...a może ja piszę gdy mnie “ten stan najdzie”... ? A pomiędzy jest “szarpanina” ?
PEwnie taka sama(szarpanina) jak każdego człwoieka na naszej planecie… – pewnie podobna do Twojej.
Jednak chyba jeśli czegość zazdrościć – to nie wiem kiedy to się stało – zawsze widzę pośród nawiększej ciemności wywołującej w moim życiu “szarpaninę” światełko światłości. “Widzę ją” także wtedy gdy jej nie widzę... a to co widzę to tylko ciemność i strach… . Jednak zawsze “małe światełko” wygrywa z ciemnością wyglądającą wszechobecnie i groźnie.
Może to polega na tym, że nie nalezy lekceważyć iskierek nadziei które zawsze wyzierają nieśmiało z zakamarków umysłu, serca, duszy… – jak “nieproszone” czasem, nieporawne natchnienia. Jak starsze i mądrzejsze siostry szepczące na ucho” Nie bój się... .
Może właśnie te iskierki są najwazniejsze… – pewnie są. Są one jak zirarnka ewangelicznej gorczycy.
Bo tak naprawdę “zawierzyć Bogu” nie oznacza nie odczuwać strachu i bólu straty… tego co grzeszne. To trochę jak z delirką alkocholika. Nie pijesz bo wybrałeś ale “ciało się domaga”... .
Tak jest też z człowiekiem który uwierzył Bogu. Musi przechodzić czasem “delirium tremens.”
Więc człowiek decydujący się na świętość to trochę jak człowiek-alkocholi decydujący się na trzeźwość.
Tak mi się komentarz w klimacie Ww Świętych zakończył.
Pozdrawiam równie pozytywnie.
************************
....zabiegany jestem, bo wielu “Ma-tysiaka” chce.. .
Grześ
...a może ja piszę gdy mnie “ten stan najdzie”... ? A pomiędzy jest “szarpanina” ?
PEwnie taka sama(szarpanina) jak każdego człwoieka na naszej planecie… – pewnie podobna do Twojej.
Jednak chyba jeśli czegość zazdrościć – to nie wiem kiedy to się stało – zawsze widzę pośród nawiększej ciemności wywołującej w moim życiu “szarpaninę” światełko światłości. “Widzę ją” także wtedy gdy jej nie widzę... a to co widzę to tylko ciemność i strach… . Jednak zawsze “małe światełko” wygrywa z ciemnością wyglądającą wszechobecnie i groźnie.
Może to polega na tym, że nie nalezy lekceważyć iskierek nadziei które zawsze wyzierają nieśmiało z zakamarków umysłu, serca, duszy… – jak “nieproszone” czasem, nieporawne natchnienia. Jak starsze i mądrzejsze siostry szepczące na ucho” Nie bój się... .
Może właśnie te iskierki są najwazniejsze… – pewnie są. Są one jak zirarnka ewangelicznej gorczycy.
Bo tak naprawdę “zawierzyć Bogu” nie oznacza nie odczuwać strachu i bólu straty… tego co grzeszne. To trochę jak z delirką alkocholika. Nie pijesz bo wybrałeś ale “ciało się domaga”... .
Tak jest też z człowiekiem który uwierzył Bogu. Musi przechodzić czasem “delirium tremens.”
Więc człowiek decydujący się na świętość to trochę jak człowiek-alkocholi decydujący się na trzeźwość.
Tak mi się komentarz w klimacie Ww Świętych zakończył.
Pozdrawiam równie pozytywnie.
************************
poldek34 -- 01.11.2008 - 00:58....zabiegany jestem, bo wielu “Ma-tysiaka” chce.. .