Sergiuszu

Sergiuszu

Wczoraj na jakiejś telewizorni lecial gówniany film produkcji lubaszeńskiej (bo nie podciagajmy tego pod Polske, kurwa!) pt. “Poranek kojota”.
Tam gra Huk niejaki takiego biznesmena szwindlarza, który te wszystkie rajcujące ksiązeczki wcina na hektary i powtarza je sobie w kółko i sie stosuje do tych maxym wszystkich. No i jest w tym filmie taka scenka, w której Huk, który przeczytal te wszystkie ksiązki motywacyjne rodem z Am Waya staje na przeciw Józefowicza, który nie przeczytal nic, poza Ojcem chrzestnym. I okazuje się, ze te motywacyjne ksiązeczki, typu Carnegie, czy costam- o kant dupy potłuc można.

Co zresztą potwierdzam swoim przykladem, jako (dawno temu bardzo) aktywny dzialacz w multilevel marketingu. Otarłem sie o takich, co się w Carnegim zaczytywali. W tych “Zdobądź sukces” i takich tam pierdołach.
Nie zdobyli ci czytacze tego, czego chcieli.
Z prostej przyczyny- gdyby Carnegie wiedział, jak sie robi sukces, to by go robił zamiast o nim pisac ludziom. Ja i ci, którzy potrafili zarabiac i osiągac swoje cele o Dale Carnegim mówilismy, ze sa to czytanki dla nieudaczników.

Nie deprecjonuje tu tych rzeczy, które sa u niego prawdziwe. Natomiast traktowanie jego wypocin jak jakiejs prawdy objawionej mam za … dziecinne.

Pozdrawiam


Jak sprawić by nikt nas nie lubił By: sergiusz (29 komentarzy) 24 marzec, 2008 - 18:50