zasadniczo mowimy jednak o “prawie do”, a nie o “przymusie uczestnictwa”
Prawo do eutanazji i aborcji dla pacjentów (?) w praktyce oznacza etyczny kłopot dla lekarzy i urzędników, którzy są zobowiązani prawo to realizować. A z punktu widzenia chrześcijanina to już wygląda na współudział.
A żeby konfliktu sumienia i prawa wokół definicji zbrodni nie zamykać w kręgu katolicyzmu — warto wspomnieć o europejskich muzułmanach.
Rozbieżność w pojmowaniu czynu niemoralnego, zbrodnii, między etyką wielu wyznawzów Mahometa a prawem stanowionym przez europejskie demokracje jest kolosalna. Często wręcz — nie do pogodzenia.
jesli przedstawiciele zaostrzenia prawa zdobeda przewage, to obowiazujace prawo sie zmieni.
Rzecz w tym, że to dla wyznawcy religii sprawa drugorzędna.
Bo katolickiemu urzędnikowi stanu cywilnego nie wystarczy nadzieja na to, że w przyszłości być może (jeśli jego większość zmieni prawo) nie będzie musiał udzielać ślubów parom homoseksualnym. Dla niego to jest konflikt sumienia tu i teraz.
Może być wierny prawu lub sumieniu.
Rozwiązania pośrednie pachną hipokryzją.
Jeszcze raz podkreślam — konflikt jest odwieczny.
I nie dotyczy bynajmniej jedynie chrześcijan w ustroju demokratycznym.
A ustrój demokratyczny z punktu widzenia wyznawców jakiejś religii czy etyki, nie różni się tu od innych ustrojów. Prawa Boskie są ponad prawem tyranów i ponad prawem narodów.
Stwierdzenie, że można sobie wyznawać dowolna religię, byle nie kwestionować obowiązującego prawa brzmi jak parafraza zdania Henry’ego Forda o wolności wyboru koloru samochodu.
Zresztą, dodajmy, jest to bardzo jednostronne gdy kierowane wyłącznie wobec “katotalibów” a już wobec np. załogi statku Langenort już nie.
Sory że tak długo, liczę że z sensem przynajmniej — jestem ciut zmęczony…
Griszeku
Masz rację i nie masz.
zasadniczo mowimy jednak o “prawie do”, a nie o “przymusie uczestnictwa”
Prawo do eutanazji i aborcji dla pacjentów (?) w praktyce oznacza etyczny kłopot dla lekarzy i urzędników, którzy są zobowiązani prawo to realizować. A z punktu widzenia chrześcijanina to już wygląda na współudział.
A żeby konfliktu sumienia i prawa wokół definicji zbrodni nie zamykać w kręgu katolicyzmu — warto wspomnieć o europejskich muzułmanach.
Rozbieżność w pojmowaniu czynu niemoralnego, zbrodnii, między etyką wielu wyznawzów Mahometa a prawem stanowionym przez europejskie demokracje jest kolosalna. Często wręcz — nie do pogodzenia.
jesli przedstawiciele zaostrzenia prawa zdobeda przewage, to obowiazujace prawo sie zmieni.
Rzecz w tym, że to dla wyznawcy religii sprawa drugorzędna.
Bo katolickiemu urzędnikowi stanu cywilnego nie wystarczy nadzieja na to, że w przyszłości być może (jeśli jego większość zmieni prawo) nie będzie musiał udzielać ślubów parom homoseksualnym. Dla niego to jest konflikt sumienia tu i teraz.
Może być wierny prawu lub sumieniu.
Rozwiązania pośrednie pachną hipokryzją.
Jeszcze raz podkreślam — konflikt jest odwieczny.
I nie dotyczy bynajmniej jedynie chrześcijan w ustroju demokratycznym.
A ustrój demokratyczny z punktu widzenia wyznawców jakiejś religii czy etyki, nie różni się tu od innych ustrojów. Prawa Boskie są ponad prawem tyranów i ponad prawem narodów.
Stwierdzenie, że można sobie wyznawać dowolna religię, byle nie kwestionować obowiązującego prawa brzmi jak parafraza zdania Henry’ego Forda o wolności wyboru koloru samochodu.
Zresztą, dodajmy, jest to bardzo jednostronne gdy kierowane wyłącznie wobec “katotalibów” a już wobec np. załogi statku Langenort już nie.
Sory że tak długo, liczę że z sensem przynajmniej — jestem ciut zmęczony…
odys -- 22.07.2008 - 18:04