryjczykami, Czechami, Słowakami, Rumunami, Pakistańczykami, Hindusami, Brazylijczykami (najfajniejsi), Łotyszami, Ukraincami, obywatelami Madagaskaru i RPA, oczywiście z Irlandczykami i Polakami. Wszyscy otwarci tolerancyjni właśnie… Każdy inny a jednak pracowaliśmy razem, równo ciężko bez żadnych problemów. Inny świat.

- Nie marzne w zimie i nie smarze się latem ;)

- Doświadczenie zawodowe. Czego ja już tu nie robiłem… W ciągu ostatnich 3 lat wykonywałem 4 zawody. 3 razy zmieniałem pełnoetatowe miejsca pracy czły czas awansując (także finansowo)

- Dziwna sprawa ale mój związek (za sto dni małżeństwo) ma się o wiele lepiej niz przed wyjazdem.

- Nauczyłem się samodzielności. Tu nie ma babci, mamy, cioci, która stawi sie na kazde zawołanie.

- Nic nie wiem o polskiej polityce. Nie musze.

- Znajomość języków obcych (właściwie jednego ale już jest naprwdę dobrze – Zdaniem Irlanczyków)

- Setki znajomych

Dobra tera minusy:

- izolacja tożsamości narodowej…

- 3 lata nie byłem w domu na żadne świeta

- brak wsparcia rodziny

- coś mi umknęło… bardzo szybko musiałem wydorośleć, nie ma przebacz.

- Irlandia mnie trochę rozpieściła… Po powrocie będzie trudno się przystosować.

- Poczucie wyobcowania. To jednak nie nasz kraj

- Praca w ciężkich warunkach. Przynajmniej na początku. Teraz jest już lepiej no ale wciąż nie idealnie. Mam bardzo stresującą czasem niebespieczną pracę. W Polsce bym tego nie robił.

Dobra na dziś tyle. Pozdrawiam.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

-->Autor

Mam w Irlandii znajomych, wyjechali za chlebem, bo chcieli coś nowego itp. I – z tego jak teraz kojarzę – wszyscy opowiadają historię podobną do pańskiej. To znaczy podobne minusy (często dodają, że brak dobrego polskiego jedzenia, ale takiego prawdziwego:), na “plusie” mniej więcej też zbieżnie. Oczywiście z różnicami; nie wszystkim udało się tak dobrze przystosować, nie wszyscy mówią po ang., skala nowych znajomości bywa różna. Klimat Pana notki oddaje jednak rozmowy, które toczyłem.


Witam autora,

wychodzi, że mamy do siebie jakieś 70 km w tej chwili. Przez Kilcullen i Naas. Zabawnie. I jak widzę kolega też na wschodzie wyspy. Ja większą część z lat spędzonych tutaj straszyłem na wschodzie. Ale miałem też znaczący epizod na północy, choć jeszcze w ramach ROI.

Kiedyś takoż się pokuszę o ocenienie zadów i waletów swego wyjazdu, ale chyba po tegoż wyjazdu zakończeniu.

Pozdrawiam.


Ja, kiedy byłem dłużej na zachodzie

to miałem wrażenie ocierania się.
I oludzi i o problemy.
Tak jakby za szybą wszystko sie działo.
Może dlatego, że wiedzialem, że zaraz wracam?


Hm,

ciekawy bilans, ale o co chodzi z tym rozpieszczeniem?
Bo nie za bardzo rozumiem.

pzdr


Grześ

tecumseh

ciekawy bilans, ale o co chodzi z tym rozpieszczeniem?
Bo nie za bardzo rozumiem.

pzdr

Grześ to proste…
Tu sprawy mają (przynajmniej miały się inaczej) Nigdy nie musiałem pracodawcy mówiąc brzydko lizać po dupie. Jeśli coś mi się nie podoba mówie wprost co i jak i szefostwo to docenia! Jeśli merytorycznie podejdziesz do sprawy to nikt ci nie powie żeby spadać jak się nie podoba. Wręcz przeciwnie. Powiedzą ci co, jak dlaczego. Ustosunkują się, pokarzą swój punkt widzenia. Tu pracownik jest podmiotem takim samym jak pracodawca.
Poza tym dużo rzeczy się należy i nikt tego nie kwestionuje. Np. w urzędzie pracy nikt nie patrzy na Ciebie jak na zło konieczne, kogos kto przychodzi po jałomużnę...
Nadgodziny, opieka zdrowotna, niskie podatki przykłady można mnożyć.
Boje się że jak wrócę trudno mi będzie położyć uszy po sobie i przytakiwać puki łeb mi nie odpadnie.
Chcecie więcej? Zapraszam na www.podgrusza.yoyo.pl


Subskrybuj zawartość