jako człowiek kompromisu zastanowiłem się. Ile czasu mi to zajęło, to widać. Mam żal, że o tej porze musiałem się zastanawiać.
Zastanowiwszy się, stwierdziłem, że mogę Pani zaproponować jeszcze jedno rozstrzygnięcie pojęciowe. Kłopotliwe językowo, ale chyba kompromisowe.
Przyjmijmy, na co Pani zdaje się nalegać, że manipulacją jest każde świadome i celowe działanie człowieka lub zbiorowości, mające na celu wywołanie pożądanego zachowania innego człowieka lub grupy. Jak widać, manipulacja może być jawna i ukryta, bezpośrednia i pośrednia, planowa i spontaniczna, skuteczna i bezskuteczna etc. Mogę się na to zgodzić, choć przyznam, że bardzo przeszkadzają mi konotacje językowe, które a priori sugerują, że manipulacja to jest coś złego.
Ale przyjmijmy, że nie. Bo jeśli Pani się uprze, że tak, to się nie dogadamy. W życiu nie uznam zalotów (dla przykładu) za coś złego. A zaloty są manipulacją, w szerokim, wyżej zaproponowanym sensie.
Jeśli tak sobie ustalimy, to socjotechniką (w sensie szerokim) będzie taka manipulacja, która ma podłoże naukowe, to znaczy opiera się na mniej lub bardziej spójnym zbiorze zaleceń praktycznych, wypracowanych w obrębie jednej, albo wielu społecznych nauk praktycznych. Pozostawmy na boku problem weryfikacji takich zaleceń i relacji między naukami teoretycznymi a praktycznymi, na szczęście jest na to bogata literatura.
Socjotechniką w sensie ścisłym nazywał będę jednak, uporczywie (pozwoli Pani) socjotechnikę etyczną, to jest taką, która wyznacza swemu działaniu granice etyczne.
Czy taki punkt wyjścia do rozmowy o manipulacji satysfakcjonuje Panią?
Szanowna Pani Gretchen,
jako człowiek kompromisu zastanowiłem się. Ile czasu mi to zajęło, to widać. Mam żal, że o tej porze musiałem się zastanawiać.
Zastanowiwszy się, stwierdziłem, że mogę Pani zaproponować jeszcze jedno rozstrzygnięcie pojęciowe. Kłopotliwe językowo, ale chyba kompromisowe.
Przyjmijmy, na co Pani zdaje się nalegać, że manipulacją jest każde świadome i celowe działanie człowieka lub zbiorowości, mające na celu wywołanie pożądanego zachowania innego człowieka lub grupy. Jak widać, manipulacja może być jawna i ukryta, bezpośrednia i pośrednia, planowa i spontaniczna, skuteczna i bezskuteczna etc. Mogę się na to zgodzić, choć przyznam, że bardzo przeszkadzają mi konotacje językowe, które a priori sugerują, że manipulacja to jest coś złego.
Ale przyjmijmy, że nie. Bo jeśli Pani się uprze, że tak, to się nie dogadamy. W życiu nie uznam zalotów (dla przykładu) za coś złego. A zaloty są manipulacją, w szerokim, wyżej zaproponowanym sensie.
Jeśli tak sobie ustalimy, to socjotechniką (w sensie szerokim) będzie taka manipulacja, która ma podłoże naukowe, to znaczy opiera się na mniej lub bardziej spójnym zbiorze zaleceń praktycznych, wypracowanych w obrębie jednej, albo wielu społecznych nauk praktycznych. Pozostawmy na boku problem weryfikacji takich zaleceń i relacji między naukami teoretycznymi a praktycznymi, na szczęście jest na to bogata literatura.
Socjotechniką w sensie ścisłym nazywał będę jednak, uporczywie (pozwoli Pani) socjotechnikę etyczną, to jest taką, która wyznacza swemu działaniu granice etyczne.
Czy taki punkt wyjścia do rozmowy o manipulacji satysfakcjonuje Panią?
Pozdrawiam
niejaki N -- 05.09.2008 - 07:39