Mialem troche ponad 6 lat, kiedy przeprowadzilismy sie z Wroclawia na podwielunska wies do moich Dziadkow.
Brakuje slow, a czasami juz i pamieci, zeby to wszystko takie nowe moc opisac. Na poczatku niechec i strach, bo wiadomo kogo tam sie spotka? Wiadomo, bo na wakacje sie tam jezdzilo, a jak maly czlowiek jest maly i “miastowy”, to czym moze nadrobic niedostatki? Cwaniactwem oczywiscie, ale co innego 2 tyg. wakacji, a co innego zamieszkac tam na stale (jak mi sie wtedy wydawalo). Ale jakos miejscowych trzeba bylo zdobyc. Tak zdobywalem, ze az Dziadek zaczal mnie opieprzac dlaczego zaczynam mowic z tym “wiejskim” akcentem, a nie tak jak zawsze mowilem:)))
No i byly nalesniki robione przez Babke, chodzenie z Dziadkiem na grzyby, swiniobicia i chleb wypiekany w domu:). No i oczywiscie mleko od krowy. A wiecie, ze do tej pory ci moi hiszpanscy znajomi nie chca uwierzyc, ze takie jeszcze cieple mleko to mozna pic??? Mowia, ze rozchorowalbym sie po tym!:))) Jak to niektorzy malo wiedza.
Chodzenie “po koledzie” piekne bylo:), z maskami na twarzy, spiewajac koledy, a pozniej jadac w kuligu do lasu na ognisko. I to konie ciagnely sanie, a nie samochod;).
Ech, no co tu duzo pisac o tych sianokosach, zniwach, jezdzeniu na oklep i kompletnie durnych skokach z kepy na kepe na trzesawisku? Wariactwa, ale jak cudowne:)
A, szkole podstawowa tez tam zaczalem. Jakies 3 km. do niej mialem piechotka, to skonczylem pierwsza i druga klase w ciagu jednego roku, zeby za duzo sie nie nachodzic;). Trzecia tez skonczylem, ale juz bez ekscesow, tylko ze swiadectwem z “autostrada” ( jedyne autostrady ktore wtedy byly w PRL-u;). W miedzyczasie Dziadek z synem i moim Ojcem wybudowali nowy dom (z dwoma lazienkami!), a nam przyszlo wracac do Wroclawia, bo uwaga…Rodzice dostali przydzial na nowe mieszkanie!!!
No to wrocilismy…
komentarze
Panie Rollingpolu,
jedną z najprzyjemniejszych dla mnie rzeczy, jakie dostrzegam w sieci i to, że co i raz w kimś się ujawniają Wrocławskie korzenie.
Jest w tym mieście i jego okolicach jaiś genius loci z którego wypływa, moim zdaniem, swoista narracyjność.
Pamiętam z dzieciństwa, że gdy jeździliśmy do Dziadków do Kątów Wrocławskich na żniwa, to wieczorem, po kolacji, sutej i zakrapianej, jeszcze przez czas jakiś wszyscy siedzieli przy stole i opowiadali historie ze swojego życia. Takie zwykłe historie, żeby inni wiedzieli jak u nich jest.
A myśmy zazwyczaj siedzieli pod stołem.
Pozdrawiam Pana, lekko zmiękczając końcówki wyrazów
yayco -- 09.07.2008 - 23:48Panie Yayco
Odpowiedzialem, ale z jakis przyczyn odpowiedzi nie widze, to pisze jeszcze raz, zeby nie pomyslal Pan ze Go ignoruje;). Tym bardziej, kiedy czytam o siedzeniu pod stolem.
Toz to najlepsze miejsce bylo, kiedy dorosli juz zaczynali snuc swoje opowiesci:).
A z tym Wroclawiem to moze tak jest, ze praktycznie kazda rodzina musiala sie tam zakorzenic na nowo i moze dlatego tez, co z doswiadczenia pisze, jakos tak nam latwiej w swiecie? Czy to na jakims forum pisze, czy spotykam osobe z Wroclawia…jest tak jakos, jakbym sasiada zza plotu spotkal. Tego z ktorym zawsze dobrze zylem;)))
Pozdrawiam po wroclawsko-granadyjsku;)
rollingpol -- 10.07.2008 - 00:38To jest jakiś spisek!
Przecieź Troll też jest rodzinnie z Wroclawia, czyli wiadomo skąd.
Troll Zdalnie Sterowany -- 10.07.2008 - 00:45Troszku się zastanawiam, co by to mogło wszystko znaczyć, a?
Rollingpolu, świetne te Twoje opowieści..
Trollu
Jakie tam one swietne? Toz pamietnik jakiejs mlodej pensjonarki bardziej dech w piersi zapiera;), ale postaram sie, bo jak zauwazylem juz “wracam do Wroclawia”;).
Pozdrawiam
rollingpol -- 10.07.2008 - 00:53Rollingpolu
jak Troll mówi, że świetne, to świetne. Żadnych dyskusji! :-)
Troll Zdalnie Sterowany -- 10.07.2008 - 00:58Do Wrocławian
Jako starzec w wieku Smoka Wawelskiego tez mam wspomnienie z Wrocławia. Oto podczas podróź na Pomorze musieliśmy przesiadać się we Wrocławiu (tak, tak to były czasy, że z Krakowa jadąc do Poznania trzeba było się we Wrocławiu przesiadać. Czasy słynnych pciągów dalekobieżnych relacji Przemyśl-Szczecin nadeszły wiele lat później).
