Nabita w „butelkę” IPN-u
Notatka sporządzona na okoliczność spotkania w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie w dnia 24 kwietnia 2009r.o godz.10-tej w sprawie: upozorowanego samobójstwa Marka Stróżyka w nocy z 21/22 lipca 1989r.
W marcu 2009 roku w porozumieniu pomiędzy: panią Beatą Kempa, poseł na Sejm RP i panem Jarosławem Tęsiorowskim, asystentem Prezesa IPN ustalono, że w sprawie upozorowanego samobójstwa na osobie Marka Stróżyka (były przewodniczący Zakładowej „Solidarności”, Szpital 40 lecia PRL przy ul. Kamieńskiego we Wrocławiu) mam się spotkać osobiście z dr hab. Janem Kurtyką, Prezesem IPN w Warszawie, któremu przedstawię argumenty dotyczące niesłusznej odmowy wszczęcia śledztwa przez wrocławski IPN domniemanej zbrodni komunistycznej – upozorowanego samobójstwa Marka Stróżyka w nocy z 21/22 lipca 1989 roku.
Inicjatorem tego spotkania była pani Poseł RP, Beata Kempa.
Na spotkaniu tym miałam osobiście zreferować i przedstawić argumenty dotyczące niesłusznej odmowy wszczęcia śledztwa przez wrocławski IPN.
Na umówione spotkanie czekałam ponad miesiąc.
Trzykrotnie rozmawiałam z asystentem, panem Jarosławem Tęsiorowskim (tel.608….), który po uzgodnieniu ostatecznie wyznaczył termin spotkania na dzień 24-tego kwietnia.
W rozmowie telefonicznej, jak pamiętam, skierowałam do pana asystenta te słowa cyt.
Panie asystencie stoję przed kalendarzu, czy dobrze widzę mówimy o spotkaniu 24 kwietnia w piątek?
Tak, tak, potwierdza asystent.
Z uwagi na to, że chciałam, by przy rozmowie tej obecna była dziennikarka śledcza TVN Superwizjera, która zajmuje się zbieraniem materiałów źródłowych ww. sprawy, poprosiłam asystenta, by zapytał pana Prezesa J.Kurtki, czy wyrazi na to zgodę.
Asystent oddzwonił do mnie i poinformował mnie, że pan Prezes prosi, byśmy pierwszą rozmowę, o ile nie mam nic przeciwko temu, odbyli sami, a dopiero drugą rozmowę w obecności dziennikarza podkreślając, że pan Prezes jest otwarty i nie widzi w tym żadnych przeszkód.
Dokładnie nie pamiętam, kiedy to było, ale może na tydzień przed spotkaniem zadzwonił do mnie asystent i zapytał, czy 24-tego mogę przyjechać o godzinę wcześniej tj. na 11-tą, bo po 12 tej wypadła panu Prezesowi konferencja prasowa, a pan Prezes chciałby więcej czasu poświęcić mojej sprawie.
Nie sprawiło mi to większego problemu, ale musiałem zmienić plany i zamiast w piątek o 6 rano wyjechać pociągiem z Wrocławia, to wcześniej zarezerwowałam pokój w hotelu Mazowieckim i przyspieszyłam o dzień termin wyjazdu.
Jest czwartek 23 kwietnia 2009 roku. Jadę na dworzec PKP; bilety mamy wykupione w obie strony.
Ponieważ jest to dość daleka podróż udaję się w nią wraz z mężem: to dla bezpieczeństwa.
O godzinie 11:28 odbieram telefon z Warszawy (nr. telefonu 022 5818522).
W słuchawce słyszę nieznany mi dotąd męski głos, natomiast mój rozmówca przedstawia się jako Jarosław Tęsiorowski, asystent pana Prezesa Kurtki i pyta mnie, czy ja aby na pewno dojadę na 12 na umówione spotkanie?
Zdziwienie mnie ogarnia i odpowiadam, że właśnie wyjeżdżam, ale z Wrocławia, bo na jutro mam umówione spotkanie nie na 12-ta godzinę, lecz na 11-tą.
Wtedy pan ‘asystent’ mówi mi, że jestem w błędzie, że to dziś mam umówione spotkanie. (?!)
