Słuchaj – powiedział Piotr po namyśle – chętnie bym ten pamiętnik zbadał. Wraz z tobą – dodał szybko. – Ja ze swej strony, mogę pogrzebać w księgach parafialnych. Bardzo mnie twoja opowieść zaintrygowała, bo z tego co mówisz, mogliście wczoraj zobaczyć ducha. Wiem, to mało racjonalne, ale ten napis na lustrze, to, że mówisz iż widziałaś, jak się sam pamiętnik zamknął i to na twoich oczach. To cholernie ciekawe, a zarazem mało racjonalne, przyznasz? To przecież nie film z dreszczykiem, a zwyczajne życie.- na chwilę przerwał, by potem dodać – Kanusia na pewno wie coś więcej, może coś strasznego o tej Mioduckiej…
- Na pewno. Mówiła przecież, że babcia się też jej bała. Ale wiesz, wydaje mi się, że Zofia u mnie szuka zrozumienia, może rozgrzeszenia.
- No tak, pamiętnik, pytanie na lusterku, bardzo możliwe, że ciebie sobie po prostu wybrała. Ale , wybacz, że się tak mądrze z duchami, zjawami, nigdy nie wiadomo, może to bardzo zły duch? Jak…wiesz, o naszym lesie krążą legendy, że w największej gęstwinie, gdzieś, gdzie słońce nawet dotrzeć nie może, żyję wiedźma. Jak byliśmy chłopakami, ja, Andrzej i jeszcze kilku, postanowiliśmy poszukać tej czarownicy… zapytaj się Andrzeja jak mi nie wierzysz.
- Czemu mam nie wierzyć? Pewnie sama bym też, będąc dzieckiem chciała takie rzeczy sprawdzić.
- No więc właśnie. Więc wybraliśmy się sporą gromadą, było lato, upał straszny. Wszyscy chcieliśmy chyba rozwiać te bajdy o czarownicy. Zaopatrzyliśmy się w noże, w razie czego, picie, jedzenie…pamiętam jak Kanusia nas ostrzegała, byśmy nie zapuszczali się zbyt głęboko w las. Bo rodzicom powiedzieliśmy, że chcemy biwakować na brzegu lasu, by nas puścili, bo las naprawdę ma złą sławę. Wielu ludzi tam zaginęło, a ci co w końcu wrócili, opowiadali straszne rzeczy.
- No i co? Odnaleźliście domek Baby Jagi?
- Wiesz, to nie było zabawne. Myśmy właściwie nic nie widzieli, ale…miałaś kiedyś zbiorowe uczucie, że drzewa chcą cię pochwycić? Albo, że nagle z upału, robi się tak nieprzyjemnie zinmo, że wszędzie, nawet na tobie osiada szron?
- Naprawdę?
- Tak, najgorsze było to, że gdy zaczęliśmy uciekać w panice, las zamiast rzednąć, robił się gęstszy, jakby chciał nas zatrzymać. Wpadliśmy w panikę i zaczęliśmy nawoływać o pomoc. Okazało się, że byliśmy kilka kroków od głównego traktu, tego, którym jechałaś ostatnio z Andrzejem.
- A może sami się straszyliście i ulegliście zbiorowej panice, co? Byliście przecież dziećmi. Drzewa jednak nikogo nie chwytają, a chłód mógł być spowodowany brakiem światła, weszliście w gęsty las, a byliście mocno rozgrzani słońcem.
- Możesz mi nie wierzyć, jasne byliśmy dziećmi. Ja też nie muszę ci wierzyć, że pamiętnik się sam zamyka, a duchy piszą po lustrach, prawda? – W głosie Piotra słychać było odrobinę irytacji.
- Nie gniewaj się – powiedziała skruszona Ela – po prostu chciałam jak ty przeprowadzić analizę zdarzenia z realnego punktu. Wierzę, że coś was tam przestraszyło. A co opowiadają ludzie o tym lesie? – Zwróciła się do Piotra, który spoglądał na zegarek.
- Słuchaj, dochodzi druga. Niestety muszę się pożegnać, jeśli nie chcesz, że mną jechać do Kanusi. Mam na wsi kilka wizyt domowych, a potem muszę zdążyć na mój dyżur w szpitalu. Wybacz, nie zauważyłem, że tak szybko z tobą mija czas. – Uśmiechnął się smutno. – A o lesie i różnych legendach opowiem ci kiedyś indziej. Jeśli oczywiście zechcesz – dodał szybko, jakby bojąc się, że kiedyś indziej już nie zechce słuchać.
- Druga!? – Wykrzyknęła Ela – o drugiej umówiłam się z Andrzejem. Poczekaj chwilę, tylko wezmę coś w razie gdyby się ochłodziło i możemy iść razem, ok.?
Piotr uśmiechnął się i skinął głową na znak, że poczeka. A Ela w panice szukała czegoś, czym by mogła się w razie czego okryć. W końcu złapała ten nieszczęsny różowy sweterek, bo…wstyd jej było, że Piotr, musi jeszcze na nią czekać.