Ponieważ oczekiwanie na pociąg było długie Ojciec zabral mnie (a było to w nocy) do bodaj jedynego w Polsce kina dworcowego. Wizyta w kinie była w owym czasie dla mnie i tak duźym wydarzeniem, a co dopiero na dworcu kolejowym!
Pozdrawiam pamiętliwie
Lorenzo -- 10.07.2008 - 11:02Pociągi dawnymi czasy to byly zabawne,
Panie Lorenzo.
Kiedyś z dziadkiem, starym przemytnikiem, jechaliśmy koleją do Brześcia (tam się przesiadaliśmy).
A pociąg był taki, że zaczynał bodaj w Jeleniej górze i zbierał ruskie wojsko po całej ścianie zachodniej.
Wrocław, Leszno, Poznań. W Poznaniu dołączali wagony ze Szczecina i Koszalina i dopiero stamtąd jechało się na Warszawę i do sowieckiej granicy.
A na sowieckiej granicy wszedł sołdat, błysnął nam latarką po oczach i zapytał Oruzije, pornografija, narkotiki jest’?
Się rozwspominałem…
Pozdrawiam
yayco -- 10.07.2008 - 12:03To ciekawe, że....
Ja w Kątach Wr. kuma mam?
Igła -- 10.07.2008 - 22:49I na Ruskiej ulicy ulubioną księgarnię?
Hm??
Najciekawsze jest to
że ja tę księgarnię znam :)
Gretchen -- 10.07.2008 - 22:51Zaczynam się bać
I znowu nie zasnę.
Wszędzie te baby.
Śledzą, mobingują, napastują i gadają bez ustanku.
Na pokuszenie wiodą..
Skaranie…
Igła -- 10.07.2008 - 22:54Mam nową koncepcję spiskową,
że wszyscy na TXT mają coś wspólnego z Wrocławiem.
Wyjątki są proszone o rejestrację w administracji…
yayco -- 10.07.2008 - 22:58Panie Igło
Jak na kobietę to ja i tak niewiele gadam.
A w tej księgarni bywałam a jakże.
Niezależnie.
Wiedziałam, że się Pan wystraszy mojego śledzenia.
Cholera, żesz!
Ale ufam, że zaśnie Pan spokojnie.
:)
Gretchen -- 10.07.2008 - 23:01Panie Yayco
Tylko cicho sza przed Joteszem bo on zaraz w dumę sie wbije i przed Szczęsnym, bo ten jest przekonany, że najlepsze czopki sprzedają na Rynku Solnym.
Igła -- 10.07.2008 - 23:02Panie Igło
Na PLACU Solnym jak słowo daję.
Istotnie tam w okolicach Piłsudzkiego ulicy, o ile się nie mylę, jest apteka.
Co do jakości czopków to jednak nie wiem.
Nadal Pana prześladuję...
Gretchen -- 10.07.2008 - 23:11Panie Igło,
ale niektórzy lubią je tylko jesienią
Sza…
yayco -- 10.07.2008 - 23:15Wpiszę się jako
lże-wrocławianin, na Hubach wszak mieszkałem
super księgarnia była w okolicach Uniwerka, wyprzedażowa
pozdrawiam:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 10.07.2008 - 23:19teraz to już na pewno spisek
się nie wytłumaczymy z tego, choćby nie wiem co. Ale w sumie fajnie :-)
Troll Zdalnie Sterowany -- 11.07.2008 - 01:13No dobra, Panie Yayco
gdzie ta administracja?
Ja nie mam, chociaż lubię.
A poza tym cieszę się, że tym razem to Pan zwęszył spisek;-)
Pozdrawiam wszystkich Wrockoholików
merlot -- 11.07.2008 - 01:31Merlocie
Alez mozemy Cie adoptowac;).
Dobry kucharz zawsze w cenie:)))
Pozdrawiam
rollingpol -- 12.07.2008 - 17:50Rollingpolu,
czuję się zaszczycony. Pan Lorenco już mnie adoptował u Smoka jakiś czas temu, więc nie jestem już warszawską sierotą. Ale z radością dołożę Wrocław do mojego CV;-)
merlot -- 12.07.2008 - 18:33Ooops,
wysżło szydło, znaczy Wrocław z worka, bo ja nie mam nic wspólnego z Wrocławiem, poza fakrtem, że przejeżdżałem kilka razy przezeń i ze dwa razy na wrocławskim dworcu PKP jadłem niedobry kebab, zawsze był niedobry.
Przynajmniej duzo gorszy niż w Niemczech czy Rzeszowie.
To chyba tyle.
grześ -- 12.07.2008 - 22:54Grzes
I jaki moral z tego? Zacznij sie wreszcie zdrowo odzywiac ;)
Pozdrawiam
rollingpol -- 13.07.2008 - 14:19Chyba niemożliwe
ale o zdrowej wiejskiej zywności piszę u mnie w dziale Izba amięci, w najnowszym tekście, więc jakieś tam doświadczenie w zdrowym odzywianiu mam.
A wrocławskie knysze po prostu są niedobre, tyle:)
grześ -- 13.07.2008 - 14:23Grzesiu Szanowny
A co to są knysze?
Pozdrawiam porannie
Lorenzo -- 14.07.2008 - 08:53Też się zastanawiałem,
drogi Panie Lorenzo.
Ale jakoś mi to nie brzmi smakowicie.
merlot -- 14.07.2008 - 10:03Lorenzo, Merlocie
http://tekstowisko.com/forums/51997.html
a grześ się nie zna
po prostu:)
prezes,traktor,redaktor
max -- 14.07.2008 - 10:11