Ogarnia mnie konsternacja i szok – tłumaczę, że inne uzgodnienia były poczynione, ale nie z panem tylko z innym asystentem – tłumaczę, że ktoś inny mnie umawiał, zmieniał nawet godzinę spotkania, ale to nie jest Pan.
Po godzinie oddzwonił z nr. 022-5818561 i potwierdził, że nie dojdzie do spotkania, ponieważ doszło do nieporozumienia.
I jak pamiętam powiedział, że kolega nie mógł pani umówić na piątek, bo Prezesa nigdy w piątki nie ma.
Z uwagi na to, że miałam wyjścia, a ponieważ i tak jechałam do Warszawy, do Sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka złożyć wniosek o zbadanie prawidłowości działania organów ścigania w związku z domniemanym zabójstwem Marka Stróżyka w nocy z 21/22 lipca 1989r. .
Proszę asystenta, że może w takim razie przyjmie mnie któryś z zastępców pana Prezesa J.Kurtyki?
Asystent odpowiada, że poczyni uzgodnienia i oddzwoni do mnie. Dodał, że wykona też telefon do kolegi i zapyta go dlaczego powstało takie nieporozumienie.
Po godzinie oddzwonił z telefonu komórkowego (502…..) informuje mnie, że przyjmie mnie zastępca pana Prezesa, pan Franciszek Gryciuk, a spotkanie odbędzie się o godzinie 10 tej.
W dniu 24 kwietnia 2009r o godzinie 10 stawiłam się w IPN-nie.
Informuję portiera, że (przepustka, wpis do księgi wejść) i mówię, że miałam umówione spotkanie z panem Prezesem, ale jest zmiana i ma mnie przyjąć jego z-ca, pan Franciszek Gryciuk.
Portier nie bardzo wiedział, o jakiej ja zamianie mówię i w końcu zapytał mnie: to, do którego w końcu pani chce pójść?
Do Prezesa, czy do jego Zastępcy?
Zdezorientowana odpowiedziałam, że do Franciszka Gryciuka.
Portier dokonuje stosownych wpisów w ewidencji wejść i wydaje mi przepustkę.
Po raz pierwszy tak nie komfortowo poczułam się w urzędzie państwowym. Nie wiedziałam, co mam robić, kogo słuchać, który asystent doprowadził do takiego nieporozumienia.
Portier mówi coś odmiennego wskazując, że mam do wyboru, do kogo chcę wejść na spotkanie.
Nie wiem, co tak naprawdę się stało i dlaczego dwóch różnych asystentów sprawiło, że nie doszło do spotkania z panem Prezesem, na którym mi tak bardzo zależało.
Spotkanie
W spotkaniu w gabinecie pana Franciszka Gryciuka uczestniczył pan prokurator (nazwiska nie pamiętam, ale jestem w trakcie jego ustalania).
Z tego, jak dobrze zrozumiałam, wynikało, że też nastąpiła jakaś zmiana, bo ten prokurator, co miał uczestniczyć w naszej rozmowie poszedł na urlop – objaśnił mi pan Franciszek Gryciuk.
Rozmowa przebiegała dość niespokojnie w przeważającej części naszego spotkania. Z postawy Pana prokuratora dało się zauważyć, że moje argumenty, których jeszcze nie zdążyłam nawet przedstawić, do niego nie dotrą.
Pan prokurator już w pierwszych słowach powoływał się na ‘prawidłowe czynności’ kontrolne Ministra Sprawiedliwości Z. Ćwiąkalskiego i Prokuratora Krajowego Staszaka w tej sprawie. Dodał, referując panu Franciszkowi Gryciukowi, że sprawa była wielokrotnie badana i gdyby coś tam w niej było, to dawno, by wyjaśniono.
Następnie skierował do mnie słowa i powiedział, że jak czytał moje pismo, to nie bardzo wiedział, o jakim ,, meldunku specjalnym’’ napisałam, i nie bardzo wie, o co mi chodzi.
W pierwszej chwili myślał nawet, że chodzi mi może o jakieś specjalne zameldowanie. Po chwili dodał, że dopiero, kiedy zobaczył dołączony dokument (odpis z notatki akt sprawy) zrozumiał, o czym napisałam.