Wyszli z domu, na dworze panował okropny upał, fala gorąca, aż ich cofnęła. W domu było przyjemnie i chłodno, więc ich organizmy przeżyły szok termiczny.
- Nie myślałam, że jest aż tak gorąco – zauważyła Ela, próbując upchnąć swój sweterek do torebki.
- Ja też nie – odparł – zwłaszcza że w twoim domu panuje tak przyjemny chłód. Oddam cię w ręce Andrzeja , bo idę najpierw do pani Lisieckiej. – Uśmiechnął się, wpatrując jak Ela próbuje wcisnąć rękaw swetra, który już nie chciał się zmieścić do torebki. – Chyba na razie nie będzie ci ten sweterek potrzebny? – Zapytał.
- No nie, ale jakby się wściekł i nie chce cały się zmieścić – powiedziała zrezygnowana. Zrbiła nieszczęśliwą minę i przewiesiła sweter przez torebkę.
- Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, mogę ci ten sweterek wziąć do swojej torby, oddam ci go w szpitalu.
- Nie chcę cię fatygować, daj spokój, poradzę sobie, najwyżej go zgubię, co nie będzie wielką tragedią.
- Dawaj – powiedział rozkazująco – wyglądasz w nim uroczo, więc będzie tragedia – uśmiechnął się przy tym tak ujmująco, że Ela bez protestów oddała mu sweter.
Andrzej stał już przy samochodzie z uśmiechem.
- Witam – zawołał z daleka – widzę, Piotr, że nie tracisz czasu – spoglądał to na Elę, to na Piotra.
komentarze
:)
w końcu, no.
“Okazało się, że byliśmy kilka kroków od głównego traktu, tego, którym jechałaś ostatnio z Andrzejem. “
Tak bywa zwykle w horrorach :)
Pozdrówka i obiecuję wrócić później, znaczy jutro się poczepiać szczegółów.
grześ -- 11.01.2010 - 00:12hurrra!
Algo, jak miło Ciebie znów czytać.
I ciąg dalszy przygód Elżbiety.
Pozdrowienia
partyzant -- 11.01.2010 - 00:17Cześć, sorki, że się nie odzywałam.
i nic nowego nie wkleiłam.Od nowego roku, znów zbyt dużo pracy, a potem nam net nawalał.
Serdeczność.
Ps. No to ma być tak z pogranicza horroru…;p
Wspólny blog I & J
Alga -- 11.01.2010 - 00:18Witaj Partyzancie
a ja myślałam, że nikt o meni nie pamięta, a tu proszę!!
Alga -- 11.01.2010 - 00:19Buziaki.:D
Wspólny blog I & J
Wybaczcie mi, ale znikam
niestety jako początkująca bisnesswomen i matka oraz żona jestem ostatnio bardzo zajętą.
Jutro poczytam, com przegapiła.
Pozdrówki serdeczne dla Wszystkich.:D
Wspólny blog I & J
Alga -- 11.01.2010 - 00:25Iwono!
Jest interesująco, choć wątek miłosny wydaje się dosyć przewidywalny. Przeczytałem dopiero teraz, niemniej liczę na ciąg dalszy.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 19.01.2010 - 00:45Jerzy
tak myślisz, że wątek miłosny będzie taki prosty??
Ciesze się, że czyta się dobrze, postaram się może dziś już coś wkleić, przedwczoraj mi zeżarł komp póltorej strony i nie mogłam odzyskać, bu!
Pozdrawiam serdecznie.:D
Wspólny blog I & J
Alga -- 20.01.2010 - 21:02Iwono!
Nie mów, że Piotr okaże się homoseksualistą. Innych zaskakujących zwrotów akcji jakoś nie mogę przewidzieć. :)
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 21.01.2010 - 05:25Jerzy drogi
nie, nie, nie!
Chodzi tu o tajemnicę i o pewien rodzaj opętania.
Serdeczności.
Ps. Cieszę się, że tu taki ktoś jak Ty jest.
Alga -- 21.01.2010 - 21:40Wspólny blog I & J
Iwono!
Nie mów tylko o tym Pino, bo Ciebie zacznie nie lubić. :) Opętanie opętaniem, ale czy to Elżbieta ich opętuje czy coś niezwiązanego z nią? Bo mnie się wydaje, że to nie jest wątek erotyczny, tylko raczej jakiś gotycki i związany z egzorcyzmami.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 22.01.2010 - 16:06Treuga Dei! Macham białym dorszem!
Panie Jerzy!
Czy to prawda, że Pan zmienił mundur i stanął na czele Pierwszej Wołyńskiej Dywizji Armat Błotnych?
“w czasach niepokoju, panowie, strzeżcie się agentów!”
Pozdrawiam dramatycznie
Jerzy, już wklejam następną część
erotyzmu będzie tyle samo, co egzorcyzmu.
