Chiny się zmieniają. Kiedyś rodzina to był monolit. Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Teraz to ulega powoli zmianie.
Ja widzę to tak, że zmiana zaczęła się od polityki jednego dziecka. I syndromu ‘małego księcia’ – czyli jedno dziecko, na które się chucha i dmucha. Efekt? Sporo małych (a i coraz większych) rozpieszczonych dzieciaków. Co oczywiście będzie miało wpływ na więzi. A i na to, jak się Chiny rozwijać będą (to taka moja prywatna teoria)
Z drugiej strony w Chinach liczy się guangxi (czyt. guansi) czyli sieć nieformalnych powiązań. Zgodnie z zasadą – nieważne kim jesteś, ważne kogo znasz :-)
a i jeszcze o więziach w Chinach
Chiny się zmieniają. Kiedyś rodzina to był monolit. Wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Teraz to ulega powoli zmianie.
Ja widzę to tak, że zmiana zaczęła się od polityki jednego dziecka. I syndromu ‘małego księcia’ – czyli jedno dziecko, na które się chucha i dmucha. Efekt? Sporo małych (a i coraz większych) rozpieszczonych dzieciaków. Co oczywiście będzie miało wpływ na więzi. A i na to, jak się Chiny rozwijać będą (to taka moja prywatna teoria)
Z drugiej strony w Chinach liczy się guangxi (czyt. guansi) czyli sieć nieformalnych powiązań. Zgodnie z zasadą – nieważne kim jesteś, ważne kogo znasz :-)
Wojtek
——-
Zapiski z Państwa Środka -- 22.02.2008 - 02:42Zapiski z Państwa Środka
www.szymczyk.foxnet.pl