Ja też zrozumiałam, że taki wybieg pana prokuratora był celowy, by mnie upokorzyć i zdyskryminować moją wiedzę przed PANEM PROKURATOREM.
Na pytanie pana Franciszka Gryciuka, jaki to meldunek specjalny? pan prokurator odpowiedział, że takie meldunki w przeszłości pisano
, na co od razu zapytałam pana prokuratora, czy zawsze były one specjalne?Jeśli to był tylko zwykły meldunek, to pytam pana prokuratora, dlaczego nie było go w aktach sprawy?
Rozmowa trwała około godziny, podczas której starałam się udowodnić, że pan prokurator rozmija się z prawdą twierdząc, że sprawa nie wymaga wznowienia śledztwa.
Wskazywałam na nieefektywne śledztwo i przytoczyłam fragment zeznania lekarki pogotowia stwierdzającej zgon Marka Stróżyka, która w 1992r. podczas składania zeznań jak twierdzi przesłuchujący ją funkcjonariusze MO wywierali na niej presje.
Przytoczyłam moją rozmowę z funkcjonariuszem policji, który namawiał mnie abym zaprzestała grzebania w tej sprawie. W zamian proponował mi pomoc egzekucji alimentów, że groził mi bym uważała, bo kij ma dwa końce, że nie uda mi się z tego zrobić sprawy politycznej a na koniec poprosił mnie bym tak go obsmarowała w prasie i TV, by odsunięto go od tej sprawy
Wtedy to pan prokurator zapytał mnie, kiedy to było?
Odpowiedziałam w 1991r.
W tym momencie prokurator odniósł się do tego okresu. Z wypowiedzi zrozumiałam, że okres ten nie obejmuje ustawa o działaniu, IPN. Natomiast w ogóle nie odniósł się do kontekstu, że funkcjonariusz ten kontynuował być może działania wcześniejszych funkcjonariuszy milicji, którzy swoim działaniem dopuścili się zatarcia śladów popełnionego przestępstwa.
Pytam prokuratora, dlaczego funkcjonariusz policji tak postąpił, co chciał swym działaniem osiągnąć? I dlaczego prowadził to dochodzenie skoro znał zmarłego?
Funkcjonariusza – Roberta Kwiatek – rozpoznałam , kontynuowałam dalej, ponieważ w latach 1986-1987 przychodził do działu kadr, gdzie ja pracowałam, a Marek Stróżyk w tym samym czasie był przewodniczącym zakładowej,,Solidarności’’.
Kiedy zapytałam koleżankę, kto to jest, bo spotkania te są jakieś tajemnicze odpowiedziała mi, że to funkcjonariusz SB.
W takcie rozmowy mówiłam też jak na mnie wywoływano presje w trakcie czynności śledczych, jak wyśmiewano i wyszydzano moje zeznania. Jak traktowano odmawiając mi należnych praw pokrzywdzonej.
Pytałam, dlaczego zatem wrocławski, IPN mając tak wiele dokumentów w aktach sprawy nie zbadał w archiwach IPN domniemanej współpracy zmarłego ze służbami państwa komunistycznego z uwagi na chociażby pośmiertnie ujawnione powiązania, a nade wszystko zeznania w sprawie prowadzącego go majora, Gabriel K., ówczesny oficer wydzielonego pionu kontrwywiadu wojskowego Oddziału WSW oraz na inne okoliczności, jak areszt na 48 godzin Marka Stróżyka na 1.5 roku przed jego śmiercią przez WSW, a zamiast tego pośpiesznie IPN sprawę oddalił.
Dlaczego zatem po ujawnieniu tej okoliczności Pani Prokurator Prokuratury Rejonowej Wrocław-Krzyki w 1991 roku kieruje akta sprawy do Wojskowej Prokuratury we Wrocławiu wydając postanowienie, że nieżyjący już Marek Stróżyk mógł popełnić przestępstwo szpiegostwa?
Mówiłam, że zamordowany to były przewodniczący zakładowej,,Solidarności’’, że ja nie wiem, czy w tej sytuacji agent zabił agenta, czy zamordowano byłego przewodniczącego,,Solidarności’’, których ilość przedziwnych samobójstw i skrytobójczych morderstw do 1989 roku znacznie wzrosła.