Alga -- 22.01.2010 - 22:56Wspólny blog I & J
Pani Pino!
Zgodnie z Pani życzeniem, pozwalam sobie ignorować Pani blog. Oczekuję, że nie będzie mnie Pani więcej zaczepiać.
Pozdrawiam
PS. Jeśli chce Pani jazdy po bandzie, mogę się dostosować, choć nie wiem, czy wtedy znów nie będzie Pani grozić kasowaniem i innymi objawami słabości…
Jerzy Maciejowski -- 23.01.2010 - 13:57Och jej,
primo, jeśli zaczyna się Pan wypłakiwać Iwonie na mój temat, to mam prawo zareagować, nespa?
secundo, wczoraj sobie trochę pohasaliśmy ze Stopczykiem i przewinął się we frontowym biuletynie sam Swobodny Dżordż. :)
tertio, jazda po bandzie może być zabawna. Nareszcie ktoś się mnie nie boi :D
quarto, proszę pomyśleć, w swym psychologicznym umie, dlaczego Pański komentarz był nie na miejscu i wyjątkowo niegrzeczny.
quinto, ja i objawy słabości?! :D Zaraz się pokulam…
Pozdrawiam
Pani Pino!
Im bardziej się Pani pręży tym bardziej wychodzi z Pani lęk. To jest wiedza która przychodzi z wiekiem. Ja mając 20 lat też byłem przekonany, że muszę co chwila udowadniać jaki jestem odważny. A teraz nie muszę. Jaki jestem wiem ja i ci, na których mi zależy. Reszta może nie mieć pojęcia jaki jestem. Jestem za stary na przekonywanie wszystkich naokoło, jaki jestem. Ja idę przez życie, głosząc swoją prawdę. To czy Pani z niej skorzysta, czy nie, to Pani sprawa.
Odnośnie wypowiedzi u pani Iwony. Dała się Pani dziecinnie podpuścić. Oczywiście mogła Pani skomentować to, adresując swoją wypowiedź do autorki tego blogu, ale to byłoby zbyt wyszukane, nieprawdaż?
Stosowność mojego komentarza nie ma żadnego związku z moim wykształceniem ani umiejętnościam (nie wiem do czego Pani piła). Jakoś nie mogę dostrzec niczego niestosownego w zwracaniu młodemu człowiekowi uwagi, że to z czego jest dumny, to u ludzi kulturalnych wywołuje zakłopotanie lub wstyd. To akurat jest prawie zawsze stosowne, szczególnie, gdy jest czynione z sympatią, a tą mimo wszystko Pani się cieszyła. Teraz już jakby mniej…
Niemniej pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 23.01.2010 - 15:03Panie Jerzy,
połówka prawdy. Co może i nieźle, zważywszy, że kto ma sto procent racji, ten na pewno jest zbój i rabuśnik.
Jeśli Pan sądzi, że będę zaprzeczać paru pierwszym zdaniom Pańskiego listu, to muszę Pana rozczarować... Bo się zgadzam. Tylko za porządkiem: że teraz, w tej konkretnej sytuacji, wyłazi ze mua jakikolwiek lęk, to jest jakaś bzdura kosmiczna. I też jestem za stara (rotfl), żeby Pana o tym przekonywać. Nie mój problem jakby.
Odnośnie wypowiedzi u Iwony, to proponuję dłużej jej nie zanudzać dywagacjami niezwiązanymi z jej powieścią w odcinkach i przerzucić się na privy, albo coś w tym stylu.
Dziecinnie podpuścić? Ziew… Naprawdę, jakie te wszystkie Hodowcy, Xipetopeki i Maciejowskie są nudne i przewidywalne. Jakby to powiedział yassa, kompra total.
No widzi pan. Choć wydaje mi się to wybitnie absurdalne, zważywszy na to, że sama mam luki wielkości drogi mlecznej :) muszę ze smutkiem stwierdzić, że zwyczajnie jest Pan źle wychowany. I tyle.
Bolałoby Pana napisać tak: Pani Pino! Choć nie rozumiem, czym Panią uraziłem, to przepraszam. Oj, bardzo by bolało…
Pozdrawiam jakby obojętnie nieco
Pani Pino!
Jak się Pani czuje urażona, to przepraszam.
Natomiast Pani oceny cudzych manier są dla mnie bardzo niemiarodajne, nawet jeśli odnośnie mojej osoby ma Pani 100% racji.
Odnośnie kontaktu prywatnego, to o czym chciałaby Pani rozmawiać? O tym jaka jest Pani wspaniała czy o tym jaki ja jestem, mały, podły, chamski…? Wybaczy Pani nie jestem zainteresowany.
Nie ma Pani obowiązku odpowiadania, jeśli nie chce Pani zaśmiecać cudzego wątku.
Jerzy Maciejowski -- 24.01.2010 - 09:16Świetnie,
toteż rozstańmy się w pokoju i zgodzie.
Pozdrawiam z ulgą wielką