W 90% to jest to, co myślę o tym filmie. Nie da się zrozumieć ofiary Jezusa bez pojęcia, na jaki los, na jakie cierpienie się zdecydował. Dlatego cały ten okrutny naturalizm “Pasji” ma sens. W przeciwieństwie do bezsensownych jatek w wielu filmach nie służących niczemu poza wątpliwą rozrywką oglądających.
Gibson ma rację – poznawanie historii Jezusa w tradycyjny kościelny słowny sposób prowadzi do powierzchowności i płycizny wiary współczesnych ludzi.
Nie zgadzam się tylko z zakończeniem Twojego tekstu. Albo go nie rozumiem. Owszem, rozumiem, ze i dziś można płacić za przekonania, że są faryzeusze, ale paraleli z Jezusem za bardzo nie widzę.
Mad Dogu
W 90% to jest to, co myślę o tym filmie. Nie da się zrozumieć ofiary Jezusa bez pojęcia, na jaki los, na jakie cierpienie się zdecydował. Dlatego cały ten okrutny naturalizm “Pasji” ma sens. W przeciwieństwie do bezsensownych jatek w wielu filmach nie służących niczemu poza wątpliwą rozrywką oglądających.
Gibson ma rację – poznawanie historii Jezusa w tradycyjny kościelny słowny sposób prowadzi do powierzchowności i płycizny wiary współczesnych ludzi.
Nie zgadzam się tylko z zakończeniem Twojego tekstu. Albo go nie rozumiem. Owszem, rozumiem, ze i dziś można płacić za przekonania, że są faryzeusze, ale paraleli z Jezusem za bardzo nie widzę.
Pozdr.
popisowiec -- 21.03.2008 - 23:25