Zginął człowiek i to trzeba wyjaśnić. Natomiast IPN nie zbadał sprawy, nie wyjaśniał, tylko jak najszybciej z powodu zniszczenia akt przez prokuraturę powszechną w 2004 roku oddalił wniosek o wszczęciu postępowania sprawdzającego uznając, iż nie jest to zbrodnia komunistyczna w rozumieniu ustawy o IPN.
Wyjaśniłam również, że Sąd Okręgowy we Wrocławiu rozpatrując moje zażalenie na tę odmowę w uzasadnieniu ustnym dopowiedział, że sprawa zgonu jest sprawą prokuratury powszechnej, a ściganie winnych sprawą IPN, na co Pan prokurator ostro zaprotestował i odpowiedział: Sąd nie mógł tak powiedzieć? – na co odpowiedziałam, że ja tam byłam i takie stwierdzenie usłyszałam.
Na pytanie pana Franciszka Gryciuka o wyjaśnienie, dlaczego zniszczono akta prokurator odpowiedział, że wtedy tak umarzano sprawy, z art. 152 kk. i to, jak zrozumiałam, dawało podstawę prokuraturze powszechnej do znoszenia akt po 15 latach. Na co natychmiast zareagowałam i sprzeciwiłam się takowej argumentacji, albowiem nie wolno było zniszczyć akt, gdy pokrzywdzeni od 17 lat nie godzili się z takim rozstrzygnięciem uzasadniając poprzez swoich pełnomocników argumentacją nie do zbycia.
W tym momencie wyliczyłam wszystkie podnoszone dotąd zarzuty i nieprawidłowości, do jakich doszło w tracie trwania dochodzenia.
Wyliczyłam też uchybienia, zaniechania, zaniedbania do zniszczenia dowodów rzeczowych w sprawie włącznie, jakich dopuścili się funkcjonariusze milicji i nadzorujący prokuratorzy Prokuratury Rejonowej Wrocław-Krzyki w pierwszej fazie prowadzonego dochodzenia, które zostały opisane w wniosku naszego pełnomocnika, – na co prokurator odpowiedział: to był pani pełnomocnik, więc nie mógł inaczej
Zszokowała mnie ta wypowiedź prokuratora.
Zapytałam Pana prokuratora: jeśli uważa pan, że nie jest to zbrodnia polityczna to, dlaczego w takim razie w dniu zgonu tj., 22 lipca 1989 roku funkcjonariusz milicji prowadzący dochodzenie poświadczył nieprawdę i sfałszował zeznania najważniejszego świadka. W jaki celu pytam panie prokuratorze to zrobił i jaki miał w tym interes? a następnie dodałam, że tych wszystkich rzeczy nie mówię sobie o tak, bo o nich gdzieś tam słyszałam tylko mówię na podstawie dokumentów, jakie posiadam. Zniszczono może akta, ale nie wszystkie, posiadam kserokopie zeznań, wniosków dowodowych, opinii biegłych itp. i na tym opieram swoje zarzuty.
W dalszej części rozmowy poruszyłam temat nie tak dawno przeprowadzonej mojej rozmowy z prokuratorem Prokuratury Apelacyjnej z Markiem Róg-Malinowskim odbytej w ramach przyjmowania skarg i wniosków, w trakcie której pan prokurator zapytał mnie czy według mnie akta śledztwa to była fikcja? Na co odpowiedziałam: tak, całe akta zgonu Marka Stróżyka to fikcja, jedyną prawdziwą osobą była lekarza pogotowia ratunkowego i jej zeznania, bo nie pochodziła z żadnej ekipy.
W tym momencie zacytowałam zeznania lekarza pogotowia z 1992 roku: ,,.. Dzisiejsze zeznania są dokładniejsze. Wcześniej nie mogłam opowiadać swoich spostrzeżeń a nawet w formie żartu powiedziano do mnie, że wszystko skomplikowało, że stwierdziłam plamy opadowe na plecach..”
Następnie przytoczyłam kolejną rozmowę z innym już prokuratorem Prokuratury Apelacyjnej, panem D.Szyperskim, który w zeszłym roku zapytał mnie wręcz, czy ja nie wiem gdzie ten,,meldunek specjalny’’ teraz może być? Następnie dodałam, że prokurator D.Szyperski pracował w Prokuraturze Wrocław-Krzyki, kiedy trwało śledztwo, a sprawa była znana i głośna.
