ale przeciez ma racji duzo, są często “dorosłe dzieci”, znaczy którym rodzice pozwaja choćby na to co w ostatnim komencie Kaktuz pisze lub traktują dzieciaki jako dorosłe.
Nie chodzi, że dziecko ma nie umieć się ładnie wysławiać czy znać na samochodach, tylko, że czasem zabija się jego naturalność i narzucając różne rzeczy lub pozwalając na nie, sprawia się, że to dziecko sprawia wrażenie “sztucznego”/ugrzecznionego.
Taki mały dorosły, bez tej radości/niesforności/nawet i głupoty jaka przecież w dzieciństwie jest czyms naturalnym i jest jakimś etapem w dorastaniu.
Hm, niektórzy się rzucili na autorkę,
ale przeciez ma racji duzo, są często “dorosłe dzieci”, znaczy którym rodzice pozwaja choćby na to co w ostatnim komencie Kaktuz pisze lub traktują dzieciaki jako dorosłe.
Nie chodzi, że dziecko ma nie umieć się ładnie wysławiać czy znać na samochodach, tylko, że czasem zabija się jego naturalność i narzucając różne rzeczy lub pozwalając na nie, sprawia się, że to dziecko sprawia wrażenie “sztucznego”/ugrzecznionego.
Taki mały dorosły, bez tej radości/niesforności/nawet i głupoty jaka przecież w dzieciństwie jest czyms naturalnym i jest jakimś etapem w dorastaniu.
pzdr
grześ -- 16.10.2008 - 21:24