Lista zarzutów była długa i szczegółowo opisująca naruszenie prawa, ale do pana prokuratora i tak moja arumentacja nie docierała. W moim odczuciu bronił wszystkich poprzednich decyzji wydanych w tej sprawie i jak powiedział, musi działać w granicach ustawy, o IPN.
Na pytanie pana Franciszka Gryciuka, czy może zmienić miejscową delegaturę IPN, o co proszę w piśmie skierowanym do Prezesa J.Kurtyki z 20 września 2008 roku, prokurator nie wypowiedział się na ten temat.
Kończąc nasze spotkanie pan Prokurator oznajmił, że w tej sytuacji niewiele może zdziałać, ale proponuje bym krótko w 3 zdaniach na piśmie sporządziła kwerendę i złożyła ją u Dyrektora Suleji IPN we Wrocławiu, a kopię pisma przesłała do Dyrektora IPN w Warszawie.
W tym momencie Pan Franciszek Gryciuk dodał, że można też do tej kwerendy dopisać, co uchybił prokurator we Wrocławiu odmawiając wszczęcia dochodzenia. pan prokurator zadeklarował, że sprawa zostanie objęta nadzorem. W zasadzie nie mam pewności czy deklaracja prokuratora dotyczyła kwerendy archiwalnej, o której była mowa, czy też sprawy?
Na tym spotkanie zakończono. Pan prokurator w ostatnim zdaniu powiedział, że z tej rozmowy trzeba będzie sporządzić notatkę służbową, po czym opuścił gabinet.
Po wyjściu prokuratora jeszcze chwilę pozostałam w gabinecie pana profesora Franciszka Gryciuka, któremu zdążyłam opowiedzieć jak wyglądał pochówek zmarłego i jak pod cmentarzem stał wóz z oznakowaniem MO. Jak doszło tam do pobicia najważniejszego świadka w sprawie zgonu Marka Stróżyka i jak doszło do odebrania przez funkcjonariuszy MO kasety video właścicielom firmy video-filowania, którzy na moje zlecenie nagrywali pochówek.
Kaseta mogłaby być dziś dowodem w sprawie, lecz nigdy jej nie otrzymałam. Na zakończenie dodałam, że gdyby tu chodziło zwykłe samobójstwo, to nie było by na cmentarzu takiej obstawy milicyjnej. Dodałam, że zamordowany za życia w ostatnim okresie tuż przed śmiercią żył po wielką presją, że czegoś się bał i stale obserwował, czy jest śledzony itp.
Pan Franciszek Gryciuk wysłuchał końcowych moich dopowiedzeń, po czym skierował (w moim odczuciu) bardzo ciepłe i współczujące słowa, z których wynikało, że zapewne nie otrzymałam tu takiej pomocy na jaką liczyłam jadąc na to spotkanie. Za słowa te podziękowałam bardzo ciepło panu Profesorowi i za spotkanie; potwierdziłam, że nie otrzymałam pomocy.
W tym momencie uzmysłowiłam sobie, że jechałam na spotkanie z historykiem, a w zasadzie odbyłam spotkanie z prokuratorem, którego argumentacja była taka sama jak prokuratorów we Wrocławiu.
Wychodząc poprosiłam pana Profesora, by korespondencję z dnia 20.04.2009r. którą osobiście chciałam złożyć na ręce pana Prezesa J.Kurtyki dostarczono do jego sekretariatu.
Bardzo przemiły i kulturalny profesor Franciszek Gryciuk nie odmówił mi tej prośby.
Korespondencja dotyczyła sprawy zgonu Marka Stróżyka i pociągnięcia do odpowiedzialności wymienionych osób w oparciu o ustawę o IPN-nie, albowiem od daty śmierci do lipca 1990 roku nastąpiło zatarcie śladów domniemanej zbrodni, która mogła być- ze względu na okoliczności – zbrodnią komunistyczną.
Na tym notatkę zakończono.
Teresa Jankowiak
Warszawa 26.04.2009r.
CDN